CzytelniaRodzina i społeczeństwo

Małżeństwo i dom

Jak wszystkie sprawy życia ziemskiego, tak i sprawy małżeńskie są normowane według reguł Pisma Świętego, które jest istotnie dla wszystkich chrześcijan autorytetem w wierze i w życiu. Wśród wypowiedzi Pisma najważniejsze znaczenie mają dla nas słowa samego Boga i Tego, którego posłał — Jezusa Chrystusa, Pana naszego, oraz Jego apostołów i uczniów. Naukę Jezusa na temat małżeństwa utrwalił po wszystkie czasy m.in. ewangelista Mateusz w rozdz. 19 swojej księgi, gdzie czytamy następujące słowa: „Tedy przyszli do niego faryzeusze kusząc go i mówiąc mu: Czy godzi się człowiekowi opuścić żonę swoją dla każdej przyczyny? A on odpowiadając rzekł im: Nie czytaliście, iż ten który stworzył na początku człowieka, mężczyznę i niewiastę uczynił je? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a przyłączy się do żony swojej, i będą dwoje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, ale jedno ciało; co tedy Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza” (w. 3-6 wg. Biblii Gdańskiej).

Najlepsze wyjaśnienie tego tekstu udało się przedstawić prof. Szczepańskiemu, jednemu z najpoważniejszych autorytetów w dziedzinie biblistyki, z którego pracy zacytujemy kilka myśli. Tym ludziom, którzy przyszli do Chrystusa Pana z nader ważną kwestią, nie chodziło prawdopodobnie o to, jakie jest stanowisko Jezusa w sprawie tzw. separacji, lecz chodziło im o wyraźną odpowiedź w sprawie rozwodu. „Uczeni żydowscy byli bardzo swobodni w kwestii rozwodów — powiada Szczepański. Szkoła Hillera utrzymywała np. że mężowi wolno oddalić swoją żonę dla jakiejkolwiek przyczyny, np. gdyby pierwsza źle gotowała mu obiad, lub gdyby nawet inna bardziej mu się podobała. Tak szeroko tłumaczyli oni sobie słowa 5 Mojż. 24:1 erwat dabar — „rzecz szpetna” i nader często je stosowali…. Przeciwnie zaś szkoła Szammaja, do której należeli liczni faryzeusze, pozwalała na rozwód tylko w wypadku jakiegoś niemoralnego czynu. Faryzeusze (zdaje się) przewidywali, że Jezus oświadczy się za surowszą szkołą Szammaja, a przez to ściągnie na siebie niechęć, a może i prześladowanie ze strony Heroda Antypy, w którego posiadłościach obecnie bawił. Herod Antypa bowiem oddalił swoją żonę, by pojąć żonę brata swego, a Jana Chrzciciela, który go strofował o to, do więzienia wtrącił…”

Gdy na początku Biblii jest mowa o stworzeniu człowieka, tekst biblijny z 1 Mojż. 1:27 (i 28) zwiastuje nam następującą prawdę: „Stworzył tedy Pan Bóg człowieka na wyobrażenie swoje; na wyobrażenie Boże stworzył go; mężczyznę i niewiastę stworzył je. I błogosławił im Bóg i rzekł Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną…” Również cytowany już wyżej Szczepański uważa, że w 1 Mojż. 1:27 jest mowa (dosłownie) o stworzeniu jednego mężczyzny i jednej kobiety. Ma to oznaczać, że Bóg dał nam poznać, iż „Jedną niewiastę przeznacza dla jednego mężczyzny”. Zatem słowa wypowiedziane przez Pana Jezusa (w Mat. 19:5) wypowiedział być może ów pierwszy mężczyzna stworzony przez Boga — Adam, albo może autor tego zapisu w 5 księdze Mojżeszowej; „z tej przyczyny Jezus kładzie te same słowa wprost w usta Boga-Stworzyciela”.

Należy także podkreślić, że występujące w w. 6 w polskim tekście słowo „złączy się” oznacza bardzo ścisły związek, połączenie, czy nawet spojenie się; w języku hebrajskim: wedabak (lub uedabak) znaczy dosłownie „przylepi się”. „I będą dwoje jednym ciałem” — łac. „in carne una” — to znaczy małżonkowie stają się od tej chwili wspólnym źródłem i początkiem fizyczno-materialnym swego potomstwa.

Stąd też „co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza”. Tego jednego ciała, więcej, tej jedności psycho-fizycznej, nie godzi się już dzielić na odrębne części. Tymi słowy Chrystus Pan dowodzi jasno, że małżeństwo jest dozgonną i nierozerwalną wspólnotą i jego nierozerwalność pochodzi od Boga, który tylko w wypadku cudzołóstwa (wszeteczeństwa) dozwolił przez Mojżesza w Starym Testamencie na oddzielenie się, separację. Ale tylko w tym jedynym wypadku, gdy nastąpił fakt cudzołóstwa u jednego z małżonków. Bóg dopuścił to, ze względu na sytuację Izraela, w Starym Testamencie. Już tym samym rozwód (separacja) był utrudniony. Chrystus Pan znosi ten ograniczony przepis i tym aktem przywraca pierwotną treść małżeństwa. „Ale ja wam powiadam: iż ktokolwiek opuścił żonę swoją (oprócz dla wszeteczeństwa), a inną pojął, cudzołoży: a ktoby opuszczoną pojął, cudzołoży”. Według planu Bożego, małżeństwo jest i powinno być nierozerwalne, i Chrystus Pan swoim słowem przypieczętowuje tę naukę, przywracając instytucji małżeństwa jej charakter pierwotny, wynikający z postanowienia Bożego.

„Rzekli mu uczniowie jego: Jeśli taka jest sprawa męża z żoną, tedy nie jest dobrze żenić się” (w. 10). Uczniowie chcą jakby prze to powiedzieć, że stan bezżenny jest wygodniejszy. Jezus wykorzystując kwestię swych uczniów, wypowiada ważkie słowa na powyższy temat. Zwraca ich uwagę, że sprawę tę pojmują tylko ci, którym to dano (od Boga). Dalej, Jezus Chrystus wylicza trzy kategorie ludzi żyjących w bezżeństwie; jedni to są ci, którzy w tym postanowieniu żyją od urodzenia; drudzy, to ci, którzy zostali zniewoleni przez innych ludzi; wreszcie inni, którzy powzięli taką decyzję ze względu na nadchodzące Królestwo Niebios. Słowami: „Kto może pojąć, niechaj pojmuje!” zakończył swoją naukę Chrystus Pan.

Bardziej szczegółowo o tym temacie traktuje cały 7 rozdział 1 Listu do Koryntian (w. 1-40), który jest autorstwa Pawłowego. W Liście tym Apostoł podkreśla, iż są osoby posiadające specjalny przywilej, nauczając, że tacy, którzy poświęcili swoje życie całkowicie dla Królestwa Bożego, przynoszą obfity owoc na chwałę Stwórcy i Pana.

Ten problem jest zupełnie nierozwiązany w naszej społeczności — zgoła we wszystkich naszych Zborach. Właściwie jest nawet nie poruszony. Jakże nam brakuje ludzi, którzy byliby gotowi poświęcić swoje życie dla innych, wybierając z całą świadomością stan bezżenny. Jakże wiele mogliby tacy bracia i jak wiele mogłyby takie siostry uczynić dobrego bliźnim! Oto główny powód, dlaczego nie ma wśród nas diakonów i diakonis z prawdziwego zdarzenia, z powołania Bożego! Nad tym ważkim problemem będziemy musieli zastanowić się bardzo poważnie. To jest jedna z naszych wielkich spraw i bolączek czekających od dawna na rozwiązanie.

Wracając do nauki Pańskiej o małżeństwie oraz do zasad, na jakich ma być zbudowany każdy nowo powstający dom chrześcijański, należy przypomnieć, że nowa komórka chrześcijańska ma być zbudowana przez Pana i w Nim. Sprawa zawarcia związku małżeńskiego należy do najpoważniejszych w życiu człowieka; dlatego też wymaga ona głębokiego zastanowienia się, starannego przygotowania w modlitwie, pytania się o wolę Bożą i gdy wszystkie te etapy zostaną osiągnięte, związek małżeński może być zawarty tylko w Panu (por. 1 Kor. 7). Według rozrządzenia Bożego małżonkowie są związani ze sobą nierozerwalnym, dozgonnym węzłem, i gdy ten akt małżeński dzieje się w Panu, wtedy też spływa na nową rodzinę błogosławieństwo Boże. Chrześcijańskim małżonkom towarzyszy Słowo i obietnice:

„Błogosławionyś, gdy się boisz Pana,
gdy chodzisz Jego drogami!
Bo z pracy rąk swoich będziesz pożywał,
szczęście osiągniesz i dobrze ci będzie.
Małżonka twoja jak płodny szczep winny
w zaciszu twojego domu.
Synowie twoi jak oliwne gałązki
dokoła twojego stołu.
Takie błogosławieństwo dla męża,
który boi się Pana!
Niechaj z Syjonu Pan cię błogosławi,
byś widział pomyślność Jeruzalem przez
wszystkie dni twego życia.
Abyś oglądał dzieci twych synów:
pokój nad Izraelem!.

(Psalm 128; przekład według Biblii Tynieckiej)

Opis godów weselnych w Kanie Galilejskiej (Jan 2:1-11), przybliża nas i pozwala nam zrozumieć Boże zasady oraz to, jak (w praktyce) powinien wyglądać dom chrześcijański. Gody te odbywały się w kręgu rodzinnym Marii i z tego powodu była ona zaproszona na to wesele, a wraz z nią także Jezus Chrystus. Tekst ewangeliczny nie wspomina ani słowem o Józefie, z tego faktu egzegeci wnoszą, że on już umarł wcześniej. Na weselu był obecny — jak się rzekło już — Jezus z Marią. I właśnie na tym weselu zabrakło wina. Mogło tak się stać z dwóch powodów: albo przyszło na gody zbyt wielu gości (więcej niż przewidywano), albo — co jest chyba bardziej prawdopodobne — ludzie ci należeli do warstwy ubogich. Gdy więc Maria — w trosce o reputację młodych i dalszy przebieg wesela — zwróciła się do Jezusa ze swego rodzaju prośbą: „Wina nie mają”, Jezus odpowiedział jej słowami: „Mnie to zostaw, Niewiasto; nie nadeszłaż jeszcze godzina moja?” (przekład wg. Szczepańskiego). Ze słów Jego wynika, że godzina (pora) działania nadeszła! Warto jednakże przy tym zwrócić uwagę, że nigdzie w Nowym Testamencie Chrystus Pan nie mówi do Marii — „matko”! (bo chociaż Maria była matką Jezusową według ciała, to jednak jako Bóg Chrystus nie posiadał matki — On, który jest jednorodzonym Synem Bożym — por. Jan 1:1-5 i 18). Maria pojęła, że nadeszła już godzina (pora) działania w życiu Jezusa i wydała tajne polecenie sługom: „Zróbcie, cokolwiek wam poleci” (w. 5).

W domu weselnym znajdowało się 6 stągwi służących do obrzędowych umywań: każda z nich mieściła w sobie po 2 lub 3 wiadra wody. Podobne stągwie były pewno w większości domów żydowskich. Były one już opróżnione, gdyż goście weselni i domownicy zdążyli zużyć cały zapas wody. Dlatego to Chrystus polecił napełnić na nowo stągwie wodą, aż po brzegi. Tych stągwi było 6. Bo siódmą „stągwią” jest wspólnota, społeczność, dom Boży, studnia zbawienia Bożego!

Gdy następnie słudzy zanieśli tę wodę (już przemienioną w wino) i podali ją — z polecenia Pańskiego — staroście wesela (gr. architriklinos) wówczas starosta, którego obowiązkiem było przygotowanie uczty i kierowanie jej przebiegiem, powiedział: „Każdy człowiek najpierw stawia dobre wino, a gorsze dopiero, gdy sobie podpiją: ty zaś dobre wino zachowałeś na sam koniec” (w. 10).

Wino, którego próbował starosta wesela, to było już przemienione — nowe wino! Bez błogosławieństwa, bez obecności Jezusa Chrystusa, życie małżeńskie jest szare i monotonne. Nie bez racji wiele utrapionych żon i wielu mężów powiada: „Moje małżeństwo, to piekło”. Obecność Pana i Jego błogosławieństwo zamieniają codzienne życie — w życie wspaniałe i nowe! (Jak Pan zmienił wodę w wino!). Dnie, jakie przeżywają chrześcijańscy małżonkowie, mogą stać się dzięki błogosławieństwu Pańskiemu tak piękne i dobre, jak nowe, mocne wino.

Oto na uczcie weselnej zapanowało zamieszanie: skąd oblubieniec wziął przy końcu biesiady tak wyborne wino? Przecież zwyczajnie dzieje się wszystko według odwrotnego porządku. Na początku jest najlepsze wino, na końcu najgorsze; na początku małżeństwa jest dobrze, jest wspaniale, a na końcu — piekło, jak powiadają nie bez racji niektórzy. Lecz tam, gdzie Jezus Chrystus, tam jest wszystko odwrotnie. Dobre wino jest na początku, i w środku, i na końcu uczty. Dobre dni mają chrześcijanie na progu swego małżeństwa i u schyłku życia; więcej, przy końcu jest jeszcze lepiej, niż na początku. Tego może dokonać tylko Bóg! To sprawia cud obecności Jezusa Chrystusa w życiu chrześcijańskiej rodziny, w domu wierzących.

Wydarzenie w Kanie Galilejskiej jest tym większe, że był to pierwszy cud, który Pan uczynił na tej ziemi. Tym piękniej, że ma on związek właśnie z życiem chrześcijańskiej rodziny, z życiem małżeńskim, domowym. Chrystus Pan uczynił tak, aby zaświadczyć i zaznaczyć, że małżeństwo, że chrześcijański dom jest i ma być czymś tak wspaniałym, jak przemienione, nowe wino; i że im dalej — im bliżej końca — tym smaczniejsze i piękniejsze jest życie ludzi, którzy do swojego małżeństwa i domu zaprosili Chrystusa. Ich wino smakuje najlepiej na samym końcu, podczas gdy życie innych staje się nie do wytrzymania, staje się „piekłem na ziemi”.

Jeden z wielkich ludzi wiary, błogosławionych sług Pańskich, który wiele lat przeżył w dobrym chrześcijańskim małżeństwie, w następujących słowach opisuje treść zacytowanego wyżej Psalmu: „Błogosławiony jesteś, jeśli chodzisz na zgromadzenie Syjonu; przybędzie ci umiejętności, ożywiona będzie wiara twoja, zostaniesz pocieszony, z Syjonu bowiem płyną modlitwy, hymny chwały i świadectwa o zbawieniu, które dokonało się dzięki złożeniu wielkiej ofiary Pana Jezusa”.

„Niechże Pan pobłogosławi z Syjonu”.

A nie tylko ty powinieneś osiągnąć korzyść z tego, ale i Zbór też powinien rozkwitnąć. Daj nam, Panie, należeć do tych, którzy przynoszą pożytek Jeruzalemowi przez całe swoje życie. Przez zmiłowanie Swoje uczyń Panie nas takimi! Amen.

S. K.