[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]

28. MIESZKAJ W JEZUSIE

"Gdyż nie mieszka we mnie (to jest w ciele moim) dobre" Rzym.7,18

Mieć życie w samym sobie jest wyłącznie przywilejem samego Boga i Jego Syna, któremu je także dał. Szukać życia nie w sobie samym, ale w Bogu, jest najwyższą chwałą stworzenia. W sobie i dla siebie żyć, to jest głupota i grzech człowieka naturalnego (cielesnego), natomiast żyć Bogu w Chrystusie, jest błogością wierzących. Tajemnicą życia wiary jest, żebyśmy zaparli się własnego życia, znienawidzili je i opuścili. "Żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus" (Gal.2,20). "Nie ja, ale łaska Boża, która jest we mnie" - to jest wyznanie każdego, który dożył tego, co znaczy ofiarować własne życie, aby za nie otrzymać błogie życie Jezusa. Jest tylko jedna droga do prawdziwego życia, do poznania w Jezusie, a to jest droga, którą nasz Pan Jezus przeszedł przed nami - przez śmierć.

Na początku życia chrześcijańskiego tylko niewielu to widzi. W radości ze zbawienia czują się pobudzeni do tego, aby żyć wyłącznie dla Jezusa, i mają nadzieję wykonać to z pomocą Bożą. Nie znają jeszcze straszliwej nieprzyjaźni ciała wobec Boga, ani oporu ciała, które nie chce się poddać prawom Bożym. Jeszcze nie wiedzą, że musimy przejść przez śmierć, przez zupełne oddanie śmierci wszystkiego, co leży w starej naszej naturze, jeżeli Boże życie ma się w nas rozwinąć z mocą. Ale gorzkie doświadczenia upadków niebawem im wykazują, jak niedostatecznie jeszcze poznali wyzwalającą moc Jezusa, i powstaje w nich głębokie pragnienie, aby Go lepiej poznać. Jezus wskazuje im na krzyż pełen miłości; wskazuje im, że tam właśnie w Jego zastępczej śmierci znaleźli przez wiarę prawo do żywota wiecznego i dlatego też tylko tam dojdą do jego zupełnego poznania. Pan Jezus pyta ich, czy są rzeczywiście gotowi pić z tego kielicha, z którego On pił, a więc dać się z Nim ukrzyżować i umrzeć. On uczy ich, że w Nim już zostali ukrzyżowani i umarli - i w ten sposób zaraz po nawróceniu mieli współudział w Jego śmierci. Czego im brakuje, to zgody na przyjęcie tego, co już w Nim otrzymali, pomimo że tego jeszcze nie zrozumieli, a też i tego dobrowolnego aktu zgody na to, żeby umrzeć w Chrystusie i pozostać umarłym dla ciała.

Ten warunek, jaki Zbawiciel stawia, jest niezwykle poważny. Niejeden wierzący wzdraga się przed nim, gdyż nie może go zrozumieć. Przyzwyczaił się tak do stałego chwiania się w życiu, że z trudem pragnie lub oczekuje być od tego uwolniony. Świętość, zupełne przekształcenie w obraz Jezusa, nieprzerwana społeczność z Jego miłością, to prawie nie należy do jego wyznania i życia z wiary. Tam, gdzie nie ma gorliwego pragnienia, aby zostać ustrzeżony zupełnie od grzechu i zostać doprowadzony do najściślejszego połączenia z Jezusem, tam też i myśl, żeby być z Nim ukrzyżowanym, nie może znaleźć przyjęcia. Jedyne wrażenie, jakie ta myśl wywołuje, jest myśl o cierpieniu i hańbie; chrześcijanin, u którego sprawy tak stoją, zadowala się tym, że Jezus niósł krzyż za niego i wywalczył mu koronę, którą spodziewa się swego czasu nosić. W zupełnie innym świetle patrzy na to wierzący, który rzeczywiście pragnie zupełnie pozostać w Chrystusie. Z gorzkiego doświadczenia nauczył się, że zarówno przy całkowitym oddaniu się Panu, jak i przy dziecięcym zaufaniu Mu, największym jego własnym nieprzyjacielem jest własne "ja". Najpierw przeszkadza ono w tym, aby wola została podporządkowana, a potem zatrzymuje wzrost sprawy Bożej przez osobiste własne sprawy. Jeżeli to życie własnego "ja" ze swą wolą i działaniem nie zostanie zastąpione przez życie Jezusa, to będzie nie możliwe, aby pozostawać w Jezusie. A teraz przychodzi uroczyste pytanie Tego, który umarł na krzyżu: "Czy jesteś gotów pójść sam w śmierć?" Ty, który jesteś odrodzony z Boga przez wiarę; tyś już umarł we Mnie dla grzechu i żyjesz dla Boga, ale czy jesteś gotów przez Jego śmierć umartwić twe członki, wydać twe własne "ja" na krzyż, ażeby tym zostało przybite tak długo, aż zostanie wyniszczone? Jest to pytanie sięgające aż do dna serca. Czy jestem gotów nie dopuścić więcej do głosu mego starego "ja", nie pozwolić na żadne choćby nie wiem jak naturalne myśli i przyjemne odczucia, ani życzenia, czy czyny, choćby nie wiem jak ważne?

Czy On rzeczywiście tego wszystkiego od nas wymaga? Czyż nasza natura ludzka nie została stworzona przez Boga i czyż nasze naturalne siły nie mogą być uświęcone do służby Jego? Owszem, nie tylko mogą, ale i powinny. Ale może jeszcze nie zauważyłeś, że tylko w ten sposób mogą być wierzący uświęceni, jeżeli zostaną wyrwani spod jarzma własnego "ja" i będą podporządkowani mocy życia Jezusowego. Nie myśl, że to jest sprawa, której ty sam masz dokonać, ponieważ tego szczerze pragniesz i jesteś jednym z wykupionych. Nie, nie ma innej drogi do ołtarza poświęcenia jak przez śmierć. Tak, jak się ofiarowałeś na Bożym ołtarzu na ofiarę, jako jeden z tych, którzy ze śmierci powstali do życia (Rzym.6,13; 12,1), tak musi każda siła twej natury, każdy talent, każdy dar, wszystko co posiadasz, być uwolnione spod mocy grzechu i własnego "ja", musi być złożone na ołtarzu i tam oczyszczone przez stale płonący ogień. Tylko przez umartwienie, uśmiercenie swego własnego "ja", mogą te wszystkie cudowne dary, którymi Bóg cię wyposażył do swej służby, zostać uwolnione do zupełnego oddania Bogu i Jemu zaofiarowane, aby On je przyjął, poświęcił i użył. A choć długo będziesz w ciele, nigdy nie będziesz mógł powiedzieć, że twe własne "ja" jest martwe, to jednak możesz, gdy życie Chrystusa obejmie cię zupełnie w posiadanie, tak przytrzymać to twoje stare "ja" na miejscu ukrzyżowania i pod wyrokiem śmierci, że nie będzie miało żadnego panowania nad tobą, nawet na jedno oka mgnienie. Jezus Chrystus stanie na miejscu twego "ja".

Mój bracie, jeżeli pozostaniesz naprawdę i zupełnie w Jezusie, to przygotuj się na to, że się rozłączysz na zawsze ze swą starą istotą i nie dopuścisz jej do głosu w twym życiu wewnętrznym, ani na chwilę. Jeżeli jesteś gotów wyjść z siebie i przyjąć Jezusa, jako prawdziwy żywot dla siebie, aby opanował wszystko twe myślenie, odczuwanie i działanie w sprawach cielesnych i duchowych, to okaże się, że On chce wziąć na Siebie odpowiedzialność za ciebie. W najszerszym i najdokładniejszym słowa tego znaczenia stanie się twym żywotem i Jego uwaga i Jego wpływ obejmie i te najmniejsze i najdrobniejsze z tysiąca spraw, składających się na twoje życie codzienne. Aby tak mogło się, Pan wymaga tylko jednego: wyjdź z siebie, z twej istoty, pozostań w Jezusie i w Jego istocie, a stanie się On twym żywotem. Moc Jego świętej obecności wypędzi twe stare "ja".

O, wyrzecz się tej starej istoty na zawsze i od razu. Jeżeli nie odważyłeś się tego dotąd uczynić z obawy, że mógłbyś nie dotrzymać swego postanowienia, to uczyń to teraz spoglądając na obietnicę Jezusa, że Jego życie pokryje i opanuje twoje stare życie. Próbuj to sobie przyswoić, że choć twa stara istota nie jest jeszcze uśmiercona, to jednak w rzeczywistości w Chrystusie już umarła. Twoje stare "ja" jest jeszcze mocne i żywotne, ale nie ma już mocy nad tobą. Ty, twoja odrodzona natura, ty i twoje nowe "ja", które zostało zrodzone w Jezusie Chrystusie, znaczy, że ty w istocie umarłeś dla grzechu i żyjesz już tylko dla Boga. Twoja śmierć w Jezusie uwolniła cię całkowicie spod władzy twej starej istoty; nie ma już mocy nad tobą, chyba że przez brak orientacji, brak czujności albo też przez niewiarę poddasz się dobrowolnie władzy twej starej istoty. Staraj się w prostocie i wierze zająć takie stanowisko w twym sercu, jakie ci Jezus darował. Jako ten, który ma życie w Chrystusie, który umarł dla swego własnego "ja", jako uwolniony spod władzy starej istoty, a w którym teraz Boże życie zajęło swe miejsce, odważ się i spróbuj postawić nogę na grzbiecie tego twojego i Bożego nieprzyjaciela. Bądź dobrej myśli i wierz; nie bój się uczynić kroku decydującego i wyznać, żeś raz na zawsze wydał swe "ja" na śmierć, to "ja", które już zostało ukrzyżowane w Chrystusie (Rzym. 6,6). Zaufaj Jezusowi ukrzyżowanemu, że przytrzyma to twoje "ja" na krzyżu, a w zamian za to napełni cię Swoim cudownym życiem zmartwychwstania.

W tej wierze pozostań w Jezusie, uchwyć się Go, spocznij w Nim i miej w Nim nadzieję. Odnawiaj codziennie twe oddanie się Jemu; Zajmuj codziennie na nowo twe stanowisko dziecka Bożego, uwolnionego spod jarzma tyrana i odtąd codziennie go zwyciężaj. Uważaj codziennie ze świętą uwagą na nieprzyjaciela, na twe własne "ja", które stara się skłonić cię do tego, abyś mu użyczył trochę swobody i które wysila się, aby uwolnić się od krzyża. Oszukać cię ono chce też udaną gotowością służenia Jezusowi. Pamiętaj o tym, że gdy stare "ja" pragnie służyć Bogu, jest to niebezpieczniejsze od zupełnego wypowiedzenia posłuszeństwa Bogu. Patrz na nieprzyjaciela ze świętą obawą i skryj się w Jezusie; tylko w Nim znajdziesz pewne miejsce ucieczki. Pozostań w Nim; On przyrzekł pozostać w tobie. On nauczy cię zostać pokornym, czujnym, szczęśliwym i pełnym ufności. Przynieś Mu każdą sprawę twego życia, każdą zdolność twej natury, nieustanny prąd twych myśli uczuć i decyzji; przynieś Mu wszystko, co stanowi twe życie i zaufaj Mu, że On teraz zajmie to miejsce, które swego czasu tak łatwo i naturalnie zajmowało twoje "ja". Jezus Chrystus chce w rzeczywistości wziąć cię w posiadanie i w tobie mieszkać. W pokoju, łasce i radości nowego życia będziesz bez ustanku z tej cudownej zmiany, jakiej dokonałeś, wychodząc z siebie samego, aby pozostać jedynie w Jezusie.

[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]