CzytelniaOstrzeżenia

Bratobójcze ataki

Celem tego artykułu nie jest koncentrowanie się na kwestiach doktrynalnych, które ja czy inni uważamy za prawdziwe. Niemniej jednak wiele z nich pojawi się w trakcie pisania.

Jeśli od dłuższego czasu jesteście czytelnikami „Trąby na pustyni”, to znacie dobrze szereg moich przekonań. Celem tego artykułu jest wezwanie do zawieszenia broni — do odłożenia cielesnego oręża i do wzajemnego braterskiego objęcia się w miłości. Kiedy mówię o braciach, mam na myśli wszystkie dzieci Boże, omyte w krwi Jeszui, których wiara oparta jest na Nim i tylko na Nim. W żadnym wypadku nie mam na myśli liberalnego ruchu ekumenicznego, obejmującego wszelkie wiary i religie. Mówię o wierzących Biblii i odkupionych krwią chrześcijanach wielu różnych przekonań, którzy uczynili lub są w procesie czynienia Jeszui Panem swojego życia.

Nigdzie w Biblii nie znajduję wzmianki o tym, że powinniśmy atakować innych prawdziwych wierzących, którzy są naszymi domownikami w wierze. Nigdy nie powinniśmy mieć nastawienia „jestem świętszy niż ty” ani atakować innego brata czy siostry z powodu tego, że nie widzimy wszystkiego dokładnie tak samo w kwestiach doktrynalnych.

Słuchajcie tylko! Słuchajcie! Czy słyszycie ten hałas w obozowisku?

— Och, oni nie mają rzutnika! — Oni śpiewają nowoczesne refreny z samymi powtórkami! — Oni śpiewają ciągle jeszcze ze śpiewnika!

— Och, oni śpiewają ,ze ściany’! — Oni podskakują i robią różne dziwaczne rzeczy! — Oni są tacy rozprzęgnięci! — Dlaczego nie mogą na swoich nabożeństwach zachować godności i powagi?

— Podnosimy swoje ręce, jesteśmy tacy duchowi! — Podrygujemy, klaszczemy, gramy na tamburynach. — Oni siedzą tam jak ,zamarznięci święci’! — Na ich nabożeństwie jest jak w kostnicy.

— Ich nabożeństwo wygląda jak program cyrkowy. Biegają po całym pomieszczeniu. To nie może być z Boga. Dzięki Ci, Ojcze, że jesteśmy nie tylko duchowi, lecz mamy także rozum.

— Mówimy językami, śpiewamy językami i modlimy się językami. Jeśli nie mówisz językami, to nie masz Ducha Świętego i chyba wcale nie jesteś zbawiony. Chwała Bogu za języki i wszystkie inne dary duchowe!

— Oni mówią językami lub przynajmniej to twierdzą. Jeśli to prawda i oni rzeczywiście mówią językami, jest to od szatana, a nie z Ducha Świętego. Kpią sobie z Pisma Świętego.

— Oni mają zbyt dużo instrumentów muzycznych. — Oni mają zbyt mało instrumentów muzycznych. — Pomyśleć, oni na nabożeństwach naprawdę używają instrumentów!

— Oni nie obchodzą Wieczerzy Pańskiej prawidłowo. — Oni podają wino z jednego wspólnego kielicha. — Oni używają wielu małych kubków. — Oni pozwalają byle komu usługiwać przy wieczerzy. — Oni myślą, że tylko kilku wybranych może usługiwać przy wieczerzy. — Nigdy nie obchodziłbym z nimi Wieczerzy Pańskiej! —

Dosyć! Boże, zmiłuj się nad nami! Atakujemy się wzajemnie raz po raz w imieniu Jeszui, podczas gdy naprawdę dzieje się to w imieniu szatana.

Podobnie jak wielu z was, słucham radia na falach krótkich. Ma tam audycje niejaki R. G. Stair, bardziej znany jako brat Stair. Zanim go kiedykolwiek posłuchałem, słyszałem na niego atak za atakiem. Atakowali go inni, których też będę nazywał braćmi. W wyniku ich ataków postanowiłem nigdy nie słuchać brata Stair’a. Aż kiedyś mój przyjaciel i brat Jim Searcy zachęcił mnie, abym go posłuchał. Zaufałem mojemu przyjacielowi i zacząłem słuchać audycji brata Stair’a. Pozwólcie mi, że będę tak szczery, jak tylko mogę. Poselstwo brata Stair’a o pokucie, życiu w prawości, o panowaniu Chrystusa, a także jego ogólne poselstwo czasów ostatecznych pochodzi prosto z serca Bożego. Nie muszę zgadzać się we wszystkich szczegółach ani z bratem Stair’em, ani z nikim innym, aby uważać ich za swoich braci. Byłem w błędzie, mając uprzedzenie do brata Stair’a. Wielu Bożych sług i ich posług jest krzywdzonych, a nawet niszczonych przez ataki ich braci. Modlę się o brata Stair’a, ale modlę się także o tych, którzy go atakują.

Nie musimy zgadzać się z wszystkimi we wszystkim, ale powinniśmy zgadzać się w sprawach istotnych, które są nieodzowne i konieczne. Musimy zgadzać się, że Mesjasz Jeszua jest absolutnym Królem królów i Panem panów oraz jedyną drogą do Ojca. Musimy ogłaszać pokutę i życie w prawości. Nigdy nie wolno nam przyjmować innej ewangelii, która jest fałszywa. Jedna fałszywa ewangelia głosi zbawienie na podstawie własnych uczynków, podczas gdy inna fałszywa ewangelia lansuje tanią łaskę — łaskę bez kosztu, bez ofiary, bez pokuty i bez posłuszeństwa. „Bo jak ciało bez ducha jest martwe, tak i wiara bez uczynków jest martwa” (Jk 2:26).

Jesteśmy zbawieni łaską przez wiarę. „Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; Nie z uczynków, aby się kto nie chlubił” (Ef 2:8,9). Łaska jest darmowa, ale nie jest tania. Kosztowała ona Jeszuę wszystko, co miał, gdyż aby zgładzić nasze grzechy, musiał On przelać na miejskim wysypisku swoją świętą krew.

Nigdy nie możemy głosić, nauczać ani przyjmować fałszywej ewangelii, która głosi współodkupicielstwo. Wszelkie nauczanie, które podnosi kogokolwiek do pozycji prawie równej lub równej Jezusowi Chrystusowi, jest bluźniercze i heretyckie, niezależnie od tego, czy chodzi o Marię, matkę Jezusa, czy jakichś domniemanych świętych, czy też kogokolwiek lub czegokolwiek innego. Musimy zwiastować Chrystusa i to ukrzyżowanego. Musimy ogłaszać śmierć własnego „ja” oraz zwiastować krzyż i wszystko, co on w sobie zawiera. To są niektóre z tych rzeczy istotnych, w których musimy zajmować stanowisko bezkompromisowe. Istnieje jednak o wiele więcej rzeczy o niewielkim znaczeniu, które nigdy nie powinny być powodem zrywania wspólnoty, nie mówiąc już o atakowaniu z powodu nich brata czy siostry.

Ja mam zaledwie odrobinę, jakby do naparstka prawdy, znajdującej się w ogromnym Bożym oceanie poznania. Nie lubię się wyrażać tak bez ogródek, ale wiedz, że ani ty nie masz jej o wiele więcej. Wielu z nas ma zaledwie tyle poznania, by uczyniło nas ono niebezpiecznymi. Powinniśmy być zainteresowani pomaganiem ludziom w znalezieniu Pasterza, a nie panowaniem nad stadem. Gdybym zamierzał mieć społeczność tylko z tymi, którzy mają zupełną rację pod każdym względem, to nie miałbym społeczności z nikim. My wszyscy, wszyscy, wszyscy, wszyscy jesteśmy w pewnych rzeczach w błędzie. Niemniej usiłujemy uczynić wszystkich podobnymi do siebie. Chcemy ich sklonować. Staramy się ukształtować ich na obraz nas samych: naszej denominacji, naszych przekonań, a nie na obraz Chrystusa.

Dzięki Bogu! Niech będą dzięki wszechmocnemu Bogu za Jego prawdy — za prawidłową doktrynę. Ale te prawdy doktrynalne w żadnym wypadku nie mogą być przyzwoleniem, by atakować innego brata lub siostrę. Musimy pozostawać w społeczności z sobą w sprawach istotnych i nigdy nie zrywać społeczności z powodu spraw mniejszej wagi.

Jedną rzeczą jest rozsądzanie, a zupełnie czym innym jest osądzanie. Powinniśmy rozsądzać, co jest grzechem, posługując się Pismem Świętym, korzystając z oświecenia przez Ducha Świętego, natomiast nigdy nie powinniśmy wypowiadać naszego osądu na temat brata. To powinniśmy pozostawić wyłącznie Panu, który jedynie jest do tego uprawniony.

Nowym przykazaniem jest wzajemna miłość, taka, jaką umiłował nas Pan. „Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie” (J 13:34,35).

Ani wy, ani ja nie musimy zgadzać się co do każdej doktryny, aby móc miłować się wzajemnie i żyć w zgodności. Jednym z moich ulubionych autorów jest Andrew Murray. Oto, co pisze on w swojej książce pod tytułem „Całkowite poddanie się”:

„Pomyślcie o Kościele jako całości. Ileż w nim podziałów! Pomyślcie o tych różnych ugrupowaniach! Weźmijcie zagadnienie świętości, weźmijcie zagadnienie krwi, która oczyszcza, weźmijcie zagadnienie chrztu Duchem — ileż to podziałów powodują wśród zacnych wierzących te zagadnienia! To, że istnieją różne zdania, wcale mnie nie martwi. Nie mamy przecież tego samego usposobienia, tego samego temperamentu ani tego samego umysłu. Ale jakże często niechęć, gorycz, pogarda, brak miłości i podziały są wynikiem braku zgody co do tych najświętszych prawd Słowa Bożego! Nasze doktryny, nasze sposoby ich zrozumienia stały się dla nas ważniejsze niż miłość. Często myślimy, że jesteśmy gorliwymi obrońcami prawdy, a zapominamy o Bożym przykazaniu mówienia prawdy z miłością. Tak było już w czasie reformacji pomiędzy kościołem luterańskim i kalwinistycznym. Ileż goryczy było już wtedy w kwestii Wieczerzy Pańskiej, która przecież powinna być więzią jedności między wszystkimi wierzącymi! I potem przez całe wieki najcenniejsze prawdy Boże stawały się górami, oddzielającymi nas od siebie.”

Mówimy o zasmucaniu Ducha Bożego przez cielesność, rytualizm, formalizm, błędy i obojętność, ale mówię wam, że rzeczą, która zasmuca Ducha Bożego ponad wszystko inne, jest ów brak miłości. Niech każdy z nas bada swoje własne serce i prośmy Boga, by On je badał.

Podobnie, jak matka miłością okrywa swoje dzieci i cieszy się nimi, mając jak najdalej idącą delikatność i wyrozumiałość dla ich słabości i niedociągnięć, tak też w sercu każdego wierzącego powinna znajdować się macierzyńska miłość do każdego brata i siostry w Chrystusie. Czy postawiłeś sobie taki cel? Czy poszukiwałeś tego? Czy usilnie prosiłeś o to? Jezus powiedział: „Miłujcie się… jak Ja was umiłowałem.”

W Księdze Wyjścia, rozdział 20, wiersze 2 i 3 Pan Bóg mocno podkreśla następujące słowa: „Jam jest Pan, Bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał innych bogów obok mnie.”

Dzisiaj w moim otoczeniu krytykujemy, i słusznie, tych, którzy w swoich świątyniach mają rzeźbione podobizny. Ale my także poczyniliśmy sobie rzeźbione podobizny z naszych pseudo-wierzeń i doktryn. Nie tylko zaniedbaliśmy obowiązek miłowania swoich braci ze względu na pewne niezbyt istotne różnice doktrynalne, lecz nawet gotowi jesteśmy podciąć im gardło z powodu tego. Król Nebukadnesar rozzłościł się i wyraz jego twarzy zmienił się, kiedy Ananiasz, Miszael i Azariasz, bardziej znani jako Szadrach, Meszach i Abed-Nego, odmówili oddania pokłonu jego złotej podobiznie. Dzisiaj wielu naśladuje go, każąc swoim trzodom na dźwięk tych grajków upadać i oddawać pokłony fałszywym bogom denominacjonizmu. Pozwólcie mi powiedzieć każdemu kapłanowi, kaznodziei, pastorowi, prorokowi i jakiemukolwiek liderowi w Kościele: Powinniście dążyć do tego, aby czynić ludzi naśladowcami Jeszui, a nie naśladowcami waszej posługi, waszej ideologii lub waszej teologii. Macie ich czynić naśladowcami Tego, który jest wodzem i dokończycielem naszej wiary.

Ufam, że jestem kaznodzieją, głoszącym uświęcenie. Ufam, że zwiastuję sprawiedliwość, upamiętanie i bogobojne życie. Ale gdybym ja lub ktokolwiek inny głosił sprawiedliwość i uświęcone życie bez jedności w Ciele Chrystusa, nasze zwiastowanie byłoby daremne.

„A nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy przez ich słowo uwierzą we mnie. Aby wszyscy byli jedno, jak Ty, Ojcze, we mnie, a Ja w tobie, aby i oni w nas jedno byli, aby świat uwierzył, że Ty mnie posłałeś. A Ja dałem im chwałę, którą mi dałeś, aby byli jedno, jak my jedno jesteśmy. Ja w nich, a Ty we mnie, aby byli doskonali w jedności, żeby świat poznał, że Ty mnie posłałeś i że ich umiłowałeś, jak i mnie umiłowałeś” (J 17:20–23).

Powinienem nie tylko cieszyć się społecznością z każdym na nowo narodzonym, odkupionym krwią wierzącym, lecz powinienem dążyć do takiej społeczności z gorącym pragnieniem. Nie dbam wcale o to, jakiej on jest rasy, ani jaki znak widnieje lub nie widnieje na drzwiach jego kościoła.

Bracia i siostry, niezależnie czy byłoby to w Rzymie, czy w Nashville, Tennessee, czy w Springfield, Missouri, czy w jakiejś małej grupie domowej, jeśli żądają od was, abyście kłaniali się ludzkim tradycjom, a nie samemu Chrystusowi, to odłączcie się! Jesteśmy zjednoczeni pod krzyżem — pod panowaniem Jeszui i tylko Jego samego, a nie pod żadną teologią. Niech Bóg przebaczy nam te ataki! Jeśli chcecie zostać zaatakowani, to udajcie się do typowego zboru baptystycznego lub zboru Kościoła Chrystusowego i powiedzcie: „Bracia i siostry, myślę, że języki są dla dzisiejszego kościoła”. Zobaczycie, co się będzie działo. Albo udajcie się do typowego zboru zielonoświątkowego i powiedzcie: „Nie wierzę, że języki są niezbędne jako dowód bycia napełnionym lub ochrzczonym Duchem Świętym”. Zobaczycie, co się będzie działo. Niech Bóg przebaczy nam nasze wzajemne atakowanie się z powodu darów, ponieważ kiedy atakujemy się wzajemnie, atakujemy także Dawcę tych darów. Szczycimy się swoimi darami, naszym eschatologicznym zrozumieniem, naszym sposobem prowadzenia nabożeństw itd. Dosyć! Tak być nie powinno! Powinniśmy chlubić się wyłącznie Tym, który daje nam życie wieczne, poza Nim natomiast niczym innym.

Dwadzieścia pięć lat temu nosiłem w jednej ręce Pismo Święte w wersji „Living Bible”, a w drugiej książkę Hal Lindsey’a. Myślałem, że sabat to niedziela. Myślałem, że święta Bożego Narodzenia to urodziny Pana Jezusa i świętowałem je z całą pompą. Myślałem, że święta biblijne były dla Żydów, którzy żyli kilka tysięcy lat temu. Wierzyłem, że zostanę pochwycony przed wielkim uciskiem. Nie wiedziałem nic o szykującym się „nowym porządku” świata ani o żadnych innych mocach złego na świecie. Myślałem, że Narody Zjednoczone to najwspanialsza rzecz na świecie. Nie miałem pojęcia, jak wymawiać imię Jeszui, nie mówiąc już wcale o jego znaczeniu. Było mnóstwo rzeczy, o których myślałem całkiem inaczej, niż obecnie. Niemniej jednak także i wtedy byłem zbawiony. Bóg miłował mnie wtedy tak samo, jak miłuje mnie dzisiaj. Znajdowałem się w procesie wzrostu i znajduję się w nim nadal. Jeśli utożsamiasz się z niektórymi z tych przekonań i myślisz, że jesteś bardziej duchowy niż ci, którzy ich nie podzielają, to wiedz, mój bracie i siostro, że ciągle jeszcze chybiasz celu. Albo jeśli te przekonania powodują, że osądzasz mnie lub innych z powodu nich lub chcesz odłączyć się od społeczności z tymi z nas, którzy mają takie przekonania, to także chybiasz celu. Musimy zgromadzić się pod panowaniem Jahwe i tylko Jego.

Wierzę całym sercem, że kościół będzie przechodził przez ucisk. Po prostu mam nadzieję, że kiedy ten czas nadejdzie, moi bracia i siostry, którzy mają w tej kwestii inny punkt widzenia niż ja, będą czuć się swobodni, aby przyjść do mnie po pomoc i zachętę dzięki miłości, jaką żywię do nich i dzięki społeczności, jaką z sobą mamy pomimo naszych różnic doktrynalnych.

Powinniśmy nie tylko miłować się wzajemnie, lecz także służyć sobie wzajemnie. „Kto zaś jest największy pośród was, niech będzie sługą waszym. A kto się będzie wywyższał, będzie poniżony, a kto się będzie poniżał, będzie wywyższony” (Mt 23:11,12).

Był okres paschy. Zbliżał się moment ukrzyżowania. I w ten wieczór Jeszua uczynił dziwną i przerażającą rzecz. Tak dziwną, że bardzo trudno było mi ją zrozumieć. Wstał od stołu, wziął prześcieradło, przepasał się, schylił się i umył nogi swoim uczniom. Przypominam, że Judasz Iskariota był tam jeszcze obecny. Nie opuścił jeszcze tego pomieszczenia. Nasz Pan i Zbawiciel umył nogi Judasza, tego, który miał Go wydać. Niechaj Bóg dopomoże nam w znajdowaniu Judaszy w tym świecie i w wyświadczaniu im przysługi duchowego umywania nóg! Miłujcie ich, miłujcie ich, miłujcie ich, aby dać im szansę upamiętania, i nigdy nie przecinajcie im gardła swoją teologią!

Mówię wiele o prześladowaniu. Boję się, że tylko prześladowanie będzie w stanie nauczyć nas takiego miłowania, o jakim mówił Jezus. Możemy jednak wybrać taki rodzaj miłości już teraz i uniknąć wchodzenia w nią poprzez prześladowanie. Dzięki Bożej łasce i mocy Ducha Świętego możemy dokonać takiego wyboru.

Moce zła znajdują się w działaniu nawet podczas pisania tego artykułu. Przygotowują one frontalną napaść przeciwko prawdziwym chrześcijanom. Jeśli my, bracia, będziemy kontynuować nasze atakowanie siebie nawzajem, w ogromnej mierze ułatwimy im ich pracę. Nigdy, przenigdy nie możemy robić kompromisów z grzechem. Jednocześnie jednak nie wolno nam nienawidzić grzesznika. Prawda, którą poznałem, i prawda, którą ty poznałeś, nie stała się naszym udziałem dzięki funkcjonowaniu neuronów w naszym mózgu, lecz dzięki potężnemu działaniu Ducha Świętego. Sąd naprawdę rozpocznie się od domu Bożego. On niekoniecznie rozpocznie się od nich. On może rozpocząć się od nas. A tak nawiasem mówiąc, w domu Bożym nie istnieje coś takiego jak „oni”. Zawsze jesteśmy to „my”, niezależnie od tego, czy zgadzamy się we wszystkim, czy też nie. Niech Bóg nam dopomoże walczyć przeciwko szatanowi i jego mocom zła, a nie przeciwko sobie nawzajem!

Jack Hunter

Tytuł oryginału: „The Attack on the Brethren by the Brethren”
„The Trumpet In The Wilderness”, marzec 1998
Autor usługuje w kręgach mesjanistycznych.
Z angielskiego tłumaczył J. K.