[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]

Rozdział 8

DUCH ŚWIĘTY

Mówiliśmy o wiecznym celu Boga, jako o uzasadnieniu i wyjaśnieniu wszelkich Jego poczynań z nami. Obecnie, zanim powrócimy do naszych rozważań dalszych etapów duchowego rozwoju, tak jak je przedstawia apostoł Paweł w Liście do Rzymian, musimy raz jeszcze zrobić jedną ważną dygresję, w celu zwrócenia uwagi na to, co jest niejako samym sercem wszelkich naszych doświadczeń i jest mocą ożywiającą nas i umożliwiającą pożyteczne życie i usługiwanie. Mam tutaj na myśli osobistą obecność i działalność Świętego Ducha Bożego.

Podobnie jak czyniliśmy to poprzednio, weźmy i tym razem jako punkt wyjścia dwa wersety z Listu do Rzymian, jeden z pierwszej części, a drugi z drugiej. "Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany" (Rzym. 5,5). "Jeśli kto Ducha Chrystusowego nie ma, ten nie jest Jego" (Rzym. 8,9).

Bóg nie daje Swych darów w sposób przypadkowy, nie rozdaje ich też według jakichś sztywnych reguł. Rozdaje On je w obfitości wszystkim, niemniej czyni to według pewnych ściśle określonych zasad. Bóg prawdziwie "pobłogosławił nas w Chrystusie wszelkim błogosławieństwem duchowym w niebiosach" (Efez.1,3), ale błogosławieństwa, które darowane nam są w Chrystusie, dopiero wtedy stają się naszą własnością w osobistym doświadczeniu, jeśli wiemy, na jakiej zasadzie możemy je przyjmować.

W rozważaniu daru Ducha Świętego wielce nam pomoże, jeśli będziemy mieli na uwadze dwa aspekty tego zagadnienia, a mianowicie: że Duch Święty został wylany oraz że Duch Święty mieszka w sercach, a celem naszym obecnie będzie zrozumieć, w jaki sposób ten w dwojaki sposób objawiający się dar Ducha Świętego staje się naszą własnością. Nie wątpię w to, że słusznie czynimy, jeśli w ten sposób rozróżniamy pomiędzy zewnętrznymi i wewnętrznymi objawami Jego działalności, gdyż to rozróżnienie pomaże nam w dalszych rozważaniach. Co więcej, gdy porównujemy te objawy, dochodzimy do przekonania, że najwspanialsza jest wewnętrzna działalność Ducha Świętego. Nie oznacza to jednak ani na chwilę, jakoby zewnętrzna działalność nie była również cenna, ponieważ Bóg daje tylko dobre dary dzieciom Swoim. Niestety bywa tak, że dla obfitości naszych przywilejów skłonni jesteśmy ich nie doceniać. Starotestamentowi święci, którzy w tym względzie nie byli tak uprzywilejowani jak my, umieli lepiej od nas doceniać wagę daru wylania Ducha Świętego. W owych czasach otrzymywało Go zaledwie kilku wybrańców - głównie kapłanów, sędziów, królów i proroków - podczas gdy obecnie jest to udziałem każdego dziecka Bożego. Pomyślcie tylko! Na nas, którzy jesteśmy przecież zerem, może odpocząć ten sam Duch, który odpoczął na Mojżeszu, przyjacielu Bożym, na Dawidzie, owym umiłowanym królu, czy na Eliaszu, potężnym proroku. Otrzymując dar wylanego Ducha Świętego powiększamy zastęp wybranych sług Pańskich z okresu Starego Testamentu. Skoro więc tylko uświadomimy sobie ogromną wartość tego daru Bożego, i zdamy sobie sprawę z tego, jak bardzo jest on nam potrzebny, natychmiast zapytamy, w jaki sposób mogę i ja otrzymać Ducha Świętego, aby mnie w podobny sposób obdarzył duchowymi darami i posilił do służby? Na jakiej zasadzie zostawał udzielany Duch, Święty?

DUCH ŚWIĘTY WYLANY

Otwórzmy najpierw drugi rozdział Dziejów Apostolskich, wiersze 32 do 36:

"(32) Tego to Jezusa wzbudził Bóg, czego my wszyscy jesteśmy świadkami. (33) Prawicą tedy Bożą będąc wywyższony, i obietnicę Ducha Świętego wziąwszy od Ojca, wylał to, co wy teraz widzicie i słyszycie. (34) Albowiem Dawid nie wstąpił da nieba, lecz sam powiada: Rzekł Pan Panu memu: siądź po prawicy Mojej, (35) Aż położę nieprzyjaciół Twoich podnóżkiem nóg Twoich. (36) Niechże tedy wie z pewnością wszystek dom Izraelski, że i Panem i Chrystusem Bóg Go uczynił, tego Jezusa, któregoście wy ukrzyżowali."

Odłóżmy na chwilę wiersze 34 i 35, a rozważmy jako całość wiersze 33 i 36. Wiersze 34 i 35 są bowiem właściwie cytatem z Psalmu 110-go i stanowią tylko wstawkę, tak że całą moc Piotrowego argumentowania odczujemy lepiej, jeśli je na chwilę pominiemy. W wierszu 33 Piotr stwierdza, że Pan Jezus został prawicą Bożą "wywyższony". Co było tego wynikiem? Otrzymał od Ojca "obietnicę Ducha Świętego". A jakie były tego następstwa? Dzień Zielonych Świąt! Wynikiem Jego wywyższenia była to, "Co wy tera widzicie i słyszycie". Na jakiej więc podstawie został najpierw Panu Jezusowi dany Duch Święty, którego On z kolei wylał na Swój lud? Podstawą tą było Jego wywyższenie w Niebie. Ten urywek Słowa Bożego najwyraźniej nas uczy, że Duch Święty został wylany, ponieważ Pan Jezus został wywyższony. Wylanie Ducha Świętego nie ma żadnego związku z twoimi czy moimi zasługami, czy walorami, a uzależnione jest wyłącznie od zasług i walorów Pana Jezusa, tutaj ogóle nie wchodzi w rachubę pytanie czym my jesteśmy, tutaj chodzi wyłącznie o to, czym On jest. On jest uwielbiony - dla tego Duch został wylany.

Przebaczenie grzechów otrzymałem dlatego, ponieważ Pan Jezus umarł na krzyżu, nowe życie otrzymałem dlatego, ponieważ Pan Jezus zmartwychwstał; wylanie Ducha Świętego otrzymałem, ponieważ Pan Jezus został wywyższony po prawicy Bożej. Wszystko to stało się dzięki Niemu - a nic dzięki mnie. Odpuszczenie grzechów nie jest oparte na zasługach ludzkich, ale na ukrzyżowaniu Pana; odrodzenie nie jest oparte na zasługach ludzkich, ale na zmartwychwstaniu Pana; wreszcie wylanie Ducha Świętego też nie jest oparte na ludzkich zasługach, lecz na wywyższeniu Pana. Duch Święty nie został wylany na mnie i na ciebie po to, aby udowodnić jak wielkimi jesteśmy, ale po to, aby udowodnić wielkość Syna Bożego. A teraz przyglądnijmy się wierszowi 36. Jedno słowo szczególnie zasługuje tutaj na baczną uwagę: jest nim sławo "tedy". Kiedy się tego słowa zazwyczaj używa? Nie w celu stwierdzeniu jakiegoś nowego faktu, ale po jego stwierdzeniu. Używa się go wtedy, gdy chce się zaznaczyć, że coś zostało powiedziane poprzednio. A co poprzedziło to szczególne słowo "tedy"? Z czym ma ono związek? Logicznie wziąwszy, nie może odnosić się do wierszy 34 i 35, ale wyraźnie odnosi się do wiersza 33. Piotr właśnie dopiero co mówił o wylaniu Ducha Świętego na uczniów, "co wy teraz widzicie i słyszycie", po czym powiada:" Niechaj tedy wie z pewnością wszystek dom Izraelski, że i Panem i Chrystusem Bóg Go uczynił, tego Jezusa, któregoście wy ukrzyżowali". Piotr, innymi słowy, daje swoim słuchaczom do zrozumienia, że to wylanie Ducha, którego byli naocznymi świadkami, stanowi dowód, że Jezus z Nazaretu, którego oni ukrzyżowali, jest obecnie i Panem i Chrystusem. Duch Święty został wylany na ziemię, aby udowodnić, co się stało w Niebie - a mianowicie fakt wywyższenia Jezusa z Nazaretu po prawicy Bożej. Celem zatem Pięćdziesiątnicy jest udowodnienie, iż Jezus Chrystus jest Panem.

Żył ongiś pewien młodzieniec imieniem Józef, którego bardzo miłował ojciec jego. Pewnego dnia ojciec otrzymał wiadomość o śmierci swego syna i przez przeciąg wielu lat Jakub opłakiwał stratę Józefa. Józef jednakowoż nie znajdował się w grabie; znalazł się na stanowisku bardzo zaszczytnym i pełnym chwały. Aż naraz, po wielu latach żałoby, Jakubowi dano znać, że Józef żyje i że znajduje się na wysokim stanowisku w Egipcie. Początkowo Jakubowi nie mogło się to pomieścić w głowie. Aż tak wielkie szczęście nie mogło być prawdą. Nareszcie dał się przekonać, że historia wywyższenia Józefa polega na prawdzie. Dlaczego w to uwierzył? Wyszedł z swego namiotu i ujrzał wozy, które Józef przysłał z Egiptu.

Czego symbolem są te wozy? Z całą pewnością przedstawiają one tutaj Ducha Świętego, który został zesłany zarówno po to, aby na dać dowód wywyższenia naszego Pana Jezusa Chrystusa w Niebie, jak również i w tym celu, aby nas tam zaprowadzić. W jaki sposób możemy mieć pewność, że Jezus z Nazaretu, który został ukrzyżowany przez złych ludzi blisko dwa tysiące lat temu, nie umarł po prostu śmiercią męczennika, ale że znajduje się po prawicy Ojca w Niebie? W jaki sposób możemy się upewnić, że jest On uwielbionym Panem panów i Królem królów? Możemy co tego mieć całkowitą pewność dlatego, że On wylał Ducha Swego na nas. Halleluja! Jezus jest Panem! Jezus jest Chrystusem! Jezus z Nazaretu jest zarówno Panem i Chrystusem!

Wywyższenie Pana Jezusa jest podstawą wylania daru Ducha Świętego. Czy zatem istnieje taka możliwość, aby Pan został uwielbiany, a ty abyś nie otrzymał Ducha? Na jakiej podstawie otrzymałeś odpuszczenie grzechów? Czy dlatego, że się tak gorąco modliłeś, albo dlatego, że przeczytałeś swoją Biblię od deski do deski, lub też z powodu regularnego uczęszczania na nabożeństwa? Czy było ci to dane dla jakiejkolwiek twojej zasługi? Nie! Po tysiąckroć, nie! Na jakiej więc podstawie zostały ci przebaczone twoje grzechy? "Bez rozlania krwi nie ma odpuszczenia" (Żyd.9,22). Jedyną podstawą dla otrzymania odpuszczenia jest przelanie krwi; skoro więc przelana została bezcenna krew Zbawiciela - grzechy twoje zostały ci odpuszczone.

Otóż zasada, na podstawie której otrzymujemy napełnienie Duchem Świętym jest taka sama jak ta, na podstawie której otrzymujemy odpuszczenie grzechów. Pan został ukrzyżowany, a więc nasze grzechy zostały nam odpuszczone; Pan został uwielbiony, a więc Duch Święty zastał na nas wylany. Czy zachodzi taka możliwość, aby Syn Boży przelał Swą krew, a mimo to grzechy twoje, drogie dziecko Boże, miałyby ci nie być przebaczone? Nigdy! A zatem czy jest możliwe, aby Syn Boży został uwielbiony, a ty abyś nie otrzymał Ducha? Nigdy!

Niektórzy z was może powiedzą tak: zgadzam się z tym wszystkim, ale nie doświadczyłem jeszcze tej wielkiej łaski. Czyż mam ot tak sobie usiąść i powiedzieć, że mam wszystko, gdy wiem o tym doskonale, że nic nie mam?

Nie. Nigdy nie wolno nam poprzestać na obiektywnych tylko faktach. Potrzeba nam również subiektywnych doświadczeń; ale doświadczenia te wtedy dopiero staną się naszym udziałem, gdy oprzemy się na Bożych faktach. Tylko Boże fakty mogą stać się podstawą dla naszych doświadczeń.

Powróćmy raz jeszcze do sprawy usprawiedliwienia. W jaki sposób zostajemy usprawiedliwieni? Nie poprzez czynienie czegokolwiek, ale dzięki przyjęciu wiarą faktu, że Pan już wszystko uczynił. Napełnienie Duchem Świętym staje się naszym udziałem w identyczny sposób jak usprawiedliwienie - nie otrzymujemy Go dzięki czynieniu czegokolwiek samemu, lecz dzięki przyjęciu wiarą tego, co Pan już uczynił.

Jeśli jeszcze nie posiadamy tego doświadczenia, musimy prosić Boga o objawienie nam wiecznego faktu chrztu Ducha Świętego jako daru uwielbionego Pana dla Swego Kościoła. Gdy tylko stanie się nam to jasne, natychmiast ustaną wysiłki, a prośba ustąpi miejsca uwielbianiu. Tak jak objawienie tego, co Pan uczynił dla świata, zakończyło wszelkie nasze wysiłki, aby otrzymać odpuszczenie grzechów, tak i objawienie tego, co Pan uczynił dla Swego Kościoła, zakończy wszelkie nasze wysiłki, aby otrzymać chrzest w Duchu Świętym. Trudzimy się dlatego, ponieważ okiem wiary nie ujrzeliśmy jeszcze tego, co uczynił Chrystus. Z chwilą jednak, gdy tylko to zobaczymy, natychmiast wzrośnie w naszych sercach wiara, a w ślad za wiarą przyjdzie i doświadczenie.

Przed kilku laty pewien młody człowiek, który nawrócił się dopiero przed pięcioma tygodniami, a przedtem był bardzo wrogo nastawiony do Słowa Bożego, uczestniczył w szeregu nabożeństw, na których przemawiałem. Po zakończeniu jednego z nich, w którym usługiwałem na ten właśnie temat, udał się do domu i zaczął się gorąco modlić tymi słowami, "Panie, ja tak pragnę mocy Ducha Świętego. Ponieważ Ty zostałeś wywyższony, czyż nie zechcesz teraz wylać Ducha Twego na mnie?" Ale po chwili poprawił się i zaczął ponownie się modlić tak: "Ach, nie, Panie, modliłem się zupełnie niewłaściwie! Panie Jezu, złączeni jesteśmy jednym duchowym życiem, Ty i ja, a Ojciec obiecał nam dwie rzeczy - Tobie chwałę, a mnie Ducha. Ty, Panie, otrzymałeś chwałę, jest zatem rzeczą nie do pomyślenia, abym ja nie otrzymał Ducha. Panie, uwielbiam Cię! Tyś już otrzymał chwałę, a ja już otrzymałem Ducha." Od tego dnia począwszy był świadomym tego, że odpoczął na nim Duch Boży.

ZNOWU KLUCZEM JEST WIARA

Tak samo więc jak z odpuszczeniem grzechów, tak i z zstąpieniem na nas Ducha Świętego, wszystko uzależnione jest od wiary. Gdy tylko ujrzymy Pana Jezusa na krzyżu, wiemy, że nasze grzechy zostały nam odpuszczone; gdy tylko ujrzymy Pana Jezusa na tronie, to wiemy, że Duch .Święty został na nas wylany. A zatem nie nasze modlitwy, posty i oczekiwania są podstawą dla otrzymania napełnienia Duchem Świętym, lecz uwielbienie Chrystusa. Ci, którzy zalecają "czekanie" i w tym celu zbierają się na specjalne nabożeństwa - tylko nas wprowadzają w błąd, gdyż dar ten nie jest tylko dla nielicznych wybranych, ale dla wszystkich - a to dlatego, że nie zostaje on nam dany w żadnym wypadku na podstawie tego czym jesteśmy, lecz wyłącznie na podstawie tego, czym jest Chrystus. Duch Święty został wylany, aby udowodnić Jego dobroć i wielkość, a nie naszą. Chrystus został ukrzyżowany, a więc nasze grzechy zostały nam przebaczone; Chrystus zastał wywyższony, dlatego zostaliśmy nawiedzeni mocą z wysokości. Wszystko to stało się dzięki Niemu.

I przypuśćmy, że jakiś człowiek dotąd obcy sprawie Ewangelii wyraża życzenie przyjęcia zbawienia, a gdy mu objaśniłeś Bożą drogę zbawienia, uklękniecie do modlitwy. Jeśli będzie modlił się, w ten sposób: 'Panie Jezu, wierzę, że Ty za mnie umarłeś i że możesz obmyć wszystkie moje grzechy. Prawdziwie wierzę w to, że mi przebaczysz' - Czy będziesz miał wówczas pewność, że naprawdę się urodził znowu? Oczywiście że nie, skoro modli się: 'Panie, wierzę w to, że mi przebaczysz moje grzechy.' Dopiero gdy będzie się modlił: "Panie, uwielbiam Cię, żeś mi przebaczył moje grzechy. Tyś za mnie umarł, a więc moje grzechy są zmazane", wtedy dopiero będziesz wiedział, że wszystko jest już dobrze. I

I po tym poznajemy, że się ktoś nawrócił, gdy modlitwa jego zmienia się w uwielbienie, gdy przestaje prosić Pana o odpuszczenie mu grzechów, ale zaczyna uwielbiać za to, że już to uczynił dzięki krwi Baranka, która została przelana.

W identyczny sposób możesz się modlić i czekać latami i nigdy nie doświadczyć mocy Ducha Świętego; z chwilą jednak, gdy przestaniesz błagać Pana o to, aby wylał na ciebie Ducha Swego, a zaczniesz Go ufnym sercem uwielbiać za to, że Duch Jego został wylany, jako że Pan Jezus został uwielbiany, stwierdzisz, że problem zastał rozwiązany. Chwała Bogu! Żadne dziecko Boże nie potrzebuje trwać w błagalnych modlitwach aż do upadłego, ani nawet czekać na to, aby został mu dany Duch Święty. Pan Jezus nie zostanie dopiero Panem w przyszłości; On jest Panem. Dlatego też nie dopiero w przyszłości otrzymam Ducha; już Go otrzymałem. Wszystko to uzależnione jest od wiary, która przychodzi przez objawienie. Gdy oczy nasze otworzą się na fakt, że Duch Święty już został wylany, ponieważ Pan Jezus został uwielbiony, wówczas nasza modlitwa zmieni się w sercach naszych na dziękczynienie.

Wszystkie błogosławieństwa duchowe dane nam są na pewnej konkretnej podstawie. Dary Boże dane nam są darmo i obficie, z łaski, ale są pewne warunki, które musimy spełnić, zanim przyjęcie ich staje się możliwe. Jest jedno miejsce w Słowie Bożym, które podaje warunki otrzymania tego daru w bardzo jasny sposób, a jest nim Dz.Ap.2,38. 39: "Nawróćcie się i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów, a weźmiecie dar Ducha Świętego. Albowiem wam się ta obietnica należy i dziatkom waszym i wszystkim, których powołałby Pan, Bóg nasz."

W urywku tym wspomniane są cztery rzeczy: nawrócenie, chrzest, odpuszczenie i Duch Święty. Pierwsze dwie są warunkami, a drugie dwie darami. Jakże są warunki otrzymania odpuszczenia grzechów i daru Ducha Świętego? Według Słowa Bożego są nimi nawrócenie i chrzest.

Pierwszym warunkiem jest nawrócenie, co oznacza zmianę umysłu. Dawniej uważałem grzech za coś przyjemnego, ale teraz zmieniłem pogląd na tę sprawę; dawniej uważałem ten świat za pociągające miejsce, ale teraz jest zupełnie inaczej; dawniej uważałem, że być chrześcijaninem to nader smutny los, ale teraz myślę całkiem co innego. Dawniej pewne rzeczy uważałem za bardzo przyjemne - a teraz uważam je za ohydne; inne znowu rzeczy uważałem za zupełnie bezwartościowe, a teraz uważam je za nader cenne. Na tym polega zmiana umysłu i to jest nawrócenie. Życie żadnego człowieka nie może ulec prawdziwej zmianie, jeśli nie nastąpi taka zmiana umysłu.

Drugim warunkiem jest chrzest, który jest wyrazem wewnątrz istniejącej wiary. Gdy prawdziwie, całym sercem uwierzyłem, że umarłem z Chrystusem, że z Nim zastałem pogrzebany i że z Nim zmartwychwstałem, wówczas proszę o chrzest. Tym samym publicznie wyznaję, w co wierzę. Chrzest jest zatem wiarą zademonstrowaną czynem.

Takie są więc dwa przez Boga dane warunki otrzymania przebaczenia i daru Ducha Świętego - nawrócenie i wiara wyrażona publicznym świadectwem. Czy nawróciłeś się? Czy wyznałeś publicznie, że złączony jesteś z twoim Panem? Czy wobec tego otrzymałeś odpuszczenie grzechów i dar Ducha Świętego? Powiadasz, że otrzymałeś tylko ten pierwszy dar, a drugiego - nie. Ale przyjacielu mój, Bóg ofiarował ci dwie rzeczy, gdy wypełnisz dwa warunki! Dlaczego wziąłeś tylko jedną z nich? Co robisz z drugą?

Przypuśćmy, że udaję się do księgarni, wybieram dwutomowe dzieło, którego cena wynosi sto złotych, a zapłaciwszy za nie sto złotych, wychodzę ze sklepu i przez nieuwagę zostawiam jeden tom na ladzie. Gdy po przybyciu do domu stwierdzam popełnioną pomyłkę, wówczas co powinienem zrobić, jak ci się wydaje? Powinienem natychmiast udać się do sklepu celem odebrania zapomnianej książki, ale ani by mi się śniło coś za nią jeszcze raz płacić. Po prostu wytłumaczyłbym tylko sprzedawcy, że zapłaciłem za oba tomy i poprosiłbym go, aby mi zechciał dać ten drugi, zapomniany tom, po czym bez płacenia czegokolwiek wyszedłbym radośnie, trzymając pod pachą moją własność. Czy i ty nie zrobiłbyś tak samo w podobnych okolicznościach?

A przecież znajdujesz się w podobnych okolicznościach. Jeśli spełniłeś warunki, masz prawo do otrzymania dwóch darów, a nie tylko jednego. Jeden już wziąłeś; dlaczego więc nie przyjść i nie wziąć tego drugiego natychmiast? Powiedz Panu, 'Panie, spełniłem warunki otrzymania odpuszczenia grzechów i daru Ducha Świętego, ale dotąd, z powodu niedopatrzenia, wziąłem tylko pierwszy dar. Oto wróciłem, aby wziąć dar Ducha Świętego i uwielbiam Cię zań.'

ROZMAITOŚĆ PRZEŻYĆ

Może jednak zapytasz: 'W jaki sposób uświadomię sobie, że Duch Święty zstąpił na mnie?' Nie mogę ci powiedzieć w jaki sposób się dowiesz, ale mogę cię zapewnić, że się dowiesz. Nie otrzymaliśmy żadnego opisu osobistych przeżyć i uczuć uczniów w dniu Pięćdziesiątnicy, wiemy jednakowoż, że ich uczucia i zachowanie się były cokolwiek nienormalne, ponieważ ludzie widząc ich mówili, że są pijani. Gdy Duch Święty spada na lud Boży, wówczas zachodzą pewne zjawiska, których ten świat wyjaśnić nie umie. Będą pewne ponadnaturalne objawy, choćby tylko przemożna świadomość obecności Bożej. Nie możemy i nie powinniśmy z góry ustalać jakiejkolwiek formy, w jakiej objawiać się będą zewnętrzne oznaki wylania Ducha Świętego, ale każdy, na którym On odpoczął, będzie o tym wiedział.

Gdy Duch Święty został wylany na uczniów w dniu Pięćdziesiątnicy, w zachowaniu ich było coś niezwykłego, a Piotr wyjaśnił to świadkom tego wydarzenia w następujący sposób: 'Gdy Duch Święty spada na wierzących' można by streścić jego przemówienie, 'to niektórzy będą prorokować, inni zaś będą śnić sny, inni jeszcze mieć będą widzenia. Oto co Bóg powiedział przez proroka Joela.' Czy jednakowoż Piotr prorokował? Trudno by tu powiedzieć, że prorokował w tym sensie, w jakim przepowiadał to Joel. Czy tych sto dwadzieścia prorokowało albo miało widzenia? Nic o tym nie mówi Słowo Boże. Czy śnili sny? .Także mogli śnić, skoro wszyscy byli dalecy od spania. Wobec tego co miał na myśli Piotr, używając cytatu, który wydaje się zupełnie nie odpowiadać danej sytuacji? W cytowanym urywku (Joel 2,28.29), jest powiedziane, że wylaniu Ducha towarzyszyć będą proroctwa, sny i widzenia, a jednak takich objawów najwyraźniej brak było w dniu Zielonych Świąt.

Z drugiej zaś strony Joel w swoim proroctwie ani słowem nie przepowiada, by miał się stać "nagle z nieba szum, jakby nadchodzącego wiatru gwałtownego", ani o tym, by się miały ukazać komuś "rozdzielone języki na kształt ognia", jako zjawiska towarzyszące wylaniu Ducha; a jednak to właśnie działo się w onej izbie na piętrze. A gdzież w Joelu jakaś wzmianka o mówieniu innymi językami? A jednak to właśnie czynili uczniowie w tym dniu.

Cóż więc miał na myśli Piotr? Wyobraźcie sobie, że cytuje on fragment ze Słowa Bożego na poświadczenie, że przeżycie w tym dniu Pięćdziesiątnicy było wylaniem Ducha przepowiedzianym przez Joela - a tu nie masz ani jednego takiego dowodu, które wymienia Joel w tym, co przeżywali! Tego, co wymienia prorok, uczniom brakowało, a o tym, co przeżywali, nie pisze! Wydaje się więc, że cytowany urywek Słowa Bożego raczej zaprzecza wywodom Piotra, zamiast je potwierdzać. Jakże więc wytłumaczyć tę tajemnicę?

Przypomnijmy sobie jednak, że przede wszystkim sam Piotr mówił wówczas pod kontrolą Ducha Świętego. Księga Dziejów Apostolskich została napisana z inspiracji Ducha Świętego, i ani jedno słowo nie zostało napisane daremnie. Nie ma tutaj żadnego nieporozumienia, ale panuje doskonała harmonia. Proszę zwrócić baczną uwagę na ta, że Piotr nie powiedział: 'To, co wy tutaj widzicie i słyszycie, jest wypełnieniem wypowiedzianego przez Joela proroctwa'. Powiedział on natomiast: "To jest, co przepowiedziano przez proroka Joela" (Dz.Ap.2,16). Nie zachodziło tutaj dosłownie wypełnienie, lecz przeżycie o tym samym charakterze. "To jest, co" oznacza, że 'to, co widzicie i słyszycie, ma ten sam charakter jak zdarzenia, które w tym proroctwie są przepowiedziane.' Gdyby zachodził wypadek dosłownego wypełnienia się proroctwa, każde z wymienionych przeżyć musiałoby się powtórzyć, i proroctwo musiałoby odpowiadać proroctwu, sny snom, a widzenia widzeniom. Gdy jednakowoż Piotr powiada "to jest, co", ta jedne przeżycia nie odpowiadają drugim dosłownie, ale są tylko tego samego rodzaju, i "to" posiada takie samo znaczenie jak "co"; "to" jest równoważnym z "co". Tak więc Duch Święty przez usta Piotra podkreśla tutaj różnorodność przeżyć. Zewnętrzne objawy mogą być liczne i zróżnicowane i trzeba przyznać, że niekiedy wydają się nam one dziwne; Duch natomiast jest jeden, i On jest Panem. (Patrz 1Kor.12, 4-6).

Czego dożył R. A. Torrey, gdy po wielu latach usługiwania w charakterze duchownego Duch Święty wstąpił nań? Pozwólcie, że powtórzę jego własne słowa:

Przypominam sobie nawet dokładnie miejsce, na którym klęczałem, modląc się w moim gabinecie... Była to bardzo cicha chwila, jedna z najcichszych chwil, które kiedykolwiek przeżywałem... Wreszcie Bóg przemówił do mnie, nie głosem słyszalnym dla mego ucha, ale w sercu moim, "To jest twoją własnością. Teraz idź i opowiadaj Słowo." On mi to już poprzednio powiedział w Swoim Słowie, w 1 Jana 5, 14. 15; ale podówczas nie znałem mej Biblii tak, jak ją znam obecnie, i Bóg ulitował się nad moją nieświadomością i powiedział to bezpośrednio mojej duszy... Poszedłem więc opowiadać Słowo Boże, i byłem niejako nowym duchownym począwszy od tego dnia, aż po dziś... W jakiś czas po tym przeżyciu (nie przypominam sobie dokładnie po jak długim czasie, siedziałem w moim gabinecie... naraz zacząłem krzyczeć (nie wychowano mnie w tym duchu, by krzyczeć, ani też nie jestem z usposobienia krzykaczem, a jednak krzyczałem jak najgłośniejszy metodysta), "Chwała Bogu, chwała Bogu, chwała Bogu" i nie mogłem się powstrzymać... Ale to nie było wtedy gdy zostałem ochrzczony Duchem Świętym. Duchem Świętym zostałem ochrzczony, gdy Go przyjąłem prostą wiarą w Słowo Boże.' /The Spirit, who He is and what He does. R. A. Torrey Dr. Teol. str. 198-9./

Zewnętrzne objawy przeżycia Torrey'a nie były takie same, jak przeżycia opisane przez Joela, albo Piotra, ale "to jest, co". Nie jest to wierna fotografia, ale to samo przeżycie.

A jak się czuł i co robił D. L. Moody, gdy na niego zstąpił Duch?Cały czas błagałem, aby Bóg zechciał napełnić mnie Swoim Duchem. Wreszcie pewnego dnia, działo się to w Nowym Jorku - ach, cóż to był za dzień! - Nie umiem go opisać, rzadko o nim mówię; jest to zbyt święte przeżycie, aby o nim mówić! Paweł miał przeżycie, o którym nie mówił nikomu przez czternaście lat. Mogę tylko powiedzieć tyle, że mi się Bóg objawił i miałem wówczas takie odczucie .Tego miłości, że musiałem Go prosić, aby wstrzymał rękę Swoją. Poszedłem dalej głosić Słowo Boże. Kazania nie były inne; nie naświetlałem jakichś nowych prawd, a jednak nawracały się setki ludzi. Nie zgodziłbym się wrócić do stanu w jakim się znajdowałem przed tym błogosławionym przeżyciem, nawet gdybyście mi dawali cały świat - byłby on zaledwie proszkiem na wadze. /The life of Dwight L. Moody, biografia napisana przez jego syna, W. R. Moody, str.149./

I znowu zewnętrzne objawy, które towarzyszyły przeżyciu Moody'ego nie były dokładnym odbiciem opisu Joela, ani przeżycia Piotra, czy Torrey'a, ale kto mógłby wątpić, że "to", czego doświadczył Moody, było tego samego rzędu "co" przeżyli uczniowie w dniu Pięćdziesiątnicy? Nie było tam tych samych objawów, ale było to w istocie swojej takie samo przeżycie.

A jak wyglądało przeżycie owego wielkiego męża Bożego, Charles'a Finney'a, gdy moc Ducha Świętego spoczęła na nim? Dożyłem potężnego chrztu Ducha Świętego całkiem niespodziewanie, nie mając nawet na myśli, że coś takiego jest również i dla mnie, pomimo tego, że nie przypominałem sobie nawet, aby ktoś kiedyś mówił mi coś na ten temat w całym moim życiu - Duch Święty zstąpił na mnie w sposób, który zdawał się przenikać przez moje ciało i duszę. Nie da się opisać słowami miłości, która w cudowny sposób rozlała się w moim sercu. Szlochałem na głos z radości przepełniony miłością. /Autobiografia Charles'a Finney'a, rozdział 2-gi./

Doświadczenie Finney'a nie było powtórzeniem Zielonychświąt, ani przeżycia Torrey'a, ani Moody'ego; ale "to" z całą pewnością było "co" sprawił Sam Pan.

Gdy Duch Święty jest wylany na ludzi Bożych, doświadczenia ich będą się wielce różnić. Jedni otrzymają nowe wizje, innym będzie dana nowa zdolność w pozyskiwaniu dusz dla Pana, inni jeszcze będą opowiadali Słowo Boże z mocą, inni wreszcie napełnieni będą niebiańską radością albo chwałą, która z przepełnionego serca przelewać się będzie przez usta w uwielbianiu. "To... i to... i to... jest, co!" Dziękujmy Panu za każde przeżycie, które jest wynikiem wywyższenia Pana Jezusa, i o którym można prawdziwie powiedzieć, "Ale to jest, co". W postępowaniu Boga z Jego ludem nie ma niczego stereotypowego. Dla tej przyczyny nie wolno nam poprzez nasze uprzedzenia, albo z góry ustalone jakieś poglądy stwarzać wodoszczelnych przedziałów, w których jakoby wyłącznie miał działać Duch Boży, i to ani w naszym własnym życiu, ani w życiu innych ludzi. Odnosi się to zarówno do tych, którzy żądają jakichś szczególnych objawów jako dowodu, że Duch na kogoś zstąpił (na przykład "mówienia językami"), jak również do tych, którzy zaprzeczają temu, jakoby w ogóle istniały jakieś zewnętrzne objawy. Musimy pozostawić Bogu tę sprawę, On bowiem jest Panem i czyni co i jak Mu się podoba. Nie naszą rzeczą jest narzucać Mu przepisy.

Cieszmy się raczej z tego, że Pan Jezus jest na tronie i uwielbiajmy Go za to, że od chwili kiedy został wywyższony, Duch Święty został wylany na nas wszystkich. A gdy w całej prostocie wiary przyjmiemy ten Boży fakt, wówczas stanie się on nam tak dobrze znany w naszym osobistym doświadczeniu, że i my będziemy mogli się odważyć na głoszenie wszem wobec, że "to jest, co!..."

DUCH ŚWIĘTY MIESZKA W SERCACH

Przechodzimy obecnie do drugiego aspektu daru Ducha Świętego, który, jak zobaczymy w następnym naszym rozdziale, jest w szczególności tematem rozważań 8-go rozdziału Listu do Rzymian. Aspektem tym jest fakt zamieszkiwania Ducha Świętego w sercach. "Gdyż Duch Boży mieszka w was.." (Rzym.8,9). "A jeśli Duch Tego, który Jezusa wzbudził z martwych mieszka w was..." (Rzym. 8,11).

Podobnie jak z Duchem wylanym, tak i odnośnie do Ducha Świętego mieszkającego w nas, wtedy dopiero będziemy mogli doświadczyć prawdziwości tego faktu, jeśli Bóg nam udzieli w tym względzie szczególnego objawienia. Gdy ujrzymy obiektywnie Pana Jezusa jako wywyższonego Pana w Niebie - doświadczymy mocy Ducha Świętego odpoczywającego na nas. Gdy zaś ujrzymy Chrystusa subiektywnie, to jest jako Pana, rządzącego istotnie naszym życiem - wówczas doświadczymy mocy Ducha Świętego w nas. Takie właśnie objawienie Ducha Świętego mieszkającego w nas zalecał apostoł Paweł korynckim chrześcijanom jako lek na ich nieduchowość. Jest rzeczą nader ważną, aby pamiętać o tym, że chrześcijanie w Koryncie zaczęli zwracać całą uwagę na zewnętrzne objawy wylania Ducha Świętego, takie jak języki i cuda, podczas gdy życie ich stawało się pełne sprzeczności i zaczęli przynosić hańbę Imieniu Pańskiemu. Najwidoczniej otrzymali Ducha Świętego, a jednak pozostali duchowo niedojrzałymi; a lekarstwo, jakie im zalecił wówczas Bóg jest tym samym lekarstwem, które Bóg i dziś zaleca Swemu Kościołowi na tę samą chorobę.

W swoim liście do nich Paweł pisze: "Czyż nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście, i Duch Boży mieszka w was?" (1Kor.3,16). Kiedy indziej znowu modlił się o oświecenie serca, "... abyście wiedzieli" (Efez.1,18). Uświadomienie sobie Bożych faktów było potrzebą chrześcijan wówczas i pozostało potrzebą chrześcijan w dobie dzisiejszej. Potrzebujemy "oświecenia oczu umysłu naszego", abyśmy mogli sobie uświadomić, że Bóg Sam przez Ducha Świętego zamieszkał w naszych sercach. W Osobie Ducha obecnym jest zarówno Bóg Ojciec, jak i Chrystus. A zatem, gdy w sercach naszych mieszka Duch Święty, to mieszka w nich równocześnie i Bóg Ojciec i Syn Boży. To nie jest tylko jakaś teoria, czy doktryna, ale błogosławiona rzeczywistość. Może uświadamialiśmy już sobie, że w sercach naszych istotnie znajduje się Duch Boży, ale czy zdajemy sobie sprawę z tego, iż jest On Osobą? Czy zrozumieliśmy to, że mieć Ducha Świętego zamieszkującego w sercach naszych, to znaczy mieć Boga żywego mieszkającego w nas?

Dla wielu chrześcijan Duch Święty jest czymś zupełnie nierealnym. Uważają Go tylko za jakiś wpływ, wpływ dobry, bez wątpienia - ale jednak tylko wpływ. Myślą oni, że sumienie i Duch, to mniej więcej jedno i to samo, coś co ich przywodzi do porządku, gdy są złymi i stara się wskazać im, jak postępować dobrze. Cały kłopot z korynckimi chrześcijanami polegał nie na tym, że nie mieli Ducha mieszkającego w nich, ale że brak im było świadomości Jego obecności i wielkości; dlatego Paweł pisał do nich: "Czyż nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście, i że Duch Boży mieszka w was?" Tak, to było lekarstwem na ich nieduchowość, aby sobie uświadomili kim jest Ten, który mieszka w nich.

SKARB W NACZYNIU

Czy wiecie o tym, moi przyjaciele, że Duch, który w was mieszka, to Pan Bóg Sam? O, oby oczy wasze otworzyły się na wielkość daru Bożego! Obyśmy byli w stanie zobaczyć jak olbrzymie możliwości utajone są w naszych sercach! Chciałoby mi się krzyczeć z radości, gdy pomyślę, "Duch, który mieszka we mnie, to nie tylko jakiś wpływ, ale żywa Osoba; On prawdziwie jest Bogiem. Nieskończony Bóg - w moim sercu!" Nie jestem w stanie oddać słowami, jak błogosławionym jest to odkrycie, że Duch Święty, który mieszka w moim sercu, jest Osobą. Mogę tylko powtarzać: "On jest Osobą! On jest Osobą! On jest Osobą!" Ach, moi przyjaciele, chciałbym bez mała powtórzyć wam to i sto razy - Duch Boży mieszkający we mnie jest Osobą! Jestem wprawdzie tylko glinianym naczyniem, ale w tymże glinianym naczyniu noszę niewypowiedziany skarb - Samego Pana chwały.

Wszystkie troski i zmartwienia dzieci Bożych skończyłyby się natychmiast, gdyby oczy ich otworzyły się na wielkość skarbu, który ukryty jest w ich sercu. Czy wiecie o tym, że w sercach waszych znajduje się dostateczna siła, aby sprostać wszelkim potrzebom, które mogą zaistnieć w waszym życiu? Czy wiecie, że znajduje się w nich dostateczna siła, aby wstrząsnąć miastem, w którym mieszkacie, a nawet całym wszechświatem? Pozwólcie, że wam to powtórzę raz jeszcze - a mówię to z najgłębszą czcią: Wy, którzyście się urodzili po raz drugi z Ducha Bożego - nosicie Boga w waszych sercach!

Ustałaby również i lekkomyślność dzieci Bożych, gdyby sobie zdali sprawę z wielkości skarbu w nich się znajdującego. Gdy masz w kieszeni tylko dziesięć złotych, to możesz sobie wesoło spacerować po ulicy, rozmawiając swobodnie i wywijając laseczką w powietrzu. Jeśli jednak masz przy sobie dziesięć tysięcy złotych, to sprawa przedstawia się zupełnie inaczej. Jeślibyś zgubił bowiem tych dziesięć złotych, nie miałoby to większego znaczenia, ale w tym drugim wypadku będziesz się zachowywał zupełnie inaczej. W sercu twoim będzie radość, ale nie będzie tych lekkomyślnych ruchów, gdy idziesz ulicą od czasu do czasu zwolnisz kroku i włożywszy rękę do kieszeni delikatnie sprawdzisz, czyś czasem nie zgubił swego skarbu, po czym z radosną powagą pójdziesz dalej.

W czasach Starego Testamentu w obozie Izraelskim było setki namiotów, lecz jeden namiot był zupełnie odmienny od wszystkich pozostałych. W tych zwyczajnych namiotach można się było zachowywać tak jak się komuś podobało - można było jeść lub pościć, pracować albo odpoczywać, być wesołym lub poważnym, hałaśliwym lub milczącym. Ale ten jeden namiot miał zupełnie inny charakter - w nim trzeba było zachowywać się z bojaźnią i czcią. Do zwyczajnego namiotu można było wchodzić i wychodzić z niego, rozmawiając głośno i radośnie się śmiejąc; gdy się ktoś jednak przybliżał do tego specjalnego namiotu, to instynktownie zwalniał kroku, a gdy stanął na wprost niego, pochylał głowę z czcią i w skupieniu. Nikomu nie wolno go było bezkarnie dotknąć. Gdyby odważył się tak uczynić człowiek lub też zwierzę, czekała go za to niechybna kara śmierci. Cóż ta było, co czyniło ten namiot takim szczególnym obiektem? Była to świątynia Boga żywego. Sam namiot jako taki nie był niczym niezwykłym, gdyż zewnętrznie sporządzony był z zwykłego materiału, ale wielki Bóg zadecydował, że tutaj będzie Jego siedziba.

Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co się stało w chwili twego nawrócenia? Bóg wstąpił do twego serca i uczynił zeń Swą świątynię. W starotestamentowych czasach Bóg zamieszkał w świątyni zbudowanej z kamienia; w czasach obecnych mieszka w świątyni, która składa się z żywych wierzących. Gdy uświadomimy sobie prawdziwie, że Bóg uczynił nasze serca Swoją siedzibą, jakąż wielką czcią napełni się nasze całe życie! Skończy się wszelka lekkość i frywolność, a także wszelkie dogadzanie sobie samemu, jeśli wiem, że jesteśmy świątynią Boga i że Duch Święty mieszka w nas. Czy rzeczywiście jesteś tego świadomy, że gdziekolwiek idziesz, tam niesiesz ze sobą Świętego Ducha Bożego? Nie tylko głosisz przy sobie swoją Biblię, czy nawet dobre nauki o Bogu ale Boga Samego!

Przyczyną, dla której wielu chrześcijan nie doświadcza mocy Ducha, pomimo tego, że w nich mieszka, jest to, iż brak im jest czci. A brak im czci dlatego, że oczy ich nie otworzyły się jeszcze na fakt Jego obecności. Fakt ten istnieje, ale oni jeszcze tego nie zobaczyli. Dlaczego niektórzy wierzący prowadzą życie zwycięskie, podczas gdy inni doznają ustawicznych porażek? Różnica nie jest spowodowana obecnością, względnie nieobecnością Ducha, (jako że mieszka On w sercu każdego dziecka Bożego) lecz tym, że jedni są świadomi Jego obecności w ich sercach, inni zaś nie. Prawdziwe objawienie faktu zamieszkania Ducha w naszych sercach będzie stanowiło przełom w życiu każdego chrześcijanina.

ZUPEŁNE PANOWANIE CHRYSTUSA

"Alboż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest, którego macie od Boga, i że nie należycie do siebie samych? Drogoście bowiem kupieni. Wysławiajcie tedy Boga w ciele waszym" (1Kor.6,19.20).

Ten wiersz prowadzi nas o jeden stopień wyżej. Z chwilą bowiem, gdy zrobimy odkrycie tego faktu, że jesteśmy siedzibą Boga, to nieodzownym następstwem tego musi być nasze pełne poddanie się Bogu. Gdy zobaczymy, iż jesteśmy świątynią Bożą, uświadomimy sobie też natychmiast, że nie należymy do samych siebie. W ślad za objawieniem pójdzie poświęcenie. Różnica pomiędzy zwycięskimi a upadającymi chrześcijanami polega nie na tym, że jedni mają Ducha, podczas gdy inni może Go nie mają, ale na tym, że jedni wiedzą o tym, iż On mieszka w nich, a inni sobie tego nie uświadamiają, w rezultacie czego jedni uznają Pana za Właściciela i Kierownika ich życia, podczas gdy drudzy pozostają sami właścicielami i panami swego życia.

Tak więc pierwszym krokiem do osiągnięcia świętobliwości jest objawienie, a drugim jest oddanie się Panu. Musi w naszym życiu nastać taki dzień, podobnie jak nastał dzień naszego nawrócenia się, gdy złożymy wszelkie prawa do samych siebie w ręce Pana Jezusa Chrystusa i Jego uznamy jako swego Władcę. Bóg może nas doświadczyć w jakimś praktycznym przeżyciu badając prawdziwość naszego poświęcenia, ale niezależnie od tego, czy On to uczyni, czy też nie, musi nastać dzień, w którym oddamy Mu bez reszty wszystko - nas samych, nasze rodziny, nasze posiadłości; naszą pracę i nasz czas. Wszystko, czym jesteśmy i co posiadamy odtąd staje się Jego własnością, którą On wyłącznie będzie mógł dysponować. Od tego dnia już nie jesteśmy więcej panami samych siebie, ale tylko szafarzami. A tak długo, jak długo sprawa oddania władzy nad naszym życiem Panu Jezusowi nie została definitywnie załatwiana w naszych sercach, Duch nie może w pełni działać w nas. Nie może skutecznie kierować naszym życiem, dopóki nie zostanie Mu oddana całkowita kontrola nad nim. Jeśli Mu bowiem nie oddamy całkowitej władzy nad naszym życiem, to będzie On wprawdzie obecny, ale nie będzie mógł okazywać Swej mocy. Wtedy moc Ducha jest wstrzymana.

Czy żyjesz dla Pana, czy też dla siebie? Może to jest zbyt ogólnikowe pytanie, a więc pozwól, że je dokładniej sprecyzuję. Czy jest coś takiego, czego Bóg żąda od ciebie, a czego ty Mu nie chcesz dać? Czy istnieje pomiędzy Bogiem i tobą spór o jakąś rzecz? Duch Święty nie będzie mógł odtwarzać życia Chrystusowego w sercu wierzącego tak długo, dopóki wszelki spór nie zostanie załatwiony, a Jemu nie zostanie dana zupełna swoboda działania. Bóg czeka na to załatwienie wszelkich sporów z Nim. U jednego może to być sprawa wyrzeczenia się swego "ja", u drugiego całkiem coś innego, ale przeważnie nasze całkowite oddanie się Panu uzależnione jest od jakiejś szczególnej rzeczy, a Pan właśnie tej rzeczy żąda. On ją musi mieć, ponieważ musi mieć wszystko. Swego czasu wielkie wrażenie zrobiła na mnie wypowiedź pewnego wielkiego męża stanu, który w swojej autobiografii napisał: "Nie pragnę niczego dla siebie; pragnę wszystkiego dla mego kraju." A jeśli mąż ten mógł ofiarować wszystko dla swego kraju, a dla siebie nie pragnąć niczego, to czyż my nie możemy powiedzieć naszemu Bogu: "Panie, nie pragnę niczego dla siebie; pragnę wszystkiego dla Ciebie. Pragnę tego, czego Ty pragniesz i nie chcę niczego, co nie jest zgodne z Twoją wolą." Dopóki nie staniemy się sługami, Zbawca nasz nie będzie mógł się stać Panem. Nie żąda On od nas, abyśmy się poświęcili Jego sprawie: On prosi, abyśmy się poddali Jego woli. Czy jesteś gotowy poddać Mu się we wszystkim, czego od ciebie zażąda?

Pewien mój przyjaciel miał taki właśnie spór z Bogiem. Przed swoim nawróceniem zakochał się w jednej panience, a gdy tylko przyjął z ręki Bożej zbawienie, usiłował pozyskać dla Pana i swoją umiłowaną, ale ona nie chciała mieć z duchowymi rzeczami nic do czynienia. Pan dał mu jasno do zrozumienia, że będzie musiał zerwać z dziewczyną, ale on bardzo był do niej przywiązany, starał się więc tę sprawę omijać, a równocześnie nadal służyć Panu i pozyskiwać dusze dla Niego. Ale po pewnym czasie zaczął uświadamiać sobie potrzebę świętobliwości, a to stało się początkiem ciemnych dni. Prosił o pełnię Ducha, by móc w Jego sile prowadzić świętobliwe życie, ale Pan zdawał się być głuchy na jego prośby.

Pewnego dnia usługiwał w innym mieście i przemawiał tam na temat Psalmu 73,25: "Kogóż bym innego miał na niebie? I na ziemi oprócz Ciebie w nikim innym upodobania nie mam." Po powrocie do domu udał się na nabożeństwo modlitewne, na którym pewna siostra, nie wiedząc jaki temat omawiał rano, przeczytała ten sam wiersz, dodając pytanie: "Czy możemy prawdziwie powiedzieć: "I na ziemi oprócz Ciebie w nikim innym upodobania nie mam?" W słowie tym była moc. Dotknęło ono jego serca i musiał przyznać, że on rzeczywiście nie mógł prawdziwie powiedzieć, iż w nikim innym, i w Niebie i na ziemi, nie ma upodobania, poza swoim Panem. I wtedy zrozumiał, że w jego wypadku wszystko było uzależnione od tego, czy zgodzi się na zrezygnowanie z dziewczyny, którą miłował.

Dla kogoś innego sprawa ta może nie przedstawiałaby poważnej trudności, ale dla niego była ona wszystkim. Zaczął więc spierać się z Panem: "Panie, udam się do Tybetu, aby tam dla Ciebie pracować, jeśli tylko mi pozwolisz poślubić tę dziewczynę." Ale Panu widocznie w wiele więcej chodziło o jego ustosunkowanie się do tej dziewczyny, aniżeli o jego gotowość pójścia do Tybetu, ponieważ wszystkie jego argumenty nie spowodowały żadnej zmiany decyzji ze strony Pana. Spór ten trwał przez kilka miesięcy, a ilekroć młodzieniec prosił o pełnię Ducha, Pan nieodmiennie wskazywał mu na tę samą kwestię. Aż pewnego dnia Pan zwyciężył, a ów młody człowiek spojrzawszy w niebo rzekł: "Panie, teraz mogę prawdziwie powiedzieć, "Kogóż bym miał innego na niebie? I na ziemi oprócz Ciebie w nikim upodobania nie mam". Ten moment stał się początkiem nowego życia - dla niego.

Usprawiedliwiony grzesznik ogromnie się różni od zwyczajnego grzesznika, a oddany, prawdziwie Bogu poświęcony chrześcijanin, wielce się różni od zwyczajnego chrześcijanina. Oby Pan przywiódł nas do zajęcia konkretnego stanowiska w sprawie oddania władzy nad naszym życiem. Jeśli całkowicie poddamy się Jemu i w ten sposób nabędziemy prawa do otrzymania mocy Ducha Świętego mieszkającego w nas, to nie potrzebujemy czekać na jakieś specjalne uczucia, albo na jakieś ponadnaturalne objawy, wystarczy, jeśli spojrzymy ku naszemu Panu i w prostocie serca podziękujemy mu za coś, co już miało miejsce. Możemy podziękować Mu z całą ufnością, że chwała Boża już napełniła Jego świątynię. "Czyż nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście, i Duch Boży mieszka w was?" "Alboż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest, którego ~macie od Boga?"

[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]