CzytelniaKomentarze i inspiracje

Błogosławione „Ale”

Czy w kwestiach wiary jest miejsce na spójnik „ale”? Czy nie wyraża on przeciwieństwa, nie podkreśla kontrastu i nie wprowadza odmiennych treści, zazwyczaj podważających, poddających w wątpliwość poprzednie stanowisko, czyjś punkt widzenia?

Żadnych ale! — rodzice, nauczyciele, kaznodzieje ucinają wszelkie dyskusje i dalsze dociekania. Są jednak sytuacje, w których nasze „ale”, „lecz”, „to jednak”, „niemniej” zapowiadają przełom, przynoszą nagły, ale zbawienny zwrot.

Jest taka księga w Biblii, w której „ale” ma decydujące znaczenie. Są to psalmy, zapis duchowych zmagań, przeplatanych nutami euforii i zwątpienia, strachu i triumfu człowieka walczącego o swoje życie. Ma on wielu wrogów. A jednym z nich — paradoksalnie — jest momentami on sam, ze swoją wrażliwością i racjonalizmem, naturalnymi zdolnościami postrzegania i interpretowania rzeczywistości, które — pozbawione duchowego wejrzenia — zwracają się przeciwko niemu. Jednak psalmista nie poprzestaje na negatywnym wyznaniu, jakie wielokrotnie podsuwało mu życie:

Stałem się pośmiewiskiem w oczach innych, pogardzają mną, mają mnie za nic… Ale ja modlę się do ciebie, Panie, czasu łaski; Boże, wysłuchaj mnie, bo jesteś dobry, a Twój ratunek jest prawdziwy (parafraza Ps 69:10,12,14)

Byłem jak dziwoląg dla wielu, lecz Tyś pewną ucieczką moją” (Ps 71:7).

Inni mówią: Bóg go opuścił; ścigajcie go i pochwyćcie, bo nie ma dla niego ratunku… Ale ja zawsze będę mieć nadzieję! (parafraza Ps 71:11,14).

Ja wprawdzie jestem ubogi i biedny, ale Pan myśli o mnie” (Ps 40:18).

Chociaż ciało i serce zamiera, to jednak Bóg jest opoką serca mego i działem moim na wieki (…) Ci, którzy oddalają się od Ciebie, zginą… lecz moim szczęściem być blisko Boga (parafraza Ps 73: 26, 28).

Są sytuacje, w których należy podważyć to, co widzą nasze oczy, odczuwają nasze zmysły, czy mówią inni ludzie, by zrobić miejsce na odmienne treści, które pozwolą nam wzbić się w górę. Potrzebujemy podjąć decyzję wiary, zanim zobaczymy realną zmianę. Decyzja ta wiąże się z postępowaniem nawet wbrew emocjom, które — choć głośne i napastliwe — mogą nas popychać w niewłaściwym kierunku lub zatrzymywać w miejscu.

Ktoś mógłby w tym momencie zarzucić nam brak autentyczności, ale czy jest sens tkwić w szczerej rozpaczy, pozbawiając się światła nadziei poprzez pasywną postawę akceptacji wszystkich myśli czy odczuć związanych z daną sytuacją? Bo przecież istnieje coś ponad naszą zdolnością percepcji — prawda ponad nami, która pozwala właściwie interpretować to, co dzieje się wokół nas i w nas. Mądrość ponagla nas do całościowego spojrzenia na poszczególne fragmenty naszego życia. Musimy spojrzeć na nie z oddalenia, z góry. Przyjmując rolę ofiary, rezygnujemy z mocy, jaka płynie z prawdy o przeznaczonej dla nas pozycji: wraz z Nim [z Chrystusem] — posadzeni w okręgach niebieskich.

Jednak zdarza się, że nie chcemy podjąć wysiłku, by na bazie „ale” zbudować tamę dla fali fałszywego postrzegania świata oraz związanych z tym złych emocji. Nie chcemy wpuścić światła. Jak wyraził to dr Martyn Lloyd-Jones, człowiek wybiera czasem perwersyjną przyjemność płynącą z samoużalania się nad sobą i tym samym zwraca się przeciwko sobie.

Natomiast mądry człowiek rozpoznaje i odrzuca złe myśli, odnawia swój umysł, poddając się dyscyplinie. Dlatego Paweł zachęca nas: „myślcie tylko o tym, co prawdziwe, co poczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały” (Flp 4:8).

Bądźmy pewni, że Bóg przyjdzie nam z pomocą w dopełnieniu zdania następującego po naszym „ale”, czyniąc je wielokrotnie złożonym, bo bogatym w Jego powody do cieszenia się życiem w pełni, pomimo, na przekór, pod prąd.

BOŻENA SAND-TASAK
Artykuł ukazał się w „Teraz i Zawsze” 2/2012