[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]

11

Szczupły, kościsty człowiek zbliżył się do drzwi celi i utkwił obłąkany wzrok w dowódcy straży.

- Jan? Tutaj? Czy mówisz, że Jan jest tutaj w więzieniu? Czy chcesz powiedzieć, Proteuszu, że został wtrącony do trzeciej celi?

- Tak, Hannelu, Herod kazał aresztować Jana i przyprowadzić tutaj.

- Czy Bóg nie ma litości? Czy Bóg nic nie czuje? - spytał Hannel zimnym, cienkim głosem. - Czy pobożność nic dla Niego nie znaczy? I ja ufałem niegdyś Bogu, tak jak Jan. Czy naprawdę jesteś tu, Janie? Czy pamiętasz mnie? Żyłem przed Bogiem jako pobożny i święty Żyd. Pamiętasz chyba? A więc spójrz, co mi się przytrafiło. I zobacz, do czego doprowadziło cię twoje oddanie Bogu. Czy taki ma być koniec ludzi, którzy miłują Boga i są Mu posłuszni? Jaki jest Bóg, skoro dopuszcza takie cierpienia? Boże, wrzuciłeś jednego ze swych sług do oślizłej dziury!

Hannel przepchnął jedno ramię pomiędzy prętami krat, zacisnął pięść i uniósłszy twarz, miotał przekleństwa na Boga. Wreszcie zakończył swój napad szału ostatnim stwierdzeniem:

- Nigdy więcej nie będę służył Bogu, który w ten sposób traktuje ludzi. Gdzie był, gdy Go potrzebowałem? Janie, gdzie jest twój Bóg teraz, gdy najbardziej Go potrzebujesz?

Ani jeden dźwięk nie dotarł z trzeciej celi. Cokolwiek Jan myślał, zachował to dla siebie. Proteusz zaś ze swej strony mógł się tylko zastanawiać: "Więzień z pierwszej celi wini za wszystko ludzi. Więzień z drugiej celi wini za wszystko Boga. Ciekaw jestem, kogo będzie winił więzień z trzeciej celi. Człowieka? Boga?

A może swego kuzyna?"

[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]