CzytelniaKościół

Boży cel dla Kościoła – Najwyższa Pozycja

NAJWYŻSZA POZYCJA ODKUPIONEJ LUDZKOŚCI

Odkupiona ludzkość zajmuje w hierarchii wszechświata miejsce całkiem wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju. Nie chodzi tu o próbę podważania pozycji aniołów ani o umniejszanie promiennego blasku ich wspaniałości. Są oni nieopisanie piękni, niewymownie majestatyczni, niewyrażalnie potężni i nadnaturalnie inteligentni. Panują oni nad niebiańskimi dominiami niewypowiedzianej wielkości i niewyobrażalnej wspaniałości. Ich uderzająca doniosłość wynika także z faktu, że otaczają oni tron Wszechmocnego, będąc dworzanami Króla królów. Niezależnie jednak od wysokości zajmowanej pozycji, nawet najwyższy rangą anioł, unoszący się ponad tronem Najwyższego, nie dorównuje — cud nad cudami — najmniej znaczącej istocie ludzkiej narodzonej na nowo i odkupionej krwią Baranka.

BOŻE DZIAŁANIE WIDOCZNE WE WCIELENIU

Stworzona pierwotnie na obraz Boży, odkupiona ludzkość poprzez obmyślony przez Boga proces genetyczny, znany jako narodzenie się na nowo, została wyniesiona na najwyższy poziom spośród wszystkich istot stworzonych. „Bo zaiste nie przyjął on na siebie natury aniołów, ale przyjął na siebie nasienie Abrahama” (Hbr 2:16). Jakkolwiek inaczej mógłby się manifestować w świecie stworzonym, Bóg nie mógłby wcielić się w aniołów, ponieważ aniołowie nie zostali stworzeni na pełny obraz Boży1. Żadna inna stworzona istota nawet się nie zbliża do zdolności istoty ludzkiej „zawierania w sobie i wyrażania Boga”. Tylko człowiek ma naturę, w którą Bóg może się wcielić. Można by powiedzieć, że Bóg już przy stworzeniu zadbał o szczegóły mającego nastąpić w przyszłości wcielenia. Czyniąc to, uhonorował rodzaj ludzki i wyniósł odkupioną ludzkość ponad najwyższą anielską gwiazdę na promiennym nieboskłonie.

ANIOŁOWIE STWORZENI — NIE ZRODZENI

Ponieważ aniołowie nie zostali stworzeni na obraz Boży i ponieważ na skutek tego Bóg nie może zostać w nich wcielony, aniołowie, którzy upadli, nie mogą zostać odkupieni. Żaden anioł nigdy nie będzie mógł zostać wrodzonym członkiem Bożej rodziny. A zatem, jako istota stworzona, a nie zrodzona, żaden anioł nie może stać się prawdziwym synem Bożym. Aniołowie nie mogą mieć żadnych dziedzicznych cech Boga, żadnych jego „genów”. Nigdy nie będą mogli stać się uczestnikami boskiej natury.

Żaden anioł nie może też wejść w skład Oblubienicy. Te oznaki szczególnego uprzywilejowania i rangi zostały zarezerwowane wyłącznie dla odkupionej ludzkości.

Który z aniołów miał przywilej powiedzieć: „Patrzcie, jaką miłość okazał nam Ojciec, że mamy być zwani [rodzonymi] synami Boga”? Albo: „Kiedy on się objawi, będziemy jak on”? (1J 3:1,2). Hbr 2:11 mówi: „Bo zarówno ten, który uświęca, jak i ci, którzy zostają uświęceni, są [pochodzą] wszyscy z jednego i dlatego nie wstydzi się nazywać ich braćmi”. Do którego z aniołów powiedział kiedykolwiek: „Ty jesteś moim bratem, albo siostrą, albo matką”? to jest „Jesteśmy wszyscy tego samego pochodzenia, zostaliśmy poczęci przez tego samego Ojca”? (Mt 12:48-50). Czy powiedział kiedyś o aniołach to, co powiedział o swoich uczniach: „Aby wszyscy oni byli jedno, jak ty, Ojcze, jesteś we mnie, a ja w tobie, aby oni także mogli być jedno w nas… aby oni byli jedno, tak jak my jesteśmy jedno… Ja w nich a ty we mnie, aby byli doskonałymi w jedno…”? (J 17:21-23). Czy Paweł powiedział kiedyś o aniołach to, co powiedział o Kościele, że jego członki stanowią Jego Ciało, którego On jest Głową, „pełnością tego, który wszystko we wszystkich napełnia”? (Ef 1:23). „Gdyż członkami ciała jego jesteśmy, z ciała jego i z kości jego” (Ef 5:30) — czy Paweł powiedział to do aniołów, czy do Kościoła?

ODKUPIENI „ROZSZERZENIEM” BÓSTWA

Ale to nie wszystko. Stąpamy tutaj delikatnie. Z zapartym oddechem czytamy w 1Ko 6:17 „Kto jest złączony z Panem, jest z nim jednym duchem.” Ta jedność przekracza samą tylko formalną, choćby nawet idealnie harmonijną zgodność w myśleniu i działaniu. To jest organiczna jedność, „organiczna relacja osobowości” (Sauer). Poprzez nowe narodzenie stajemy się autentycznie członkami pierwotnej kosmicznej rodziny (Ef 3:15), prawdziwymi rodzonymi synami Boga (1J 3:2), „uczestnikami boskiej natury” (2Pt 1:4), zrodzonymi przez Niego, nasiąkniętymi Jego „genami”* zwanymi nasieniem albo „spermą” Bożą (1J 5:1,18 oraz 1Pt 1:3,23), nosicielami Jego cech dziedzicznych. A zatem, poprzez nowe narodzenie — a mówię to z pełnym szacunkiem — stajemy się „najbliższymi krewnymi” Trójcy, pewnego rodzaju „rozszerzeniem” bóstwa. O tym, że ta grupa przewyższa wszystkie inne rodzaje istot stworzonych świadczą dramatyczne pytania Pawła w 1Ko 6:2-3 „Czy nie wiecie, że pewnego dnia my chrześcijanie będziemy sądzić świat i rządzić nim?… Czy nie zdajecie sobie sprawy z tego, że my chrześcijanie będziemy sądzić i nagradzać samych aniołów w niebie?” (LB).

NOWY RODZAJ

Oto jest zupełnie nowa, unikalna i ekskluzywna klasa istot, którą można by nazwać „nowym rodzajem”. Niczego podobnego do niej nie ma w żadnym z królestw nieskończoności. To jest klasa istot, którą Bóg miał na widoku kiedy wypowiadał słowa, powołujące światy do istnienia. To jest klasa istot, którą Paweł nazywa „nowym człowiekiem” (Ef 2:15), „nową ludzkością, przeznaczoną poprzez nowe narodzenie do bycia arystokracją wszechświata. Ci nowi ludzie tworzą nowy, ekskluzywny ród królewski, nową hierarchię panujących i tworzą także Oblubienicę, małżonkę Baranka. Ten nowy rodzaj jest także przez Boga przeznaczony, by być współrządzącym, współ-panującym, współ-administrującym i prawnie (zob. Rozdział 1, przypis 9) równym uczestnikiem tronu z racji odkupienia i związku małżeńskiego z Królem królów.

W KRĘGU RODZINNYM DZIĘKI URODZENIU

Nic nie jest w stanie przyćmić faktu, że cała nieskończoność oddziela Stwórcę od stworzenia. Chrystus jest wiecznie jedynym w swoim rodzaju i jednorodzonym Synem, „odblaskiem [Bożej] chwały” i „wyrażeniem jego istoty” (Hbr 1:3). Ale od całej wieczności Bóg postanowił mieć krąg rodzinny, złożony z tych, którzy są Jego szczególną własnością, nie tylko stworzonych, lecz także zrodzonych przez Jego własne życie, posiadających w sobie Jego własne nasienie, „spermę”, „geny” albo cechy dziedziczne. „Dawno temu, jeszze zanim stworzył świat, Bóg wybrał nas do bycia jego własnymi [w sensie genetycznym] poprzez to, co Jezus uczyni dla nas” (Ef 1:4 oraz 5:25-27,32 LB). Aby uzyskać dla nas tę osobistą, organiczną relację rodzinną, Bóg obmyślił ten nieskończenie obszerny i nieskończenie mądry plan stworzenia plus odkupienia przez nowe narodzenie po to, aby przywieść „do chwały wielu synów” (Hbr 2:10). „Od samego początku Bóg postanowił, że ci, którzy przyjdą do niego… mają stać się podobni do jego Syna, tak aby jego Syn był Pierwszym, z wieloma braćmi” (Rz 8:29 LB). Inaczej mówiąc, Chrystus jest prototypem, według którego zostają ukształtowani wszyscy inni synowie. Z J 1:12-13 dowiadujemy się, że ten plan odkupienia został zapoczątkowany, aby powstała szczególna, oryginalna metoda rodzenia tych „wielu synów” i ich stopniowego dyscyplinowania poprzez proces uświęcenia, aby doprowadzić ich do chwały. „Lecz tym, którzy go przyjęli, dał moc stać się synami Bożymi, to jest tym, którzy narodzili się nie z krwi ani z cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga” (J 1:12,13). Są tutaj przeciwstawione sobie dwie równoległe metody rodzenia, jedna ludzka, a druga boska. Tylko w Chrystusie i przez Chrystusa Bóg realizuje i zaspokaja swoje ojcowskie pragnienie posiadania tej organicznej relacji rodzinnej. Gdyby nie ten plan, Boża relacja rodzinna na zawsze ograniczałaby się do Trójcy.

KASTA KSIĄŻĘCA W KRÓLESTWIE

Ci, którzy pracowali na taśmie produkcyjnej, wiedzą, że najpierw musi zostać zaprojektowany, wykonany ręcznie i poddany testom prototyp, a dopiero potem można rozpocząć jego produkcję taśmową. Wiedzą oni także, że celem produkcji taśmowej jest wytwarzanie dokładnych duplikatów, precyzyjnych kopii oryginału. Taki sam jest także Boży cel w programie odkupienia — wytwarzanie poprzez nowe narodzenie istot całkiem nowego, unikalnego rodzaju, będących dokładnymi kopiami Jego Syna, z którymi Syn będzie dzielił się swoją chwałą i władzą i które stanowić będą królewskie potomstwo i tworzyć personel zarządzający i administracyjny Jego wiecznego królestwa. Aczkolwiek uznajemy nieskończoną różnicę między Wiecznym Synem, a „wielu synami” zrodzonymi do tej rodziny, to jednak ich cechy dziedziczne wynikające z ich nowego narodzenia są takie, że On uznaje ich za swoich autentycznych rodzonych braci. I zgodnie z 1J 3:2 tymi właśni oni są, prawdziwymi rodzonymi synami Bożymi, a więc rodzonymi braćmi Syna. Chrystus jest prototypem, według którego ten nowy rodzaj jest wytwarzany. Mają oni być Jego dokładnymi kopiami, z takim samym genotypem, w zupełności takimi jak On, na ile tylko skończone może być takie same jak nieskończone. Jako synowie Boga, przez Niego zrodzeni, noszący w swojej istocie i naturze prawdziwe Boże „geny”, przewyższają oni wszelkie inne stworzone istoty, będąc wyniesieni na najwyższy możliwy poziom, niewiele niższy od bycia członkami samej Trójcy. Aczkolwiek Chrystus jest unikalnym i jednorodzonym Wiecznym Synem, nie zatrzymuje On swojej chwały wyłącznie dla siebie, ponieważ oświadczył: „A chwałę, którą mi dałeś, dałem im” (J 17:22). A zatem, odkupieni będą współuczestnikami Jego chwały, władzy i panowania, jako prawdziwie odpowiedzialni książęta Jego królestwa.

„NIEWIELE MNIEJSZYM OD BOGA” (Ps 8:5)

Takim to sposobem Bóg wyniósł odkupioną ludzkość na tak zawrotny poziom, że jest dla Niego rzeczą niemożliwą podniesienie jej jeszcze wyżej bez wprowadzenia jej w sam wewnętrzny krąg boskości. W Umiłowanym zostaliśmy przyjęci na same łono Ojca (J 1:18) i na mocy naszego zjednoczenia z Chrystusem zostajemy przyjęci na tych samych warunkach co On (Ef 1:6 i J 17:23). Jako autentyczni synowie, zrodzeni przez życie samego Boga, jako rodzeni bracia Wiecznego Syna, jako członki Jego ciała, którego On jest Głową i jako duchy z Jego Ducha, jak moglibyśmy posunąć się jeszcze bliżej? Tajemnicę tę wyraził radośnie Rees Howells:

Tak blisko, tak bardzo blisko Boga,
Że bliżej już być nie mógłbym,
Gdyż w Osobie Jego Syna
Jestem tak blisko jak On.

A jest to w zgodności z tą majestatyczną, pełną podziwu inwokacją w Ps 8:4-5 „Czymże jest człowiek, że o nim pamiętasz Lub syn człowieczy, że go nawiedzasz [we wcieleniu]? Uczyniłeś go niewiele mniejszym od Boga”. Uznawane autorytety takie tłumaczenie uznają za poprawne, ponieważ wyraz hebrajski Elohim to pierwsze imię Boga (1Mo 1:1).

TO NIE MEGALOMANIA

Rozważanie tego tematu doprowadziło nas na tak zawrotne wyżyny, że czynią one zasadnym zarzut nie tylko megalomanii (manii wielkości, bujania w obłokach), nie tylko wyolbrzymiania, lecz także samego bluźnierstwa, jeśli takie wnioski byłyby nieprawdziwe. Bóg wyczerpał możliwości ludzkiej mowy, aby otworzyć nasze oczy na niezmierzony Jego plan dla odkupionych. Jeśli natchnione Słowo Boże nie jest bez znaczenia, to wcześniej wypowiedziane stwierdzenia nie są przesadą. „Oko nie widziało ani ucho nie słyszało, ani też do serca człowieka nie wstąpiło to, co Bóg przygotował tym, którzy go miłują” (1Ko 2:9). Alleluja!

Ta wspaniałość Bożego planu jest tak niewymownie zdumiewająca, że Paweł poczuł się przynaglony do gorącego wstawiennictwa w naszej intencji: „Modlę się, aby wasze serca zostały zalane światłem, tak abyście mogli zobaczyć coś z przyszłości, do uczestnictwa w której was powołał” (Ef 1:18 LB).Paweł był świadomy, że tylko oświecenie Ducha Świętego może udzielić choćby niewyraźnego pojęcia o najwyższej pozycji odkupionych jako „najbliższych krewnych” Boga. Jedynie z Bożej inspiracji wiara może choć trochę zrozumieć to wyrażenie psalmisty: „niewiele mniejszym od Boga”.

TO NIE FANTAZJA

Mimo że natchnione słowa biblijnego przesłania są tak pełne niepodważalnego znaczenia, naturalny umysł jest oszołomiony ich konsekwencjami i jest kuszony, by podważać ich znaczenie i traktować je jako fantazję, jako tylko symbole lub jako sposób wyrażania się. W taki sposób niewiara często wyjaławia Słowo Boże. Jedna z zasad interpretacji tekstu Biblii mówi, że należy go rozumieć dosłownie, o ile nie jest wyraźnie figuralny lub symboliczny. Niewątpliwie rzeczywistość, opisywana przez terminy biblijne, znacznie przekracza pojemność ludzkiej wyobraźni, jednak terminy te są prawdzie, na ile umysł może je zrozumieć. Traktowanie ich jako coś mniejszego od wiernego opisu niebiańskiej rzeczywistości jest okradaniem ich z ich zawartości. Zostały one posłane, aby je przyjmować nie jako fantazję, lecz jako rzeczywistość. Dlatego w Bożym wiecznym słowniku odkupieni są literalnie i rzeczywiście „niewiele mniejszymi od Boga”.

ZWIĄZEK MIĘDZY POZYCJĄ A MODLITWĄ

Być może niektórzy zadają sobie pytanie, jak w świetle tej najwyższej pozycji odkupionych wygląda sprawa modlitwy i wstawiennictwa. Wyjaśnienie jest takie, że modlitwa nie jest pierwotnym Bożym sposobem działania. Ona jest Bożym sposobem szkolenia Kościoła „w trakcie pracy” w pokonywaniu sił wrogich względem Boga. Świat spełnia rolę laboratorium, w którym przeznaczeni do tronu uczą się, ćwicząc w swoich komorach modlitewnych, jak zwyciężać nad szatanem i jego podwładnymi. Bóg przeznaczył program modlitwy, aby pełnił rolę „nauki zawodu” do sprawowania wiecznej władzy z Chrystusem. Tutaj uczymy się sztuki sprawnego władania bronią modlitwy i wiary, aby zwyciężać i wymuszać zwycięstwo Chrystusa, tak drogo zdobyte. Nie wiemy, jakie rodzaje zła trzeba będzie zwalczać w ciągu eonów wieczności, ale cechy charakteru, nabyte w czasie teraźniejszych zmagań, będą niewątpliwie potrzebne, kiedy dołączymy do Oblubieńca na Jego tronie. „Temu kto zwycięży pozwolę zasiąść ze mną na moim tronie” (Obj 3:21 LB). „Korona przeznaczona jest tylko dla zwycięzcy” (Sauer). A ów zwycięzca zwycięża w ramach Bożego programu modlitwy i wiary. Komórka modlitewna jest areną, w której kształtują się zwycięzcy.

Paul E. Billheimer


Przypisy

1) Z 1Mo 1:27 nasuwa się jasny i przekonujący wniosek, że seks w swoim wymiarze duchowym stanowi element obrazu Bożego. Jeśli seks w swoim wymiarze duchowym jest częścią tego obrazu, na który został stworzony człowiek, to wynika z tego, że aniołowie nie zostali stworzeni na obraz Boży, jakiekolwiek mieliby cechy wspólne z człowiekiem, tj. naturę duchową, uposażenie intelektualne, emocjonalne i moralne, pierwotną świętość. Zob. także Ef 5:22-32.


Komentarz tłumacza

Tekst Billheimera zafascynował mnie od razu, kiedy czytałem go po raz pierwszy w oryginalnej wersji angielskiej, a to dlatego, że prawie w taki sam sposób rozumiem przesłanie Pisma Świętego dotyczące naszej relacji z Bogiem i celu naszego powołania. Zarys tego mojego zrozumienia, w niedojrzałej jeszcze postaci, starałem się wyrazić w książeczce „Jak powiada Pismo”. Nie ulega dla mnie żadnej wątpliwości, że celem Bożego działania jest posiadanie „wielu synów” (Hbr 2:10n) podobnych do Jednorodzonego, który w stanie docelowym będzie „pierworodnym pośród wielu braci” (Rz 8:29). Autor otrzymał objawienie tego fascynującego faktu, toteż przedstawia go w sposób wyrazisty, nie kryjąc swojego zachwytu.

Są jednak w tekście tego rozdziału fragmenty, które uderzają jako nie pasujące do reszty, podważające główne przesłanie lub nawet zaprzeczające mu. Bo jakiż to rodzaj podobieństwa może istnieć między nieskończonym a skończonym, wiecznym a doczesnym, boskim a ludzkim? Najwyraźniej coś tu nie gra i wymaga wyjaśnienia lub korekty.

Przypatrując się tym kontrowersyjnym fragmentom, zauważyłem ciekawy szczegół. Żadne z tych wymienionych zastrzeżeń czy ograniczeń nie wynika bezpośrednio z Pisma Świętego. Pismo Święte mówi zawsze o naszym docelowym podobieństwie do Chrystusa bez żadnych zastrzeżeń czy ograniczeń. Owszem, istnieje przepaść między Synem Bożym a nami, ale dotyczy ona stanu początkowego, wyjściowego, a więc przeszłości, a w pewnym stopniu także teraźniejszości, jako że proces usynowienia nie został jeszcze zakończony. Jedyny Syn Boży musiał zstąpić z niebiańskich wyżyn, aby nas wyratować z dna upadku w grzech i podnieść do poziomu swoich braci. Billheimer słusznie zauważył i przedstawił, że dzieło odkupienia przez Syna jest doskonałe w tym sensie, że usuwa całą tą zaistniałą na skutek grzechu przepaść między nami a Stwórcą, gdyż obejmuje nasze autentyczne narodzenie się z Boga (J 1:13). W odróżnieniu od powszechnie przyjmowanego zrozumienia, mówiącego o naszej adopcji. Adopcja nie zmienia tożsamości ani cech adoptowanego, natomiast narodzenie się zmienia jedno i drugie.

Skąd zatem biorą się te zastrzeżenia i ograniczenia w tekście Billheimera? — Z potocznych, ludowych wierzeń, pozbawionych biblijnych podstaw. My mówimy o Wiecznym Synu, podczas gdy Pismo Święte przedstawia Go jako zrodzonego. My mówimy o Trójcy, bo tyle „osób” boskich naliczyliśmy, nie przewidziawszy, że od wieczności Bożym pragnieniem i dążeniem było i jest „potomstwo Boże” (Mal 2:15), „rozszerzenie” tego „ścisłego kręgu rodzinnego”, jak ujmuje to Billheimer. Czy więc odkupieni wraz z Ojcem, Synem i Duchem Świętym będą tworzyć liczne grono równych sobie „osób” boskich? — Skądże! Wcale nie, gdyż Syn nie upiera się zachłannie przy tym, by być równy Bogu (Flp 2:5-9), lecz uważa Go za większego od siebie (J 14:28) i nazywa Go swoim Bogiem (J 20:17; Obj 3:12). To ludowi teologowie wykopali przepaść między Wiecznym Synem a wielu synami. Przepaść, której Biblia nie potwierdza. Być może Billheimer dodał te wstawki pod czyimś naciskiem, lub aby uchronić się przed czyjąś dezaprobatą.

Wolimy unikać takich kontrowersyjnych tematów, aby nie narażać się na kłopoty, lub aby nie wywoływać sporów czy rozłamów. Jeśli jednak wierzymy, że Kościół zdąża lub powinien zdążać do „pełni wymiarów Chrystusowych”, to powinniśmy usuwać z drogi do tego celu wszelkie pojawiające się przeszkody.

Nie chodzi o jakąś fundamentalną zmianę. Ewangelicznie wierzący, dla których Pismo Święte jest wiążącym źródłem wiedzy o Bogu, wyznają z reguły w miarę poprawną teologię, wymagającą co najwyżej doprecyzowania pewnych szczegółów. Drugi rozdział książki Billheimera jest doskonałą do tego okazją. Jeśli zdobędziemy się na wnikliwe, beznamiętne rozpatrzenie tego tematu i wyciągnięcie właściwych wniosków, zaowocuje to, być może, znaczącym postępem na naszej drodze do celu.

J. K.