[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]

Zadowolenie naszym wrogiem

Pewne duże przedsiębiorstwo mleczarskie robi ogromne interesy dzięki hasłu, które mówi, że ich wszystkie krowy są zadowolone ze swojego losu. Sprytne reklamy sprawiły, że slogan "zadowolone krowy" stał się wszystkim dobrze znany. Ale to, co jest cnotą dla krowy, może być wadą dla człowieka. A zadowolenie, jeśli chodzi o sprawy duchowe, jest z pewnością błędem.

Paweł wyznał, że nauczył się przyjmować z zadowoleniem takie dobra doczesne, jakie były jego udziałem. To jest coś innego niż zadowolenie z własnych osiągnięć duchowych. Gdy chodzi o nie, apostoł stwierdził wyraźnie, że nie jest z nich zadowolony:

"Bracia, ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale jedno czynię: zapominając o tym co za mną i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie". Zadowolenie z posiadanych dóbr ziemskich jest cechą człowieka uświęconego, natomiast zadowolenie z własnego stanu duchowego jest oznaką wewnętrznej ślepoty.

Jednym z największych wrogów chrześcijanina jest samozadowolenie religijne. Człowiek, który myśli, że dotarł do celu, nie pójdzie już dalej. Z jego punktu widzenia dalsze posuwanie się naprzód byłoby niedorzecznością. Pułapką jest wiara w to, że doszliśmy, podczas gdy naprawdę tak nie jest. Współczesny ładny zwyczaj cytowania jakiegoś tekstu na dowód, że dotarliśmy do celu, może być niebezpieczny, jeśli w rzeczywistości nie posiadamy prawdziwego wewnętrznego przeżycia tego tekstu. Prawda, której osobiście się nie doświadczyło, nie jest lepsza od błędu i może być tak samo niebezpieczna jak błąd. Uczeni w Piśmie, którzy zasiedli na mównicy Mojżesza, nie byli ofiarami błędu. Byli oni ofiarami braku przeżywania tej prawdy, której uczyli.

Samozadowolenie religijne można spotkać wśród współczesnych chrześcijan prawie wszędzie, a jest to zjawisko znamienne i prorocze. Każdy chrześcijanin bowiem stanie się w końcu tym, czym uczynią go pragnienia. Wszyscy jesteśmy ogólną sumą naszych własnych pragnień. Wszyscy wielcy święci ludzie mieli pragnące serca. Ich wołaniem było: "Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego. Kiedyż przyjdę i ukażę się przed obliczem Boga?" (Ps. 42,3). Pragnienie Boga paliło się w nich i było siłą napędową do parcia naprzód i wzbijania się do góry ku wyżynom, na które mniej żarliwi chrześcijanie spoglądali rozmarzonym, ospałym okiem, nie żywiąc żadnej nadziei na ich osiągnięcie.

Prawowierne chrześcijaństwo spadło na obecny niski poziom na skutek braku duchowego pragnienia. Wśród tak wielkiej liczby wyznawców wiary chrześcijańskiej zaledwie jeden na tysiąc przejawia pasjonujące pragnienie zbliżenia się do Boga. Wiele naszych doradców duchowych w swojej praktyce używa Pisma Świętego po to, aby zniechęcić tych, u których tu i tam budzą się takie pragnienia. Boimy się ekstremów i uciekamy w popłochu przed zbytnią gorliwością w wierze, tak jak gdyby było możliwe posiadanie za dużo miłości, za dużo wiary, za dużo świętości.

Czasem zdarza się, że serce podskakuje z radości, kiedy uda nam się odkryć jakiegoś zachłannego świętego, gotowego poświęcić wszystko dla radości przeżywania Boga w coraz ściślejszej społeczności z Nim. Do takich kierujemy te słowa zachęty: Módl się dalej, bojuj dalej, śpiewaj dalej! Nie lekceważ niczego, co zrobił już dla ciebie, dziękuj Mu za wszystko, coś otrzymał dotychczas, lecz nie zatrzymuj się na tym. Dąż usilnie i wytrwale do głębszych rzeczy Bożych. Domagaj się kosztowania z głębszych tajemnic odkupienia. Stój na twardym gruncie, lecz pozwól sercu unosić się tak wysoko, jak tylko zechce. Nie gódź się na przeciętność i nie kapituluj przed chłodem twojego duchowego otoczenia. Jeśli będziesz usilnie do tego dążył, niebo z pewnością otworzy się dla ciebie i tak samo jak prorok Ezechiel zobaczysz widzenie Boga.

Jeśli nie będziesz tego robić, osiągniesz w końcu (będąc tego nieświadomy) pole cmentarne prawowiernych kości i będziesz skazany na spędzenie reszty życia w duchowym stanie, który najlepiej można scharakteryzować jako "poziom martwoty i kwintesencja wszelkiej mierności".

Niech Bóg zachowa nas wszystkich od takiego stanu. Amen.

[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]