CzytelniaRodzina i społeczeństwo

Słodki owoc małżeńskiej jedności

Kobieta i mężczyzna tak bardzo różnią się od siebie. Z tego powodu często uważa się, że jedność w małżeństwie chyba nie jest możliwa… No właśnie. Jak to jest z tą jednością? Temat jest bardzo rozległy i wielowątkowy. Spróbujmy się jednak zastanowić nad kilkoma kwestiami dotyczącymi relacji między małżonkami.

Bóg stworzył człowieka – mężczyznę i kobietę – na swój obraz i podobieństwo: I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich (Ks. Rodz. 1:27). Bóg od samego początku zaplanował, aby mężczyzna i kobieta żyli we wspaniałej harmonii, aby łączyła ich szczególna więź. Ich relacja miała być wyjątkowa, wyłączna i odseparowana od innych, nawet najbliższych osób. Małżonkowie mieli stworzyć coś nowego, niepowtarzalnego. Mieli tak „przylgnąć” do siebie, aby stać się jednością. Kiedy o tym myślimy, wydaje się to niemożliwe do zrealizowania. Jak dwie tak różne osoby mogą tworzyć jedność?

Staną się jednością

Warunkiem pierwszym i koniecznym, bez którego nie powiedzie się to zjednoczenie, jest emocjonalne opuszczenie ojca i matki – stworzenie odrębnej rodziny. W Piśmie Świętym czytamy: Dlatego opuści mąż ojca swego i matkę swoją i złączy się z żoną swoją, i staną się jednym ciałem (Ks. Rodz. 2:24). Zauważmy, że Bóg powiedział, odnosząc się do małżeństwa, że mężczyzna i kobieta staną się jednym ciałem. Jedność nie jest zarezerwowana dla szczególnych, tzw. dobrze dobranych par. Jest możliwa w każdym małżeństwie!

Małgosia: Kiedy cofam się pamięcią o 25 lat, do początków naszego małżeństwa, widzę wyraźnie, że musieliśmy fizycznie, ale przede wszystkim emocjonalnie opuścić naszych rodziców. Mnie było dużo łatwiej w tej dziedzinie, ponieważ przez 5 lat studiowałam poza domem i przyzwyczaiłam się do samodzielnego życia. Większe trudności miał mój mąż. Był bardzo związany emocjonalnie ze swoją mamą.

Mirek: Kiedy się pobraliśmy, zobaczyliśmy, że moja mama chce mieć duży wpływ na nasze wspólne życie. Pan Bóg utwierdził mnie w tym, że pragnie mi pomóc przerwać niewłaściwe więzy. Był to bolesny proces dla mnie i mamy. Popłynęło wiele łez, ale byłem zdeterminowany odciąć pępowinę i odpowiednio ułożyć relacje ze swoją mamą. W tym procesie Bóg dawał mi potrzebną mądrość i miłość do mamy. Z czułością, ale stanowczo zmieniałem granice wpływu mamy na nasze małżeńskie życie. W moim sercu nastąpiła zmiana. Moja kochana mama nadal była ważna. Ale od tamtego momentu żona stała się dla mnie najważniejsza i dzięki temu nasza relacja mogła się rozwijać i dojrzewać.

W tym miejscu zatrzymajmy się chwilę. Jeśli jesteśmy w małżeństwie, odpowiedzmy sobie na pytanie: Kto dla mnie – spośród wszystkich ludzi – jest najważniejszy? Jeżeli jest to twój współmałżonek, oznacza to, że idziecie w dobrym kierunku.

Jedność jest możliwa w każdym małżeństwie

Jedność duszy i ducha

Bycie jednością, jednym ciałem, dotyczy nie tylko wymiaru fizycznego, ale również duszy i ducha! Bóg, stwarzając kobietę, nie uczynił jej „niezależnie” od mężczyzny, ale wyjął jedno żebro Adamowi i to z niego uczynił kobietę. Ten sposób stworzenia kobiety mówi nam o zamiarze, jaki miał Bóg wobec małżeństwa – Stwórca chciał, abyśmy byli blisko siebie. Pragnął, abyśmy dobrze się znali i rozumieli. Kiedy Bóg przyprowadził kobietę do mężczyzny, Adam zareagował entuzjastycznie! Powiedział: Ta dopiero jest kością z kości moich i ciałem z ciała mojego (Ks. Rodz. 2:23). Adam i Ewa – pierwsze małżeństwo – doświadczali wspaniałej relacji, ich jedność była doskonała. Miłość, pokój i harmonia wypełniały ich życie. Jednak ten stan nie trwał zbyt długo. Ich więź została zburzona. Nieposłuszeństwo (grzech) wobec Boga zniszczyło to, co było piękne między nimi. Kiedy Adam zgrzeszył, Bóg zapytał go, dlaczego tak postąpił. Zauważmy, że wtedy Adam już nie był tak zachwycony obecnością swojej żony. Odpowiedział Bogu: Kobieta, którą mi dałeś, aby była ze mną, dała mi z tego drzewa i jadłem (Ks. Rodz. 3:12). W sercu Adama nastąpiła zmiana. Zamiast wdzięczności i radości wynikającej z relacji małżeńskiej, widzimy niezadowolenie i zrzucanie winy na drugą osobę. Kobieta zachowała się podobnie. Ewa nie przyznała się do winy, ale zrzuciła ją na węża. Powiedziała: Wąż mnie zwiódł i jadłam (Ks. Rodz. 3:13).

Ta sama sytuacja powtarza się w naszych małżeństwach. Bóg ma dla naszych małżeństw prawdziwą jedność. Natomiast grzech, któremu ulegamy, próbuje niszczyć tę relację. Moglibyśmy zadać pytanie, w jaki sposób poprawić i wzmocnić naszą więź. Uważamy, że nie teoria, ale praktyka przekonuje nas najbardziej. Dlatego podzielimy się krótko naszym własnym doświadczeniem.

W sierpniu tego roku będziemy świętować 25-lecie naszego małżeństwa. Możemy z całą pewnością stwierdzić, że to Bóg nas spotkał i nauczył, jak razem z Nim i ze sobą nawzajem iść przez życie. Pomimo trudności przeżyliśmy dotąd wiele cudownych i ekscytujących chwil. Te momenty w większości dotyczyły Boga, Jego dróg i wydarzeń, których On był autorem. On uczył nas, jak przebaczać ludziom, którzy nas zranili, oraz jak przebaczać sobie nawzajem. Uczył nas, jak kochać ludzi takimi, jakimi są, i mówić do nich słowa życia, które będą przynosić zmianę i uzdrowienie.

Razem podejmujemy decyzje i razem ustalamy, jak będziemy funkcjonować jako rodzina

Małgosia: Jako młoda mężatka miałam ogromne pragnienie, aby poznać Mirka takim, jaki jest, i jednocześnie pokazać mu siebie – wszystko, co jest we mnie, dobre czy złe. Dzieliłam się z mężem moimi problemami, rozterkami, pragnieniami i tym, z czym musiałam walczyć, również moimi grzechami. Mój mąż wiedział o mnie wszystko i jednocześnie doświadczałam jego miłości i akceptacji. W ten sposób nasze dusze sklejały się coraz ściślej i doświadczaliśmy niezwykłej radości i zrozumienia. Ostatnio „zawaliłam na całej linii” w pewnej sprawie i kiedy przyszłam do Mirka powiedzieć mu, co się stało, znalazłam u niego całkowite zrozumienie i pocieszenie zamiast słów nagany czy złości. To doświadczenie przyniosło mi niesamowite poczucie bezpieczeństwa. Uświadomiłam sobie, że nawet nad porażkami mogę przejść z podniesioną głową i godnością, kiedy wokół są bliscy, kochający ludzie. Wspaniałe jest życie z człowiekiem, przed którym nie muszę się ukrywać, mogę być w pełni sobą, zaakceptowana i przyjęta taka, jaka jestem. Kiedy o tym myślę, w moim sercu pojawia się wdzięczność dla Boga, że to dzięki Niemu możemy doświadczać tej harmonii i pokoju w naszej relacji. Jedność małżeńska dotyczy wielu dziedzin naszego życia. Mogłabym to ująć najprościej – JEDNOŚĆ to pójście razem w tym samym kierunku. To oznacza, że razem podejmujemy decyzje, razem ustalamy, jak będziemy funkcjonować jako rodzina i razem obmyślamy strategię działania. Cokolwiek robię w swoim życiu, biorę pod uwagę zdanie mojego męża – jak on będzie się czuł, kiedy tak postąpię. To odniesienie do współmałżonka jest bardzo ważne, ponieważ zapobiega konfliktom. A więc nie jestem już sama i nie jest najważniejsze to, czego ja chcę. Nie myślę już w kategoriach „ja”. Myślę: „my” – ja i mój mąż.

Mirek: Pamiętam, jak jeszcze w narzeczeństwie, a było to niedługo po moim duchowym nowym narodzeniu (zob. Ew. Jana 3:1–8), prosiłem Boga, abyśmy mogli z Gosią w przyszłości jako małżeństwo być bardzo blisko siebie: w wymiarze ducha, duszy i ciała. Wtedy nie używałem słowa „jedność”, ale dokładnie tego pragnęło moje serce. Od początku naszej relacji budowaliśmy między sobą przyjaźń. Przyjaźń jest bardzo ważna, a nawet kluczowa, aby budować jedność w małżeństwie. Przez lata dużo rozmawialiśmy z Małgosią właśnie o przyjaźni. Oboje mieliśmy pragnienie, aby budować nie tylko dobre małżeństwo, ale coś więcej – małżeństwo pełne bliskości i intymności. Bliskość i intymność – tak właśnie określiłbym drogę do jedności. Takiego rodzaju jedność w małżeństwie naprawdę „narzuca” nam priorytet: moja żona jest zaraz po Bogu osobą dla mnie najważniejszą. Zawsze ceniłem przyjaźń, jaką mamy z żoną, i dziękowałem za nią Bogu. Ta przyjaźń sprawia, że mamy w sercach podobne pragnienia, cele i marzenia, które realizują się przez wiarę, dzięki naszemu Panu, Jezusowi Chrystusowi! Jedną z ważniejszych rzeczy, jaką odkrywałem w moim małżeństwie, jest ścisła zależność, którą można ująć tak: „Im bardziej ja poddaję moje życie Jezusowi Chrystusowi, tym bardziej On mnie zmienia. A wtedy jestem otwarty na jeszcze większą bliskość i intymność (jedność) z moją żoną.

Piękno różnorodności

Najdziwniejszą, a zarazem najwspanialszą rzeczą w małżeństwie jest ta duża odmienność dwóch osób, które zaczynają wspólne życie. Kiedy zaczynamy doceniać i szanować naszą wzajemną „inność”, a nie dążymy do „jednakowości” – nie mamy potrzeby walczyć ze współmałżonkiem, aby uczynić go choć trochę podobnym do nas samych. Pamiętajmy, szczególnie w okresie przeżywania różnych trudności, że jedność w małżeństwie jest z jednej strony darem Bożej miłości dla nas, a z drugiej owocem naszej wierności i posłuszeństwa wobec Bożego Słowa w codziennym życiu.

Małżeństwo przypomina podbój i zasiedlanie nowego terenu, jest czymś niezwykle pionierskim. Ponieważ nie ma znaczenia, ilu ludzi już przedtem zawarło związek małżeński – dla każdego małżeństwa jest to nowy, nieznany, niezasiedlony kraj, w który razem wkraczają.

Drodzy małżonkowie, z całego serca życzymy wam, abyście „podbili i zasiedlili” wasz teren, który jest waszą ziemią obiecaną. Bądźcie odważni i cierpliwi, a słodki owoc jedności będzie przynosił wam osobiste spełnienie i błogosławieństwo. Także dla innych małżeństw, na które macie i będziecie mieli w przyszłości wielki wpływ.

Małgorzata i Mirosław Wielchorscy
Artykuł pochodzi z magazynu Nasze Inspiracje nr 2013/2