CzytelniaOstrzeżenia

Błędne koncepcje zbawienia

Przez ostatnie 2000 lat demony robiły bardzo dużo, by wykrzywić prawdę ewangelii, przestawić akcenty, zmienić definicje i pomieszać znaczenia różnych aspektów prawdy, by w ten sposób doprowadzić do zagubienia prawdy o zbawieniu, które Bóg nam oferuje. Chciałbym tu przyjrzeć się kilku fałszywym koncepcjom zbawienia, które funkcjonują we współczesnym społeczeństwie.

Wszyscy będą zbawieni

Jest to pewne założenie, według którego zbawienie należy się każdej osobie, bo, jeżeli Bóg jest naprawdę łaskawy i miłosierny, to dlaczego miałby odmawiać zbawienia komukolwiek? Jest to myśl dość pociągająca, a zarazem po głębszym przyjrzeniu się jej w świetle Biblii, okazuje się całkowicie błędna. Biblia mówi, że niewielu będzie zbawionych. Mówi o potrzebie podjęcia starań, by wejść przez wąska bramę. Mówi też o bramie szerokiej, którą pójdzie większość na wieczne zatracenie.

W przypadku poważnego potraktowania myśli, iż wszyscy będą zbawieni, w konsekwencji powoduje to, że traci znaczenie, co tak naprawdę robimy ze swoim życiem, jak traktujemy Stwórcę i bliźnich. Dlatego też ta koncepcja, choć naiwna i bezpodstawna, zawsze znajduje zwolenników. Jednak, gdy rozumiemy, że tylko niewielu będzie zbawionych, zaczynamy zadawać sobie pytania typu: „Co muszę zrobić, by być zbawionym? Czego muszę się dowiedzieć i co muszę robić, by wejść przez tę wąską bramę?”. W przypadku pierwszej koncepcji kompletnie nie ma znaczenia, co robimy. W przypadku drugiej… wszystko ma znaczenie.

Wieczne pocieszenie jako zapłata za ziemską udrękę

Współcześnie – wielu ludzi – szczególnie dotkniętych kalectwem, chronicznymi chorobami czy niekończącymi się problemami spowodowanymi przez bliskie im osoby bądź spowodowanymi biedą –uważa, iż zbawienie należy im się jako zapłata za cierpienia, których doświadczyli w świecie doczesnym. Znana historia mówiąca o Łazarzu i bogaczu, zaczerpnięta z Ewangelii według Świętego Łukasza, stała się podstawą do zbyt daleko posuniętych wniosków w tej kwestii. Przyjrzyjmy się jej:

„A był pewien człowiek bogaty, który się przyodziewał w szkarłatne szaty i kosztowne tkaniny i co dzień wystawnie ucztował. Był też pewien żebrak, imieniem Łazarz, który leżał u jego wrót owrzodziały, I pragnął nasycić się odpadkami ze stołu bogacza, a tymczasem psy przychodziły i lizały jego rany. I stało się, że umarł żebrak, i zanieśli go aniołowie na łono Abrahamowe; umarł też bogacz i został pochowany. A gdy w krainie umarłych cierpiał męki i podniósł oczy swoje, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. Wtedy zawołał i rzekł: Ojcze Abrahamie, zmiłuj się nade mną i poślij Łazarza, aby umoczył koniec palca swego w wodzie i ochłodził mi język, bo męki cierpię w tym płomieniu. Abraham zaś rzekł: Synu, pomnij, że dobro swoje otrzymałeś za swego życia, podobnie jak Łazarz zło; teraz on tutaj doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. I poza tym wszystkim między nami a wami rozciąga się wielka przepaść, aby ci, którzy chcą stąd do was przejść, nie mogli, ani też stamtąd do nas nie mogli się przeprawić. I rzekł: Proszę cię więc, ojcze, abyś go posłał do domu ojca mego. Mam bowiem pięciu braci, niechaj złoży świadectwo wobec nich, aby i oni nie przyszli na to miejsce męki. Rzekł mu Abraham: Mają Mojżesza i proroków, niechże ich słuchają. A on rzekł: Nie, ojcze Abrahamie, ale jeśli kto z umarłych pójdzie do nich, upamiętają się. I odrzekł mu: Jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, też nie uwierzą.” Łuk 16,19-31 (BW)

Nadużycie, które jest tu popełniane, opiera się szczególnie o werset, w którym Abraham stwierdza pewne fakty, odwrotności ich stanu po śmierci. Jednocześnie też nie mówi niczego, co dawałoby podstawę do takiego wniosku, jakoby cierpienie miałoby być zawsze nagradzane po śmierci. Jeśli przyjęlibyśmy taki sposób myślenia, musielibyśmy też stwierdzić, że każda osoba, która w tym świecie doświadczyła jakiegokolwiek szczęścia, obfitości lub bogactwa, nieuchronnie zmierza do piekła. Dokonanie tak prostackiego i bezdusznego podziału – bogaci do piekła, biedni do nieba – urągałoby Bożej sprawiedliwości. Jednocześnie też – jest to całkowicie niezgodne z prawdziwą, biblijną koncepcją zbawienia, którą omówimy w dalszych rozdziałach. Zakładając, że cierpienie jest przepustką do nieba, musielibyśmy uznać, że na rzecz zbawienia ludzi więcej udało się dokonać dyktatorom i zbrodniarzom takim jak Hitler i Stalin, niż apostołom Jezusa. To byłoby kompletnym absurdem.

Średniowieczni mnisi uprawiali ciężkie posty, starali się spać w niewygodnych miejscach i dokonywali samobiczowania w imię swego przyszłego zbawienia. W ten sposób bat w ich ręku, w ich zrozumieniu, stawał się narzędziem zbawienia. Zadawali więc sobie cierpienie w imię wyższych racji. Gdyby jednak spędzili ten czas na poznawaniu Bożego Słowa, szybko dowiedzieliby się, że jest to coś, czego Bóg nie chce, i coś, za co wcale nie czeka ich nagroda. Osoby, które dziś zadają sobie cierpienie w imię tak błędnie pojmowanej koncepcji zbawienia, okrutnie oszukują samych siebie.

Zbawienie dzięki spełnianiu dobrych uczynków

W naszej kulturze jest to najpowszechniejsza koncepcja zbawienia. Bóg całkowicie mylnie przedstawiany jest w tej koncepcji jako posiadacz wagi, na której umieszczone są z jednej strony nasze złe, a z drugiej strony dobre uczynki. Natomiast – odpowiedzialnością człowieka jest dbanie o to, by dobrych uczynków było zawsze znacznie więcej niż złych. W tej koncepcji jest pewne słuszne założenie. Musimy jednak zdać sobie sprawę z tego, że owo założenie choć zwraca się we właściwym kierunku, bo rzeczą dobrą jest czynić dobrze, jest też założeniem wybrakowanym i niewystarczającym dla zbawienia człowieka. Można by rzec: „Bóg cieszy się z naszych dobrych czynów, ale nie zbawi nas z ich powodu”. By to zobrazować, spójrzmy na historię Korneliusza:

„A pewien mąż w Cezarei, imieniem Korneliusz, setnik kohorty, zwanej italską, Pobożny i bogobojny wraz z całym domem swoim, dający hojne jałmużny ludowi i nieustannie modlący się do Boga, Ujrzał wyraźnie w widzeniu za dnia około dziewiątej godziny anioła Bożego, który przystąpił do niego i rzekł mu: Korneliuszu! Ten zaś, strachem zdjęty, utkwił w nim wzrok i rzekł: Co jest, Panie? I rzekł mu: Modlitwy twoje i jałmużny twoje jako ofiara dotarły przed oblicze Boże. Przeto poślij teraz mężów do Joppy i sprowadź niejakiego Szymona, którego nazywają Piotrem” Dz Ap 10,1-5 (BW)

Biblia mówi tu o pobożnym człowieku, modlącym się i dającym hojnie jałmużnę. Mówi też, że Bogu się to podobało. Jego dobre postawy i czyny zostały zauważone. Przyjrzyjmy się jednak po co Szymon Piotr miał przyjść do niego. On sam mówi o tym takimi słowami:

„Opowiedział nam on, jak ujrzał anioła, który się pojawił w domu jego i rzekł: Poślij do Joppy i sprowadź Szymona, którego nazywają Piotrem, A on powie ci słowa, przez które będziesz zbawiony, ty i cały dom twój. A gdy zacząłem mówić, zstąpił na nich Duch Święty, jak i na nas na początku.” Dz Ap 11,13-15 (BW)

Zwróćmy uwagę, że w owym opisie mamy do czynienia z człowiekiem, który czynił dobrze a jednocześnie musiał usłyszeć słowa, przez które miało przyjść zbawienie. Jego dobre uczynki, choć do cenione, były niewystarczające. Musiał usłyszeć ewangelię. Zaakceptować ją lub odrzucić. Uwierzyć lub nie. Bez tego spotkania z Piotrem mógłby przez całe życie pełnić dobre uczynki, nie doświadczając zbawienia. Biblia mówi, że dobrymi uczynkami nikt nie zasłuży na zbawienie (Rz 3,20).

Wyobrażenie Boga stojącego z wagą wypełnioną naszymi dobrymi i złymi uczynkami jest obrazem fałszywym. Biblia mówi, iż zapłatą za grzech jest śmierć, a nie dwa dobre uczynki. Zbawienie w oparciu o dobre uczynki moglibyśmy porównać do próby zrobienia kładki nad przepaścią ze zbyt krótkiej deski. Choć drewno może być solidne i wystarczająco mocne, by udźwignąć nasz ciężar, jednak, gdy nie możemy obu końców tej deski umieścić na krawędziach przepaści, okazuje się ona niewystarczająca. Tak jest z naszymi dobrymi uczynkami.

Człowiek, który 5 lat chodził do supermarketu i zawsze uczciwie płacił rachunki przy kasie, gdy dokona w nim kradzieży, na której zostanie przyłapany, zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za to niezależnie od całej uczciwości, wykazanej przez niego wcześniej, ani od tej, jaką będzie się wykazywał później. Ktoś, kto stoi przed sądem z powodu zabójstwa, nie mógłby oczekiwać uniewinnienia, deklarując lub nawet udowadniając, że mógł i zamierzał zabić innych 5 osób, jednak z tego zrezygnował, nie uczyniłby w ten sposób siebie ani tro chę mniej winnym wobec sądu. Gdyby też okazało się, że był ratownikiem wodnym i tego roku uratował 5 osób przed utonięciem, to też nie czyniłoby go wobec sądu ani trochę mniej winnym popełnionego morderstwa.

Nigdy niczym o własnych siłach nie zdołamy wykupić siebie z ciążącej na nas winy. Nasze grzechy są tak realnymi faktami w naszej historii jak lodowa góra czekająca na Titanica. Nie jesteśmy więc w stanie zbawić siebie o własny potencjał możliwości. Potrzebujemy, by zbawienie pojawiło się w naszym życiu z inicjatywy i woli Wszechmogącego Boga.

Leszek Korzeniecki „Zbawienna decyzja”

Leszek Korzeniecki pełni obowiązki pastora Kościoła Chrześcijan Baptystów w Węgorzewie. Wcześniej, przez ponad 10 lat związany z Fundacją Głos Ewangelii. Jest autorem dwóch programów antynarkotykowych Młodość bez narkotyków i Żyj poza klatką ,które zostały zaprezentowane dla blisko 200 000 uczniów w polskich szkołach. Aktywnie działa jako ewangelista i mówca konferencyjny. Jest znany z wielu publikacji medialnych mówiących o negatywnym wpływie okultyzmu. Dotychczas ukazało się osiem jego książek: „Radykalnie inni”, „Bóg ciągle uzdrawia”, „Jak Budować Wiarę”, „Zbawienna Decyzja”, „Zasada Żniwa”, „Słowa które dażą życiem”, „Myśli Różne”, oraz „Twój Goliat czeka na ciebie”. http://www.leszekkorzeniecki.pl/