CzytelniaOstrzeżenia

Zbawienie bez ofiary Chrystusa?

— Jestem bogiem — powiedział odważnie Człowieczek, ale nadal nie wyglądał jak ktoś, do kogo należy cały świat.
— Bogiem? — zdziwił się siedzący obok niego Chrześcijanin — przecież ty nawet nie znasz Boga.
— Do tej pory go nie znałem, ale już wiem, że to ja nim jestem.
— Jak mogłeś się tego dowiedzieć?
— Zgłębiałem tajniki gnozy, dzięki niej zostałem oświecony i nareszcie zrozumiałem kim jestem. Kiedy odejdę z tego świata, stanę się jedno z Ojcem.
— To niemożliwe. Nie jesteś Jego dzieckiem, nigdy przecież nie uwierzyłeś w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa.
— Nie można uwierzyć w coś, czego nigdy nie było.
— Jesteś pewien? Poza tym wyglądasz tak, jakby bycie bogiem odebrało ci radość życia i pewność siebie. Ta gnoza cię tylko zwiodła.

Istota gnozy

Dziwna nauka zwana gnozą wdarła się do chrześcijaństwa bardzo wcześnie; jej ślady znajdujemy już w pierwszym wieku po Chr., w rodzącym się Kościele pierwszych chrześcijan. Herezja rozkwitła w II i III wieku po Chr., kiedy to Mani, Marcjon i Walentyn zwiedli świat nauką o istnieniu dobrego i złego boga, podpierając się przy tym Biblią i wykorzystując ludzki pęd do poznania i zdobycia zbawienia. ów pęd do tajemnej mądrości oraz pragnienie lepszego życia przez całe wieki wykorzystywali potem jeszcze inni nauczyciele gnozy. Kościół walczył z nimi głównie w czasach średniowiecza, mimo to jeszcze i dzisiaj można się zetknąć z tą nauką.

Gnostycyzm nie jest zwartym systemem filozoficzno-religijnym. Pełno w nim wierzeń irańskich, egipskich, można doszukać się także powiązań z religią dalekowschodnią. Odcisnął swe piętno nie tylko na chrześcijaństwie, ale też na greckiej filozofii, alchemii czy żydowskiej kabale.

Podstawą tego systemu jest próba wyjaśnienia istnienia na świecie Dobra i Zła, oraz ich wzajemnych związków. Zło uosabia tu Ciemność i świat materialny, Dobro natomiast – Światło i świat duchowy.

Stworzenie

Generalnie zdaniem gnostyków świat materialny powstał w wyniku buntu, bądź też zawiści złego bóstwa, jest skutkiem wielkiego Upadku. Jednakże niektóre z ruchów gnostyckich (np. Walentynianie) zakładają, że Bóg, zwany najwyższym Ojcem, zaczął zradzać z siebie kolejne bóstwa, które z kolei zradzały następne, a ostatnie z tych zrodzonych, zwane Sophią, zapragnęło wrócić do Ojca. Niestety, nie powiodło się Sophii, w wyniku czego wpadła w niższy świat Chaosu, a z jej cierpienia wyłoniła się materia. Kiedy została od niego uwolniona, z jej miłości zrodziły się duchowe dzieci, którym cielesny kształt nadał potem Demiurg, ów gorszy bóg – stworzyciel materii.

Według innego gnostyckiego nurtu człowiek jest częścią Bóstwa, jest bogiem. Pochodzi z innego świata niż ten, w którym żyje. Jego ojczyzną jest świat niewidzialny, który znajduje się po drugiej stronie universum. Człowiek uległ pokusie i popadł w rozkosz, która ściągnęła go na ziemię. Spadał przez siedem sfer planet, a każda z nich dorzuciła mu jakąś namiętność. W końcu upadł, a jego dusza została przybita do ciała. Od tej pory człowiek zapomniał o swoim boskim pochodzeniu i nie wie jak odzyskać wolność.

Wybawienie

Aby na powrót pozyskać swoją boskość, człowiek musi obudzić w sobie boską 'iskierkę’, poznać siebie samego, odkryć istotę swego 'ja’. Poprzez gnozę człowiek ma odkryć, że to on jest Bogiem. Jego dusza wróci wtedy do Pleromy zwanej też Duszą Wszechświata, zjednoczy się z Ojcem. Od tej pory na wieki będzie już wolny od swego ciała.

Dwaj bogowie

Wydaje się, że nauka ta jest tak daleka od Biblii, że nie sposób jej powiązać z Pismem Świętym. A jednak i na to gnostycy znaleźli sposób. Wszyscy 'chrześcijańscy’ wyznawcy gnozy stwierdzali, że Stary Testament, pełen opisów okrucieństwa, zazdrości i tyranii, jest dziełem złego boga materii. A ponieważ dobre drzewo nie może wydawać złych owoców, musi istnieć dwóch bogów, dlatego twórcą Światłości jest dobry Bóg ewangelii. Jego przedstawicielem i wysłannikiem jest Jezus, który już w Raju pojawił się przy Adamie w postaci węża i namówił go, by ten zjadł zakazany owoc. Dzięki Jezusowi Adam poznał prawdę:

Jezus Świetlisty przybliżył się do nieświadomego Adama. Przebudził go ze snu śmierci, aby uwolnić go od licznych demonów. I jak z człowiekiem we władzy potężnego demona, którego znajduje człowiek sprawiedliwy i mocą swą ucisza go – tak właśnie było z Adamem, bo ów Przyjaciel znalazł go pogrążonego w najgłębszym śnie, przebudził go, poruszył, ocucił go, odciągnął odeń kusicielskiego Demona i zakuł w kajdany potężnego Archonta. I Adam wejrzał na siebie i odkrył kim jest.

Jezus Chrystus…?

Jezus jest jednym z wielu posłanników, którzy mają pomóc ludziom w odkryciu gnozy, zapowiada nadejście panowania dobrego boga. Dla Maniego uosabia Światło zmieszane z materią, jest cierpiącym Praczłowiekiem, jest tą boską cząstką w człowieku, która gromadzi siebie z fizycznego rozproszenia. Ma uwolnić wybranych spod panowania gwiazd, które przydały człowiekowi pożądliwości. Ma pomieszać szyki bogu zła, Demiurgowi.

Chrystus nigdy nie przyszedł na świat w ciele. Niepodobna, żeby boski wysłannik mógł się pokalać zjednoczeniem z grzeszną materią. Albo otrzymał ciało w niebie, a Maria była kanałem przez który dostał się na ziemię, albo też jego ciało było ciałem pozornym:

Jezus nie miał naszego ciała… — stwierdza jeden z wyznawców gnozy — Bóg nigdy nie przyszedł, by przybrać nasze śmiertelne ciało w łonie błogosławionej dziewicy. Maria nie była matką Boga.

Gnostycy twierdzą też, że Jezus nigdy nie umarł na krzyżu. Zastąpił go Szymon Cyrenejczyk. Jeśli zaś już przyznają, że doszło do ukrzyżowania, to tylko po to, aby Jezus mógł wyzwolić się z ciała i wrócić do Duszy Wszechświata.

Jeszcze inni stwierdzają, że Jezus był zwykłym człowiekiem, że podczas chrztu połączył się z nim transcendentny Chrystus, zapowiedział panowanie dobrego boga, oświecił gnozą swoich uczniów, a potem opuścił cielesnego Jezusa na krzyżu.

Zbędna ofiara…?

Wynika stąd, że ofiara Jezusa Chrystusa nie była potrzebna, była nic nie znaczącym gestem, aktem tyranii, bezsensowną zemstą Demiurga. Tak naprawdę Jezus, kluczowa przecież postać dla chrześcijańskiego Kościoła, jawi się jako jeden z wielu, obok Maniego, Buddy, Zaratusztry czy Platona, posłańców niosących gnozę człowiekowi, który zbawi się sam budząc świadomość własnej boskości.

Gnostycka herezja uderza w samo serce naszej wiary: w krzyż. Deprecjonuje wagę aktu przyjścia Chrystusa na ziemię oraz Jego ofiary. W końcu myli pojęcie zbawienia, zaprzecza zmartwychwstaniu ciał, odrzuca Stworzyciela. W istocie gnostycyzm jest wyznaniem, które nie daje spokoju duszy, lecz jest nieustannym dążeniem do poznania tego, czego poznać się nie da, szukaniem czegoś, co nie istnieje.

Kamień węgielny chrześcijańskiej wiary

Chrześcijanie wierzą, że Jezus Chrystus umarł na krzyżu i zmartwychwstał, aby odkupić grzeszników, a Jego ofiara została złożona po to, aby ludzie mogli przychodzić do Boga, i spędzić z Nim wieczność w chwale. Gdyby na krzyżu umarł Szymon Cyrenejczyk, przyjście Chrystusa na ziemię okazałoby się farsą, byłoby kaprysem Boga i świadectwem tego, że nie jest On zainteresowany człowiekiem. Gdyby ciało Jezusa było pozorne, to Jego śmierć i zmartwychwstanie byłyby wielkim oszustwem, i nikt nie miałby szansy na zamieszkanie w Bożym Królestwie. Na szczęście dla nas, wydarzenia, o których mówią Ewangelie, miały miejsce naprawdę, co więcej – mają wpływ na ludzkie życia od wtedy aż do dzisiaj, aż do Powtórnego Przyjścia Jezusa Chrystusa. A kiedy On przyjdzie, ci, co umarli – zmartwychwstaną, a inni zostaną przemienieni.

Jeśli Chrystus nie został wzbudzony, tedy i kazanie nasze daremne, daremna też wasza wiara (1Kor 15,14) – pisał apostoł Paweł do Koryntian. Jeśli nie wierzymy w Jego śmierć i zmartwychwstanie, nie możemy nazywać siebie chrześcijanami.

Agnieszka Gocłowska

Bibliografia:
1. Hans Jonas, Religia gnozy, Wydawnictwo Platan, Kryspinów 1994.
2. Hervé Masson, Słownik herezji w kościele katolickim, Wydawnictwo 'Książnica’, Katowice 1993.
3. Jerzy Prokopiuk, Gnoza, gnostycyzm i manicheizm apologia pro domo sua, w: Literatura na świecie, nr 12, Warszawa, grudzień 1987.
4. Gilles Quispel, Gnoza, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1988.
5. Steven Runciman, Średniowieczny manicheizm, Wydawnictwo Marabut, Gdańsk 1996.