[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]

Rozdział 1
PIERWSZE SPOTKANIA MODLITEWNE

"Przezwyciężająca i skuteczna modlitwa, to taka modlitwa, która osiąga błogosławieństwo, którego szuka. Jest to taka modlitwa, która skutecznie porusza Boga. Prawdziwym celem skutecznej modlitwy jest to, aby poruszyła swój obiekt" (z "Zasad modlitwy" Ch.G.Finney'a i L.C.Parkhursta, Jr.-Minneapolis Bethany House Publishers, 1980r. str.17).

Szczególnie uderzył mnie fakt, że modlitwy modlących się, które słyszałem z tygodnia na tydzień, nie były wysłuchiwane. Naprawdę zrozumiałem z tego, co wyrażali w modlitwach i innych spostrzeżeń na ich spotkaniach, że ci, którzy ofiarowali je nie uważali je za wysłuchane. Kiedy czytałem swoją Biblię, dowiedziałem się o tym, co Chrystus powiedział odnośnie modlitwy i odpowiedzi na modlitwę. On powiedział: "Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą". Czytałem również zapewnienie Chrystusa, że Bóg jest bardziej skłonny dać Ducha Świętego tym, którzy proszą Go, niż ziemscy rodzice są skłonni dać dobry podarunek swoim dzieciom. Słyszałem ich modlących się nieustannie o wylanie Ducha Świętego i często wyznających, że nie otrzymują tego, o co prosili.

Namawiają się nawzajem do bardziej aktywnego świadczenia i żarliwej modlitwy o przebudzenie, uważając, że jeśli spełnią swój obowiązek co do modlitwy o wylanie Ducha Świętego i będą gorliwi, to Duch Boży zostanie wylany, a oni doznają przebudzenia religijnego, a niewierzący zostaną nawróceni. Ale na swoich spotkaniach modlitewnych i konferencjach nieustannie wyznają, że nie nastąpił żaden rozwój zapewniający przebudzenie. Ta niekonsekwencja, fakt że modlą się tak dużo i brak odpowiedzi na ich modlitwy, stała się przeszkodą dla mojego nawrócenia. Nie wiedziałem, co z tym zrobić. W moim umyśle powstał problem: czy miałem zrozumieć, że ci ludzie nie byli prawdziwymi chrześcijanami i dlatego nie wymogli nic na Bogu, czy też ja nie rozumiałem obietnic i nauk biblijnych na ten temat, a może w końcu powinienem wywnioskować, że Biblia nie mówi prawdy? Było w tym coś niewytłumaczalnego dla mnie i wydawało mi się, że mogłoby to doprowadzić mnie do sceptycyzmu. Odniosłem wrażenie, że nauki biblijne nie idą w parze z faktami, które były przed moimi oczami.

Pewnego razu kiedy byłem na jednym ze spotkań modlitewnych, zapytano mnie, czy nie pragnę, aby oni pomodlili się za mnie. Odpowiedziałem, że nie, ponieważ nie widziałem Bożej odpowiedzi na ich modlitwy. Powiedziałem: "Przypuszczam, że potrzebuję, aby się o mnie modlono, bo o ile wiem jestem grzesznikiem, ale nie sądzę, aby wydarzyło się coś dobrego dla was kiedy będziecie się o mnie modlić, ponieważ ciągle prosicie, ale nic nie otrzymujecie. Modlicie się o przebudzenie cały czas odkąd jestem w Adams, a jeszcze tego nie macie. Modlicie się o Ducha Świętego, aby zstąpił na was, a jeszcze narzekacie na swoje ubóstwo". Przypominam sobie, że użyłem wtedy tego wyrażenia: "Jeżeli w waszych modlitwach jest jakaś skuteczność, to wystarczająco dużo modliliście się, odkąd uczęszczam na te spotkania, żeby wymodlić, aby diabeł opuścił Adams. Ciągle jednak trwacie w modlitwie i narzekacie nadal". Byłem całkiem gorliwy w tym, co powiedziałem i niemało zirytowany. Myślę, że była to konsekwencja mojego ciągłego bycia twarzą w twarz z prawdą, co było dla mnie nowym doświadczeniem.

W czasie dalszego czytania Biblii uderzyło mnie to, że przyczyną, dla której ich modlitwy nie były wysłuchane było to, że nie stosowali się oni do objawionych przez Boga warunków, pod którymi obiecał wysłuchiwać modlitw. Oni nie modlili się z wiarą w poczuciu oczekiwania otrzymania od Boga rzeczy, o które prosili.

Ta myśl leżała w moim umyśle przez pewien czas jako raczej zagmatwany problem, niż jakaś zdefiniowana forma, która mogłaby być ułożona w słowach. Jednakże uspokoiło to mnie, gdyż jak dotąd pytania na temat prawdziwości ewangelii niepokoiły mnie. Po pewnym okresie walki w ten sposób, mój umysł został całkowicie utwierdzony w tym, że jeżeli jakieś nieodpowiedziane pytania mogłyby być zarówno w moim umyśle jak też mojego pastora lub umyśle kościoła, to Biblia mimo wszystko była prawdziwym słowem Boga. To zostało ustalone, ja zaś stanąłem twarzą w twarz z pytaniem czy będę chciał zaakceptować Chrystusa takiego, jakiego pokazuje Ewangelia, czy raczej podążać śladem swoich własnych planów i celów. Odkąd to poznałem, mój umysł był tak mocno oskarżony przez Ducha Świętego, że już dłużej nie mogłem zostawiać tego pytania bez odpowiedzi, ani dłużej wahać się między dwoma sposobami życia jakie mi zaprezentowano. ("Autobiografia" str.9-11. Z "Memoris of Rev. Charles G.Finney - New York: A.S.Barnes and Company 1876r. - odtąd "Autobiografia")

Pytanie do przemyślenia i modlitwy

Czy moje życie modlitewne i życie modlitewne mojego kościoła przedstawia Bożą rzeczywistość i wysłuchane modlitwy, czy też zostawiamy wrażenie, że modlitwa w rzeczywistości nie czyni nic dobrego.

[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]