CzytelniaKomentarze i inspiracje

Recepta na udane życie

Bądź sobą

Mojżesz urodził się, gdy Izraelici byli niewolnikami w Egipcie. W tym czasie pojawił się rozkaz faraona, aby zabijać chłopców żydowskich przy ich narodzinach i w ten sposób zahamować szybki przyrost naturalny Hebrajczyków. Matka ukryła małego chłopca w koszyku tam, gdzie córka faraona przychodziła się kąpać. Księżniczka ulitowała się i wzięła go na wychowanie, jako własnego syna.

Dorosły Mojżesz stanął wobec dylematu tożsamości. Urodził się w hebrajskiej rodzinie, ale wychował na dworze faraona. Otrzymał egipskie wykształcenie, ale nie uległ wpływowi potężnych kapłanów. Zachował wiarę w Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba. Od odpowiedzi na pytanie „Kim jestem?” zależało, jak potoczy się reszta jego życia.

  • Jako Egipcjanin miał przed sobą perspektywę militarnej kariery, stanowisko w rządzie, nawet tron faraona, a co za tym idzie sławę i bogactwo.
  • Jako Hebrajczyk musiałby patrzyć na niedolę swych krzywdzonych współbraci, co raniłoby jego uczucia i poczucie dumy.

Biblia tak mówi o wyborze Mojżesza: „Przez wiarę Mojżesz, gdy dorósł, odmówił nazywania się synem córki faraona” (Hbr.11:24). Słowo „odmówił” (gr. arneomai) oznacza „zrzekł się”. Mojżesz zrzekł się obiecującej kariery, aby zrealizować plan, jaki miał dla niego Bóg.

Czy udajesz kogoś kim nie jesteś, aby zyskać respekt i akceptację? Czyniąc tak, utracisz go we własnych oczach. Bądź sobą przed Bogiem i ludźmi. W ten sposób zyskasz wiarygodność. Obawa przed ludzkim osądem okrada z satysfakcjonującego życia. Nie wstydź się swoich uczuć i nie zapieraj słabości. Tylko ludzie pyszni i zakompleksieni nie potrafią się śmiać z samych siebie.

Nie graj nikogo, ani nie porównuj się z nikim. Nie przypadkiem urodziłeś się takim, jakim jesteś. Bóg stworzył cię takim w określonym celu. Twoją odpowiedzialnością i radością jest poznać siebie, rozwinąć swe talenty i wykorzystać je w realizacji misji, do której cię Bóg wyposażył, nie za imponować innym swym wyglądem, ubiorem czy pozycją.

Kiedy Ewa oddaliła się od Adama i znalazła się sama przy drzewie znajomości dobra i zła, które było jedynym miejscem, gdzie Szatan mógł kusić człowieka. Nie bacząc na przestrogi, zaczęła przyglądać się owocom i wężowi z ciekawością. Owoce były piękne, toteż zadawała sobie pytanie, dlaczego Bóg zakazał ich spożycia. Wąż, jakby czytając w jej myślach, zapytał:

— Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie ze wszystkich drzew ogrodu wolno wam jeść?

Zdumiona odpowiedziała:

— Możemy jeść owoce z drzew ogrodu, tylko z tego jednego drzewa Bóg nie pozwolił nam jeść mówiąc: „Nie wolno wam z niego jeść ani się go dotykać, abyście nie umarli”.

Na to rzekł wąż do kobiety:

— Na pewno nie umrzecie, lecz Bóg wie, że gdy tylko zjecie z niego, otworzą się wam oczy i będziecie jak Bóg, znający dobro i zło.

Wąż sugerował, że sam spożył owoc i pozyskał zdolność mówienia. Dowodził, że jedząc z zakazanego drzewa osiągną wyższy stopień świadomości i posiądą ukrytą przed nimi wiedzę, boskość, nieśmiertelność, większą wolność. Mówił, że Bóg nie chce, aby się z nim zrównali, dlatego ich ograniczył.

Ewa uwierzyła diabłu. Wzięła owoc i zjadła, a Adam zjadł owoc z jej ręki. Wkrótce potem odkryli, że zostali okłamani, ale było już za późno. Grzech zmącił ich pokój i miłość. Kiedy Bóg przyszedł, jak co dzień, do ogrodu, aby się z nimi zobaczyć, ukryli się przed Nim ze wstydu.

— Czy jadłeś z drzewa, z którego zakazałem ci jeść? — zapytał Bóg, dając Adami sposobność do wyznania grzechu.

— Kobieta, którą mi dałeś, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem – odrzekł Adam, próbując obciążyć odpowiedzialnością za swój czyn nie tylko Ewę, ale i Stwórcę, który mu ją dał.

— Dlaczegoś to uczyniła? — zapytał Bóg Ewę, dając jej taką samą sposobność, aby wyznać grzech.

— Wąż mnie zwiódł — odpowiedziała, a w jej słowach krył się zarzut „Dlaczego stworzyłeś węża?”, „Dlaczego pozwoliłeś mu wejść do Edenu?” (Opracowane na podstawie Rdz. 3).

W ten sposób Ewa, podobnie jak Adam, zrzuciła odpowiedzialność na Boga. Zamiast przyznać się do grzechu, obarczali winą siebie nawzajem, na Boga i okoliczności. Ludzie do dziś uprawiają tę grę, choć nie prowadzi ona do niczego konstruktywnego.

Diabeł zwiódł Ewę tym, że osiągnie wyższy poziom świadomości, niż ta, jaką obdarzył ją Bóg. Podobnemu zwiedzeniu ulegają dziś ludzie zaangażowani w wiele form New Age i okultyzmu, poszukujący wiedzy i mocy, której Bóg nie objawił, w nadziei osiągnięcia wyższego poziomu świadomości.

Podobnie jak Ewa postępuje dziś wiele kobiet, starając się kosztem swej godności, szlachetności charakteru czy rodziny wspiąć na wyższą pozycję, zaprzepaszczając przy tym te dary i możliwości, jakimi Bóg je obdarzył. Przynosi to szkodę wszystkim zainteresowanym. Wyciągnijmy wnioski z poniższej historii napisanej Guy de Maupassanta, którą przedstawiam w skrócie:

Matylda była piękną kobietą. Pochodziła z niezbyt zamożnej rodziny. Uważała, że powinna była urodzić się w rodzinie zamożnej lub przynajmniej sławnej, tak aby mogła wyjść za bogatego mężczyznę, który doceniłby jej elegancki gust i wdzięk. Marzyły się jej drogie stroje, w których mężczyźni podziwialiby ją, a kobiety zazdrościłyby jej. Chciała mieć willę pełną drogich mebli i dzieł sztuki, tymczasem mieszkała w niezbyt dużym mieszkaniu. Jedząc z mężem obiad rozmyślała o wystawnych bankietach, w których nie mogli wziąć udziału, gdyż nie było ją stać na drogie suknie. Nie miała żadnej biżuterii, choć wierzyła, że była stworzona, aby ją nosić. Wszystko to sprawiało, że czuła się nieszczęśliwa.

Miała bogatą znajomą, przyjaciółkę ze szkolnych lat, której nie lubiła widywać, bo po wizytach u niej czuła się upokorzona swoją skromną pozycją w życiu. Płakała potem przez resztę dnia, użalając się nad swoim losem.

Pewnego dnia jej mąż wrócił do domu bardzo podekscytowany. Wręczył jej zaproszenie na wielkie przyjęcie, w którym miało wziąć udział wielu znanych ludzi. Początkowo wzdragała się, mówiąc, że nie ma się w co ubrać, ale mąż zaoferował, aby przeznaczyć na ten cel ich skromne oszczędności. Wciąż narzekała, bo nie miała odpowiedniej biżuterii. Mąż poddał jej pomysł, aby pożyczyła biżuterię od swej zamożnej przyjaciółki. Matylda ucieszyła się i tak zrobiła. Pożyczyła przepiękny diamentowy naszyjnik. Przed lustrem nie mogła odwrócić od siebie wzroku.

Podczas przyjęcia Matylda brylowała, promieniując radością i elegancją. Każdy mężczyzna pragnął być jej przedstawiony, ważne osobistości prosiły ją do tańca, nawet sam kanclerz. Była wniebowzięta. Do domu wróciła dopiero nad ranem. Kiedy stanęła przed lustrem jej serce zamarło. Na szyi nie było diamentowego naszyjnika!

Jej mąż, który wcześnie rano musiał wstać do pracy pobiegł na miasto, aby szukać naszyjnika. Poświęcił na to cały ranek, ale zguby nie znalazł. Matylda wzięła opakowanie naszyjnika i zaniosła do jubilera, z pytaniem czy mógłby zamówić taki sam. Okazało się, że kosztuje on 36.000 franków, a więc równowartość 10 lat pracy jej męża. Zapożyczyli się i zamówili go. Matylda oddawała go przyjaciółce z drżeniem serca, aby nie poznała się na podmianie, ale ona nawet nie otworzyła pudełka.

Po raz pierwszy w życiu bieda zajrzała im w oczy. Zwolnili służącą, która do tej pory wykonywała większość robót w ich domu. Matylda musiała odtąd sama gotować obiady i zmywać naczynia, prać i prasować ubrania, wynosić śmieci i przynosić wodę, aby mogli co miesiąc wpłacić ratę na konto pożyczki. Jej mąż pracował codziennie do nocy, aby zarobić dodatkowe pieniądze.

W ten sposób spędzili 10 lat, dopóki nie oddali długu z procentem. Matylda stała się opryskliwą kobietą. Jej włosy były zaniedbane, suknie przyniszczone, a ręce czerwone od ciężkiej pracy. Czasem zastanawiała się, jak wyglądałoby jej życie, gdyby nie zgubiła tego diamentowego naszyjnika.

Pewnego dnia spotkała na ulicy znajomą, która pożyczyła jej naszyjnik. Nie miała z nią od dawna kontaktu. Wciąż była ona młodą i atrakcyjną kobietą. Nie poznała Matyldy od razu. Trudno było jej ukryć zdziwienie i współczucie.

— Moja biedna Matyldo, cóż cię tak zmieniło? — spytała.

— Zmieniłam się przez trudności, które spadły na mnie… z powodu twego naszyjnika! — wyrzuciła z siebie.

— Jak to możliwe?

— Czy pamiętasz naszyjnik, który pożyczyłam od ciebie na to wielkie przyjęcie?

— Tak.

— Zgubiłam go.

— Ależ oddałaś go!

— Zwróciłam ci identyczny, ale musieliśmy z mężem ciężko pracować przez 10 lat, żeby spłacić dług zaciągnięty na ten przeklęty naszyjnik.

— Czy chcesz powiedzieć, że odkupiłaś diamentowy naszyjnik, aby zastąpić nim mój? — zdziwiła się znajoma.

— Tak, a ty się nawet nie połapałaś, co? — powiedziała Matylda uśmiechając się z dumą.

Znajoma, głęboko poruszona, wzięła jej spracowane dłonie w swe ręce, wykrzykując:

— Matyldo, moja biedna, naszyjnik, który ci pożyczyłam był tylko repliką. Nie był wart więcej, niż kilkaset franków.

Jak jest u ciebie? Czy marnujesz najlepsze lata starając się zaimponować innym? Bycie sobą w świecie, który non stop próbuje nas przerobić na kogoś innego, wymaga znajomości siebie i poczucia własnej wartości.

Presja rodziców, szkoły, środowiska, mediów, reklam sprawia, że wielu wyobraża sobie sukces jako pracę modelki, aktora, sportowca, uczonego, bogatego biznesmena, wpływowego polityka, a najlepiej wszystkich wyżej wymienionych razem wziętych! Nierealistyczne oczekiwania prowadzą donikąd. Po pierwsze, nie można być wszystkimi ideałami na raz. Po drugie, imitując innych, nie można być sobą. W rezultacie nie sposób rozwinąć swego potencjału, na czym polega przecież prawdziwy sukces!

Amerykańskie przysłowie przestrzega przed porównywaniem jabłek z pomarańczami, gdyż te owoce są zbyt różne od siebie. Każdy z nas stanowi jedyny w swoim rodzaju kalejdoskop osobowości, wychowania, wykształcenia, doświadczeń, zamiłowań i darów duchowych, dlatego porównywanie się z innymi czy zazdroszczenie im pozycji i wpływu jest szkodliwe. Zazdrość jest obrazą wobec samego siebie.

Wybierz najlepszą opcję

Wybierz dla siebie to, co najlepsze, ale z punktu widzenia wieczności. Jezus dał nam w tej sprawie taką radę: „Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne zostanie wam dodane” (Mt.6:33).

Biblia mówi o Mojżeszu: „Wolał raczej cierpieć z ludem Bożym, niż zażywać przemijających rozkoszy grzechu” (Hbr. 11:25). Słowo „wolał” ( gr. haireomai) oznacza „wybrał”, „zdecydował”, „postanowił”.

Drugą ważną zasadą satysfakcjonującego życia jest przyjęcie na siebie odpowiedzialności za własne życie – za porażki i niepowodzenia, nawet jeśli zawiniliśmy tylko pośrednio. Nie usprawiedliwiaj swoich wad mówiąc: „Gdyby tylko mama kąpała mnie w gorącej wodzie, a do szkoły nie było pod górkę, to bym nie kradł”. Odpowiedzialność za to, kim jesteśmy, musimy wziąć na siebie.

Postęp jest niemożliwy, gdy spoglądamy w złym kierunku! To my dokonujemy wyborów, które kształtują naszą przyszłość, toteż nie możemy obwiniać innych o nasze niepowodzenia! Wzięcie odpowiedzialności za swe myśli, nawyki i czyny jest warunkiem powodzenia. Wówczas dopiero można obiektywnie ocenić swe mocne i słabe strony, aby dokonać odpowiednich zmian.

Niektórzy gotowi są zmienić pracę, przyjaciół, małżonków, wszystko, ale nie samych siebie! Oskarżając innych kręcimy się wokół swojego ogona. Decyzja, aby zmienić swoje postępowanie leży wyłącznie w naszej gestii.

Także klucz do przyszłości leży w twoich rękach. Nikt nie może zrujnować twego życia, oprócz samego ciebie. Nawet Zły tego nie potrafi, chyba że mu na to pozwolisz. Jedyną osobą, która może ciebie uszczęśliwić lub unieszczęśliwić jesteś ty sam! Szczęście lub jego brak jest owocem naszych decyzji lub ich braku, dlatego odpowiedzialność za to, jak wygląda nasze życie musimy wziąć na siebie.

Bóg wybrał Mojżesza, ale czy Mojżesz wybrał Boga? Tak! Mojżesz zrezygnował z życia w luksusie, ale nie po to, aby stać się abnegatem. Obrał życie w ucisku, gdyż miał wizję wyzwolenia swego narodu z niewoli. Gotów był na wielkie poświęcenia, aby ją zrealizować. Poświęcił jej swoje życie.

Inicjatywa, aby dokonać wyboru zgodnego ze Słowem Bożym spoczywa w naszych dłoniach. Każdego z nas Bóg powołuje i wyposaża do określonej roli. Czy wybierzesz Boga, akceptując Jego powołanie? Czy zapłacisz cenę, jakiej wymaga zlecona ci misja?

Życie wciąż stawia nas przed decyzją inicjatywy lub jej braku. Mojżesz odrzucił próżność, ale nie pozostał z niczym. Prosił Boga, by wypełnił go czym lepszym, niż to, co zostawił w Egipcie. I jego życie stało się fascynującą przygodą z Bogiem.

Podobnie będzie z naszym życiem, gdy dokonamy właściwego wyboru. Pamiętajmy, że jest tylko dwóch panów, toteż gdy nie służymy jednemu, oddajemy się pod wpływ drugiego, nawet jeśli nie jesteśmy tego świadomi (Mt. 6:24).

Ustal swój system wartości

  • Jakie zasady kierują twoim życiem?
  • Co dla ciebie jest naprawdę ważne?

Nikt nie rodzi się z gotową odpowiedzią na te ważne pytania. Z czasem jednak każdy z nas wybiera lub przejmuje system wartości, który kieruje jego życiem. Decyzje są jego konsekwencją.

Mojżesz wybrał właściwe priorytety dla swego życia: „Uważał bowiem za większe bogactwo znoszenie zniewag dla Chrystusa niż wszystkie skarby Egiptu, gdyż patrzył na zapłatę” (Hbr. 11:26).

Słowo „uważał” (gr. hegeomai) oznacza „rozważenie możliwości”, „zastanowienie się nad wartością”. Mojżesz dokonał wyboru mając na uwadze wieczność. Doszedł do wniosku, że wartość życia z Bogiem przewyższa bogactwo i stanowiska. Wybrał Chrystusa, a z Nim otrzymał więcej niż wszystkie skarby ziemi.

„Decyzje przychodzą łatwo jeśli wiesz, jakie są twoje wartości,” napisał Roy Disney. Jakie zasady kierują twoim życiem? Na czym opiera się twój system wartości? Jakie czynniki determinują twoje decyzje? Jeśli twój system wartości nie jest ugruntowany na Słowie Bożym, wówczas będzie kulał, a z nim twoje decyzje.

Dzisiejszy świat, pomimo pretendowania do oryginalności, wciąż oferuje te same trzy złudne wartości, które Egipt podsuwał Mojżeszowi:

  • Przyjemność – czuć się dobrze.
  • Pieniądze – mieć ich dużo.
  • Popularność – posiadać wpływ.

Większość ludzi poświęca życie tym trzem rzeczom, gdyż na nich opiera się ich system wartości. Mojżesz miał je wszystkie, a jednak wybrał życie z niewolnikami. Dlaczego? Jego system wartości był inny od ogólnie przyjętego.

W przeciwieństwie do większości z tych, którzy stawiają na przyjemność, popularność i pieniądze, Mojżesz miał je na dworze egipskim na zawołanie, a jednak wybrał życie zgodne z wolą Bożą (Hbr. 11:24).

Z wielką pompą świat wciąż oferuje te same nietrwałe rzeczy, co dawny Egipt. „Ci, którzy nie wybiorą świadomie, jak Mojżesz, Bożego systemu wartości, przyjmą egipski”. Przestrzegł nas przed tym apostoł Jan:

„Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata. I świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki.” (1 J. 2:15-17).

Dobry system wartości mówi „nie” rzeczom trywialnym, abyśmy mogli powiedzieć „tak” rzeczom wartościowym. Biblijny system wartości pomoże ci odnaleźć swoją misję i zrealizować ją. Taki wybór może wydać się światu szaleństwem, ale cóż nas obchodzi świat, gdy jego oferta przeszkadza w pełnieniu woli Stwórcy? Kto pamiętałby dziś Mojżesza, gdyby wybrał popularność, pieniądze, przyjemność? W najlepszym przypadku byłby kolejnym „Tut-Mosesem” na długiej licie faraonów, znanym tylko wąskiemu gronu egiptologów!

Wielu młodych ludzi podpisałoby dziś cyrograf, aby grać w znanej drużynie piłkarskiej, albo śpiewać w zespole rockowym, mimo, że za kilka pokoleń nikt nie będzie pamiętał takich gwiazdorów. Niejedna dziewczyna oddałaby duszę, aby wygrać konkurs piękności, albo znaleźć się na okładce magazynu mody, ale kto z nas pamięta imię tej, która wygrała konkurs piękności rok czy dwa lata temu? Za parę lat nikt nie będzie pamiętał buzi zdobiących dzisiejsze magazyny. Takie cele i ambicje są gonitwą za światem. Marząc o kimś, kim chciałbyś być, zmarnujesz tylko osobę, którą jesteś.

Mojżesz wiedział co robi, kiedy odrzucił bogactwa Egiptu. Pieniądze mogą kupić lekarstwo, ale nie zdrowie, towarzystwo, ale nie przyjaciół, przyjemność, ale nie szczęście, jedzenie, ale nie apetyt, łóżko, ale nie sen, krzyż, ale nie zbawienie, wygodne życie, ale nie życie wieczne.

Czy to oznacza, że mamy się wyzbyć wszelkich dóbr? Nie, gdyż one same w sobie są neutralne, ani złe ani dobre. Jakimi się okażą, zależy od naszego systemu wartości. To nasze zasady (lub ich brak) determinują, co jest dla nas ważniejsze: dobro innych czy własna przyjemność, ofiara Chrystusa czy nasza popularność, usługiwanie bliźnim czy szum wokół siebie?

Wytycz cele

Ku czemu zmierzasz? Co chciałby pozostawić po sobie? Jaka jest twoja życiowa misja?

„Mojżesz nie uległ czarowi popularności, pieniędzy, ani przyjemności, gdyż patrzył na zapłatę” (Hbr. 11:26). Występujące tu greckie słowo (apeblepen) i czas (imperfectum) wskazują na czynność trwającą nieustannie. Utkwił swój wzrok w królestwie Bożym, traktując życie na ziemi jako pielgrzymkę do lepszej krainy.

Mojżesz posiadał wizję, do realizacji której konsekwentnie zmierzał. Nie mógł od razu zobaczyć końcowego efektu, ale wiara polega na akceptowaniu tego, czego teraz widzieć nie możemy (Hbr. 11:1).

Sondaż przeprowadzony jaki czas temu w USA wykazał, że 27% ludzi korzysta w jakiejś formie z zapomogi państwowej, 60% jako wiąże koniec z końcem, 10% dobrze prosperuje, za 3% odnosi wielki sukces, przynajmniej w sferze materialnej. Ten sam sondaż wykazał, że 27% ludzi żyje z dnia na dzień bez wizji odnośnie swej przyszłości, 60% ludzi ma dość niejasny plan w tej sprawie, a tylko 10% ludzi dobrze wie czego chce i dokąd zmierza, za 3% nie tylko zna swe cele, ale ma je spisane. Porównanie tych liczb wskazuje na zależność między świadomością kim się jest i gdzie się zmierza, a realizacją potencjału i wytyczonych celów.

Mojżesz borykał się z wieloma przeszkodami, ale miał przed oczami cel, dlatego je przezwyciężył. Wyprowadził Hebrajczyków z niewoli w Egipcie, choć wydawało się to niemożliwe, gdyż Egipt był wtedy największą militarną potęgą świata. Stało się tak, gdyż wpatrzony był w Boga: „Przez wiarę opuścił Egipt, nie uląkłszy się gniewu królewskiego; wytrwał, jakby na oczy widział Niewidzialnego” (Hbr. 11:27).

Nie oczekuj życia bez problemów, bo one są jego nierozłącznym towarzyszem i bez nich nie byłoby postępu. Zniechęcenie znika jednak szybko, gdy mamy misję, która pozwala nam sięgnąć wzrokiem poza przeszkody i niepowodzenia. Paweł z Tarsu napisał:

„Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to za, co niewidzialne, trwa wiecznie.” (2 Kor. 4:18).

Bądź wytrwały

Zwróćmy uwagę na czasowniki, których Biblia używa charakteryzując życie Mojżesza: „opuścił”, „wolał”, „uważał”, „patrzył”, i ostatni: „wytrwał” – „Nie uląkłszy się gniewu królewskiego; wytrwał, jakby na oczy widział Niewidzialnego” (Hbr. 11:27).

Obietnicę wyzwolenia Hebrajczyków i wprowadzenia ich do Ziemi Obiecanej otrzymał, gdy był młodym człowiekiem. Minęło wiele lat. Mojżesz przekroczył osiemdziesiątkę, a wciąż pozostawała niespełniona. Mojżesz dochował jednak Bogu wierności. Nie przypadkiem List do Hebrajczyków, kończąc opis życia bohaterów wiary, podkreśla znaczenie wytrwałości, zachęcając do szukania jej u Jezusa:

„I my zatem mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków, odłożywszy wszelki ciężar, a przede wszystkim grzech, który nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala.” (Hbr. 12:1-2).

Jak długo potrafisz czekać na odpowiedź, modląc się o zdrowie, o pracę, żonę, męża, czyjeś nawrócenie? Jak szybko rezygnujesz, tracisz entuzjazm i porzucasz projekt, pracę, szkołę, małżeństwo, przyjaciela? Nietrudno okazać entuzjazm na początku, ale trzeba wytrwałości, aby doprowadzić dzieło do końca.

Mojżesz nie spoglądał na przeszkody, ale widział „Niewidzialnego” (Hbr. 11:27). Szukał wsparcia u „Tego, który mocen jest zachować” nas i wesprzeć (1 Tm. 1:12). Wiedział, że jego wytrwała służba przyniesie zbawienie wielu ludziom, dlatego nie wzdragał się nosić brzemiona innych, mimo niewdzięczności, jaka go z ich strony spotykała.

W starożytności biegacze długodystansowi ścigali się o wieniec laurowy, który stanowił zaszczytną nagrodę. Bieg ten różnił się od współczesnego maratonu tym, że każdy z nich biegł z zapaloną pochodnią. Zwycięzcą nie był pierwszy na mecie, ale ten, który dobiegł z wciąż płonącą pochodnią.

Nasze życie przypomina taki bieg. Sukces nie polega na zajęciu pierwszego miejsca, lecz na dobiegnięciu do mety z wciąż płonącą pochodnią wiary, nadziei i miłości.

Mojżesz był mężem Bożym, ale podobnie jak Noe i wielu innych, nie był doskonały. Pismo Święte mówi o tym z charakterystyczną dla siebie otwartością. Na biblijnej licie bohaterów nikt nie znalazł się z powodu swej doskonałości, lecz abyśmy, mimo niedoskonałości, przejęli płonącą pochodnię prawdy i wiary, od tych którzy biegli przed nami.

Recepta na udane życie, którą znajdujemy w historii Mojżesza, składa się z następujących składników:

  • Bądź sobą, gdyż Bóg nie posługuje się imitacjami.
  • Przyjmij odpowiedzialność za swe niepowodzenia.
  • Proś Boga o zgodny z Jego wolą cel w życiu.
  • Okaż wytrwałość w jego realizacji.

Alfred J. Palla
(powyższy materiał pochodzi z książki pt. Sukces w twoich rękach”, Rybnik: Betezda, 2002, wyd. II, poprawione i poszerzone)