[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]

Nowa tęsknota

W sercach coraz większej liczby ewangelicznie wierzących narasta nowa tęsknota za nadzwyczajnym przeżyciem duchowym. Więcej jest jednak takich, którzy lękają się tego, i którzy wysuwają zastrzeżenia wskazujące na niezrozumienie, strach lub oczywistą niewiarę. Ci wskazują palcem na nerwicę, na psychozy, na wyznawców pseudo-chrześcijańskich kultów i na nieposkromionych fanatyków, podciągając ich pod wspólny mianownik jako wyznawców "głębszego życia".

Choć oczywiście jest to zupełnie niedorzeczne, sam fakt istnienia takiego pomieszania pojęć zmusza tych, którzy zalecają życie w pełności Ducha, do określenia swych pojęć i wyjaśnienia stanowiska. A więc, o co nam chodzi i co zalecamy?

Jeśli chodzi o mnie, jestem głęboko przekonany, że nauczam jedynie Chrystusa ukrzyżowanego. Abym mógł przyjąć jakąś naukę lub nawet jakiś kierunek, muszę być przekonany, że jest to nauka biblijna, a także apostolska z ducha i charakteru. Musi ona także być w pełnej zgodzie z tym, co najlepsze w historycznym Kościele i w tradycji, co wyrażało się najdoskonalszymi uczynkami poświęcenia, najmilszymi i najbardziej promiennymi hymnami i najwznioślejszymi przeżyciami, jakie ujawniono w biografii chrześcijan. Musi ona mieścić się we wzorcu prawdy, jaki przekazały nam takie święte dusze, jak na przykład Bernard z Clairvaux, Jan od Krzyża, Molinos, Mikołaj z Kuzy, John Elecher, Dawid Brainerd, Reginald Faber, Evan Roberts, Generał Booth i wiele innych dusz, które choć najmniej uhonorowane i jeszcze mniej znane, stworzyły to, co dr Paul S. Ress (w innym co prawda kontekście) nazywa "ziarnem przetrwania". Termin ten jest trafny, ponieważ to właśnie tacy wyjątkowi chrześcijanie uratowali chrześcijaństwo od popadnięcia pod całkowity wpływ duchowej miernoty, którą trzeba było przezwyciężyć.

Gdy mówimy o "głębszym życiu", nie chodzi nam o nic głębszego niż po prostu wiara Nowego Testamentu. Chodzi raczej o nakłonienie wierzących, aby sięgali do głębi ewangelii chrześcijańskiej poszukując tych bogactw, które ona z pewnością zawiera, a których nam z pewnością brakuje. "Głębsze życie" jest głębszym tylko dlatego, że życie przeciętnego chrześcijanina jest tragicznie płytkie. Ci, którzy głoszą dziś "głębsze życie", mogą ustępować każdemu z chrześcijan, którzy otaczali Pawła lub Piotra we wczesnych czasach chrześcijaństwa. Chociaż jeszcze nie osiągnęli być może zbyt dużego postępu, jednakże ich twarze są zwrócone ku światłości i przyzywają nas. Przykro jest patrzeć, w jaki sposób usprawiedliwiamy naszą niechęć do zwracania uwagi na ich wołanie.

Głosiciele głębszego życia mówią nam, że powinniśmy starać się posiąść osobiste duchowe przeżycie tych doniosłych przywilejów danych nam w Jezusie Chrystusie, że powinniśmy starać się rozsmakować w słodkich owocach wewnętrznego uwielbienia tak w Duchu, jak i w prawdzie, że aby osiągnąć ten ideał, musimy, jeśli to konieczne, posunąć się dalej niż nasi zadowoleni bracia i ponieść na swoich barkach wszelkiego rodzaju sprzeciwy, jakie by mogło to wywołać.

Autor głośnej nabożnej rozprawy: "Chmury niewiedzy" zaczyna swą niewielką książkę modlitwą, która wyraża ducha pragnącego głębszego życia: "Boże, dla którego otwarte są wszystkie serca (...) i dla którego żadna tajemnica nie jest zakryta, błagam Cię, oczyść wnętrze mojego serca niewymownym darem Twej łaski, abym mógł Cię doskonale kochać i godnie chwalić. Amen". Czy może ktoś, kto jest prawdziwie zrodzony z Ducha, o ile nie został uprzedzony przez złe nauczanie, opierać się takiemu doskonałemu oczyszczeniu serca, które by umożliwiło mu doskonale miłować Boga i godnie Go uwielbiać? A w tym właśnie sensie mówimy o przeżyciu "głębszego życia". Chodzi nam tylko o to, aby to przeżycie dokonało się w sercu, a nie było jedynie akceptacją umysłu.

Nikeforus, ojciec wschodniego Kościoła, w małej rozprawce o życiu w pełności Ducha, rozpoczyna od wezwania, które brzmi dla nas dziwnie dlatego tylko, że od dawna jesteśmy przyzwyczajeni naśladować Jezusa z daleka. "Ty, który pragniesz zdobyć cudowną, boską jasność naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa, który chcesz czuć w swym sercu Boży ogień, który pragniesz pojąć i doświadczyć uczucia pojednania z Bogiem, który w celu odkrycia i wzięcia w posiadanie skarbu zakopanego w głębi twego serca odrzucasz wszystko, co świeckie, który pragniesz, by właśnie teraz płomień twej duszy zajaśniał, i dla tego celu porzucasz cały świat, który chcesz przez świadome przeżycia poznać i przyjąć Królestwo Niebieskie przebywające w tobie - pójdź, a ja udzielę ci nauki wiecznego, niebiańskiego żywota".

Takie cytaty z pewnością można mnożyć, aż mogłyby wypełnić pół tuzina tomów. W żadnej jednak generacji nie obumarła całkowicie taka tęsknota do Boga. Zawsze są tacy, którzy gardzą marnymi ścieżkami i z uporem kroczą wysoką drogą duchowej doskonałości. A jednak, co jest dosyć dziwne, to słowo "doskonałość" nigdy nie oznaczało duchowego punktu końcowego ani też takiego stanu czystości, który czyniłby czystość i modlitwę niepotrzebną. Jest dokładnie na odwrót.

[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]