[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]

Z Bogiem żyje się łatwo

Pierwszym atakiem szatana skierowanym przeciwko ludzkości była jego chytra próba zniszczenia zaufania Ewy w życzliwość Bożą. Na nieszczęście dla niej i dla nas zamiar jego się powiódł. Od tamtego dnia ludzie mają fałszywe wyobrażenie o Bogu i właśnie to wytrąciło im spod nóg grunt sprawiedliwości i zepchnęło ich do życia lekkomyślnego i destruktywnego.

Nic nie wykrzywia i nie zniekształca duszy bardziej niż niskie, niestosowne pojęcia o Bogu. Pewne ugrupowania jak na przykład faryzeusze, mając przekonanie, że Bóg jest surowy i srogi, potrafili utrzymać dosyć wysoki poziom moralny, lecz sprawiedliwość ich była tylko zewnętrzna. Wewnątrz byli "grobami pobielanymi", jak powiedział im sam Pan. Ich błędne wyobrażenie o Bogu spowodowało błędne wyobrażenie o sposobie służenia Bogu. Dla faryzeusza służba Bogu była wielkim ciężarem, którego nie lubił, lecz którego nie dało się uniknąć, gdyż strata byłaby zbyt wielka. Bóg faryzeusza nie był Bogiem, z którym żyje się łatwo, toteż jego religia była posępna, surowa i pozbawiona miłości. Musiało tak być, gdyż nasze pojęcie Boga określa zawsze jakość naszej religii.

Większość chrześcijaństwa od czasów, kiedy Chrystus chodził po ziemi w ciele, była również posępna i surowa, a przyczyna tego była ta sama: niestosowne, niewłaściwe, nietrafne wyobrażanie sobie Boga. Instynktownie usiłujemy być takimi, jakim jest nasz Bóg. Jeśli wyobrażamy Go sobie jako ponurego i surowego, i my będziemy takimi.

Z braku właściwego zrozumienia Boga pochodzi mnóstwo zmartwienia wpośród dobrych wierzących nawet i dzisiaj. Uważają oni, że życie chrześcijańskie jest wyczerpującym, monotonnym dźwiganiem krzyża pod okiem surowego Ojca, który wiele rzeczy wymaga, a niczego nie wybacza, który jest surowy, w złym humorze, łatwo wybuchający gniewem, i którego niezmiernie trudno zadowolić. Rodzaj życia, jakie wynika z tych oszczerczych pojęć musi być z konieczności tylko parodią prawdziwego życia w Chrystusie.

Rzeczą niezmiernie ważną dla naszego dobra duchowego jest posiadanie naszej właściwej koncepcji Boga. Jeśli będziemy o Nim myśleć jako o chłodnym i wymagającym, nie będziemy w stanie Go miłować i życie nasze będzie wypełniał niewolniczy strach. Jeśli natomiast będziemy uważać Go za łagodnego i wyrozumiałego, nasze całe życie wewnętrzne będzie odzwierciedlać takie pojęcie.

Faktem jest, że Bóg jest najbardziej zachwycającą ze wszystkich istot i służba Jemu stanowi przyjemność nie do opisania. Jest On uosobieniem miłości i ci, którzy Mu ufają, nie muszą nigdy doświadczać niczego, prócz tej miłości. Oczywiście, jest On sprawiedliwy i nie może darować grzechu, lecz dzięki krwi wiecznego Przymierza może On odnosić się do nas dokładnie tak, jak gdybyśmy nigdy nie zgrzeszyli. W stosunku do ufających Mu synów ludzkich, Jego miłosierdzie triumfuje zawsze nad Jego sprawiedliwością.

Społeczność z Bogiem jest niewypowiedzianą błogością. Obcuje On z swoimi odkupionymi w swobodnej, poufałej społeczności, która stanowi dla duszy odprężenie i uzdrowienie. Nie jest ani obraźliwy, ani samolubny, ani kapryśny. Jaki jest dzisiaj, takiego znajdziemy jutro i po jutrze, i po roku. Nie trudno sprawić Mu przyjemność, choć może trudno Go zadowolić. Oczekuje od nas tylko tego, co wcześniej sam nam darował. Szybko zauważa każdy prosty wysiłek sprawienia Mu radości i również szybko przebacza niedociągnięcia, jeśli wie, że chcieliśmy spełniać Jego wolę. Miłuje nas bezinteresownie i ceni naszą miłość bardziej niż galaktyki nowo tworzonych światów.

Niestety, wiele chrześcijan nie może wyzwolić się ze swych zwyrodniałych wyobrażeń o Bogu i wyobrażenia takie zatruwają ich serca i niszczą ich wewnętrzną wolność. Tacy przyjaciele służą Bogu z konieczności, tak jak starszy brat syna marnotrawnego, czyniąc to, co właściwe, bez zapału i bez radości, zupełnie niezdolni, by zrozumieć uroczysty, entuzjastyczny nastrój po jego powrocie do domu. Ich pojęcie o Bogu wyklucza, by mógł On radować się ze Swojego ludu i dlatego uważają jego śpiewy i okrzyki za czysty fanatyzm. Są to dusze bez radości, skazane na ciężki chód swoją melancholijną drogą, mocno zdecydowane stać w tym, co prawe, choćby świat się walił, aby ostać się w dniu sądu.

Jakże dobrze byłoby nauczyć się, że z Bogiem żyć jest łatwo. On wie, jakim jesteśmy ulepieniem, pamięta, że jesteśmy prochem. On czasem może nas karcić, to prawda, lecz nawet i to robi z uśmiechem, z łagodnym uśmiechem Ojca promieniejącego dumą i zadowoleniem nad niedoskonałym, lecz obiecującym synem, który dzień po dniu staje się coraz bardziej podobny do Tego, którego jest dzieckiem.

Niektórzy z nas są nerwowi i zakłopotani, ponieważ wiemy, że Bóg zna każdą naszą myśl i widzi wszystkie nasze czyny. Nie trzeba nam się tym matrwić. Bóg jest sumą wszelkiej cierpliwości i szczytem łagodności i dobrej woli. Największą radość sprawimy Mu nie przez usiłowanie robić siebie dobrymi, lecz kiedy rzucimy się w Jego ramiona z wszystkimi naszymi brakami, wierząc, że On wszystko rozumie i mimo wszystko bardzo nas miłuje.

[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]