CzytelniaKomentarze i inspiracje

Bóg się nie wstydzi

Oto jedno z najbardziej wstrząsających zdań w Biblii: „Bóg nie wstydzi się być nazywany ich Bogiem […]” (Hbr 11,16).

Mowa tu o wierzących Starego Testamentu, którzy trwali wiarą przy Bogu, nie znając Ewangelii Chrystusowej. Oni także są częścią owego wielkiego grona świadków, dopingujących nas w naszej drodze za Bogiem.

Na początek przytoczę radę pewnego mądrego człowieka:

„Niech każdy z nas woła do Boga tak, jakby wisiał na włosku, a wokół burza srożyła się aż do samego jądra niebios i jakby nie było już niemal czasu na krzyk. Bo przecież na tym świecie żyjemy w nieustannym niebezpieczeństwie i nie ma żadnej innej rady ani ratunku, jak tylko wznieść oczy i serce, i wołać do Boga”.

Nie wiem, kiedy Martin Buber to napisał, a dożył sędziwego wieku i przeżył dwie wojny światowe. Należał do grona najwybitniejszych uczonych żydowskich XX wieku. Jego dorobek wciąż inspiruje pedagogów, filozofów, religioznawców. Buber badał m.in. ruch chasydzki, a chasydzi byli w judaizmie odpowiednikiem zielonoświątkowego przebudzenia w chrześcijaństwie. W tym nurcie duchowej odnowy, zamiast roztrząsać najmniejsze przepisy religijne, chciano cieszyć się Bogiem, radosną modlitwą i tańcem głosić Jego chwałę.

Czy Martin Buber miał rację, mówiąc, że życie ludzkie stale wisi na włosku i pozostaje tylko wołać do Boga o ratunek?

Miał, o czym nietrudno się przekonać. Zdrowie, dach nad głową, praca, szczęście rodzinne – wszystko to może runąć w jednej chwili.

Ale czy Buber miał zupełną rację?

Bogu dzięki, nie! Cały problem polega jednak na tym, że tak właśnie myśli większość ludzi religijnych, pobożnych czy bogobojnych. Również dzisiaj. Również w chrześcijaństwie. Również w chrześcijaństwie takim jak nasze.

Straszna bieda wielu chrześcijan polega na tym, że codziennie stają przed stołem suto zastawionym przez Boga (nawet na oczach ich wrogów, por. Ps 23,5), a mimo to narzekają, że są głodni, niezaspokojeni, niezadowoleni, zapomniani, porzuceni…

Wbrew słowom Bubera, jako chrześcijanie nie musimy trzymać się zbawienia, zdzierając sobie przy tym paznokcie. Ani mówić: „Ja bym chciał tylko przycupnąć na samiuteńkim skraju nieba”. Mamy wolny przystęp do samego tronu Łaski! I jakby tego było mało, Bóg zaoferował nam coś więcej.

Jesteśmy świątynią Bożą, a przecież w Jego świątyni wszystko woła: Chwała! (por. 1 Kor 3,16; Ps 29,9). To wołanie wibruje w nas, choćbyśmy nie wydawali z siebie dźwięku. Można tkwić w zatłoczonym autobusie, można w ślimaczym tempie przesuwać się w kolejce na poczcie i jednocześnie każdą cząstką swojego istnienia tętnić chwałą dla Pana. Każde miejsce jest stosowne i każda chwila właściwa.

Z czego to się bierze? Spytam wprost: Czy Bóg cię dziś rozradował? Nie dlatego, że dostałeś podwyżkę albo pochwałę od żony. Nie dlatego, że On wysłuchał twoją modlitwę. Czy Bóg rozradował cię, bo dzisiaj znowu ci się objawił? On sam, na swój cudowny, świeży sposób?

Ten Bóg nie wstydzi się być nazywany Bogiem Abrahama, Izaaka, Jakuba, Dawida… Owszem, dokonali wielkich rzeczy, ale Biblia nie ukrywa także brzydkich plam na ich charakterze i postępowaniu. Pokutowali jednak, nawracali się do Boga, a On otaczał ich świeżą łaską. To otucha dla każdego, kto się potyka, kto czuje się słaby i niezdatny.

Dzięki Bogu za radę mądrych i pobożnych ludzi w Kościele, dzięki Mu za mądrych ludzi spoza Kościoła. Ich świadectwo oraz blaski i cienie ich życia mogą być zachętą albo przestrogą. Ale ludzie zawodzą lub mimowolnie wprowadzają w błąd. Dlatego musimy poznawać samego Boga i od Niego oczekiwać wsparcia.

„Są tacy cadykowie – rzekł pewnego razu rabbi Naftali – co modlą się, aby ci, którzy potrzebują pomocy, przyszli do nich i dzięki ich modlitwie znaleźli pomoc. Ale rabbi z Ropczyc wstaje o świcie i modli się, aby wszyscy, którzy potrzebują pomocy, mogli ją znaleźć u siebie w domu, nie musieli jechać do Ropczyc i nie ulegli pokusie myślenia, że to rabbi z Ropczyc im pomógł” (Martin Buber, Opowieści chasydów).

Przełóżmy to na chrześcijańskie realia: nie musimy czekać na niczyje pośrednictwo. Przez Jezusa Chrystusa, naszego Pana, mamy w Duchu Świętym wolny dostęp do kochającego Boga Ojca. Bóg Trójjedyny nie wstydzi się być nazywany naszym Bogiem!

Monika Kwiecień
Artykuł pochodzi z miesięcznika Chrześcijanin, nr 09-10/2008