CzytelniaKościółRodzina i społeczeństwo

Powtórne małżeństwo

Gdy kilkadziesiąt lat temu w „naszych” kościołach poczęły „zdarzać się” sporadycznie rozwody (o powtórnych małżeństwach jeszcze wtedy nie mówiono), byłem przekonany, że jest to pierwszy poruszony kamyczek i tylko czasu potrzeba, by ruszyła lawina.

Ze smutkiem i bólem w sercu obserwuję lawinę, która już dawno ruszyła i wciąż nabiera pędu. Do rozwodów doszły powtórne małżeństwa, bo tylko naiwny mógł sądzić, że zakończy się na rozwodzie. Sprawy poszły już tak daleko, że dzisiaj, aby uzyskać aprobatę na rozwód i powtórne małżeństwo, wcale nie trzeba „przyczyny cudzołóstwa” (która nota bene – dopuszczając separację – wcale nie pozwala na powtórne małżeństwo). Wystarczy nawet tak prozaiczny powód, jak niezgoda, ciągłe kłótnie, ba… różnica charakterów a nawet … nowa miłość!?

W tej strasznej rzeczywistości politycznie niepoprawne jest piętnowanie rozwodów, szczególnie w tzw. „starym życiu”. Coraz więcej duszpasterzy twierdzi, że nowonawrócona osoba, która w „starym życiu” popełniła grzech rozwodu, może bez przeszkód zawrzeć nowy związek małżeński, gdyż „Bóg przebaczył wszystkie grzechy a poza tym nie chce, by ktokolwiek cierpiał samotność”.

I tak, na naszych oczach, prawa ludzkie wyparły Prawo Boże.

Pomyślmy choć przez chwilę o bezsensowności podziału na „stare” i „nowe”. Celowo nie dodałem słowa „życie” (stare, nowe), gdyż w tym przypadku jest to podział na „grzech w starym życiu” i „ grzech w nowym życiu”. Dlatego jest to podział bezsensowny.

Rozwód jest bezsprzecznie grzechem – co do tego nikt nie ma wątpliwości. Rozwód powoduje złamanie przynajmniej dwóch Bożych przykazań: „Co Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza” Mt 19,6 oraz „kto opuszcza żonę swoją, prowadzi ją do cudzołóstwa” Mt 5,32.

Prowadzi ją do cudzołóstwa nie tylko jeden, jedyny raz (np. w dniu rozwodu), lecz wprowadza ją w ciągły stan cudzołóstwa. Dlaczego? Osoba opuszczona żyje w ciągłym zagrożeniu grzechu cudzołóstwa poprzez nieustanne pokusy związane z pożądaniem innego mężczyzny (kobiety), a zgodnie ze słowami Jezusa, „kto patrzy na niewiastę i pożąda jej w swoim sercu”, jest cudzołożnikiem. Gdy zawiera ponowne małżeństwo – wchodzi w ciągły stan cudzołóstwa, i takiego stanu nie można nazwać „nowym życiem”, lecz „grzechem w nowym życiu”. W związku z tym Apostoł Paweł nie radzi opuszczonej poszukać sobie innego mężczyzny, lecz pojednać się ze swoim mężem. 1Kor 7,11. Jest to jedyne wyjście dla opuszczonych, zarówno w „starym” jak i „nowym” życiu.

W tym momencie najczęściej pada następujący argument: „a co, jeśli powrót do pierwszego współmałżonka jest niemożliwy?”

Biblia daje jasną odpowiedź: „niech pozostanie niezamężna…”.

Współczuję głęboko tym, którzy zamiast trzymać się Bożego Słowa, łamią je, otwierając sobie nową furtkę…

Tak jak w przypadku rozwodu – poślubienie opuszczonej (opuszczonego) jest również grzechem, zarówno w „starym” jak i „nowym” życiu. Łuk. 16,18

Dlaczego? Ponieważ w „Bożych rejestrach” odseparowani nadal są związani węzłem małżeńskim. Bóg łączy dwoje ludzi jeden, jedyny raz i związek małżeński trwa aż do śmierci jednego ze współmałżonków. Dlatego rozpatrując tzw. „klauzulę Mateuszową” nie mówimy o rozwodzie lecz o separacji.

Boży nakaz: „A jeśliby opuściła, niech pozostanie niezamężna albo niech się z mężem pojedna” (1Kor.7,11) dotyczy zarówno bezbożnych jak i wierzących. Tak jak każde inne przykazanie.

Tłumaczenie, że Bóg przebaczył grzech rozwodu, więc można zawrzeć ponowny związek, to tak, jakbyśmy powiedzieli nawróconemu złodziejowi: „Bóg przebaczył ci wszystkie dawne kradzieże, a te, które teraz będziesz popełniał – nie są już grzechami”.

Zezwalając na powtórne małżeństwo, unieważniamy Boże Słowa: „a jeśliby opuściła, niech pozostanie niezamężna…” Apostoł Paweł pisząc te słowa, podkreśla: „nakazuję nie ja, lecz Pan”.

Mocne to Słowa i lepiej przed nimi schylić czoła, niż je zlekceważyć…

Żyjemy w czasach, gdy stan moralny małżeństwa i rodziny jest przerażający i przypomina krajobraz po bitwie. W świecie trudno już znaleźć normalną rodzinę. To żadna tajemnica, iż jest to celowe działanie diabła, który chce naruszyć, wypaczyć a najlepiej zniszczyć Boże dzieło, jakim jest małżeństwo, rodzina. On dobrze wie, że „cudzołożnicy królestwa Bożego nie odziedziczą” (1Kor 6,9), więc dwoi się i troi, by piętnem cudzołożnika oznaczyć jak najwięcej ludzi. Szokująca jest nonszalancja ludzi wierzących, gdy bez większego zastanowienia wchodzą w ponowne związki.

W świetle dzisiejszych opinii i rozumowania w sprawie rodziny, wychodzi na to, że wstydzić powinien się Bóg. Obwarował małżeństwo tak „nieżyciowymi” i przestarzałymi wartościami, że przypomina ono staroświecki zamek:

jeden mąż, jedna żona,
związek na całe życie, nierozerwalny,
dzieci jako oczekiwany dar od Boga,
kobieta i macierzyństwo,
przywódcza rola mężczyzny.

Świat się dzisiaj z tego śmieje i kpi. Przyjął nowe wartości, swoje wartości. Tak naprawdę podsunął je diabeł:

jeden mąż (żona)? A kto może cię zmusić do ciągłego znoszenia jego kaprysów?
związek nierozerwalny, na całe życie? Nie bój się nowego związku - będzie atrakcyjniejszy. Proponujemy też inne opcje – związki partnerskie (konkubinaty), a jeśli ci odpowiada – związki jednopłciowe. Czyż nie brzmi to lepiej?
macierzyństwo? A co z drogą sukcesu i kariery, gdzie samorealizacja?
przywódcza rola mężczyzny? Precz z jakąkolwiek dominacją! Niech żyje emancypacja!

Ludzie są ślepi i nie widzą, że przyczyną ich nieszczęścia i dramatów rodzinnych są właśnie wprowadzone na świat „nowe” wartości, a przede wszystkim grzeszne i bezbożne życie.

Bóg wstydzić się nie będzie – zbudował rodzinę na trwałych i doskonałych podwalinach. Kto na nich buduje, żyje w domu, gdzie normą jest miłość, zgoda, szczęście i radość.

Wracając do powtórnego małżeństwa – nie da się go pogodzić w żaden sposób ze Słowem Bożym. Szukający nowego partnera życiowego mają pragnienie i nadzieję, że będzie lepiej, że będzie już dobrze.

Czy nie rozumiemy tego, że nie można znaleźć szczęścia, omijając lub wręcz łamiąc Boże przykazania?

Choćby nawet nowy partner był lepszy od pierwszego… Na początku jest to raczej reguła i wielu ludzi utwierdza się w przekonaniu, że podjęli dobry wybór. Jednak, czy nie byli równie szczęśliwi (a może więcej), gdy poślubiali swego „pierwszego”? I co się stało z ich szczęściem?

A co najważniejsze – jak staniemy przed obliczem Wszechmocnego Boga, który będzie nas sądził za każdy czyn, którym złamaliśmy Jego Prawo?

Tych, którzy myślą o ponownym małżeństwie, proszę – nie słuchajcie innych ludzi, a przede wszystkim swoich pożądliwości i pragnień (one zawsze odwodzą od Boga). Zwróćcie się do Bożego Słowa, zapytajcie Boga, a On pokaże wam właściwą drogę – drogę prawdy i szczęścia!

Tym, którzy muszą doradzić innym w tych ważnych i ciężkich problemach, życzę Bożej mądrości i rozwagi. Są lepsze, bo zgodne z Bożym Słowem sposoby – by pomóc osobom będącym w dramatycznym położeniu swego życia – niż zgoda na powtórne małżeństwo.


Powtórne małżeństwo – najczęstsze pytania

Po opublikowaniu artykułu dotyczącego powtórnych małżeństw otrzymałem wiele pytań. Wnioskuję z nich, iż nam, chrześcijanom XXI wieku, trudno zgodzić się z prostym, lecz bardzo surowym wyrokiem Boga wobec rozwodów i powtórnych małżeństw. Nie wyobrażamy sobie, by Bóg „nie odpuścił” nieco z twardych zasad. Przecież wokół siebie widzimy, jak gną się lub burzą odwieczne zasady moralne, odwieczne wartości. Przychodzi to nadspodziewanie łatwo! Wszystko można zmienić! Zaledwie jedno pokolenie (!) zburzyło fundamentalne zasady dotyczące małżeństwa, rodziny, wychowania dzieci, związków homoseksualnych. To, co kiedyś było naganne i nie do zaakceptowania, dzisiaj jest już moralnie poprawne i zagwarantowane nowym prawem. I odwrotnie – to co było kiedyś wartością fundamentalną, jest wyśmiane i odrzucone.

Gdy niedawno znany chrześcijański polityk bronił instytucji małżeństwa, przywołując Pismo Święte, jeden z „mądrych tego świata”, na oczach milionów widzów, drwiąco i z pogardą powiedział: „niech Pan zostawi „swoją” Biblię w spokoju, my tu rozmawiamy o ważnych społecznie sprawach”.

Taka postawa ludzi zakrawa na wyraźny bunt stworzenia wobec swojego Stwórcy. Myślę – dlaczego Bóg nie reaguje? Kiedyś, gdy ludziom przyszło do głowy zburzyć panujący porządek i wynieść się ponad Boga – Bóg zstąpił na ziemię i pomieszał im języki (zob. 1M 11,1-9). Trudno sobie wyobrazić chaos, jaki nastał – ludzie zostali porozrzucani po całej ziemi i już nigdy nie zawiązali podobnego sojuszu. Dlaczego dzisiaj Bóg nie reaguje, gdy marne stworzenie jawnie drwi ze swojego Stwórcy? Dlatego, ponieważ to nie tylko sprawa stworzenia, ludzi. To jest związane z końcem czasów, z przyjściem antychrysta. To, co oglądamy, ma głębsze podłoże niż tylko zamysły ludzi – to tajemna moc nieprawości przygotowująca grunt pod przyjście antychrysta. Biblia naucza, że nadchodzi czas, gdy szatanowi, na krótki czas, dana będzie moc działania w świecie (zob. Ap 13,5). Oglądamy początek!

Wracając do tematu: czy nie wydaje się nam, że jeśli zrobimy szum wokół sprawy rozwodów i powtórnych małżeństw, jeśli podniesiemy ważkie argumenty, uwypuklimy ludzkie tragedie ale również nasze oczekiwania – Bóg … ulegnie?

Dlaczego tak myślę? Ponieważ w zadawanych pytaniach ciągle dźwięczy nuta protestu wobec wymagań Bożych. Nie pytamy: „co Bóg mówi o możliwości rozwodu lub powtórnego małżeństwa?” (zdaje się, że doskonale to wiemy), lecz pytamy (z pretensją w podtekście): „dlaczego opuszczony nie może ponownie ożenić się, dlaczego ma pozostawać do końca życia sam, co ma zrobić samotna matka?”, itp.

Na usta ciśnie się samowolnie Słowo z Rzm 9,20: „O człowiecze! Kimże ty jesteś, że wdajesz się w spór z Bogiem? Czy powie twór do twórcy: Czemuś mnie takim uczynił?”

Stawiane pytania można zestawić w trzech grupach. Pierwszą grupę prezentuje poniższe pytanie:

Osobiście znam wiele par małżeńskich – wierzących po rozwodach. Ludzie ci byli ofiarą zdrady przez wierzących jak i niewierzących partnerów. Po zawarciu kolejnych małżeństw żyją dla Boga całym sercem. Czy zgodnie z Biblią żyją oni w cudzołóstwie i nie odziedziczą Królestwa Bożego?

Słowa: „żyją dla Boga całym sercem” – sugerują, że:

  • po pierwsze: Bóg ich błogosławi w nowych związkach, więc na pewno im przebaczył i wszystko jest w porządku.
  • po drugie: nie zmniejszyła się ich gorliwość i miłość do Boga, więc ponowny związek nie„zaszkodził im” w duchowym życiu.

Choćby takich przykładów były tysiące, to w niczym nie zmieni wyroków Bożych, gdyż „łatwiej jest niebu i ziemi przeminąć, niż przepaść jednej kresce z zakonu” Łk 16,17.

A w tej sprawie brzmią one (wyroki Boże) tak: „Każdy kto opuszcza żonę swoją, a pojmuje inną, cudzołoży, a kto opuszczoną przez męża poślubia, cudzołoży”Łk 16,18.

Odpowiadając na postawione pytanie, należałoby tylko zmienić „czy” na „tak”, więc odpowiedź brzmi: „tak, zgodnie z Biblią, żyją oni w cudzołóstwie i nie odziedziczą Królestwa Bożego”.

To, że w nowych związkach są gorliwi i żyją dla Boga „całym sercem” w niczym ich nie usprawiedliwia. Często jest to tylko próbą zagłuszenia głosu oskarżenia, który odzywa się gdzieś w głębi duszy…

Do ludzi, którzy wielbili gorąco Boga wołając; „Panie! Panie!”, Pan Jezus kiedyś powiedział:

„Dlaczego mówicie do mnie: Panie, Panie, a nie czynicie tego, co mówię?” Łk 6,46.

Jeszcze bardziej wymownym jest fragment z Mt 7,21-23

Bogu w pierwszym rzędzie zależy na tym, byśmy byli mu posłuszni. To jest ważniejsze niż ofiara (1Sm 15,22).

Nic nie daje nawet najgorliwsza służba, gdy nasze życie łamie Boże przykazania.

Druga grupa pytań podkreśla dramatyzm sytuacji i brak możliwości naprawy rozbitego małżeństwa:

Czy Bóg chciałby patrzeć na samotność i ból osoby rozwiedzionej? Więc co, jeśli powrót do pierwszego małżonka jest niemożliwy?

Na pewno Bóg nie chciałby patrzeć na ból i samotność. Dlatego oświadczył na samym początku – dwoje staje się jednym ciałem i nie podlega rozerwaniu! Tylko śmierć rozdziela! Jezus potwierdził to, mówiąc: „Co tedy Bóg złączył, człowiek niechaj nie rozłącza” Mt 19,6. Nie jest to Boże życzenie, czy prośba lecz nie podlegający dyskusji nakaz.

Dla osoby rozwiedzionej jest tylko jedna możliwość – wrócić do swojego współmałżonka, a jeśli to nie jest możliwe – pozostać samotną. 1Kor 7,11

Ależ, to okrutne! – powiemy. Czyżbyśmy śmieli zarzucić Bogu, że dając takie przykazanie, nie przewidział tych wszystkich tragedii i cierpień, jakie przechodzą ludzie rozwiedzeni? Nie wiedział, jaki ból będą znosić osoby opuszczone, dzieci pozbawione ojca lub matki? Ten, który nas wybrał przed założeniem świata, miałby mieć zasłonięte oczy jeśli chodzi o wgląd w XXI wiek? A jednak nakazał, co nakazał… I jest to nakaz sprawiedliwy, jak wszystko, co od Boga!

Trzecia grupa pytań, to atak na „bezduszność konserwatystów” i próba podkreślenia Bożej dobroci:

Jeśli ktoś kocha Jezusa całym sercem, to dlaczego stawiasz mu takie przeszkody (nie zgadzając się na powtórny związek)? Będziesz winny tego, że… odrzuci zbawienie!

Więc znowu „miłość całym sercem”… Trzeba nie znać Słowa Bożego, żeby stawiać takie argumenty. Apostoł Jan, zwany Apostołem miłości, mówi (jak najgorszy z konserwatystów): „Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe” 1J 5,3. Żadne z przykazań Bożych nie jest uciążliwe, nawet to „skazujące na samotność”.

W związku z powyższym pytaniem przeżyłem szok. Rozmowa przebiegała mniej więcej w ten sposób:

  • bracie, ten człowiek tak bardzo kocha Boga, jest taki miły, lecz nie wyobraża sobie życia w samotności. Jeśli więc zabronimy mu zawarcia ponownego związku – może się zrazić.
  • to prawda, że ma trudną sytuację, ale stoi przed wyborem: albo Bóg, albo swoje życie. Musimy go ostrzec, że gdy zawrze drugi związek, stanie się cudzołożnikiem.
  • bracie, naprawdę myślisz, że Pan Bóg nie zgadza się na drugie małżeństwo? Przecież on widzi jego dobroć i to, że na swój sposób bardzo kocha Boga.
  • Bóg nigdy nie zmienia Słowa. A Boga nie mamy kochać na „swój” sposób, lecz tak jak uczy nas Chrystus, więc przede wszystkim – posłuszeństwo.
  • bracie, tyle mówimy o Bożej miłości i łasce, więc… gdzie ta łaska?

Najpierw zaniemówiłem, a potem stać mnie było tylko na przewlekłe: Cooo? Co mówisz? Chcesz powiedzieć, że Boża łaska jest po to, byśmy mogli przyzwalać grzechowi? Łaska ma przykrywać nasz grzech?

Uff! Co za nauka?! Takiej definicji łaski jeszcze nie słyszałem…

Odpowiedziałem: łaska stała u drzwi serca, chcąc zatrzymać ich przed rozwodem, lecz jej nie wpuścili. Łaska oferuje teraz swoją pomoc, by wytrwali w czystości, lecz ją omijają. Napisane jest, że łaska jest nam dana „ku pomocy w stosownej porze” Hbr 4,16. Gdy stosowna pora przemija, łaska się kończy…

To tyle, w wielkim skrócie. Wyjątkowych, pogmatwanych i zawiłych (ale też przewrotnych i perfidnych) przykładów jest mnóstwo. Współczuję tym, którym przychodzi się z nimi borykać. Szczególnie wtedy, gdy zrobimy „jeden wyjątek”. Ledwo go rozwiążemy, a u drzwi stoją już o wiele gorsze, bardziej pogmatwane „wyjątki”. Trzymajmy się Słowa albo pogubimy się bez reszty. Ani się obejrzymy, jak przejmiemy „sędziowski tron”, z prawem(?) wydawania (fałszywych, niestety) wyroków.

Bóg i jedynie On, jest Sędzią! Amen!

Niech Słowo Boże będzie „pochodnią nogom naszym i światłością ścieżkom naszym” Ps 119,105.

Waldemar Świątkowski
Źródło: http://www.chrystusowy.pl