[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]

Jakimi jesteśmy, taki jest nasz owoc

Woda nie może się podnieść ponad swój własny poziom. Podobnie też żaden chrześcijanin nie może poprzez jakiś nagły spazmatyczny wysiłek podnieść się ponad poziom własnego życia duchowego.

Widziałem pod słońcem, jak człowiek Boży puszcza w ruch swój język pozwalając mu przez cały dzień na lekką i frywolną paplaninę, pozwala swoim zainteresowaniom wałęsać się swobodnie pośród jałowych przyjemności tego świata, a potem, w obliczu potrzeby przemawiania wieczorem, w ostatniej minucie przed nabożeństwem szuka uciszenia i walcząc desperacko w modlitwie usiłuje wprawić się w stan, w którym duch proroczy zstąpi na niego, kiedy wyjdzie na kazalnicę. Przez doprowadzenie swoich emocji do białego żaru może osiągnąć i być później z tego zadowolony, że głosił Słowo Boże z wielką swobodą, ale on zwodzi samego siebie i postępuje niemądrze. Kim był przez cały dzień i przez cały tydzień, tym też pozostaje, gdy otwiera Biblię, aby przekazywać jej treść innym. Woda nie może podnieść się ponad swój własny poziom.

Nie zbiera się winigron z cierni ani fig z ostów. Owoc drzewa jest określony przez rodzaj drzewa, a owoc życia przez rodzaj życia. To, czym człowiek zajmuje się i co go absorbuje, określa i ujawnia, jakiego rodzaju człowiekiem on jest, zaś ukryte prawo duchowe powoduje, że rodzaj owocu, jaki on przynosi, odpowiada dokładnie temu, jakiego rodzaju jest on człowiekiem. Kłopot polega na tym, że często nie jesteśmy w stanie odkryć rzeczywistej jakości owocu, jaki przynosimy, dopóki nie jest za późno.

Jeśli w naszym życiu chrześcijańskim chcemy być realistyczni, nie możemy przeoczyć potężnej mocy powinowactwa. Przez powinowactwo rozumiem sympatię, atrakcję, pociąg, jakie pewne rzeczy i osoby wywierają na nas. Serce ludzkie jest niezwykle wrażliwe i posiada zdolność nawiązywania wewnętrznego stosunku z pewnymi oddalonymi i zakazanymi obiektami. Jak igła kompasu posiada powinowactwo z północnym biegunem magnetycznym, tak serce ludzkie może zachowywać związek wierności do ukrytego obiektu swojego upodobania, choć dzielą je od niego mile i lata. Co jest tym ulubionym obiektem można ustalić obserwując, jaki kierunek obierają nasze myśli, kiedy zostają zwolnione z ograniczeń narzuconych przez pracę czy studiowanie. O czym myślimy, kiedy możemy myśleć o czym chcemy? Jaki obiekt powoduje w nas wewnętrzne zadowolenie, kiedy zatapiamy się w myślach o nim? O czym marzymy w wolnych chwilach? Do czego ciągle na nowo wracają nasze myśli?

Jeśli szczerze odpowiemy na te pytania, będziemy wiedzieli, jakiego rodzaju ludźmi jesteśmy. Kiedy zaś stwierdzimy, jakimi jesteśmy, będziemy mogli wywnioskować, jakiego rodzaju owoc będziemy przynosić.

Jednym z utartych powiedzeń ewangelistów jest to, że prawdziwą wartość członka zboru ujawnia raczej jego życie w poniedziałek niż w niedzielę. Stwierdzenie to zawiera szczerą prawdę, toteż należy sobie gorąco życzyć, byśmy i my, którzy napominamy innych, żyli przez cały tydzień w takiej samej atmosferze świętości, jaką tak bardzo pragniemy odczuwać w sobie w dniu Pańskim.

O Mojżeszu czytamy, że "szedł przed oblicze Pana, by z Nim rozmawiać... a gdy wyszedł, mówił do synów izraelskich". (2 Mojż.34,34). Taka jest norma biblijna, od której my odchodzimy z własną szkodą i z wieczną krzywdą dla ludzkich dusz. Żaden człowiek nie ma moralnego prawa wychodzenia przed lud, jeśli przedtem nie przebywał długo przed Panem. Nikt nie ma prawa mówienia do ludzi o Bogu, jeśli najpierw nie rozmawiał z Bogiem o ludziach. Prorok Boży powinien spędzać więcej czasu w zacisznym miejscu modląc się, niż spędzać go pośród ludzi głosząc im Słowo.

Jak nie możemy przeoczyć siły ludzkiego serca do tworzenia powinowactwa, tak nie możemy też ignorować ważności nastroju duchowego. Nastrój jest pogodą umysłu. Jest to wewnętrzny klimat i musi on być sprzyjający dla wzrostu duchowych łask, gdyż w przeciwnym wypadku nie mogą one rozwijać się w duszy. Chrześcijanin, który dzień po dniu pozwala na to, aby w jego sercu panował chłodny klimat, nie może oczekiwać zwisających dojrzałych winogron, kiedy przyjdzie mu stanąć przed klasą szkoły niedzielnej, przed chórem czy przed niedzielnym zgromadzeniem.

Jedna jaskółka nie tworzy wiosny ani jeden ciepły dzień lata i podobnie też kilka minut usilnej modlitwy przed nabożeństwem nie wyda delikatnych pączków ani nie spowoduje, że ziemia pokryje się kwiatami. Pole musi być zalane słońcem przez długi okres czasu zanim będzie mogło wydać swoje bogactwa. Serce chrześcijanina musi być zanurzone w modlitwie, zanim zacznie wyrastać prawdziwy owoc. Jak pole nauczyło się żyć w ścisłym, przyjaznym związku z deszczem i światłem słonecznym, tak i chrześcijanin musi nauczyć się żyć z Bogiem. Nie zdołamy w krótkim czasie odrobić długich zaniedbań swojego kontaktu z Bogiem i sprawami duchowymi.

Dzieci Boże żyją w środowisku, którym rządzą prawa równie obowiązujące i równie nienaruszalne, jak prawa natury. Bóg działa w zgodności z tymi prawami, lecz nigdy w sprzeczności z nimi. Nasz owoc będzie odpowiadał drzewu, na którym wyrósł, i żadne nasze zrywy modlitewne nie będą mogły temu przeszkodzić. Jeśli chcemy dokonywać świętych czynów, musimy być świętymi ludźmi każdego dnia i przez wszystkie dni, jakie Bóg tu w niskości nam daruje.

[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]