[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]

PRZEDMOWA AUTORA

Dlaczego wystąpiłem z Kościoła rzymskokatolickiego? Niewątpliwie wielu postawi mi to pytanie. Jedni zapytają mnie w duchu miłości, inni z pogardą, niektórzy z trwogą. Niewielu zapyta mnie w duchu miłości. Dlaczego jest tak, że ludzie dobrzy zawsze stanowią mniejszość? Święty Ignacy, założyciel zakonu jezuitów, rozpoczyna swoją książkę pod tytułem "Duchowe ćwiczenia" zdaniem, które uważał za podstawowe: "Każdy dobry i pobożny chrześcijanin winien posiadać dyspozycję brania z dobrej strony każdego słowa, nie dopatrując się dwuznaczności i obrazy. Jeśli czyjaś wypowiedź okaże się niewątpliwie negatywna, zapytaj mówiącego o jego intencję, a jeśli jest on w błędzie, wskaż mu jego błąd w łagodny sposób, by mógł naprawić zły czyn".

Pragnąłbym, by wszyscy, którzy chcą sądzić moją decyzję czynili to w duchu i świetle tej nauki, pamiętając stale na słowa Jezusa Chrystusa: "Nie sądźcie, byście nie byli sądzeni".

Moja publiczna praca jako kaznodziei dała mi wielu przyjaciół i umożliwiła zapoznanie się z tysiącami innych ludzi. Wydałem publiczne świadectwo o pewnych doktrynach i wierzę, że przekonałem wielu, którzy nie wierzyli przedtem. Czy byłem hipokrytą głosząc to, w co nie wierzyłem? Czy odwróciłem wielu od prawdy? Pozostawiam te pytania sądowi Pańskiemu. Ze względu na moich przyjaciół i krewnych jestem zobowiązany dać pewne wyjaśnienie tego, co uczyniłem, gdyż nie chcę i nie mam powodu odejść jak człowiek, który ucieka ze wstydu za swoje przestępstwo. Nie, ja mogę spotkać każdego i śmiało patrzeć mu w oczy. Uczyniłbym to publicznie, gdyby mi prawo pozwoliło. Nie mogąc tego uczynić ustnie, czynię to pisemnie przy pomocy tych kilku stron i chciałbym, by ci, którzy mnie znają, czytali je bezstronnie i zastanowili się nad moimi argumentami.

Nie jest to praca literacka. Nie szukajcie też pięknego stylu, gdyż jest to tylko list, który posyłam w duchu miłości do tych, których miłuję, pragnąc podzielić się z nimi tym światłem, które oświeciło moją duszę. To nie jest rozprawa teologiczna lub podręcznik apologetyki. Czytelnik protestancki odczuje w tym, co piszę "zapach" katolicyzmu, co jest zupełnie naturalne. Moim celem jest podanie przyczyn, które skłoniły mnie do uczynienia tego kroku. Każdy rozdział zamierzam w przyszłości opracować bardziej obszernie w postaci głębszego i gruntowniejszego dzieła. Tu są proste zdania, wyrażające moje przekonania.

Domyślam się odpowiedzi większości czytelników na pytania zawarte w tej książce. Ludzie powiedzą to, co już nieraz mówili w podobnych przypadkach. Niektórzy powiedzą, że straciłem równowagę psychiczną, inni, że zakochałem się. "Prawowierny" rzymskokatolik nie może uwierzyć w możliwość wystąpienia z kościoła dla innej przyczyny niż namiętność lub szaleństwo. Wszyscy, którzy mnie w ten sposób osądzą uczynią wielki błąd, który popełniają sądzący pochopnie, nie zbadawszy najpierw przyczyn, które wpłynęły na moją decyzję, a było kilka. Przeżywszy czterdzieści trzy lata jako szczery rzymskokatolik, w którym to czasie piętnaście lat spędziłem na studiach teologicznych, dziesięć lat jako ksiądz-kaznodzieja wielkiej rzeszy słuchaczy i dwadzieścia lat w zakonie jezuitów, doszedłem do przekonania, że Kościół rzymskokatolicki nie jest prawdziwym Kościołem Jezusa Chrystusa. Kościół ten jest oparty na sofistyce , a żaden kościół nie może być prawdziwym Kościołem Jezusa Chrystusa, jeśli nie jest całkowicie oparty na nauce Nowego Testamentu.

Kościół rzymskokatolicki jest bardzo daleki od tej nauki, gorzej nawet, nie jest on zdolny wrócić do czystej wiary Chrystusowej. Każdy szczery katolik, który pragnie osiągnąć zbawienie swojej duszy, będąc świadomy tego faktu, nie ma innego wyjścia, jak tylko zmienić kierunek swego życia. Gdy ja to uczyniłem, pokój, którego nie znałem dotychczas, napełnił moje serce. Trzynaście lat apologetycznych studiów doprowadziło mnie do niezłomnego przekonania. Znam dobrze fakty i argumenty obu stron, analizowałem je, jedne z nich rozsypały się w ręce jak piasek, podczas gdy inne stawały się coraz silniejsze, podobne skale, zdolne podtrzymać wiarę myślącego człowieka.

Niech ci, którzy zreformowali swoje życie pod wpływem moich kazań, nie wracają na złe drogi. To, co głosiłem im było prawdą. Niech wspomną, że nigdy nie mówiłem do nich o boskim pochodzeniu Kościoła rzymskiego lub o nieomylności papieża. Niech zachowają to, czego nauczyli się ode mnie i niech uczynią dalszy krok. Niech szukają Pana, który jest bliski szukającym Go. Wiem, że nie jest rzeczą łatwą dla rzymskokatolika znaleźć prawdę z powodu przeszkód czynionych przez cenzurę kościelną. Będąc ograniczonym jednym systemem myślenia i nie mogąc porównać go z innym, niełatwo jest mu znaleźć prawdziwą drogę. Jeśli Biblię, prawdziwe Słowo Boże, może on czytać tylko w świetle interpretacji narzuconej przez ludzi, będzie mu trudno zrozumieć, co Pan Jezus myślał, gdy rzekł: "Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, kołaczcie, a będzie wam otworzone" (Mt.7,7).

Niech nikt nie myśli, że opuszczam zakon jezuitów z powodu osobistej niezgody z moimi przełożonymi. Niestety, prawdą jest, że przełożeni zakonu nie zawsze okazują miłość i ojcowskie zrozumienie. Niech mi jednak będzie wolno pierwszy raz po moim nawróceniu dać wyraz w pisemnej formie mojej wdzięczności i poważania dla ojca prowincjonalnego i ojca przełożonego rezydencji. Ich stosunek do mnie nacechowany był zawsze duchem chrześcijańskim. Z bólem opuszczam Instytut Loyoli, który z tylu nadziejami, ideami i przy tylu ofiarach założyłem i którego dyrektorem byłem przez pięć lat. Ponieważ dyrektorem jego może być tylko rzymskokatolik, więc jak długo zasada ta będzie obowiązywała, nie mogę zajmować tego stanowiska. Jestem bardzo wdzięczny moim przyjaciołom i opiekunom Instytutu za ich pomoc i zapewniam, że praca była prowadzona zgodnie z ich pragnieniami. Mój ojciec i moi krewni bardzo zasmucą się myśląc, że stałem się apostatą, że wyrzekłem się wiary ojców. Niech jednak uważnie czytają tę książeczkę i proszą, by Pan oświecił ich serce, a sami przekonają się, że szukanie czystej ewangelii, wolnej od dodatków i uzupełnień ludzkich, nagromadzonych w ciągu wieków, nie jest wcale odstępstwem od wiary chrześcijańskiej.


1) Sofistyka - sztuka dowodzenia rzeczy fałszywych w założeniu, przy pomocy błędnych wniosków pozornie słusznych argumentów, dowodzenie za pomocą fałszu ubranego w pozory prawdy.

[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]