CzytelniaOstrzeżenia

Czy palenie tytoniu jest grzechem?


Palenie tytoniu stało się tak powszechne, że dziś trudno nam sobie wyobrazić, że do początku XVI wieku w Europie w ogóle nie palono, nie znano bowiem tej rośliny. Przywieziono ją z Ameryki w r. 1519 i wkrótce palenie tytoniu rozpowszechniło się po całej Europie, a następnie – już w XVII wieku – w Azji.

Tytoń (po łacinie: Nicotiana tabacum) pali się w postaci papierosów, cygar lub w fajce. Na temat palenia tytoniu pisały w ostatnich latach zgoła wszystkie czasopisma świata, oraz wydano szereg rozpraw naukowych. Ogromna ich większość zajmuje się szkodliwością palenia tytoniu dla zdrowia, natomiast inne aspekty tego zagadnienia są przeważnie pomijane. Mimo to palenie zatacza coraz szersze kręgi. Do niedawna palili przeważnie dorośli mężczyźni, obecnie zaś starają się im w tym dorównać kobiety, a nawet dzieci. Jeden z moich kolegów, doktor medycyny, powiedział mi niedawno, że z punktu widzenia medycznego, palenie tytoniu jest największym złem XX wieku.

„Chrześcijańscy” zwolennicy palenia wysuwają najczęściej 3 argumenty:

a) Skoro Pan Bóg stworzył tytoń, należy go przyjąć jako dar Boży i używać. – Na to można odpowiedzieć, że Pan Bóg stworzył także trujące grzyby, a nikt nie dowodzi, że należy je spożywać. Pan Bóg umieściłby prawdopodobnie na głowie człowieka komin, gdyby uznał, że człowiek może palić.

b) Wydawanie zakazów palenia tytoniu godzi w wolność chrześcijanina i w jego prywatne życie. Przecież sam ap. Paweł powiedział: „Wszystko mi wolno” (1 Kor.6:12) i „Wy do wolności powołani jesteście, bracia” (Gal. 5:13). – Odpowiedzią na to niech będzie zacytowanie całego wiersza, na który palacze się powołują: „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, lecz ja nie dam się niczym zniewolić”. Palacze, niestety, dali się zniewolić, a palenie okazało się niepożyteczne a nawet szkodliwe. We wspomnianym wierszu z listu do Galatów Paweł dodaje: „Tylko pod pozorem tej wolności nie pobłażajcie ciału”. Palacze, niestety, pobłażają.

c) Niektórzy znani kaznodzieje palili, wobec czego można palić. – Powoływanie się na takich kaznodziei to tak, jakby ktoś upijający się alkoholem powoływał się na Noego, który się upił, lub gdyby cudzołożnik powoływał się na Dawida, który popełnił grzech cudzołóstwa. W obu przypadkach Pan Bóg te grzechy potępił. Dawid szczerze pokutował, a palacze zwykle tego nie czynią.

Ponieważ od najmłodszych lat stykam się z palaczami, mogę bez powtarzania wypowiedzi innych ludzi podzielić się z Czytelnikami następującymi spostrzeżeniami:

1. Jeden z moich kolegów szkolnych poważnie zachorował na płuca. Lekarze byli zdania, że może się wyleczyć pod warunkiem, że rzuci palenie. Ponieważ tego nie był w stanie uczynić, choroba robiła dalsze postępy i wkrótce zmarł.

Pokrywa się to z twierdzeniem lekarzy, że palacze żyją krócej niż niepalący, że częściej chorują, a palące kobiety ciężarne mają więcej poronień. Palenie ma ścisły związek z degeneracją człowieka.

W wielu wypadkach palacz świadomie skraca sobie życie, staje się więc w pewnym sensie samobójcą, a samobójcy Królestwa Bożego nie odziedziczą.

W wyżej podanym przykładzie nałóg okazał się tak silny, że palący nie był w stanie z paleniem zerwać, mimo że chodziło tu o życie. Spotkałem wielu palaczy, którzy chcieli rzucić palenie, lecz nie mieli do tego mocy, palenie bowiem to nałóg, nałóg to grzech, a grzech to niewola. Palący musi palić, choćby nie chciał, jest bowiem w szponach nałogu, a więc w niewoli. Podobnie zresztą przedstawia się sprawa z każdym innym nałogiem (narkomania, pijaństwo, itd.).

2. Przez szereg miesięcy wracałem z pracy z bólem głowy, w biurze bowiem, w którym urzędowałem, jedni koledzy palili papierosy, drudzy natomiast fajkę. Powstały z takiej mieszaniny dym był bardzo przykry.

Usiadłem kiedyś na ławce, czekając na autobus, i zająłem się czytaniem. W pewnej chwili zjawił się przede mną wytworny pan i grzecznie zapytał, czy miejsce obok mnie jest wolne, i czy może je zająć. Usiadłszy zapalił papierosa. Lekki wiatr wiał z jego strony w moim kierunku tak, że dym uderzał akurat w moją twarz. Mimo woli musiałem ten dym wdychać. Oczywiście mój sąsiad tego nie zauważył. Dowiedział się o tym dopiero wtedy, gdy ja mu zwróciłem na to uwagę i poprosiłem, by się przesiadł na moje miejsce, a ja na jego.

Byłem świadkiem jak do przedziału pociągu wsiadła matka z chorym dzieckiem na ręku. Współpasażerów prosiła, by przestali palić, gdyż jest to przedział dla niepalących, a ponadto dym szkodzi jej choremu dziecku. W odpowiedzi na to palący współtowarzysze podróży twierdzili, że im wolno palić i radzili jej przenieść się do innego przedziału, jeśli „jej się nie podoba”.

Jako kierownik wycieczki w góry pozwoliłem sobie raz pootwierać wszystkie okna w schronisku, do którego wstąpiliśmy, było w nim bowiem tyle dymu tytoniowego, co w palarniach na ten cel przeznaczonych. A mówi się, że ludzie udają się w góry, by przewietrzyć płuca.

Okazuje się, że niepalący bardzo często musi wbrew swej woli wdychać dym tytoniowy, co jest również szkodliwe dla zdrowia. Palacze zanieczyszczają powietrze w mieszkaniach, zakładach pracy, w zakładach gastronomicznych, w schroniskach górskich, w pojazdach wszelkiego rodzaju, na ulicach, w parkach – nawet na plażach nad morzem, w górach itd. Palą w czasie pracy i odpoczywając, palą na konferencjach, posiedzeniach, nawet odczytach, palą zgoła wszędzie. Palący są w tym wypadku bezwzględni. Palą często w pomieszczeniach dla niepalących, a gdy się im na to zwróci uwagę, odpowiadają niegrzecznie lub twierdzą, że napisu: „Palenie (surowo) wzbronione” lub „Dla niepalących” nie zauważyli. Ma się czasem wrażenie, że najwięcej analfabetów jest właśnie wśród palących.

Palacze postępują więc sprzecznie z podstawową zasadą współżycia z ludźmi głoszoną przez Pana Jezusa w słowach: „A więc wszystko, cobyście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie” (Mat. 7:12).

Zasada ta jest czasami wyrażania w słowach: „Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”. Nie trzeba dodawać, że palenie jest sprzeczne z przykazaniem miłości bliźniego.

Żyjemy w czasach, w których wiele się mówi o walce z zanieczyszczeniem środowiska. Chciałoby się powiedzieć, że palacze walnie przyczyniają się do tego zanieczyszczenia.

3. Są takie zakłady pracy, w których palenie jest szczególnie surowo wzbronione, ponieważ istnieje niebezpieczeństwo eksplozji lub pożaru. Do takich zakładów należą rafinerie. Mój ojciec pracował w rafinerii i był czasem świadkiem palenia nawet w takim zakładzie. Nie ma w tym względzie statystyki, ale środki masowego przekazu informują nas, że tak wiele wybuchów i pożarów (np. lasów, stodół, domów) zostało spowodowanych przez lekkomyślne porzucenie niezgaszonego niedopałka papierosa, że szkody te sięgają miliardowych kwot, nie mówiąc już o częstych wypadkach śmierci lub kalectwa.

Po powrocie z pewnej podróży stwierdziłem, że w mej torbie podróżnej jest dziura wypalona przez papieros. Innym razem stwierdziłem, że mam dziurę w koszuli również wypaloną przez papierosa.

4. Palenie kosztuje. Niejeden biedny człowiek nie dojada, nie jest w stanie zapewnić minimum egzystencji sobie i rodzinie, lecz na tytoń pieniądze znajdzie. Palenie ma pierwszeństwo przed jedzeniem. W Polsce palacze wydają rocznie na tytoń wiele złotych i zbliżamy się w tym względzie do czołówki światowej. Ilość palących i kwoty wydawane na palenie mają w naszym kraju, niestety, tendencję zwyżkową. Często nie można znaleźć pieniędzy na bardzo potrzebne inwestycje (szpitale, szkoły, domy mieszkalne, drogi, kulturę, itd.), ale z dymem puszcza się w skali światowej setki miliardów złotych. Co gorsza – pieniądze te wydaje się w tym celu, aby ludzie szybciej umierali, więcej chorowali i jeszcze bardziej zanieczyszczali powietrze.

Operuje się czasem powiedzeniem, że przecież państwo ma duże dochody z monopolu tytoniowego. Ale czy da się wyliczyć, ile z powodu palenia państwo ponosi strat? Przecież państwo musi pokryć koszty szpitali, leczenia, rent itd.

A czy kto jest w stanie wyliczyć, ile godzin nie zostało przepracowanych z powodu palenia? Są takie rodzaje pracy, że w czasie ich wykonywania nie da się palić. Pracownicy robią sobie w takich wypadkach krótkie przerwy „na wypalenie papierosa”. W niektórych branżach (np. budowlanej) rozpoczęto już badania, ile czasu przeznaczonego zresztą na pracę, pochłaniają te „krótkie” przerwy na wypalenie papierosa. W wyniku tych badań pracodawcy dowiadują się, że co najmniej kilkanaście procent czasu pracy zostaje zmarnowanych na palenie.

Przy produkcji tytoniu oraz artykułów związanych z paleniem (opakowanie, zapalniczki, zapałki, fajki, itd.), oraz przy dystrybucji (handlu) i administracji z tym związanej pracują miliony ludzi. W niektórych krajach brak sił roboczych i sprowadza się je z zagranicy, a przecież można by wiele milionów pracowników „wyciągnąć” z branż, których zadaniem jest produkowanie artykułów szkodliwych dla człowieka i handlowanie nimi (m.in. należą tu narkotyki, wódka, pornografia, itd.). Te miliony można by zatrudnić w pracach pożytecznych.

5. Palacze wszędzie śmiecą. Z okazji świąt państwowych lub innych, zakłady oczyszczania miasta zadają sobie szczególny trud, by było ono czyste i schludne. Pierwsi, którzy je na nowo zanieczyszczają, to palacze. Wszędzie rozrzucają zużyte zapałki, a nawet pudełka po nich, popiół, niedopałki, opakowania po papierosach. Takich śmieci jest pełnio na ulicach, placach, parkach, plażach, w wagonach kolejowych, tramwajowych, autobusach, w sieniach i na schodach domów itd., itp. Ma się wrażenie, że palacze zajmują pierwsze miejsce w zaśmiecaniu. A przecież czystość i porządek zależą więcej od śmiecących niż od sprzątających.

6. Po powrocie z pewnej wycieczki szkolnej moja córka żaliła się, że jej pani wychowawczyni, która spała w tym samym pomieszczeniu, co jej uczennice, paliła papierosy w czasie odpoczynku nocnego i to przy zamkniętych oknach, gdyż na dworze było zimno.

Zdarzyło mi się, że musiałem coś załatwić w pokoju nauczycielskim w szkole. Z reguły pokój ten był również pełen dymu tytoniowego.

Cóż pomoże, że nauczyciel(ka) tłumaczy dzieciom, iż tytoń szkodzi, skoro sam(a) pali. Sprawa palenia wkracza więc także w dziedzinę pedagogiki.

Gdy moja córka była w ostatniej (ósmej) klasie szkoły podstawowej, okazało się, że z wyjątkiem jej i tylko jeszcze jednej koleżanki, wszystkie pozostałe dziewczęta w klasie już paliły lub próbowały palić.

Z Ew. Mateusza 18:6-9 i z Listu do Rzymian 15 r. wynika, że nie wolno nam „gorszyć” maluczkich lub braci i że Bóg traktuje to jako grzech.

7. Na palenie możemy także patrzeć z punktu widzenia estetyki. Palacze mają często brunatne (od spalenia naskórka) palce, zwiędłą cerę, wydają niemiły odór, podobnie zresztą jak ich odzież. Często po powrocie z podróży stwierdzamy w domu, że moja odzież jest przesiąknięta nieprzyjemnym „zapachem” tytoniu.

Ciekawe spostrzeżenie zrobiła pewna fotografka, która zrobiła zdjęcia wykładowców i słuchaczy naszej Szkoły Biblijnej do tableau. Na podstawie zdjęć doszła do wniosku, że „ci panowie nie palą i nie piją”. Oświadczyła też, że zdjęcia te nie wymagały żadnego zgoła retuszu.

8. Gdy do zbadania skutków palenia zabrali się uczeni różnych specjalności, okazało się, że skutki te są widoczne nawet w takich dziedzinach, w których w ogóle się tego nie spodziewano. Okazuje się, że palenie ma wpływ na kształtowanie się charakteru człowieka (chodzi zwłaszcza o jego wolę), na mniej lub bardziej zgodne pożycie małżeńskie, na wytworzenie się pewnych zwyczajów towarzyskich itd.

Palaczowi nie trudno jest nosić z sobą pudełko papierosów i drugie pudełko zapałek lub zapalniczkę, lecz na długopis, notatnik lub kalendarzyk, czy scyzoryk zwykle nie ma w kieszeniach miejsca, gdyż – jak się tłumaczy – nie chce kieszeni obładowywać. Tym bardziej nie będzie się mu chciało nosić z sobą jakąś pożyteczną lekturę, zwłaszcza Nowy Testament.

W wielu wypadkach palacz nie potrafi „usprawiedliwić” swego palenia. Często okazuje się, że palenie nie daje mu jakiejś specjalnej przyjemności; raczej niemożność palenia w momencie, gdy się chce palić, sprawia cierpienie, i palacz w takiej sytuacji staje się nieznośny. Dlatego palacz ryzykuje wypalenie choćby jednego papierosa w miejscach, gdzie to jest zabronione lub niebezpieczne, dlatego palacz w pewnych sytuacjach będzie zbierał porzucone, a czasem nawet podeptane niedopałki, by z nich wydobyć te resztki tytoniu, jakie się w nich jeszcze zachowały, i przy pomocy choćby papieru gazetowego „skręcić” sobie papierosa.

9. Palenie w miejscach, gdzie to jest zabronione, jest wykroczeniem i w zasadzie podlega karze. Praktycznie jednak za takie wykroczenia się nie karze. Istnieje w tym względzie wielka pobłażliwość i tolerancja ze strony organów, które są powołane do karania albo przynajmniej do spowodowania, by zaprzestano palenia. W skali światowej, jest mniej palących niż niepalących, a mimo to niepalący rzadko wkraczają w akcję, aby udaremnić palenie tam, gdzie palić nie wolno lub nie wypada. Czasem trzeba palących odpowiednio pouczyć.

Przed wojną do biura, w którym urzędowałem, wszedł z zapalonym papierosem jako klient oficer w mundurze. Mój kolega, do którego się zwrócił, grzecznie go poprosił, aby poszedł na korytarz, tam wypalił swego papierosa, a potem wrócił. Oficer ten obraził się na takie postępowanie i poszedł do kierownika na skargę. Gdy po całym incydencie kierownik znalazł się w naszym pokoju, pochwalił kolegę za jego postępowanie gdyż – jak mówił – ludzi trzeba uczyć, jak się mają zachowywać w urzędzie. Zresztą nawet wchodzenie do czyjegoś mieszkania z zapalonym papierosem jest nietaktem.

Okazuje się, że między palącymi jest większa solidarność niż między niepalącymi. Bierność niepalących ułatwia palaczom narzucenie społeczeństwu swego stylu życia. Raz tylko zdarzyło mi się znaleźć w pewnej gazecie twierdzenie, że palenie tytoniu w miejscu publicznym jest sprzeczne z zasadami dobrego wychowania.

10. Wśród mych kolegów i znajomych znajdują się tacy palacze, którzy chcieliby rzucić palenie, lecz nie mają dość silnej woli, by to uczynić. Niektórzy z nich wprost mi mówią: „zazdroszczę tobie, że nie musisz palić”.

Otóż tu leży sedno zagadnienia. Palacz musi palić, gdyż palenie bardzo szybko przeradza się w nałóg, a nałóg to niewola. Nałogowiec musi palić, choćby tego nie chciał.

W naszym społeczeństwie jest mało osób palących, które „dobrowolnie” rzucają palenie. Gdy wykazano, że palenie jest szkodliwe dla zdrowia, w Wielkiej Brytanii wielu lekarzy zerwało z tym nałogiem. W Polsce akcja antynikotynowa nie przynosi, niestety, takich pozytywnych wyników. Przeciwnie – palimy coraz więcej. Argumenty natury rozumowej, jak się okazuje, do nas nie przemawiają. Zdarzają się jednak i u nas wyjątki.

Mój szkolny profesor opowiadał nam, że rzucił palenie po pewnym eksperymencie z żywym gołębiem, którego był świadkiem. Gołębiowi temu zaaplikowano minimalną dawkę nikotyny i ta spowodowała natychmiastową jego śmierć.

Prawdziwi chrześcijanie znają środek, który jest ich w stanie wyleczyć z tego nałogu. Tym, który może to uczynić jest Pan Jezus Chrystus. Mój ojciec mawiał, że Chrystus jest najlepszym lekarstwem na wszystkie niedomagania. Dowodem, że tak jest istotnie to okoliczność, że w środowisku wierzących (w znaczeniu biblijnym) palenie w ogóle nie jest problemem. Z chwilą, gdy przyszli do Chrystusa ze swymi grzechami, dał im moc, której nie mają ludzie nieodrodzeni. Za apostołem Pawłem mogą powiedzieć: „Wszystko mogę w tym, który mię wzmacnia, w Chrystusie” (Flp. 4:13).

Prawdziwe żywe chrześcijaństwo ma atrakcyjną moc. Moc ta znajduje swe źródło w Panu Jezusie Chrystusie, który powiedział: „Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi” (Mat. 28:18).

J. M.