CzytelniaEwangelizacja i świadectwa

Kapłan, który znalazł Chrystusa

Świadectwo

Urodziłem się w mieście Wenecji, w północnej części Włoch. Gdy miałem dziesięć lat, posłano mnie do rzymsko-katolickiego seminarium w mieście Piacenza. Po dwunastu latach nauki zostałem wyświęcony na kapłana. Po upływie dwóch miesięcy kardynał R. Rossi, mój przełożony wysłał mnie do Stanów Zjednoczonych, celem objęcia stanowiska asystenta w nowym włoskim kościele, Świętej Matki Gabrini w mieście Chicago. Tu przez cztery lata odprawiałem właściwą mi służbę i głosiłem kazania. Potem, wysłano mnie do miasta New York. Nigdy nie troszczyłem się o to, czy moje kazania i nauki są zgodne ze Słowem Bożym, i czy się na nim opierają. Moje zajęcie opierało się na pragnieniu, które mną władało. Tym pragnieniem było to, aby papież mógł zawsze we mnie mieć upodobanie. W pewną niedzielę włączyłem radio i przypadkowo natrafiłem na program kościoła, znanego pod nazwą „Kościół Chrześcijański”. Kaznodzieja tego kościoła głosił kazanie. Ponieważ nie wolno mi było słuchać religijnych programów poza programami rzymsko-katolickimi, postanowiłem natychmiast nastawić radio na inny program. Ale owo „trochę” kazania, które słyszałem, zaciekawiło mnie na tyle, że zmieniłem moje postanowienie i słuchałem dalej.

Moje nauczanie i teologia zostały mocno wstrząśnięte przez jeden wiersz z Biblii Świętej, który usłyszałem w tej mowie, a brzmiał on: Wierz w Pana Jezusa Chrystusa, a będziesz zbawiony (Dz. Ap. 16:31). Zwróciłem uwagę na to, iż nie było to grzechem przeciw Duchowi Świętemu, kiedy człowiek wierzy, że może być zbawiony. Wówczas nie byłem jeszcze zbawiony. Mój umysł nagle został przepełniony wątpliwością o rzymsko-katolickiej religii. Od tego czasu zacząłem troszczyć się więcej o naukę Biblii, aniżeli o religijne „niewzruszalne” zasady i dekrety moralne papieża. Parafianie codziennie płacili mi od pięciu do trzydziestu dolarów za odprawianie półgodzinnej ceremonii zwanej mszą, ponieważ obiecywałem im, że wyzwolę dusze ich krewnych z ognia czyśćcowego. Ale kiedy mimochodem spojrzałem na krzyż stojący na ołtarzu, z wyobrażeniem ukrzyżowanego Zbawiciela, zdawało mi się, że Chrystus Pan strofował mnie tymi słowami: „Ty kradniesz pieniądze tym biednym, ciężko pracującym ludziom, za pomocą fałszywych obietnic, głosząc nauki, które są przeciwne mojej nauce. Dusze wierzących ludzi nie idą do żadnego miejsca mąk, ponieważ Jam rzekł: Błogosławieni są odtąd umarli, którzy w Panu umierają. Zaprawdę mówi duch im, aby odpoczywali od prac swoich, a uczynki ich idą za nimi” (Obj. 14:13 – stare tłum.). Ja nie życzę sobie waszego powtarzania krzyżowej ofiary we mszy, ponieważ moja ofiara na krzyżu była dokonana całkowicie i to raz na zawsze. Moje dzieło dla zbawienia dusz ludzkich zostało spełnione na krzyżu, a Ojciec to potwierdził tym, że mnie wzbudził od umarłych. Albowiem jedną ofiarą doskonałymi uczynił na wieki tych, którzy bywają poświęceni (Hebr. 10:14). Jeśli wy, kapłani wraz z papieżem posiadacie władzę dla wyzwolenia biednych dusz z czyśćca za pomocą mszy i odpustów, to czemuż nie używacie waszej władzy, dla sprawienia duszy ulgi, zanim zostaną wręczone wam pieniądze? Dlaczego muszą najpierw wam zapłacić? Gdy któryś z was ujrzy zwierzę narażone na zatracenie w ogniu, to przecież nie czeka aż właściciel owego zwierzęcia wpierw zapłaci mu za wyratowanie tego zwierzęcia”.

Od tego czasu nie mogłem więcej spoglądać na krzyż z figurą zawieszonego Chrystusa, bo sumienie moje oskarżało mnie o kłamstwo; a gdy na ambonie twierdziłem, że papież jest zastępcą Chrystusa Pana, następcą apostoła Piotra, i nieomylną opoką na której kościół Chrystusa jest zbudowany, to znowu zdawało mi się, jakoby jakiś głos mnie strofował w ten sposób: „Ty widziałeś papieża w Rzymie; widziałeś jego wielki i wspaniały pałac, jego straż i widziałeś ludzi całujących jego nogi. Czy naprawdę wierzysz, że on wstąpił na moje miejsce i jest moim przedstawicielem? Jam przyszedł po to, abym służył ludziom. Ja umyłem nogi moim apostołom. Nie miałem miejsca, w którym mógłbym głowę położyć. Spojrzyj na mnie zawieszonego na krzyżu! Czy naprawdę wierzysz, iż Pan Bóg zbudował swój kościół na śmiertelnym człowieku, pomimo tego że Biblia Święta wyraźnie uczy, że Duch Święty jest zastępcą Chrystusa na świecie? Lecz pocieszyciel Duch Święty, którego pośle Ojciec w imieniu Moim, on was nauczy wszystkiego i przypomni wam wszystko comkolwiek wam powiedział (Jan 14:26). Jeśli kościół rzymski opiera się na człowieku papieżu, i był na nim założony, to w żadnym przypadku nie jest moim kościołem”.

Ja, podobnie jak inni kapłani głosiłem, że nauki Pana Jezusa Chrystusa i jego apostołów znajdujące się w Biblii, nie stanowią zasad dostatecznych ku nabyciu wiary w zbawienie, i że niewzruszalne zasady i tradycje kościoła rzymsko-katolickiego są niezbędne do zrozumienia Pisma Świętego. Po kazaniach, w których wyjaśniałem takie katolickie nauki, wewnętrzny nieodparty głos do mnie przemawiał: „Ty głosisz nauki, które są wręcz przeciwne moim naukom znajdujących się w Biblii, i przez to krzewisz fałszywą naukę. Jeśli chrześcijanie potrzebują papieża dla zrozumienia Pisma Świętego, to co im następnie potrzeba aby mogli zrozumieć wszystko co papież mówi?” Dalej ów głos mi powtarzał: „Ja potępiam ludzkie nauki i tradycje tymi słowami: Wniwecz obracając Słowo Boże ustawą waszą którąście ustanowili i wiele innych rzeczy tym podobnych czynicie (Mar. 7:13). Lecz próżno mnie czczą głosząc nauki, które są przykazaniami ludzkimi (Mat. 15:6,9). Każdy może pojąć i zrozumieć wszystko, co jest potrzebne do zbawienia. Ale te są napisane (w Biblii) abyście wy wierzyli, że Jezus jest Chrystus, Syn Boga, ażebyście wierząc żywot mieli w imieniu Jego (Jan 20:31)”.

Nawoływałem również moich parafian aby się udawali do Panny Marii i do wszystkich świętych z ich prośbami a nie wprost do Chrystusa Pana. Lecz ów głos wewnętrzny tak do mnie przemawiał: „Kto zbawił cię na krzyżu? Kto zapłacił twój dług za pomocą krwi? Czy Panna Maria matka moja, czy niektórzy lub wszyscy święci, czy wyłącznie Ja, Jezus Chrystus? Ty sam, jak i wielka liczba kapłanów, nie wierzysz w szkaplerze, nowenny, różańce i statuły, lecz je nieustannie zalecasz i sprzedajesz twoim parafianom, pod tym pozorem, że prosty lud musi mieć dziecinne rzeczy dla zwrócenia swych myśli ku Bogu. Wy kapłani, miewacie zapas tych rzeczy dlatego, że przynoszą one wam wiele pieniędzy. Ja stanowczo nie pozwalam na takie kupiectwa. Ci, którzy we mnie wierzą muszą Mnie wielbić w Duchu i w prawdzie. Koniecznie musicie owe wszystkie bożki zniszczyć”. Moje wątpliwości najbardziej dręczyły mnie w konfesjonale, o wiele bardziej aniżeli w którejkolwiek usłudze kościelnej, ponieważ moi parafianie przychodzili do mnie i klęcząc przede mną wyjawiali swoje grzechy, a ja znakiem krzyża upewniałem ich, że posiadam władzę do odpuszczenia ich grzechów. Tym sposobem ja grzesznik, słabiutki człowiek, bezczelnie zastępowałem miejsce Wszechmocnego Boga i bezbożnie przywłaszczałem sobie Jego prawo odpuszczania grzechów. Tu w konfesjonale ów wewnętrzny głos przenikał moją całą istotę, mówiąc: „Ty okradasz Boga z Jego chwały. Jeśli grzeszni ludzie pragną uzyskać odpuszczenie grzechów, muszą się udać do Pana Boga a nie do ciebie. Oni istotnie przekroczyli Boże prawo, przeto Jemu muszą wyznać swoje grzechy. Jedynie muszą modlić się do Boga o odpuszczenie grzechów. Żaden człowiek żadnym sposobem nie może oczyścić z grzechów, ponieważ tylko Jezus Chrystus z upoważnienia Boga, jest pełnomocny do oczyszczenia ludzi z grzechów”. A nazwiesz imię Jego Jezus, albowiem On zbawi lud swój od grzechów ich (Mat. 1:21). I nie ma w żadnym innym zbawienia, albowiem nie masz żadnego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które moglibyśmy być zbawieni (Dz. Ap. 4:12). Bo jeden jest Bóg, jeden także pośrednik między Bogiem i ludźmi, człowiek Chrystus Jezus (1 Tym. 2:5).

Po takich słowach nie mogłem nadal należeć do kościoła rzymsko-katolickiego, albowiem niemożliwą rzeczą dla mnie było dłużej służyć dwom panom, to jest papieżowi i Chrystusowi. Nie mogłem też nadal wierzyć w dwie wielce sprzeczne nauki, to jest w Pismo Święte i w tradycje kościelne. Więc bez żadnego wahania wybrałem Pana Chrystusa i Pismo Święte. W następstwie tego wyrzekłem się stanowiska kapłańskiego i rzymsko-katolickiej wiary. Od tego czasu czuję się być prowadzony przez Ducha Świętego do głoszenia nauk Pisma Świętego, przeważnie rzymsko-katolikom. Jednocześnie nawołuję za pomocą wykładów, które miewam w kościołach, w szkołach wyższych i w publicznych salach rzymsko-katolików, z których pochodzę i których miłuję, aby i oni przyjęli Pana Jezusa Chrystusa za swego Zbawiciela, uzyskując zbawienie i żywot wieczny. Gdziekolwiek widzę rzymsko-katolickiego kapłana, wydaje mi się niemożliwym, i jakoby snem fakt, że kiedyś nie tak dawno ja także byłem rzymsko-katolickim kapłanem zmuszonym wierzyć w to, w co każdy kapłan wierzy, uczyć i krzewić to, co każdy kapłan uczy i krzewi. Łatwo jest mi obecnie zrozumieć, i często sobie przypominam przyczynę, dla której wyrzekłem się kościoła rzymsko-katolickiego. Lecz nie mogę pojąć powodu dla którego kapłani zostają tak wielce uwikłani w kapłaństwie, i nie mogę sobie wytłumaczyć dlaczego ja, tak długo należałem do rzymskiego kościoła. Dzięki Panu Bogu Wszechmocnemu, że ta łaska zbawienna nie jest tylko dla jednostek, dla uczonych, ale bez względu na osobę, dla każdego człowieka, który pragnie.

Chrystus Pan zalecił: Proście a będzie wam dane, szukajcie a znajdziecie, kołaczcie a będzie wam otworzone… (Mat. 7:7). Poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi (Jan 8:12).

Były ksiądz J. Zachello