CzytelniaKomentarze i inspiracje

Modlitwa wprowadza zmiany. Czy na pewno?

Suwerenny i osobowy Bóg

Modlitwa wprowadza zmiany. Wszędzie można spotkać się z takim poglądem. Może nawet sam masz naklejkę z takim napisem w swoim domu. Na podstawie stwierdzenia: „Modlitwa wprowadza zmiany”, wygłoszono niezliczoną ilość kazań i wzniesiono ogromną ilość modlitw.

Czy na pewno je wprowadza?

Jeśli modlitwa wprowadza zmiany, to jak możemy wierzyć, że Bóg jest suwerenny i wszechmogący? Jak możemy twierdzić, że wszystko już zaplanował i że Jego plany nie mogą się zmienić? Jeśli nawet ptak nie spada z nieba bez Jego woli, jeśli żyjemy, poruszamy się i istniejemy pod Jego panowaniem, jeśli czyni On wszystko według zamysłu swojej woli (Ef 1,11), to na jakiej podstawie możemy twierdzić, że modlitwa dokonuje zmian?

Właśnie z tego powodu niektórzy ludzie uważają, że Bóg musi być w pewnych sprawach bardzo ograniczony. Twierdzą mniej więcej tak: „Szczerze mówiąc, wydaje nam się, że choć Bóg ma potężną moc, to nielogicznym jest myślenie, że jest wszechmogący i całkowicie suwerenny. To z pewnością ograniczyłoby cały wszechświat do postaci zabawki – Bożej zabawki. Stracilibyśmy wolność, stalibyśmy się zwykłymi marionetkami, cząstkami materii wprawianymi w ruch przez despotyczne bóstwo. Jeśli modlimy się, żyjąc w tego rodzaju wszechświecie, to możemy to robić tylko dlatego, że takie było Boże postanowienie. Jeśli się nie modlimy, to również wynika to z Bożej woli. W obu tych przypadkach trudno jest dostrzec, jak nasze modlitwy mogłyby cokolwiek zmienić. Zachęcanie ludzi do gorliwości lub oddania się w modlitwie nie ma więc zbyt wielkiego sensu. Przecież każda twoja zachęta została postanowiona z góry i jeśli ludzie posłuchają cię i zaczną żarliwie się modlić, to również będzie to skutkiem wcześniejszego postanowienia. Cała ta sprawa zaczyna być dość podejrzana. Oczywiście nie ma innej logicznej opcji. Musimy po prostu przyznać, że Bóg nie może być całkowicie suwerenny i absolutnie wszechmocny”.

Skoro Bóg nie jest całkowicie suwerenny, to może nie odpowiada na twoje modlitwy w sposób, jaki oczekujesz, dlatego że po prostu nie może. Załóżmy, że modlisz się o nawrócenie swojej siostry. Skoro Bóg uczynił już wszystko, co mógł, aby przyprowadzić ją do siebie, ale ona nie chce tego przyjąć, to jaki sens ma proszenie Go, aby ją zbawił? Czyż nie jest to trochę niestosowne, aby naciskać na Boga, by zrobił coś więcej, skoro uczynił już wszystko, co było możliwe?

Ktoś inny mógłby dojść do wniosku, że Bóg ma moc, lecz jest dość powściągliwy i zanim nie zaczniemy Go prosić, nie jest skory do działania. Gdy modlimy się, spełnia niektóre prośby, lecz inne odrzuca, ponieważ nie może ich spełnić.

Przy takim założeniu, modlitwa naprawdę wprowadza zmiany, choć ceną tego założenia jest stwierdzenie, że Bóg nie jest aż tak potężny i aż tak godny zaufania, jak myśleliśmy. Jeśli jednak Bóg tak naprawdę nie jest wszechmocny, to w trudnych chwilach życia możemy zastanawiać się, czy możemy być pewni, że w końcu rozwiąże wszystkie problemy wszechświata.

Inni twierdzą, że jedyna zmiana wywołana modlitwą następuje we wnętrzu osoby modlącej się. Ponieważ modlę się o pewne sprawy – rozumują – to koncentruję się na nich, walczę o nie i sam zaczynam się zmieniać. Mogę się modlić o to, by dobrze wykonywać swoje obowiązki w pracy, a ponieważ modlę się o to, moja determinacja wzrasta, zmieniam się na lepsze i w rezultacie moja praca może naprawdę stać się lepsza. Lecz jedyna natychmiastowa zmiana spowodowana tą modlitwą dokonuje się we mnie. De facto oznacza to, że tak naprawdę nie ma znaczenia, czy Bóg w ogóle istnieje. Modlitwa jest bowiem jedynie psychologicznym chwytem. Jest dobra, ale tylko dla słabych i niepewnych ludzi.

Chrześcijanie nigdy nie będą myśleli w żaden z powyższych sposobów, gdyż takie poglądy są po prostu ateistyczne. Jak na ironię, niektórzy z nas przyjmują jednak chrześcijańską wersję powyższego podejścia. My również mówimy czasami, że modlitwa zmienia przede wszystkim osobę modlącą się. Jednak zmianę tę przypisujemy nie psychologii, lecz posłuszeństwu. Możemy myśleć, że jedyna właściwa modlitwa brzmi: „nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie”. Jeśli uzyskaliśmy odpowiedź na tę modlitwę, to lepiej poznaliśmy wolę i zamierzenia Boga, a to bardzo dobra rzecz.

Lecz chociaż ważne jest modlenie się, by działa się Boża wola, to z pewnością nie jest to jedyna modlitwa w Biblii. W Piśmie Świętym znajdujemy wierzących, którzy modlą się nie tylko za samych siebie, lecz także za różne inne sprawy. Proszą Boga o zmianę okoliczności, o konkretne rzeczy, a nawet o to, by zmienił swoje zdanie. W wielu fragmentach czytamy, że Bóg – słysząc takie modlitwy – „użalił się”, co niewiele różni się od stwierdzenia, że „zmienił zdanie”.

Lecz skoro Bóg zmienia zdanie, to dlaczego inne fragmenty Pisma ukazują Go jako nieugiętego, niezawodnego i niezmiennego?

Ze smutkiem stwierdzam, że jesteśmy na tyle przewrotni, że znajdujemy powody, aby się nie modlić, bez względu na to, jaką przyjmujemy perspektywę. Weźmy pod uwagę pracę misyjną. Jeśli wierzysz, że Bóg „wybiera” niektórych ludzi do życia wiecznego, a innych nie, to mógłbyś czuć pokusę, by uznać, że nie ma sensu modlić się za zgubionych. Wybrani na pewno będą zbawieni, po co więc modlić się za nich? Tak więc masz dobry powód, aby się nie modlić. Jeśli – z drugiej strony – uważasz, że Bóg uczynił wszystko, co możliwe, aby zbawić zgubionych, a teraz wszystko zależy od ich wolnej woli, to po co prosić Boga, aby ich zbawił? On już – ze swojej strony – zrobił co trzeba i niewiele więcej może zdziałać. Po prostu jedź tam i głoś Ewangelię. Tak czy tak, masz kolejny powód, by się nie modlić.

Możesz naprawdę łamać sobie głowę, myśląc o tych sprawach.

Biblia nalega, abyśmy się modlili. Zachęca nas do modlitwy i daje nam przykłady modlitw. Coś jest nie tak z naszym myśleniem, jeśli odwodzi nas ono od modlitwy i coś jest nie tak w naszej teologii, jeśli odstrasza nas ona od modlitwy. Jednak czasem tak się właśnie dzieje. Prostoduszny, lecz pełen entuzjazmu wierzący może mieć więcej doświadczenia w modlitwie niż teolog, który dużo rozmyśla na jej temat. Czasami, gdy chrześcijanin zaczyna coraz bardziej pasjonować się „doktrynami łaski” – prawdami podkreślającymi suwerenność Boga, Jego wolność i łaskę – jednym z pierwszych tego rezultatów są zaniedbania w dziedzinie modlitwy. Sam doświadczyłem tego na pewnym etapie życia. Wina nie tkwiła w samych doktrynach, lecz we mnie oraz w mojej nieumiejętności powiązania ich z innymi prawdami biblijnymi.

Władza Boga i odpowiedzialność człowieka

W tym rozdziale pragnę omówić kilka rzeczy, które pomagają mi myśleć o modlitwie w trochę bardziej biblijny sposób niż kiedyś. Choć daleko mi do dojrzałości w modlitwie, jaką chciałbym osiągnąć, te biblijne przemyślenia pomagają mi nie tylko w myśleniu o modlitwie, lecz także w samym modleniu się. Rozpocznę od nazwania dwóch prawd, jasno nauczanych i często pojawiających się w Biblii:

1. Bóg ma całkowitą władzę nad światem, lecz Jego suwerenność objawiona w Piśmie Świętym nigdy nie służy ograniczaniu odpowiedzialności człowieka

2. Istoty ludzkie są stworzeniami posiadającymi odpowiedzialność – to oznacza, że dokonują wyborów (wierzą, okazują nieposłuszeństwo, reagują), a ich wybory mają znaczenie moralne. Ludzka odpowiedzialność nigdy nie służy jednak w Piśmie Świętym umniejszaniu Bożej suwerenności lub czynieniu Boga całkowicie zależnym od ludzkich poczynań.

Moją tezą jest, że oba te stwierdzenia są nauczane i ilustrowane w Biblii. Często mamy problem z uznaniem, że oba są prawdziwe. Używamy jednego, aby umniejszyć znaczenie drugiego. Co rusz podkreślamy jedno kosztem drugiego. Lecz odpowiedzialne czytanie Pisma uniemożliwia takie działania.

Zacznijmy od szerszego spojrzenia na tę kwestię. 16 rozdział Przypowieści Salomona ukazuje Boga jako całkowicie suwerennego. Gdy rzucamy los, jego rozstrzygnięcie zależy od Pana (16,33). „Pan wszystko uczynił dla swoich celów, nawet bezbożnego na dzień sądu” (16,4). „Serce człowieka obmyśla jego drogę, lecz Pan kieruje jego krokami” (16,9). „Dlaczego mają mówić narody: Gdzież jest ich Bóg? Bóg nasz jest w niebie, Czyni wszystko, co zechce” (Ps 115,2-3).

Według słów Jezusa, jeśli ptaki są nakarmione, to dlatego, że żywi je Ojciec (Mt 6,26). Jeśli dzikie kwiaty rosną, to dlatego, że Bóg przyodziewa je (6,30). A zatem Bóg stoi za tak zwanymi procesami naturalnymi. Dlatego właśnie autorzy biblijni wolą mówić, że Bóg zesłał deszcz niż po prostu, że „pada deszcz” – pomimo faktu, że doskonale znali proces cyrkulacji wody. Prorocy rozumieli zakres Bożej władzy: „Wiem, Panie, że droga człowieka nie od niego zależy i że nikt, gdy idzie sam, nie kieruje swoim krokiem” (Jr 10,23). „Pan czyni wszystko, co zechce, na niebie i na ziemi, w morzach i we wszystkich głębinach” (Ps 135,6). Fragment z Ef 1,3-14 przemawia z niezwykłą siłą. Mówi on, że Bóg „sprawuje wszystko według zamysłu woli swojej” (Ef 1,11). W jakiś tajemniczy sposób, samemu nie będąc splamionym grzechem, Bóg stoi za niezamierzonym zabójstwem (2 M 21,13), nieszczęściem w rodzinie (Rut 1,13), klęską narodową (Iz 45,6-7), osobistym żalem (Tr 3,32-33.37-38), a nawet grzechem (2 Sm 24,1; 1 Krl 22,21). Jednak w żadnym z tych przypadków nie widzimy umniejszania ludzkiej odpowiedzialności. A zatem, chociaż to Bóg w swoim gniewie podburza Dawida do sporządzenia spisu ludności (2 Sm 24,1), to Dawid i tak jest pociągnięty do odpowiedzialności za swoje czyny.

Drugie z moich stwierdzeń znajduje nie mniej mocne poparcie w Piśmie Świętym niż pierwsze. Niezliczona ilość fragmentów pokazuje, jak ludzie otrzymują nakaz posłuszeństwa, dokonania wyboru, ufania Bogu i są pociągani do odpowiedzialności, jeśli tego nie czynią. Sam Bóg błaga nas, abyśmy żałowali za grzechy, ponieważ nie znajduje radości w śmierci grzesznika (Iz 30,18; 65,2; Tr 3,31-36; Ez 18,30-32;33,11). W swoich czasach, Jozue zachęcał Izrael w następujących słowach: „Oddajcie tedy Panu zbożną cześć i służcie mu szczerze i wiernie (…). A jeśliby się wam wydawało, że źle jest służyć Panu, to wybierzcie sobie dzisiaj, komu będziecie służyć (…). Lecz ja i dom mój służyć będziemy Panu” (Joz 24,14-15). Wezwanie Ewangelii zakłada całkowitą odpowiedzialność: „Bo jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz (…). Powiada bowiem Pismo: Każdy, kto w niego wierzy, nie będzie zawstydzony” (Rz 10,9.11). Oczywiście żaden z tych przykładów nie stanowi niebezpieczeństwa dla Bożej suwerenności: zaledwie kilka wersetów wcześniej apostoł cytuje fragment z Pisma (2 M 33,19), aby udowodnić, że „[Bóg] nad kim chce, okazuje zmiłowanie, a kogo chce przywodzi do zatwardziałości” (Rz 9,18).

Można by przestudiować setki fragmentów dowodzących, że Biblia naucza, iż Bóg jest suwerenny a ludzie – odpowiedzialni za swoje czyny. Choć wielu ludziom w zachodnim świecie trudno jest jednocześnie przyjąć obie te prawdy, potrzeba naprawdę dużej kreatywności w interpretowaniu Biblii, aby zaprzeczyć, że popiera ona oba te stwierdzenia.

W rzeczywistości, Biblia nie tylko popiera obie te prawdy w wielu odrębnych fragmentach, ale w wielu miejscach pojawiają się one razem (…).

D. A. Carson

Poniższy artykuł jest fragmentem 9 rozdziału książki „Wezwanie do duchowej odnowy. Priorytety i modlitwy apostoła Pawła”. Autor: D. A. Carson, Wydawnictwo Fundacja Ewangeliczna, Toruń 2010
Źródło: http://www.protestanci.com.pl