[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]

13

Trzej uczniowie przykucnęli na dnie oślizgłego lochu, który stał się domem Jana.

- Nauczycielu, widzieliśmy twego kuzyna.

- Czy powtórzyliście mu moje pytanie?

- Tak.

- Co odpowiedział?

- Nauczycielu, odpowiedź, którą nam dał, jest bardzo dziwna; nie zrozumieliśmy jej.

Jan skinął głową. Wyglądało to tak, jakby się tego spodziewał.

- A więc jaka jest jego odpowiedź?

- Kazał ci powiedzieć, że: ślepi widzą, głusi słyszą, a kalecy otrzymują uzdrowienie. Potem powiedział, że dobra nowina jest zwiastowana i przyjmowana z radością.

Jan bardzo wolno trawił te słowa w swym umyśle. Po kilku minutach zmarszczył brwi. Pochylił się do przodu i spytał:

- Czy to wszystko?

- Nie, nauczycielu, powiedział jeszcze coś, a potem rozpuścił tłum do domów i pożegnał nas. Powiedział wtedy:

- Powiedzcie Janowi: A błogosławiony ten, kto się mną nie zgorszy.

Zapadła długa cisza, podczas której trzej uczniowie badali twarz Jana w nadziei, że uchwycą jakąś reakcję na usłyszane słowa. Jak zawsze jednak, nie było na niej śladu reakcji.

Wreszcie Jan spytał:

- Gdzie był mój kuzyn?

- W wiosce galilejskiej zwanej Nain - odparł Nadab. - Było tam mnóstwo chorych, ulice, zaułki i alejki wypełniał tłum ludzi pragnących uzdrowienia. Miejsce to było przepełnione cierpiącymi.

- Czy byli uzdrawiani?

- Tak, nauczycielu, wielu zostało uzdrowionych.

Zainteresowanie Jana wyraźnie wzrosło; wyprostował się.

- Czy powiedziałeś wielu?

- Tak, nauczycielu, wielu.

- Wielu? - zapytał ponownie.

Nadab był zakłopotany.

- Tak - powtórzył raz jeszcze. - Wielu zostało uzdrowionych.

- Wielu - powiedział cicho do siebie Jan i znów pochylił się do przodu. - Wielu, Nadabie? Wielu, ale nie wszyscy.

Przez krótką chwilę Nadab nie pojmował, o co Janowi chodzi. Wreszcie jego oczy rozjaśniły się w nagłym zrozumieniu niezwykłego spostrzeżenia, które uczynił jego mistrz.

- Tak, Nauczycielu, masz rację. Wielu zostało uzdrowionych, lecz nie wszycy.

- ...nie... wszyscy.

Jan patrzył apatycznie w przestrzeń. Czy znalazł wreszcie odpowiedź na trapiące go pytanie o osobę Jezusa? Czy też po prostu dołożył do swego ciężaru jeszcze jedno pytanie?

W tej samej chwili ktoś jeszcze zmagał się z tym samym problemem.

[Następny rozdział | Poprzedni rozdział | Spis treści]