DUSZA

ROZDZIAŁ CZWARTY

KRZYŻ I DUSZA

WEZWANIE KRZYŻA

W czterech Ewangeliach Pan Jezus przynajmniej czterokrotnie wzywał swoich uczniów, aby zapierali się swego życia duszewnego, by oddali je na śmierć i szli za Nim. Pan wiedział, że zapieranie się życia duszewnego stanowi absolutnie nieodzowny warunek, jeśli człowiek ma iść za Jezusem, osiągnąć doskonały stan, być jak On w służeniu ludziom i wypełniać Bożą wolę. Chociaż Pan Jezus mówił o życiu duszewnym we wszystkich czterech przypadkach, w każdym z nich szczególnie akcentował coś innego. Wiemy, że życie duszewne w rzeczywistości objawia się w różny sposób. Dlatego Pan Jezus mówił o życiu duszewnym, kładąc nacisk na różne sprawy. Każdy uczeń Pana musi zwrócić uwagę na słowa samego Pana. Pan wzywa do tego, aby człowiek oddał swoje życie duszewne na krzyż.

KRZYŻ I UCZUCIE MIŁOŚCI W DUSZY

W Ewangelii Mateusza 10,38 i 39 Pan Jezus powiedział: "Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie duszy, straci je, a kto straci swe życie duszy z mego powodu, znajdzie je".

Wersety te wzywają nas, abyśmy utracili nasze życie duszewne ze względu na Pana, abyśmy oddali to życie na krzyż, by krzyż się z nim rozprawił. W poprzednich wersetach Pan Jezus mówił o tym, jak to domownicy człowieka staną się jego nieprzyjaciółmi i jak syn, ze względu na Pana, będzie poróżniony z ojcem, córka z matką, a synowa z teściową. Ponieważ Boża wola nie zgadza się z zamiarami naszych domowników, nie możemy uniknąć poróżnienia z naszymi domownikami ze względu na Pana. Na tym polega krzyż. Na tym polega ukrzyżowanie. Kierując się naszym życiem duszewnym, miłujemy tych, których miłujemy. Lubimy być im posłuszni i jesteśmy gotowi postępować zgodnie z ich pragnieniem. Gdy nasi umiłowani są szczęśliwi, czyż nasze serca nie są szczęśliwe razem z nimi? W tym miejscu jednak Pan Jezus wzywa nas, abyśmy nie buntowali się przeciwko Niemu ze względu na naszą miłość do człowieka. Gdy Boża wola pozostaje w konflikcie z pragnieniem człowieka, chociaż jest to osoba, którą miłujemy najbardziej i która nas miłuje najbardziej, i chociaż normalnie odczuwalibyśmy ból, i za nic nie chcielibyśmy złamać jej serca, ze względu na Pana powinniśmy wziąć krzyż, aby oddać na śmierć nasze uczucie miłości.

Ten rodzaj wezwania Pana Jezusa ma na celu uwolnienie nas od naturalnego uczucia miłości. Dlatego właśnie Pan Jezus powiedział w wersecie 37: "Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto miłuje syna albo córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien".

W Ewangelii Łukasza 14,26 i 27 czytamy: "Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, a także swojego życia duszy, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem". Mateusz pokazuje wierzącemu wybór, jakiego winien dokonać, jeśli chodzi o jego naturalną miłość: powinien miłować Pana bardziej niż swoich domowników. Łukasz pokazuje stosunek, jaki wierzący powinien mieć do miłości, mającej źródło w jego życiu duszewnym: powinien ją nienawidzić. W rzeczywistości to oznacza, że wierzący nie powinien żywić miłości do innych po prostu dlatego, że są to ci, których kochałby w sposób naturalny. Nie wolno mi miłować innych tylko dlatego, iż są to ci, których miłuję w sposób naturalny. Zakazana lista obejmuje nawet wszystkie tak drogie nam osoby, jak nasi rodzice, bracia, żona i dzieci. Taki rodzaj naturalnej miłości pochodzi z życia duszewnego. Taki rodzaj naturalnej miłości prowadzi w konsekwencji do tego, że ktoś jest "przyklejony" do innych, że trzyma się mocno tych, których miłuje, jak również domaga się miłości od nich. Pan uważa to życie duszewne za coś, co należy oddać na śmierć. Chociaż teraz nie widzimy Pana i nasze serca nadal wolą iść za naszymi umiłowanymi, a nasze życie domaga się, abyśmy mieli naszych umiłowanych, Pan pragnie, abyśmy mieli miłujące serce wobec Niego, którego nie widzimy. Chce, abyśmy odrzucili miłość, która pochodzi z naszej natury. Pan Jezus pragnie uwolnić nas od całej naszej bezpośredniej miłości do ludzi. Nie chce, abyśmy miłowali ludzi naszą własną miłością. Pragnie, byśmy kochali ich nie według naturalnego upodobania w naszej duszy. Powinniśmy zaprzestać takiej miłości naturalnego człowieka. Teraz, jeśli miłujemy innych znowu, dzieje się tak, ponieważ znajdujemy się w nowej relacji z Panem. Jest tak tylko z powodu Pana, którego miłujemy. Nie jest tak z powodu naszej własnej miłości do tych, których miłujemy. Powinniśmy, ze względu na Pana, przyjąć od Niego Jego miłość, aby nią miłować innych. Krótko mówiąc, nasza miłość do innych powinna znajdować się pod kontrolą Pana. Jeśli Pan chce, powinniśmy miłować nawet naszych wrogów. Jeśli Pan tego nie chce, nie powinniśmy miłować nawet najdroższych nam osób w naszym domu. Pan nie chce, aby nasze serca były przywiązane do czegokolwiek; On chce, abyśmy służyli Mu w wolności.

Jeśli tak się sprawa przedstawia, należy odrzucić życie duszewne. Na tym polega krzyż. Posłuszeństwo wobec Chrystusa i niezważanie na ludzkie sentymenty sprawia, że naturalna miłość wierzącego odczuwa smutek i ból. Dlatego taki smutek i ból stają się dla wierzącego praktycznym krzyżem, umożliwiając mu dzięki gotowości zaparcia się siebie utracić życie duszewne, które wiąże się z aktywnością w sferze miłości. Częstokroć opuszczenie umiłowanej osoby wywołuje ból w sercu i rani duszę. Z powodu straty umiłowanej osoby pojawia się wiele łez i wzdychania, i wiele niewymownego smutku. To wszystko przynosi cierpienie w naszym życiu. Jakże niechętna jest nasza dusza, by zaprzeć się naszych umiłowanych dla Pana! To właśnie jednak oddając duszę na śmierć - w gotowości, by umrzeć - wierzący są w stanie wyrwać się z mocy duszy. Utracenie na krzyżu naturalnej miłości wypływającej z duszewnego życia sprawia, że dusza pozwala Duchowi Świętemu wlać Bożą miłość do jej serca, dzięki czemu cała miłość duszy jest przez Boga i w Bogu.

W tym miejscu należy zauważyć, że życie duszewne, mówiąc po ludzku, jest czymś słusznym i naturalnym; nie jest ono ohydne, jak grzechy. Czyż miłość, o której była mowa, nie jest czymś wspólnym dla wszystkich ludzi? Czy nie jest słuszną rzeczą żywić uczucie miłości do własnych domowników? Pan jednak wzywa nas, abyśmy przezwyciężyli to, co naturalne, i ze względu na Boga wyrzekli się nawet słusznego prawa człowieka, łącząc się z Bogiem. Bóg chce, abyśmy miłowali Jego bardziej, niż Abraham miłował Izaaka. Chociaż życie duszewne otrzymał człowiek od Pana stworzenia, Bóg pragnie, by ludzie (jeśli tego chcą) nie żyli według tego życia. Człowiek ze świata nie jest w stanie zrozumieć Bożego pragnienia. Gdy jednak wierzący będzie stopniowo wzrastał duchowo i zatracał się w Bożym życiu, pozna Boże pragnienie. Któż potrafi zrozumieć, że Bóg, obdarowawszy Abrahama Izaakiem, chciał także, aby złożył on Izaaka w ofierze? Ci jednak, którzy znają serce Boga, nie chcą poprzestać na naturalnych darach Boga; pragną raczej odpocząć w Bogu, który daje dar. Bożym zamiarem jest, abyśmy byli przywiązani tylko do Niego, a nie do żadnych osób, rzeczy czy spraw - chociaż to On sam mógł dać te osoby, rzeczy lub sprawy.

Chrześcijanie chętnie opuszczają Ur chaldejskie, lecz rzadko widzą, jak ważne jest ofiarowanie na Górze Moria tego, co Bóg dał. To jedna z głębszych lekcji wiary. Uczy ona, jak wejść w Boże życie i złączyć się w jedno z Bogiem. Bóg chce od Swoich dzieci, aby porzuciły wszystko i stały się całkowicie Jego. Muszą one usunąć nie tylko te rzeczy, które sobie uświadamiają i które uważają za szkodliwe, ale muszą także oddać na krzyż swoje najbardziej słuszne sprawy ludzkiego życia, takie jak uczucie miłości, i podążać za prowadzeniem Ducha Świętego.

To, czego Pan chce, ma wielkie znaczenie, ponieważ naturalna miłość człowieka jest siłą, nad którą bardzo trudno panować. Jeśli wierzący nie odda tej miłości na krzyż i nie będzie gotowy utracić jej poprzez śmierć, jego duchowe życie dozna wielkich przeszkód. Ponieważ ludzkie sprawy często się zmieniają, wpływa to również na ludzką miłość. Gdy zostaje pobudzona zdolność miłowania, cała istota wierzącego bardzo łatwo traci duchową normalność. Wierzącego, który jest duszewny pod tym względem, często będzie ogarniał niepokój i straci on pokój w swym duchu. Smutek, żal, rozpacz i łzy to częsty rezultat naturalnej miłości. Jeśli Pan nie może uzyskać pierwszego miejsca w kwestii miłości, trudno Mu panować w innych rzeczach. Jest to próba duchowości, jak również miara jej rozwoju. Dlatego powinniśmy nienawidzić swego życia i nie powinniśmy pozwolić na jego swobodne działanie w okazywaniu ludzkiej miłości. Żądanie Pana i nasze naturalne zamiary to dwie zupełne skrajności. Musimy teraz znienawidzić to, co miłujemy. Musimy nienawidzić nie tylko to, co miłujemy, ale również organ, z którego rodzi się ta miłość, czyli nasze życie duszewne. Wtedy otwiera się droga do duchowości. Jeśli naprawdę weźmiemy krzyż w taki sposób, to krzyż nie dopuści, by duszewna miłość panowała i miała wpływ na ducha, i pozwoli nam miłować innych przez moc Ducha Świętego. Dokładnie w taki sposób Jezus miłował Swoją rodzinę, gdy był na ziemi.

KRZYŻ A "JA" NASZEJ DUSZY

W Ewangelii Mateusza 16,24-25 Pan Jezus także mówił na temat związku pomiędzy życiem duszewnym i krzyżem: "Wtedy Jezus rzekł do Swoich uczniów: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój, i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie duszy, straci je, a kto straci swe życie duszy z mego powodu, znajdzie je". W wersetach tych nasz Pan ponownie wezwał Swoich uczniów, aby wzięli krzyż, aby byli gotowi oddać życie duszewne na śmierć, by mogli utracić swoje życie duszewne. To, o czym Pan Jezus mówi tutaj oraz to, o czym mówił przedtem w 10 rozdziale Ewangelii Mateusza, nie jest tym samym. W 10 rozdziale Mateusza Pan akcentował część życia duszewnego, mianowicie naturalną miłość. Tutaj, w szesnastym rozdziale, podkreśla własne "ja" człowieka. Jeśli przeczytamy zacytowany wyżej fragment, zdamy sobie sprawę, że Pan Jezus powiedział wówczas uczniom, jakie cierpienie będzie znosił na krzyżu. Wtedy Piotr, motywowany swą rozpaczliwą miłością do Pana, powiedział: "Niech Bóg będzie litościwy dla Ciebie, Panie!" Ponieważ umysł Piotra nakierowany był na sprawy ludzkie, nie chciał widzieć, jak jego Mistrz cierpi w ciele na krzyżu. Nie wiedział, że człowiek powinien całkowicie skierować swój umysł na sprawy Boże. Nawet jeśli jest to cierpienie śmierci na krzyżu, nadal powinien myśleć o Bożych sprawach. Nie wiedział, że umiłowanie Bożej woli powinno przewyższać miłość własną. Myślał wtedy jakby: "Panie, Ty idziesz na krzyż, aby cierpieć w taki sposób, chociaż wykonujesz Bożą wolę, chociaż wypełniasz Boży zamiar i postępujesz zgodnie z Bożym planem. Ale co to wszystko uczyni z Tobą samym? Czy nie masz względu na cierpienie, które będziesz znosił z tego powodu, że wypełniasz Bożą wolę? Panie, miej litość nad sobą!"

Pan jednak pokazał mu, że taka litość nad sobą pochodzi od Szatana. Następnie mówił dalej do swoich uczniów, jakby chciał powiedzieć coś takiego: "Nie tylko że Ja pójdę na krzyż, ale ci, którzy chcą Mnie naśladować i być Moimi uczniami, także muszą iść na krzyż. Moja ścieżka, niezależnie od tego, jaka by była, powinna być także waszą ścieżką. Nie powinniście błędnie uważać, że Ja jestem jedyną osobą, która ma wypełniać Bożą wolę; wy, Moi uczniowie, także macie wypełniać Bożą wolę, tak samo jak Ja to czynię. Tak jak Ja nie dbam o siebie, ale nawet na krzyżu wypełniam Bożą wolę bezwarunkowo, wy również nie powinniście dbać o swoje życie duszewne, ale powinniście być gotowi je stracić, aby wykonać to, czego Bóg od was chce". Piotr zapytał Pana, dlaczego nie będzie "litościwy" dla siebie, natomiast odpowiedź Pana brzmiała, że człowiek powinien "zaprzeć się samego siebie".

Trzeba zapłacić pewną cenę za wypełnianie Bożej woli. Ciało nie może opanować drżenia, gdy myśli o tym. Gdy życie duszewne rządzi w nas głęboko, po prostu nie możemy przyjąć Bożej woli jako Jego nakazu. Dzieje się tak, ponieważ życie duszewne chce postępować według zamiarów własnego "ja", a nie chce być posłuszne Bożej woli. Gdy widzimy, że Bóg wzywa nas na krzyż, abyśmy zaparli się siebie, złożyli wszystko w ofierze i utracili wszystko dla Niego, podświadomie nasze życie duszewne rodzi w nas serce pełne litowania się nad sobą. Nasze życie duszewne często sprawia, że nie chcemy zapłacić ceny za posłuszeństwo wobec Boga. Dlatego zawsze, gdy jesteśmy gotowi wybrać wąską ścieżkę krzyża, aby cierpieć dla Chrystusa, życie duszewne ponosi szkodę. Jedynie w taki sposób tracimy nasze życie duszewne. Jedynie w taki sposób też możemy osiągnąć duchowe życie Chrystusa, które będzie rządziło w nas całkowicie i niepodzielnie, umożliwiając nam wykonywanie dzieł, które podobają się Bogu i przynoszą pożytek dla świata.

Jeśli zwrócimy uwagę na sytuację opisaną w cytowanym fragmencie, zrozumiemy całe zło działania życia duszewnego. Piotr wypowiedział te słowa wkrótce po tym, jak otrzymał objawienie od Boga, dzięki któremu zrozumiał tajemnicę, której człowiek nie jest w stanie zrozumieć. Bóg Ojciec osobiście objawił mu, że ten skromny Jezus, za którym szli uczniowie, jest samym Chrystusem żywego Boga. Jednak również po otrzymaniu tego objawienia Piotr został natychmiast opanowany przez życie duszewne i doradzał swemu Mistrzowi, że powinien zlitować się nad sobą. Dlatego powinniśmy zdawać sobie sprawę, że duchowe objawienie czy wspaniałe poznanie nie zagwarantują nam, iż dusza nie będzie nad nami panować. Wprost przeciwnie, życie duszewne ludzi o wyższym poznaniu i większych doświadczeniach może być bardziej ukryte niż u innych i trudniej może być się go pozbyć. Jeśli nie zastosujemy krzyża, aby rozprawić się z życiem duszewnym, zawsze zostanie ono zachowane w nas i nie utracimy go.

Widzimy tutaj całkowitą bezużyteczność życia duszewnego. W tym momencie życie duszewne w Piotrze zostało pobudzone nie dla niego samego, ale dla Pana Jezusa. Miłował on Pana, żałował Go i pragnął, aby Pan był szczęśliwy. Naprawdę pragnął, aby cierpienie nie przyszło na Pana. Jego serce nie było niegodziwe, a jego intencja była bardzo dobra, ale była to tylko jego "ludzka miłość", która wypływała z jego życia duszewnego. Pan nie chce żadnego troskliwego współczucia płynącego z duszy. Życiu duszewnemu nie wolno nawet miłować Pana! Widzimy tutaj, że istnieje możliwość, iż będziemy duszewni służąc Panu, podziwiając Go i wyrażając miłość do Niego. Widzimy tutaj także, że życie duszewne jest nie do przyjęcia nawet w sprawie miłowania Pana i wyrażania Mu współczucia. Sam Pan Jezus służył Bogu, zapierając się Swej duszy. Podobnie też nie chce On, aby człowiek służył Mu poprzez swoją duszę. Pan wzywa Swoich uczniów, aby oddali na śmierć życie duszewne, nie tylko dlatego że życie duszewne może miłować ludzi, ale także dlatego, że jest ono zdolne do uwielbiania Pana. Pan nie pyta o to, jak dobrze jest wykonane zadanie, ale skąd pochodzi wykonanie.

Chociaż zachowanie Piotra było wyrazem jego miłości do Pana, taka miłość do Pana odsłoniła także, jaki był sam Piotr. Czcił on ciało Pana Jezusa bardziej niż Bożą wolę i doradzał Panu, aby zatroszczył się o siebie. Było to objawienie się własnego "ja" Piotra. Dlatego Pan pouczył ich w taki sposób. Życie duszewne naprawdę ma skłonność do niezależności, do służenia Bogu zgodnie z tym, co ono samo uważa za dobre, nie zaś do postępowania według woli Bożej. Czynienie Bożej woli jest stratą dla duszy. Za każdym razem, gdy Boża wola zostaje wypełniona, równocześnie zniweczeniu ulegają zamiary duszy. Każde zniweczenie zamiaru duszy jest praktycznym zastosowaniem działania krzyża wobec życia duszewnego.

Pan Jezus wezwał uczniów, aby zaparli się życia duszewnego, ponieważ Piotr przemówił według duszy. Pan jednak uważał zarazem, że słowa wypowiedziane przez Piotra pochodziły od Szatana. Widzimy więc, w jaki sposób Szatan wykorzystuje życie duszewne człowieka. Jeśli w danym momencie życie to nie zostanie uśmiercone, Szatan ma narzędzie do swego dzieła. W tamtej chwili Piotr wypowiedział znane słowa, motywowany miłością do Pana, ale posłużył się nim Szatan. Piotr modlił się do Pana i błagał Go, aby miał litość nad sobą, ale to Szatan go natchnął. To prawda, że Szatan może powiedzieć człowiekowi, aby miłował Pana, a także aby się modlił. Szatan nie boi się tego, że człowiek będzie modlił się i miłował Pana, natomiast obawia się, że człowiek nie będzie używał życia duszewnego, aby miłować Pana i modlić się. Jeśli życie duszewne wciąż zostaje zachowane, Szatan może nadal poszerzać swoje działanie. Och, oby Bóg dał nam zrozumieć niebezpieczeństwo tkwiące w takim życiu! Wierzący nie powinni uważać, że są duchowi, tylko dlatego że teraz miłują Pana i tęsknią za tym, co niebiańskie. Życie duszewne musi doznać uśmiercenia. W przeciwnym razie Boża wola nie może się wypełnić; zamiast tego życie duszewne będzie wykorzystywane przez Szatana.

Litowanie się nad sobą, umiłowanie siebie, strach przed cierpieniem i unikanie krzyża to przejawy życia duszewnego. Głównym celem życia duszewnego jest zachowanie swego istnienia. Nie chce ono ponieść straty. Dlatego Pan wzywa nas, abyśmy zaparli się siebie i wzięli swój krzyż, w ten sposób powodując utratę naszego życia duszewnego. Zawsze gdy staje przed nami krzyż, wzywa on nas, abyśmy utracili nasze "ja". Powinniśmy mieć serce, które nie dba o nasze "ja", i przez Bożą moc powinniśmy oddawać swoje życie dla innych. Pan powiada, że krzyż jest nasz, ponieważ jest to coś, co otrzymaliśmy od Boga indywidualnie. Abyśmy mogli czynić Bożą wolę, Bóg powołuje nas do niesienia krzyża, który powinniśmy ponieść. Krzyż ten jest nasz: Bóg dał go konkretnie nam. Jest on jednak również połączony z krzyżem Chrystusa, ponieważ gdy jesteśmy gotowi wziąć nasz krzyż przez Ducha krzyża Chrystusa, siła krzyża Chrystusa wchodzi do naszej istoty i umożliwia nam utracenie życia duszewnego. Za każdym razem, gdy niesiemy krzyż, tracimy życie duszewne. Ilekroć omijamy krzyż, pielęgnujemy i zachowujemy nasze życie duszewne.

Powinniśmy dokładnie zauważyć, iż Pan Jezus nie mówi tutaj o czymś, co możemy osiągnąć raz na zawsze, wkładając w to wiele wysiłku. W Ewangelii Łukasza 9,23 do zwrotu "weźmie krzyż swój" dodane jest słowo "co dnia". Tak więc ten rodzaj krzyża jest czymś stałym i nie kończącym się. Jeśli chodzi o naszą śmierć dla grzechu, wiemy, że krzyż już jest faktem, faktem dokonanym, który wymaga jedynie naszego rozpoznania i przyjęcia. Jeśli natomiast chodzi o utratę życia duszewnego, ten krzyż ma zupełnie inny charakter. Nie jest to już sprawa dokonana, lecz coś, co wymaga codziennego praktykowania i doświadczania. Nie oznacza to, że nigdy nie tracimy życia duszewnego albo też że tracimy je stopniowo; znaczy to raczej, że związek pomiędzy krzyżem a życiem duszy różni się zupełnie od związku pomiędzy krzyżem i grzechem. Śmierć dla grzechu została dla nas dokonana przez Chrystusa; gdy On umarł, my wszyscy umarliśmy razem z Nim. Natomiast utrata życia duszewnego nie jest już dokonanym faktem. Wymaga to raczej, abyśmy codziennie nosili nasz krzyż przez moc krzyża Pana, postanawiając zaprzeć się swojego "ja", aż je utracimy.

Utrata życia duszewnego nie jest czymś, co można osiągnąć raz na zawsze, wkładając w to wielki wysiłek, czy też w krótkim okresie czasu. Jeśli chodzi o naszą śmierć dla grzechu, to gdy staniemy na gruncie krzyża (Rz 6,6), możemy otrzymać natychmiastowe wybawienie od grzechu, dzięki któremu jego moc nie musi już nas gnębić i nie musimy już być jego niewolnikami. W jednej chwili można osiągnąć całkowite zwycięstwo. Natomiast utrata naturalnego życia stanowi proces, dokonujący się krok po kroku. Gdy Boże Słowo (Hbr 4,12) będzie przenikało nas coraz głębiej, działanie krzyża także będzie się coraz bardziej pogłębiało i Duch Święty sprawi, że życie duchowe będzie rosło coraz bardziej, uzyskując coraz większą jedność z Panem. Wierzący nie może zaprzeć się życia duszewnego, które jest mu nie znane. Może on zaprzeć się jedynie tej części, którą zna. Objawienie Bożego Słowa musi się poszerzać; wówczas działanie krzyża może być głębsze. Dlatego mamy nosić ten krzyż "co dnia". Im więcej będziemy mieli zrozumienia Bożej woli i im lepiej będziemy znali siebie samych, tym większa będzie potrzeba działania krzyża.

KRZYŻ I UMIŁOWANIE ŚWIATA PRZEZ DUSZĘ

W Ewangelii Łukasza 17,32-33 nasz Pan wypowiada podobne słowo, ale to, na co tutaj zwraca uwagę, dotyczy spraw świata: "Przypomnijcie sobie żonę Lota. Kto będzie się starał zachować swoje życie duszy, straci je, a kto je straci, zachowa je". Pan mówi tutaj znowu, że musimy utracić życie duszewne, ale to, o czym Pan mówi w tym miejscu, podkreśla szczególnie niechęć wierzących do utracenia tego, co posiadają. Pan powiedział nam, abyśmy przypomnieli sobie żonę Lota, ponieważ ona, w chwili gdy znajdowała się w niebezpieczeństwie, pamiętała o swoim dobytku. Nie odwróciła się i nie poszła w stronę Sodomy; nie zawróciła w stronę domu nawet o centymetr. Obejrzała się jedynie za siebie. Ile jednak ujawniło się w tym spojrzeniu za siebie! Mówi to bardzo wiele o jej sercu.

Wierzący może pozostawić świat i stracić wszystko na zewnątrz, lecz wewnątrz może wciąż mieć serce miłujące wszystkie te rzeczy, które utracił dla Pana. Jest to wówczas działanie jego życia duszewnego. W przypadku wierzącego poświęconego Panu nie ma potrzeby, by cofnął się on i wstąpił z powrotem na ścieżkę świata. Nie musi się również trudzić, by na powrót odzyskać to, co zostawił ze względu na Pana. Niechęć w sercu do rozstania się ze światem w wystarczający sposób ukazuje, że nie zobaczył on jasno pozycji świata względem krzyża. Nie ma potrzeby, aby działanie życia duszewnego powodowało, że człowiek zawróci i pójdzie do świata. Wystarczy jedynie, gdy spowoduje ono, iż wierzący w skrytości serca nie będzie skłonny zrezygnować z tych rzeczy, które zamierza porzucić bądź które już porzucił.

Gdy życie duszewne faktycznie osiąga punkt, w którym następuje jego utrata, żadna z rzeczy tego świata naprawdę nie jest w stanie dotknąć serca wierzącego. Życie duszewne należy w rzeczywistości do świata; z tego względu nie ma ochoty ani zamiaru rezygnować z rzeczy tego świata. Dopiero gdy wierzący naprawdę jest gotowy uśmiercić życie duszewne, będzie mógł niezachwianie postępować według kazania Pana Jezusa na górze. W kazaniu na górze nie widzimy, aby Pan wyraźnie wspomniał o funkcji krzyża. Wiemy jednak, że jeśli wierzący nie przeszedł naprawdę doświadczenia umierania razem z Panem - nie tylko jako umarły dla grzechu, ale także jako ten, kto zapiera się życia duszewnego na podstawie faktu, że "już jest umarły" - będzie musiał obmyślać sposoby, jak postępować według kazania Pana na górze. Jeśli krzyż nie dokonał głębokiej pracy w życiu duszewnym wierzącego, to mimo iż może on na zewnątrz postępować według kazania na górze, jego serce wewnątrz i postępowanie na zewnątrz kłócą się ze sobą. Wierzący, który utracił życie duszewne, może w spontaniczny sposób i bez jakiegokolwiek udawania oddać swój płaszcz, gdy ktoś się z nim procesuje i zabiera mu szatę. Wierzący, który utracił swą duszę w śmierci, to ktoś, kto jest odcięty od wszystkich rzeczy świata.

Warunkiem osiągnięcia duchowego życia jest poniesienie przez nas jakiejś straty; wówczas dopiero coś zyskamy. W tej sytuacji uznawani jesteśmy za bogatych nie na podstawie tego, ile zyskaliśmy, gdyż w rzeczywistości im bogatsi jesteśmy, tym więcej tracimy. Nie powinniśmy mierzyć naszego życia "zyskiem"; jako miary winniśmy używać "straty". Nasza prawdziwa miara, to ile wina zostało rozlane, a nie to, ile zatrzymaliśmy. Ten, który stracił najwięcej, jest człowiekiem, który ma najwięcej do dania innym. Moc miłości można zobaczyć dzięki ofierze miłości. Jeśli nasze serce nie zostało odcięte od miłowania ziemskich dóbr, nasze życie duszewne nie znalazło się jeszcze pod działaniem krzyża.

List do Hebrajczyków 10,34 mówi, że pewni wierzący zostali ograbieni z mienia, ale przyjęli to "z radością". Jest to rezultat działania krzyża. Stosunek świętych do tego, co posiadają, stanowi wskazówkę, czy zachowali oni swe życie duszewne, czy też są gotowi wydać je na śmierć.

Jeżeli naprawdę chcemy czystego i duchowego życia, musimy pozwolić Bogu działać w naszym sercu, abyśmy prawdziwie zostali odcięci od wszystkiego, co jest ze świata, i żeby nie było w nas nastawienia żony Lota. Niemiłowanie ziemskich dóbr w taki sposób jest warunkiem osiągnięcia pełnego duchowego życia w Chrystusie. Gdy Duch Święty objawia świętemu niebiańską rzeczywistość i pełne życie duchowe, pogardzi on wszystkimi ziemskimi rzeczami, nie da się bowiem porównać tych dwóch rzeczy. Dokładnie takie jest doświadczenie apostoła Pawła opisane w 3 rozdziale Listu do Filipian. Na początku uznał on "za stratę" wszystkie rzeczy; później rzeczywiście poniósł wszelkie straty, aby zyskać Chrystusa. Na koniec powiedział nam, że rezultatem tego ma być poznanie mocy zmartwychwstania Chrystusa. Oto kompletne życie duchowe. Często nie wiemy, ile mocy ma nasze życie duszewne. Gdy jesteśmy poddawani próbie w sprawach materialnych, widzimy, gdzie jest nasze życie duszewne. Często wydaje się, że utrata dóbr wymaga większej łaski Bożej niż utrata życia! Rzeczy świata są w rzeczywistości doskonałym testem, dzięki któremu możemy sprawdzić, czy zachowaliśmy nasze życie duszewne, czy też je utraciliśmy.

Te z Bożych dzieci, które zwracają zbyt wiele uwagi na picie, jedzenie i codzienne życie domowe, powinny pozwolić, by krzyż dokonał w nich głębszego dzieła, aby ich duch nie był otoczony duszą i nie znajdował się pod jej wpływem. W ten sposób ich duch zostanie oddzielony od wszystkich rzeczy świata i będzie mógł żyć w Bogu bez żadnych przeszkód. Każdy, kto troszczy się o rzeczy świata, czyni to zawsze dlatego, że nie utracił życia duszewnego i nie przeszedł działania krzyża.

KRZYŻ I MOC DUSZY

W Ewangelii Jana 12,24-25 Pan Jezus ponownie mówił o problemie życia duszewnego: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie duszy, traci je, a kto nienawidzi swego życia duszy na tym świecie, zachowa je na życie wieczne". Następnie wyjaśnił znaczenie tych dwóch wersetów mówiąc: "A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie. To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć". Rozdział ten jest opisem najpomyślniejszego okresu w całym życiu Pana Jezusa. Łazarz został wskrzeszony i z jego powodu wielu Żydów uwierzyło w Pana. Oprócz tego nawet Grecy chcieli Go zobaczyć. W tym czasie wjechał do Jerozolimy, gdzie witało Go wielu ludzi. Z ludzkiego punktu widzenia wydawało się, że krzyż jest niepotrzebny i że Pan może pociągnąć do siebie wszystkich ludzi, nie idąc na krzyż. On jednak wiedział, że nie ma innego sposobu, aby człowiek mógł być zbawiony, jak tylko przez krzyż. Chociaż na zewnątrz jego praca rozwijała się pomyślnie, Pan wiedział, że jeśli nie umrze, nie może dać człowiekowi życia. Jeśli umrze, wówczas pociągnie wszystkich do siebie i naprawdę da im życie.

Tutaj Pan jasno przedstawił rolę krzyża. Uważał siebie za ziarno pszenicy. Jeśli ziarno pszenicy nie wpadnie do ziemi i nie obumrze, to bez względu na to, co się z nim stanie, wciąż jest pojedynczym ziarnem. Jeśli Pan zostanie ukrzyżowany i umrze, wtedy obdarzy życiem wielu ludzi. Pan wskazał w tym miejscu, że warunkiem wydawania owocu jest śmierć. Bez śmierci nie ma owocu. Nie ma żadnego innego sposobu, aby wydawać owoc, jak tylko śmierć.

Nie zamierzamy tu jednak poprzestać na badaniu, jaki był sam Pan Jezus. Chcemy zwrócić szczególną uwagę, jak to się ma do naszego życia duszewnego. Pan Jezus w wersecie 24 odniósł ziarno pszenicy do siebie, ale już w wersecie 25 wspomniał, że taka śmierć, jak Jego i takie wydawanie owocu, jak przez Niego nie powinno dotyczyć tylko Jego samego. Wskazał, że każdy, kto jest Jego uczniem, powinien wstępować w Jego ślady. Wyjaśnił, co oznacza ziarno pszenicy w odniesieniu do chrześcijan. Używał ziarna jako obrazu ich życia duszewnego. Jeśli ziarno pszenicy nie obumrze, nie może wydać owocu. Zgodnie z tym, jeśli nie utraci się życia duszewnego w śmierci, to także nie można przynieść owocu. Pan Jezus podkreślał tutaj kwestię pracy przynoszącej owoc. Chociaż życie duszewne wierzącego ma olbrzymią siłę, siła ta nie może dokonać dzieła przynoszącego owoc. Wszystkie talenty, dary, poznanie, mądrość i moc, które wywodzą się z życia duszewnego, nie są w stanie sprawić, aby wierzący wydali wiele ziarna. Tak jak Pan Jezus musiał umrzeć, aby przynieść owoc, tak samo wierzący muszą umrzeć, aby mogli przynieść owoc. Pan wskazał na to, że chociaż moc życia duszewnego jest dobra, jest ona bezużyteczna w Bożym dziele przynoszenia owocu.

Gdy wierzący wykonują pracę Pańską, największe niebezpieczeństwo tkwi w tym, że będą polegali na sobie i wykorzystywali całą moc swego życia duszewnego: swoje możliwości, dary, poznanie, siłę perswazji, elokwencję i inteligencję. Wielu wierzących doświadczyło tego, że ich życie duszewne jest niezmiernie aktywne w wykonywaniu pracy Pańskiej, jeśli nie skoncentrują całej swojej uwagi na tym, aby uśmiercić duszę. Z jednej strony muszą prosić Pana, aby nie pozwolił, by życie duszewne zyskało jakąkolwiek okazję do wmieszania się, a z drugiej strony muszą mieć baczenie i nie dopuścić, by życie duszewne pełniło jakąś funkcję. Jakże więc ci, którzy nie są gotowi zaprzeć się życia duszewnego, czuwać i modlić się w taki sposób, mogliby ustrzec się przed ingerencją życia duszewnego? Wszystkie rzeczy należące do duszy powinny zostać uśmiercone. Powinniśmy być gotowi w ogóle na nich nie polegać. Powinniśmy chętnie pozwolić, by Bóg przeprowadził nas przez ciemność śmierci bez polegania z naszej strony na czymkolwiek, bez żadnego uczucia, oglądania, bez żadnego zrozumienia, lecz w uciszeniu, z ufnością w działanie samego Boga. Wtedy Bóg sprawi, że zyskamy o wiele wspanialsze i bardziej chwalebne życie duszewne po stronie zmartwychwstania. "A kto nienawidzi swego życia duszy na tym świecie, zachowa je na życie wieczne". Życie duszewne nie zostaje całkowicie utracone; przeciwnie, Bóg zezwala, aby przeszło ono przez śmierć. Gdy umieramy i nie możemy ani nic widzieć, ani odczuwać, Bóg - a nie my - jest w stanie posłużyć się życiem duszewnym, aby udzielić nam Swego życia. Jeśli wierzący nie utraci życia duszewnego w śmierci, poniesie wielką szkodę. Jeśli utraci życie duszewne, zostanie ono zachowane ku życiu wiecznemu i będzie zawsze używane przez Boga.

Nie wolno nam w tym miejscu źle zrozumieć, że nie powinniśmy już używać naszego umysłu lub możliwości. Werset z Biblii wyjaśnia jasno: "A kto nienawidzi swego życia duszy na tym świecie, zachowa je na życie wieczne". Na pozór utraciliśmy naszą duszę, ale w rzeczywistości zachowujemy ją ku życiu wiecznemu. Oddać duszę na śmierć nie oznacza zniszczyć ją czy też zrezygnować z funkcji różnych części duszy, tak jak zdanie "aby ciało grzechu zostało obezwładnione" (Rz 6,6) nie oznacza zniszczenia rąk, stóp, uszu i oczu ludzkiego ciała. Napisane jest, że mamy oddawać nasze "członki... jako broń sprawiedliwości na służbę Bogu" (w. 13) po ubezczynnieniu ciała grzechu. Podobnie, oddanie życia duszewnego na śmierć i wzięcie krzyża, aby pójść za Jezusem, nie oznacza, że od tej pory stajemy się jak drewno i kamień, bez uczucia, bez myśli i bez idei, rezygnując z korzystania z wszystkich możliwości życia duszewnego. Członki ciała i funkcje duszy nadal istnieją i nadal w pełni się nimi posługujemy, z tym wyjątkiem, że są one odnawiane, wzmacniane i kierowane przez Ducha Świętego. Pytanie brzmi tylko, czy możliwości naszej duszy wzmacnia i kieruje nimi życie duszewne, czy też Duch Święty za pomocą ludzkiego ducha. Możliwości nadal istnieją, z tym wyjątkiem, że życie, które nimi kieruje i je ożywia, jest uśmiercone. W ten sposób Duch Święty, za pomocą przewyższającego wszystko życia Boga, znajduje sposobność, aby być życiem tych możliwości.

Każda możliwość naszej duszy, chociaż przeszła przez utratę w śmierci, nadal istnieje. Oddanie życia duszewnego na śmierć nie oznacza, że od tej pory nasz umysł, uczucia i wola zostają całkowicie utracone i stają się pustką. Wyraźnie czytamy w Biblii o Bożej myśli, woli, radości, zadowoleniu, miłości i rozradowaniu. Nawet w przypadku Pana Jezusa Biblia często mówi, że "miłował", "rozradował się", "zasmucił", a także "płakał". Gdy był w ogrodzie Getsemane, "z głośnym wołaniem i płaczem... zanosił On gorące prośby" (Hbr 5,7). Tak więc możliwości duszy nie znikają ani też wierzący nie staje się pozbawionym uczuć i współczucia lodowatym, zimnym człowiekiem. Dusza człowieka jest jego własnym "ja", osobowością człowieka i wszystkimi możliwościami jego życia. Jeśli nie otrzymają one żywotnej mocy od życia Ducha, który zstępuje z góry, muszą czerpać moc do życia z naturalnego życia duszewnego człowieka. Dusza w sensie możliwości, jakie posiada, nadal istnieje; natomiast dusza w sensie życia, które z niej płynie, musi zostać zupełnie odrzucona. Wszystko, co posiada, musi zostać uśmiercone. Jedynie to sprawi, że Duch Święty będzie mógł na prawach wyłączności korzystać z każdej możliwości duszy, bez przeszkód ze strony naturalnego życia.

Widzimy tutaj życie zmartwychwstania. Jeśli człowiek nie otrzymał przewyższającego wszystko życia Boga, gdy zatraci się w śmierci, jest martwy i nie może zmartwychwstać. Pan Jezus mógł umrzeć i zmartwychwstać, ponieważ w Nim jest nie stworzone Boże życie. Życie to może przejść przez śmierć, nie ulec zniszczeniu i objawić się ponownie w nowości i chwale zmartwychwstania. Pan Jezus wydał Swą duszę na śmierć i oddał Swego ducha w ręce Boga. Ponieważ Jego duch miał w sobie Boże życie, mógł On zmartwychwstać. Jego śmierć spowodowała jedynie, że uwolnił się od życia duszewnego, i sprawiła, że Jego życie, życie Bożego Ducha, objawiło się w silniejszy i pełniejszy blasku sposób. Jeśli człowiek, który nie ma Bożego życia, umiera, to chociaż jego duch pozostaje na wieki, on sam nie może powstać z martwych do wiecznego życia, tak jak uczynił to Pan.

Trudno jest ludziom zrozumieć, że Bóg, udzieliwszy nam Swojego życia, nadal chce, abyśmy w naszym praktycznym doświadczeniu poznali śmierć razem z Panem, sprawiając w ten sposób, iż Jego życie w nas przechodzi przez śmierć i ponownie powstaje z martwych. Niemniej jednak, takie jest prawo Bożego życia. Ponieważ mamy życie Boga, możemy przejść przez śmierć i pozostać przy życiu. Taka śmierć powoduje, że tracimy nasze życie duszewne i umożliwia nam w ten sposób znalezienie się w zmartwychwstałym wiecznym życiu, gdzie otrzymujemy Boże życie w większej obfitości i chwale.

Bożym zamiarem jest, aby Jego życie w nas przeprowadziło nasze życie duszewne przez śmierć, tak by - gdy Jego życie zmartwychwstanie - sprawiło, że życie duszewne zmartwychwstanie razem z Nim i przyniesie owoc w wieczności. Jest to najwyższa i najgłębsza lekcja duchowego życia. Jedynie Duch Święty może objawić nam, jak niezbędne jest zmartwychwstanie, i sprawić tym samym, że poznamy także potrzebę śmierci. Oby Duch objawienia sprawił, że poznamy, iż jeśli nie znienawidzimy naszego życia i nie oddamy go na śmierć, nasze duchowe życie poniesie wielką szkodę i nie będzie mogło przynieść owocu. Gdy Boże życie wewnątrz nas i nasze życie duszewne przejdą przez śmierć i zmartwychwstaną razem, będziemy mogli przynieść owoc, który pozostanie na życie wieczne.

Fragment książki Watchmana Nee "Duchowy człowiek" Tom 1, Część 3

Użyto za pozwoleniem Living Stream Ministry.

Dystrybutorem książki jest:
Fundacja Strumień Życia
ul. Puzonistów 4, 02-876 Warszawa

Wersja HTML - Copyright (c) 1999 Czytelnia Chrześcijanina

Tutaj znajdziesz spis pozostałych rozdziałów tej książki