[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]

Znaczenie i popularność książki w Hiszpanii

Dla polskiego czytelnika ciekawe będzie dowiedzieć się, jak Pan pobłogosławił świadectwo eks-ojca Padrosy na terenie Hiszpanii (o czym już było częściowo wspomniane w prologu do hiszpańskiego wydania), gdzie ustne świadczenie o Panu było zakazane.

Pierwsze kopie tej książki były rozesłane przez byłego jezuitę do niektórych jego poprzednich przyjaciół z własnoręczną dedykacją, co spowodowało wielki popłoch wśród hiszpańskiej hierarchii, tak że biskup z Barcelony natychmiast ogłosił w gazetach i przez radio ostrzeżenie, że każdy, kto będzie czytał, wydawał, tłumaczył lub kto będzie miał u siebie tę książkę zamiast oddać ją do biskupiego cenzora w celu zniszczenia jej, będzie wyklęty.

Zdaje się rzeczą wprost nie do uwierzenia, by władze kościelne były na tyle ślepe i nie rozumiały, że nawet w Hiszpanii XX wiek różni się bardzo od wieków średniowiecza. To, co straszyło i napawało trwogą ludzi w czasie inkwizycji, teraz stało się najlepszą reklamą i największym bodźcem w obudzeniu zainteresowania się szerokich warstw publiczności osobą ojca Padrosy i napisaną przez niego książką.

Niebezpieczne byłoby dla naszych współbraci w Hiszpanii podawać liczbę potajemnie rozpowszechnionych egzemplarzy tej książki w ciągu pierwszych dwóch miesięcy po jej wydaniu. Jedno tylko możemy stwierdzić, że zapotrzebowanie na nią było bardzo wielkie. Ewangeliczni chrześcijanie w całej Hiszpanii, a szczególnie na terenie Katalonii, byli wprost atakowani przez publiczność pragnącą otrzymać tę książkę za wszelką cenę. Egzemplarze tej książki przechodziły z rąk do rąk w wielkich fabrykach, w ten sposób setki ludzi korzystało z jednego egzemplarza.

Książka ta dotarła nawet do elity społeczeństwa, a więc do osób będących poza zasięgiem pracy ewangelizacyjnej i była czytana z wielkim zainteresowaniem i sympatią.

Poniżej podajemy kilka ciekawszych wydarzeń.

Kiedy ogłoszono ekskomunikę w stosunku do tych, którzy odważą się czytać tę książkę, pewien gorliwy katolik wykrzyknął: "Hurra! Ekskomunika została ogłoszona przez biskupa z Barcelony, więc mnie się nie tyczy, gdyż ja należę do diecezji Vich. W ten sposób będę mógł przeczytać tę książkę, nie podlegając wyklęciu".

Ktoś inny rzekł: "Ekskomunika jest rzucona na tych, którzy będą czytać lub mieć u siebie tę książkę, lecz nic nie jest powiedziane o tych, którzy będą słuchać, gdy inny będzie czytał ją na głos". Potem prosił on przyjaciela, który mu przeczytał ją całą, a wysłuchawszy jej treści był rad, że nie dotykał się jej i w ten sposób nie sprzeniewierzył się poleceniu biskupa.

Pewna dziewczyna wzięła tę książkę z sobą idąc do pracy w fabryce. Przez zapomnienie pozostawiła ją na chwilę na swojej maszynie, gdy szła do innego działu po przędzę. Wracając, ku swej wielkiej rozpaczy zobaczyła, że dyrektor fabryki stał przy jej maszynie trzymając tę książkę w ręce. W Hiszpanii jest zabronione robotnikom przynosić jakąkolwiek literaturę do fabryki. Lecz zamiast krzyczeć na nią, dyrektor poprosił ją, by mu sprzedała tę książkę i dodał: "Za kilka miesięcy książka ta będzie warta dziesięć razy tyle".

Pewna dziewczyna, która odwiedzała nabożeństwa ewangeliczne w Tarrasa opowiadała, jak pani, u której pracowała, pożyczyła tę książkę od swojej przyjaciółki. Jednak nie odważyła się jej czytać słysząc, jak mąż czytał ogłoszenie o ekskomunice, choć on sam po przeczytaniu ogłoszenia wyraził chęć przeczytania tej zakazanej książki. Dziewczyna odważyła się poprosić swą panią, by pożyczyła tę książkę. Otrzymawszy, czytała ją do późnej nocy. Na pytanie, dlaczego ubiegłej nocy tak długo światło paliło się w jej pokoju, odpowiedziała: "Cóż mogłam zrobić? Chciałam skończyć tę książkę. Jest ona zbyt interesująca, by jej nie dokończyć. Myślę, że ojciec Padrosa znalazł prawdziwą drogę zbawienia". "Jeśli to jest prawdą, ja też chcę przeczytać tę książkę" - powiedziała jej pani. Jej mąż był bardzo zdziwiony dowiedziawszy się o zmianie zdania swej żony. Niedawno podczas nabożeństwa dziewczyna tak powiedziała: "Chciałabym więcej wiedzieć o tej drodze zbawienia. Moi państwo pragnęliby przyjść na nabożeństwo. Powstrzymuje ich tylko położenie socjalne, lecz są przekonani, że wy głosicie prawdziwą naukę Jezusa Chrystusa".

Egzemplarz tej książki był posłany przez kogoś do pewnego pijaka i ogólnie znanego grzesznika. Pomimo że był on katolikiem, pod wpływem książki ojca Padrosy zapragnął odwiedzić ewangeliczne nabożeństwo. Poszedł i nawrócił się podczas pierwszego modlitewnego nabożeństwa. Człowiek ten modlił się ze łzami w oczach tak, że każdy z obecnych był wzruszony jego wołaniem: "O Panie, ja wierzyłem w wiele rzeczy, z wyjątkiem tej jednej, tak niezbędnej do zbawienia. Dzięki Ci, żeś otworzył oczy ojca Padrosy, by przez to i moje zostały otworzone". Człowiek ten obecnie radośnie świadczy o swoim zbawieniu, będąc sam dowodem tej zmiany, która zaszła w jego życiu.

Pewna siostra zakonna ze szpitala Świętego Serca w Barcelonie była pozyskana dla Ewangelii przez piętnastoletnią dziewczynę. Spotkały się one przypadkowo w tramwaju. Zakonnica usłyszała urywek rozmowy tej dziewczyny ze swą przyjaciółką i zdziwiona jej słowami zapytała:

- Moje dziecko, jesteś katoliczką czy protestantką?
- Jestem ewangeliczną chrześcijanką - padła zdecydowana odpowiedź.
- Cudownie, jesteś więc tego samego wyznania, co i ojciec Padrosa. Chcę ci powiedzieć w sekrecie, że prawie każda siostra w naszym szpitalu czytała tę zakazaną książkę. Dawno już było moim życzeniem znaleźć kogoś, kto powiedziałby mi coś więcej o tej nauce.

Dziewczyna z zakonnicą spotykały się codziennie i już po upływie tygodnia zakonnica, będąc nawrócona, posłała list do papieża z prośbą o unieważnienie jej ślubów. List ten został jednak przejęty w drodze i zamiast do papieża trafił do rąk biskupa w Barcelonie, który wezwał zakonnicę do siebie, a przekonawszy się, że ona rzeczywiście stała się protestantką, polecił jej natychmiast opuścić kraj. Żegnając się z dziewczyną, która była narzędziem w ręce Boga, użytym dla nawrócenia, zakonnica powiedziała: "Przez ponad dwadzieścia lat ponosiłam ofiary, by zapewnić sobie zbawienie. Ile razy drżałam na myśl o śmierci i przyszłym życiu. Teraz, gdy jestem zmuszona opuścić ojczysty kraj i udać się w nie znane mi strony, bez przyjaciół, jestem szczęśliwa, jak nigdy dotychczas nie byłam, gdyż wiem, iż Pan Jezus jest nie połowicznym, lecz całkowitym Zbawicielem duszy. Wiem, że On będzie ze mną do końca moich dni tu na ziemi, a potem przejdę do Niego do nieba". Sposób, w jaki Pan Bóg zaopiekował się tą odważną niewiastą, jest bardzo ciekawą historią. Młoda dziewczyna była jej jedynym łącznikiem z wyznawcami Jezusa, bezpośrednio nie miała sposobności spotkania się z kaznodzieją zboru lub jakimś misjonarzem, który mógłby polecić ją wyznawcom Ewangelii za granicą. Na szczęście razem z nią w pociągu jechał pewien mężczyzna, który był prawdziwym chrześcijaninem, a któremu ona opowiedziała historię swego nawrócenia. Jechał on z Barcelony do Port-Bou. Mężczyzna ten dopomógł jej, ile mógł, tak, że zanim opuściła kraj świadectwo jej było powodem nawrócenia się pewnego księdza, który poszedł w ślady ojca Padrosy.

Hiszpańskie wydanie niniejszej książki jeszcze chodzi z rąk do rąk w Hiszpanii, otwierając oczy wielu ludziom. Jeśli ty, Czytelniku, już jesteś prawdziwym chrześcijaninem, módl się, by jeszcze wiele dusz mogło przyjść z ciemności do światła przez czytanie tej książki. Módl się też za misjonarzy pracujących w ciężkich warunkach, mających przeciw sobie tych, którzy się zawsze sprzeciwiali głosicielom Ewangelii w tym kraju "Świętej Inkwizycji."

Miałem przywilej jakiś czas spędzić w Hiszpanii, miałem więc okazję zapoznania się z tymi biednymi ludźmi, często mieszkającymi w ziemiankach, rozmawiałem z wieloma nawróconymi katolikami, przemawiałem w wielu kościołach protestanckich, czasem przy zamkniętych drzwiach, mając wiele sposobności zapoznania się z całą sytuacją.

Charakterystyczną cechą hiszpańskich chrześcijan jest ich zupełna szczerość i dążenie do prawdziwego ewangelicznego chrześcijaństwa. Bądźmy wytrwali w modlitwach naszych za tych drogich i miłych ludzi, nigdy nie zapominając o pastorach i misjonarzach z Hiszpańskiej Chrześcijańskiej Misji, szczególnie o jej dyrektorze, kaznodziei Samuelu Vila. Bogu niech będzie chwała za moc Ewangelii w Hiszpanii.

Norman Porter (Generalny Sekretarz Narodowej Unii w Irlandii i przedstawiciel na Wielką Brytanię i Irlandię Hiszpańskiej Chrześcijańskiej Misji)

[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]