[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]

Rozdział 2

KRZYŻ CHRYSTUSA

Stwierdziliśmy już, iż pierwszych osiem rozdziałów Listu do Rzymian dzieli się na dwie części, iż Krew, czyniąca zadość żądaniom Bożym, rozprawiając się z wszystkim, co zrobiliśmy jest tematem pierwszej części; zaś w drugiej części, jak zobaczymy, jest mowa o tym, jak Krzyż rozprawia się z tym, czym jesteśmy my sami. Winniśmy jednak zaraz na wstępie wziąć pod uwagę, że użyty tutaj i w dalszych rozważaniach wyraz "Krzyż", będzie posiadać szczególne znaczenie. Większości czytelników słowo to będzie zname jako obejmujące swoim znaczeniem najpierw całe dzieło odkupienia, dokonane, historycznie mówiąc, poprzez śmierć, pogrzeb, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie Pana Jezusa (Filip.2,8.9), a potem, w jeszcze szerszym znaczeniu, określające połączenie wierzących z Panem Jezusem w tymże "Krzyżu" przez łaskę (Rzym.6,4; Efez.2,5.6). Najwyraźniej więc, w takim znaczeniu tego słowa, działalność Krwi w odniesieniu do odpuszczenia naszych grzechów (o czym była mowa w rozdziale 1-ym tej książki), jest z Bożego punktu widzenia również zawarta w oddziaływaniu Krzyża, (razem z tym wszystkim, o czym będzie jeszcze mowa w tych rozważaniach). W tym i w następnych rozdziałach będziemy jednak zmuszeni dla braku innego terminu używać słowa "Krzyż" w dogmatycznie bardziej ograniczanym sensie, a to w tym celu, aby móc wskazać na różnicę, jaka zachodzi między "Zastępstwem" (Pan Jezus zamiast nas), a "Identyfikacją" (my w Panu Jezusie, całkowicie z Nim zidentyfikowani; przyp. tłum.) Te dwie rzeczy, gdy patrzymy na nie w odniesieniu do ludzkości, stanowią dwa oddzielne aspekty nauki o odkupieniu, i dlatego właśnie nazwa całości ("Krzyż") została w tych rozważaniach użyta dla określenia jednej jej części składowej: identyfikacji. Czytelnik winien więc mieć to na uwadze przy czytaniu dalszych naszych rozważań.

Krew Pana Jezusa, (zastępcza śmierć Jego) potrzebna nam jest dla uzyskania odpuszczenia; potrzebujemy jednak również i Krzyża, a to w celu otrzymania wyzwolenia z tyranii grzechu. W poprzednim rozdziale pokrótce naświetliliśmy to pierwsze zagadnienie, a teraz przejdziemy do drugiego. Zanim jednak to uczynimy, przyjrzyjmy się jeszcze chwilę kilku charakterystycznym wypowiedziom, które znajdują się w tym odcinku Słowa Bożego, co dopomoże nam w lepszym zrozumieniu tematycznych i argumentacyjnych różnic, zachodzących między tymi dwoma połowami pierwszych ośmiu rozdziałów Listu do Rzymian. Wspomniane są w nich dwa aspekty zmartwychwstania - jeden w 4-tym, a drugi ;w 6-tym rozdziale.

W Rzym. 4,25 występuje wzmianka o zmartwychwstaniu Pana Jezusa jako mającym związek z naszym usprawiedliwieniem: "... wydany został z powodu grzechów naszych, a wstał z martwych dla usprawiedliwienia naszego." Tutaj więc chodzi o nasz stosunek do Boga. Natomiast w Rzym. 6,4 jest mowa o zmartwychwstaniu jako o fakcie, dzięki któremu dane nam jest nowe życie, przy czym celem jest życie świętobliwe "abyśmy, jak Chrystus wzbudzonych zastał z martwych... tak i my w nowości życia chodzili." Tutaj więc stawia się przed nami sprawę naszego zachowania się.

Dalej w obu częściach mowa jest o pokoju, a mianowicie w 5-tym i 8-mym rozdziale. 5-ty rozdział mówi o pokoju z Bogiem, jako o wyniku usprawiedliwienia przez wiarę w moc krwi Zbawiciela: "Będąc tedy usprawiedliwieni z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa" (r.5,1). Oznacza to, iż z chwilą, kiedy otrzymałem przebaczenie grzechów, Bóg nie będzie już więcej powodował trwogi i niepokoju w mym sercu, choć byłem Mu niegdyś nieposłuszny - nieprzyjacielem Bożym. Zostałem bowiem pojednany "przez śmierć Syna Jego" (r.5,10). Ale już po krótkim czasie stwierdzam, że staję się przyczyną ogromnego kłopotu dla siebie samego. Wciąż jeszcze w głębi mej istoty odczuwam jakiś niepokój, gdyż tam, gdzieś w głębi mej istoty istnieje coś, co mnie ciągnie do grzechu. Mam już wprawdzie pokój z Bogiem, ale nie mam jeszcze pokoju z samym sobą. Wprost przeciwnie - w moim sercu wre wojna domowa. Ten stan dobrze odzwierciedlony jest z 7-mym rozdziale tegoż Listu, gdzie widzimy jak ciało i duch zmagają się we mnie na śmierć i życie. Ale stąd argumentacja apostoła Pawła prowadzi w 8-mym rozdziale do wewnętrznego pokoju, płynącego z chodzenia według Ducha. "Zamysł ciała to śmierć", ponieważ jest on "nieprzyjaźnią przeciw Bogu", ale zamysł ducha to "życie i pokój" (Rzym.8,6.7).

Śledząc dalej treść tych rozdziałów stwierdzamy, że pierwsza ich część ma do czynienia, ogólnie wziąwszy, z zagadnieniem usprawiedliwienia (zobacz na przykład Rzym. 3,24-26; 4,5.25), podczas gdy głównym tematem drugiej części jest odpowiednik tego zagadnienia, to jest poświęcenie (patrz Rzym.8,19.22). Gdy nam już jest bowiem znana kosztowna prawda o usprawiedliwieniu przez wiarę, to znamy dopiero połowę prawdy. Rozwiązaliśmy wszak w ten sposób dopiero problem naszego stanowiska wobec Boga i doznaliśmy przyjęcia przez Niego. Ale w miarę, gdy posuwamy się naprzód, stwierdzamy, że Bóg chce nam darować coś więcej, a mianowicie rozwiązanie problemu naszego sprawowania się, a śledzenie myśli przewodniej zawartej w tych rozdziałach wielce pomaga w zrozumieniu tej prawdy. W każdym wypadku drugi krok jest następstwem pierwszego, a jeśli znany nam jest tylko pierwszy krok, to wciąż jeszcze prowadzimy życie chrześcijańskie na poziomie niższym od normalnego. Zadajemy więc sobie pytanie: w jaki sposób możemy prowadzić normalne życie chrześcijańskie? W jaki sposób możemy je rozpocząć?

W pierwszym rzędzie musimy mieć przebaczenie grzechów, musimy mieć usprawiedliwienie i pokój z Bogiem. To jest naszym nieodzownym fundamentem. Ale gdy fundament ten został prawdziwie założony poprzez nasz pierwszy krok wiary w Chrystusa, to, jak wynika jasno już z tego co powiedzieliśmy poprzednio musimy pójść dalej naprzód - ku świętobliwemu życiu na co dzień.

Widzimy więc, obiektywnie rzecz biorąc, iż Krew rozprawia się z naszymi grzechami. Pan Jezus zaniósł je na krzyż za nas jako nasz Zastępca i dzięki temu wyjednał nam przebaczenie, usprawiedliwienie i pojednanie. Teraz jednak, stosownie do planu Bożego, musimy zrobić krok naprzód, aby zrozumieć w jaki sposób Bóg rozprawia się z korzeniem grzechu tkwiącym w nas. Krew może obmyć i usunąć moje grzechy, ale nie może usunąć mojego "starego człowieka". Tutaj potrzebny jest Krzyż, który musi mnie ukrzyżować. Krew na do czynienia z grzechami, ale z grzesznikiem musi rozprawić się Krzyż.

Słowa "grzesznik" omal że nie można znaleźć w pierwszych czterech rozdziałach Listu do Rzymian, a jest tak dlatego, że na pierwszym planie znajduje się tam nie tyle grzesznik, ile raczej popełnione przez niego grzechy. Słowo "grzesznik" wysuwa się na pierwszy plan dopiero w rozdziale piątym, a jest rzeczą wielkiej wagi, aby zwrócić uwagę na to, w jaki sposób zostaje ono wprowadzone. W rozdziale tym jest mowa o grzeszniku, że jest on nim dlatego, ponieważ się grzesznikiem urodził, a nie dlatego, iż popełnił grzechy. Ta różnica jest ogromnie ważna. Człowiek wierzący, pragnąc przekonać swego rozmówcę, iż jest grzesznikiem, wprawdzie często posługuje się tym dobrze znanym wersetem Rzym. 3,23, gdzie jest mowa o tym, że "wszyscy zgrzeszyli", ale używanie tego wersetu w tym sensie nie ma, ściśle mówiąc, poparcia w Piśmie Świętym. Tym, którzy tego wersetu używają w ten sposób, grozi niebezpieczeństwo argumentowania w sposób opaczny, albowiem List do Rzymian uczy nas, iż nie dlatego jesteśmy grzesznikami, gdyż popełniamy grzechy, lecz że dlatego grzeszymy, gdyż jesteśmy grzesznikami. Jesteśmy grzesznikami przede wszystkim już od urodzenia i to nie w wyniku jakichś czynów, jak wyraża to Rzym. 5,19: "Przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wielu stało się (lub zostało uczynionych) grzesznymi".

W jaki sposób staliśmy się z natury grzesznikami? Przez nieposłuszeństwo Adama. Nie stajemy się bowiem grzesznikami z powodu naszych uczynków, ale z powodu uczynku Adama i jego następstw. Ja mówię po angielsku, ale to samo nie stanowi o tym, abym był rodowitym Anglikiem, choć nim jestem istotnie. Podobnie rozdział trzeci zwraca naszą uwagę na to, cośmy zrobili "wszyscy zgrzeszyli" - ale grzesznikami stajemy się nie dla tej przyczyny.

Pewnego razu zadałem gromadce dzieci w Szkółce Niedzielnej takie pytanie: "Kto jest grzesznikiem?" na co otrzymałem natychmiast odpowiedź: "Taki człowiek, który grzeszy". Tak jest, człowiek, który grzeszy jest grzesznikiem, ale fakt, że on popełnia grzechy jest tylko dowodem, iż on jest już od urodzenia grzesznikiem; fakt ten nie jest jednak tego przyczyną. Prawdą więc jest, że człowiek, który grzeszy jest grzesznikiem, ale prawdą jest również i to, że grzesznikiem jest również i ten, który nie grzeszy, jeśli pochodzi z pokolenia Adama i że taki człowiek również potrzebuje odkupienia. Czy rozumiesz mnie, czytelniku? Istnieją źli grzesznicy, są też i dobrzy grzesznicy. Są moralni grzesznicy, są też i zdegenerowani grzesznicy, niemniej wszyscy ci ludzie są grzesznikami. Niekiedy myślimy tak: "gdybyśmy tylko byli nie popełnili pewnego złego czynu, to wszystko byłaby w porządku". Nieszczęście polega jednak na czymś głębszym niż to, co czynimy: ono polega na tym, czym jesteśmy. Polak może się urodzić w Ameryce i nie władać zupełnie językiem polskim, ale pomimo to jest Polakiem, gdyż się Polakiem urodził. Tutaj decyduje bowiem pochodzenie rodowe. Podobnie i ja jestem grzesznikiem, ponieważ się uradziłem z Adama. Nie chodzi tutaj o moje zachowanie się, lecz o mój spadek otrzymany po rodzicach. Nie jestem grzesznikiem dlatego, że grzeszę, lecz grzeszę, ponieważ pochodzę ze złego pnia. Grzeszę, ponieważ jestem grzesznikiem.

Niekiedy jesteśmy skłonni uważać, że nasze czyny są wprawdzie bardzo złe, lecz my sami nie jesteśmy zupełnie złymi ludźmi. Bóg stara się nam jednak przez Swoje Sławo pokazać, w sposób zasadniczy, że to my właśnie jesteśmy nie na miejscu. Korzeniem zła jest sam grzesznik, i z nim to właśnie trzeba się rozprawić. Grzechy więc nasze, powtarzam, obmywa Krew, ale z nami samymi rozprawia się Krzyż. Krew przynosi nam przebaczenie tego, cośmy uczynili, ale Krzyż daje nam wyzwolenie od tego, czym jesteśmy.

JAKI JEST CZŁOWIEK Z NATURY

Przychodzimy zatem do Rzym.5,12-21. W tym wspaniałym odcinku Słowa Bożego jest mowa o łasce, jako kontrastującej z grzechami i o posłuszeństwie Chrystusa, jako kontrastującym z nieposłuszeństwem Adama. Urywek ten znajduje się na początku wspomnianej drugiej części pierwszych ośmiu rozdziałów Listu do Rzymian (5,12 do 8,39), którą będziemy się teraz szczególnie interesować. Argumentacja w niej zawarta stanowić będzie podstawę do naszych dalszych rozważań dzięki konkluzji, do której prowadzi. Jaka jest ta konkluzja? Znajdujemy ją w wspomnianym już wierszu 19-tym: "Bo jak przez nieposłuszeństwa jednego człowieka wielu stało się grzesznymi, tak przez posłuszeństwo jednego - wielu stanie się usprawiedliwionymi." Tutaj Duch Boży stara się wskazać nam najpierw na to, czym jesteśmy i w jaki sposób staliśmy się tym, czym jesteśmy.

Na początku naszego życia wiary bywamy zaabsorbowani naszymi czynami i jesteśmy wprost przerażeni tym, cośmy zrobili, przy czym nie zwracamy uwagi na to, czym jesteśmy. Wydaje nam się, że gdybyśmy tylko mogli naprawić pewne błędy, to bylibyśmy dobrymi chrześcijanami, a więc zabieramy się do zmiany naszych poczynań. Ale rezultat nie jest taki, jakiegośmy się spodziewali. Ku naszemu gorzkiemu rozczarowaniu przekonujemy się, że powodem naszego nieszczęścia nie jest coś, co rozgrywa się poza nami, ale coś, co tkwi w nas samych. Usiłujemy podobać się Panu, ale stwierdzamy, iż wewnątrz nas tkwi coś, co nie chce Mu się podobać. Staramy się być pokorni, ale zauważamy, iż w głębi naszej istoty znajduje się coś, co się nie chce upokorzyć. Staramy się być pełni miłości, wewnętrznie jednak czujemy, iż jesteśmy jej zupełnie pozbawieni. Uśmiechamy się i staramy się wyglądać bardzo uprzejmie, wewnętrznie jednak czujemy, iż stanowczo jesteśmy wręcz odmienni. Im bardziej staramy się uporządkować sprawy na zewnątrz, tym bardziej sobie uświadamiamy, jak głęboko zakorzenione jest zło wewnątrz nas. Wreszcie przychodzimy do Pana i powiadamy, "Panie, wreszcie to rozumiem! Nie tylko to, co uczyniłem jest niewłaściwe; ja jestem nie w porządku!"

Nareszcie konkluzja zawarta w Rzym.5,19 zaczyna dochodzić do naszej świadomości. Jesteśmy grzesznikami. Jesteśmy członkami pokolenia ludzi z gruntu innych, aniżeli była to intencją Bożą. Przez upadek w grzech, w charakterze Adama powstała zasadnicza zmiana, wskutek czego stał się on grzesznikiem, istotą z gruntu niezdolną do podobania się Bogu, a podobieństwo rodzinne, które przypadło w udziale nam wszystkim, nie ogranicza się tylko do wyglądu zewnętrznego, lecz sięga również do głębi naszego charakteru. "Staliśmy się grzesznikami". W jaki sposób się to stało? Paweł na to pytanie odpowiada: "przez nieposłuszeństwo jednego". Pozwólcie, że posłużę się przykładem: Nazywam się Nee. W jaki sposób otrzymałem to nazwisko? Ja go sobie nie wybrałem. Nie studiowałem listy nazwisk, aby wreszcie wybrać to nazwisko. To, że nazywam się Nee w istocie nie ma nic do czynienia z jakimikolwiek moimi poczynaniami, a co więcej, żadne moje poczynania nie mogą wpłynąć na jakąś zmianę w tym względzie. Ja jestem Nee, ponieważ mój ojciec był Nee itd. Czy zatem zachowuję się jak przystoi na Nee, czy też nie, nie przestaję być Nee. Gdybym został premierem Wielkiej Brytanii, pozostałbym Nee, a gdybym się stał żebrakiem proszącym o jałmużnę na ulicy - nadal byłbym Nee. Żadna rzecz, którą czynię, lub od której się wstrzymuję nie zmieni faktu, iż jestem i pozostanę Nee.

Jesteśmy grzesznikami nie z powodu nas samych, lecz z powodu Adama. I nie dlatego jestem grzesznikiem, że zgrzeszyłem jako jednostka, ale ponieważ byłem w Adamie, gdy ten zgrzeszył. Jako potomek Adama, stanowię cząstkę jego samego i nie mogę uczynić niczego, aby to zmienić. Nie mogę poprzez poprawę mego zachowania się przestać być cząstką Adama, a co za tym idzie - grzesznikiem.

Gdyby twój pradziad umarł mając trzy lata, gdzie byś się znajdował? Umarłbyś w nim. Twoje przeżycia związane są ściśle z nim. W identyczny sposób doświadczenia nas wszystkich związane są ż życiem Adama. Nikt nie może powiedzieć, "mnie nie było w ogrodzie Eden", gdyż potencjalnie wszyscy tam byliśmy, gdy Adam dał posłuch słowom węża. Tak więc wszyscy mamy udział w grzechu Adama, a urodziwszy się "w Adamie", otrzymujemy od niego to wszystko, czym on się stał w następstwie swego grzechu, to jest Adamową naturę - naturę grzesznika. Istnienie nasze otrzymaliśmy od niego, a ponieważ jego życie stało się życiem grzesznym, a jego natura grzeszną, więc i nasza natura, którą od niego odziedziczyliśmy, jest również tą naturą. Tak więc, jak już powiedzieliśmy, nasze trudności grzesznika spowodowane są naszym dziedzictwem, a nie naszym zachowaniem się. Jeśli więc nie uda się nam zmienić naszego pochodzenia - nie ma dla nas wyzwolenia.

Takie właśnie jest jednakowoż rozwiązanie naszego problemu, gdyż w tym sensie Bóg przystąpił do naprawy istniejącej sytuacji.

JAK W ADAMIE, TAK W CHRYSTUSIE

W Liście do Rzymian 5,12-21 nie tylko jest mowa o Adamie, jest tam mowa również o Panu Jezusie. "Jak przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wielu stało się grzesznymi, tak przez posłuszeństwo jednego wielu stanie się usprawiedliwionymi."' W Adamie otrzymujemy wszystko, co jest z Adama; w Chrystusie otrzymujemy wszystko, co jest z Chrystusa.

Na ogół chrześcijanie nie rozumieją należycie tych określeń "w Adamie" oraz "w Chrystusie", i dlatego, choć będzie to może powtarzaniem się, pragnę raz jeszcze podkreślić przy pomocy przykładu dziedziczne i rodzinne znaczenie określenia "w Chrystusie". Przykład ten znajdujemy w Liście do Żydów. Czy pamiętacie, jak w pierwszej połowie tego Listu autor stara się udowodnić, iż Melchisedek jest większy od Lewiego? Przypominacie sobie zapewne, że należało udowodnić, iż kapłaństwo Chrystusa jest większe od kapłaństwa Aarona, który wywodził się z pokolenia Lewiego. Aby to udowodnić, trzeba było najpierw udowodnić, że kapłaństwo Melchisedeka jest większe od kapłaństwa Lewiego, dla tej prostej przyczyny, że kapłaństwo Chrystusa jest "według porządku Melchisedeka" (Żyd.7,14-17), podczas gdy kapłaństwo Aarona jest oczywiście według porządku Lewiego. Jeśli autorowi uda się udowodnić, iż Melchisedek jest większy od Lewiego, to wówczas sprawa będzie już zupełnie jasna. O to więc tutaj chodzi, a dowód jest przeprowadzony w sposób godny uwagi.

Autor Listu do Żydów opowiada w rozdziale 7-mym, iż pewnego dnia Abraham, wracając po porażce królów (1Mojż.14), ofiarował dziesięcinę ze wszystkich łupów Melchisedekowi i otrzymał od niego błogosławieństwo. A ponieważ uczynił tak Abraham,. Lewi jest mniejszy od Melchisedeka. Dlaczego? Ponieważ fakt, iż Abraham ofiarował dziesięcinę Melchisedekowi oznacza, iż również i Izaak "w Abrahamie" składał ofiarę Melchisedekowi. A jeśli to jest prawdą, to i Jakub również "w Abrahamie" składał mu ofiarę, co znowu z kolei oznacza, że i Lewi "w Abrahamie" składał ofiarę Melchisedekowi. Jest rzeczą oczywistą, że mniejszy od większego błogosławieństwo bierze (Żyd. 7,7). Tak więc Lewi zajmuje niższe stanowisko aniżeli Melchisedek, i dla tej przyczyny kapłaństwo Aarona jest niższego rzędu od kapłaństwa Pana Jezusa. O Lewim w czasie tej bitwy królów nie było nawet i mowy, niemniej już "był w biodrach ojca Abrahama" a tak niejako "przez Abrahama" składał ofiarę (Żyd.7,9.10).

To właśnie jest dokładnym odpowiednikiem słowa "w Chrystusie". Abraham, jako głowa całej rodziny wiernych, zawiera całą tę rodzinę niejako w samym sobie. Gdy on składał dziesięcinę Melchisedekowi, cała jego rodzina składała dziesięcinę Melchisedekawi w nim. Oni nie składali jej oddzielnie, jako jednostki, lecz byli w nim, i dlatego składając tę ofiarę, Abraham włączył do niej niejako całe swoje potomstwo.

W ten sposób została nam darowana nowa możliwość: w Adamie wszystko wprawdzie zostało stracone i przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy staliśmy się grzesznikami, na widownię wszedł grzech, a przez grzech śmierć, a tak poprzez wszystkie pokolenia panował grzech, a z nim śmierć, aż do dziś, to jednak teraz na widownię dziejową pada promień światła. Przez posłuszeństwo Innego możemy zostać usprawiedliwieni, tak aby tam, gdzie się grzech rozmnożył, łaska bardziej obfitowała i tak jak grzech panował w śmierci, tak aby łaska panowała przez sprawiedliwość ku żywotowi wiecznemu przez Jezusa Chrystusa Pana naszego (Rzym.5,19-21). W Adamie pogrążeni jesteśmy w rozpacz; w Chrystusie jest nasza nadzieja.

BOŻA DROGA WYZWOLENIA

Jest rzeczą widoczną, że Bóg chce użyć rozważania tego urywka Słowa Bożego do wyzwolenia nas od grzechu w praktycznym życiu. Paweł sprawę tę stawia zupełnie jasno, rozpoczynając rozdział szósty swego Listu takim pytaniem: "Zostaniemyż w grzechu?" Cała jego istota wzdryga się przed samym takim przypuszczeniem. "Nie daj tego Boże", woła (Rzym.6,2 - starsza wersja). Jakżeż mógłby święty Bóg być zadowolony z posiadania dzieci pokalanych i zniewolonych grzechem? A więc "jakże jeszcze w nim (tj. w grzechu) żyć będziemy?" Bóg niewątpliwie zapewnił nam wystarczający sposób, dzięki któremu możemy zostać uwolnieni z tyranii grzechu.

Ale oto nasz problem. Urodziliśmy się grzesznikami; w jaki więc sposób możemy wyzbyć się naszego grzesznego dziedzictwa? Skoro urodziliśmy się w Adamie, w jaki sposób moglibyśmy się z Adama wydostać? Niech mi będzie wolno powiedzieć, iż Krew nie może nas wydobyć z Adama. Jest tylko jedna droga: podobnie jak weszliśmy do rodziny Adama przez urodzenie się, tak wyjść z niej musimy przez śmierć. Aby się pozbyć naszej grzeszności, musimy się pozbyć naszego życia. Niewolnikami grzechu staliśmy się przez urodzenie się, a wyzwolenie z grzechu przychodzi przez śmierć - i taką właśnie drogę ucieczki darował nam Bóg. Śmierć jest tajemnicą wyzwolenia się spod tyranii grzechu. "Myśmy... umarli grzechowi" (Rzym. 6,2).

Ale w jaki sposób możemy umrzeć? Niejeden z nas usiłował z całej mocy pozbyć się tego grzesznego życia, ale stwierdziliśmy, że jest ono bardzo twarde i nie chce umrzeć. Jakież więc jest wyjście? Nie polega ono na tym, byśmy się sami pozbawiali życia, lecz na uświadomieniu sobie, że Bóg rozprawił się z nami w Chrystusie. Ta prawda wynika z następującej wypowiedzi apostoła Pawła: "My wszyscy, którzyśmy ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć Jego ochrzczeni jesteśmy" (Rzym.6,3).

Jeśli jednak Bóg rozprawił się z nami w "Chrystusie Jezusie", to musieliśmy przede wszystkim znaleźć się w Nim - co wydaje się równie trudnym do rozwiązania problemem. W jaki sposób możemy znaleźć się "w Chrystusie?" I znowu Bóg śpieszy nam na ratunek, z pomocą. Chociaż bowiem istotnie nie mamy sposobu, przy pomocy którego moglibyśmy się tam dostać, to jednak a jakie to jest ważne! - nie potrzebujemy nawet usiłować, aby się tam dostać, albowiem już w Nim jesteśmy! To, czego nie moglibyśmy uczynić o własnej sile - Bóg uczynił za nas. Bóg nas umieścił w Chrystusie. Pozwólcie, że wam przypomnę 1Kor.1,30. Uważam; że jest to jeden z najznamienniejszych wersetów w Nowym Testamencie: "Wy jesteście w Chrystusie." A więc chwała Bogu! Nie zostało to pozostawione nam, abyśmy sobie wymyślili drogę wejścia, albo ją sami wypracowali. Nie musimy planować, jakby się znaleźć w Chrystusie. Bóg Sam sporządził plan; a nie tylko go sporządził, ale i wykonał. “Z Niego wy jesteście w Chrystusie Jezusie”. Jesteśmy w Nim; a zatem nie potrzebujemy usiłować do Niego się dostać. Zostało to dokonane przez Boga i jest faktem dokonanym!

Jeśli zaś to jest prawdą, to fakt ten ma również i pewne następstwa. W przykładzie z 7-go rozdziału Listu do Żydów, który rozważaliśmy powyżej, widzieliśmy, że “w Abrahamie” cały Izrael, a więc także i Lewi, choć się jeszcze nie urodził, składał dziesięcinę Melchisedekowi. To jest wierny obraz pozostawania "w Chrystusie". Gdy Pan Jezus zawisł na krzyżu, wszyscyśmy umarli - nie pojedynczo, gdyż nas jeszcze podówczas nie było na świecie - ale będąc w Nim, w Nim umarliśmy. "Jeden za wszystkich umarł, to wszyscy umarli" (2 Kor.5,14). Gdy On został ukrzyżowany, my wszyscy zostaliśmy ukrzyżowani.

Z Niego wy jesteście w Chrystusie Jezusie." Pan Bóg Sam umieścił nas w Chrystusie, dlatego więc to wszystko, co uczynił z Chrystusem, równocześnie uczynił z całym ludzkim rodzajem. Nasze dzieje są całkowicie związane z Jego dziejami. Myśmy przeszli przez to wszystko, przez co przeszedł Chrystus, gdyż "być w Chrystusie" oznacza być całkowicie złączony z Nim zarówno w Jego śmierci jak i w zmartwychwstaniu. On został ukrzyżowany - więc co z nami? Czy musimy prosić Boga, aby nas ukrzyżował? Nigdy! Gdy Chrystus został ukrzyżowany, to i my zostaliśmy ukrzyżowani, a ponieważ Jego ukrzyżowanie miało miejsce w przeszłości, to i nasze nie może być sprawą przyszłości. Proszę, kto znajdzie choć jeden werset w całym Nowym Testamencie, który by mówił o tym, że nasze ukrzyżowanie będzie miało miejsce w przyszłości? Wszystkie miejsca mówiące o tym są w języku greckim ujęte w czasie przeszłym dokonanym. (Patrz: Rzym. 6,6; Gal. 2,20; 5,24; 6,14). I podobnie jak żaden człowiek nie mógłby popełnić samobójstwa przez ukrzyżowanie się byłoby to fizyczną niemożliwością, tak też i w duchowym sensie Bóg nie żąda od nas tego, abyśmy się sami ukrzyżowali. Zostaliśmy ukrzyżowani, gdy Chrystus został ukrzyżowany, ponieważ Bóg nas tam umieścił w Nim. To, żeśmy umarli w Chrystusie, jest nie tylko tezą naukową, lecz na wieki prawdziwym faktem.

JEGO ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE MAJĄ ZARÓWNO CHARAKTER ZASTFĘPCZY JAK I OBEJMUJUCY NAS

Gdy Pan Jezus umierał na krzyżu i przelał Swą krew, oddając w ten sposób Swe bezgrzeszne życie jako okup za grzechy i czyniąc zadość sprawiedliwości i świętości Boga, to dokonał dzieła, które było prerogatywą wyłącznie Syna Bożego. Żaden człowiek nie mógł mieć w tym udziału. Słowo Boże nigdzie nam nie mówi, że myśmy przelewali naszą krew razem z Chrystusem. W Swej pracy odkupicielskiej przed Bogiem działał On zupełnie sam; nikt inny nie mógł mieć w tym cząstki. Ale Pan nie tylko zawisnął na krzyżu, aby przelać Swą krew. On umarł również po to, abyśmy i my mogli umrzeć. On umarł jako Reprezentant - zamiast nas wszystkich, ale Swoją śmiercią objął także ciebie i mnie.

Często używa się tych dwóch określeń: "zastępstwo" i "identyfikacja", aby dać wyraz dwom aspektom śmierci Chrystusa. Choć użycie słowa "identyfikacja" jest w wielu wypadkach zupełnie uzasadnione, to jednak z drugiej strony słowo to mogłoby naprowadzić kogoś na błędne mniemanie, że sprawa ta rozpoczyna się z mojej strony, że ja usiłuję zidentyfikować się, utożsamić się z Panem. Zgodziłbym się z tym, że słowo to jest słuszne, ale winno ono być użyte później. Znacznie lepiej jest rozpocząć od faktu, iż Pan objął i mnie Swoją śmiercią. Ten, bowiem "obejmujący nas" charakter śmierci naszego Pana sprawia, że znajduję się w pozycji umożliwiającej mi utożsamienie się z Nim, a nie na odwrót: nie ja utożsamiam się z Nim w tym celu, aby być objętym Jego śmiercią; miarodajną rzeczą jest to, iż Bóg objął w Chrystusie i mnie. Jest to coś, czego dokonał Bóg, i dlatego te dwa nowotestamentowe słowa "w Chrystusie" są zawsze tak drogie mojemu sercu.

Śmierć Pana Jezusa ma charakter obejmujący i nas. Podobny charakter ma też i Jego zmartwychwstanie. Zajrzeliśmy przed chwilą do pierwszego rozdziału 1-go Listu do Koryntian w celu stwierdzenia tego faktu, iż jesteśmy "w Chrystusie Jezusie". Teraz zaś przejdziemy do zakończenia tegoż Listu, aby się dowiedzieć, co to jeszcze oznacza. W 1 Kor. 15,45.47 użyte są w odniesieniu do Pana Jezusa bardzo znamienne dwa imiona, albo tytuły. Jest tam o Nim mowa jako o "ostatnim Adamie" i jest o Nim mowa również jako o "drugim człowieku". Słowo Boże nie mówi o Nim jako o drugim Adamie, ale jako o "ostatnim Adamie"; nie mówi też o Nim jako 0 ostatnim człowieku, lecz jako o "drugim człowieku". Na tę różnicę warto zwrócić baczną uwagę, gdyż zawiera ona w sobie nader cenną prawdę.

Jako ostatni Adam, Chrystus ogarnął Sobą całą ludzkość; jako drugi człowiek - jest On głową nowego rodzaju ludzkiego. To pierwsze ma związek z Jego śmiercią (ostatni Adam), to drugie zaś - z Jego zmartwychwstaniem (drugi człowiek). Najpierw Jego połączenie się z rodzajem ludzkim w charakterze "ostatniego Adama" rozpoczęło się historycznie w Betlejem, a skończyło się na krzyżu i w grobie. W połączeniu tym skupił On w Sobie wszystko, co było "w Adamie" i zaprowadził na sąd i na śmierć. Ale w dalszym ciągu nasze połączenie się z Nim jako "z drugim człowiekiem" rozpoczyna się w zmartwychwstaniu i kończy się w wieczności - co oznacza, iż nigdy się nie kończy, ponieważ zgładziwszy przez Swą śmierć pierwszego człowieka, w którym cel Boży został zniweczony, Pan powstał z martwych jako Głowa nowego rodzaju ludzkiego, w którym ten cel zostanie w pełni zrealizowany.

Gdy zatem Pan Jezus został przybity do krzyża, został ukrzyżowany jako ostatni Adam. Wszystko to, co było w pierwszym Adamie zostało zebrane i zgładzone w Nim. To objęło i nas. Jako ostatni Adam, Pan Jezus wyniszczył doszczętnie stary rodzaj ludzki; jako drugi człowiek wprowadza na widownię dziejów nawy ród. To właśnie w Swoim zmartwychwstaniu triumfuje jako drugi człowiek - a tym i my jesteśmy objęci. "Bo jeśli jesteśmy z Nim wszczepieni w podobieństwo śmierci .Tego, tedy też i w podobieństwo zmartwychwstania wszczepieni z Nim będziemy (Rzym. 6,5). Umarliśmy w Nim jako w ostatnim Adamie; żyjemy w Nim jako w drugim Człowieku. Tak zatem Krzyż jest mocą Bożą, która nas przemienia - przenosząc nas z Adama do Chrystusa.

[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]