CzytelniaHistoria i archeologiaWiara i teologia

„Wydłużony dzień” Jozuego

Jednym z najtrudniejszych zadań nauczyciela jest skorygowanie wielu fałszywych poglądów i przekonań głęboko zakorzenionych w umysłach studentów. Jest godne ubolewania, że współczesne pokolenie młodzieży ma umysły tak bardzo przesiąknięte fałszywymi ideami. Najbardziej naiwne i niedorzeczne twierdzenia są im wpajane jako prawdy, a oni przyjmują je łatwowiernie, bez sprawdzenia. Celem wielu z tych informacji jest udowodnienie, iż Biblia w świetle badań naukowych jest jedynie zapisem mitów i folkloru.

Najbardziej intrygującą i najczęściej wysuwaną kwestią jest „wydłużony dzień Jozuego”. Stanowi on zazwyczaj ostani z argumentów wytyczanych przeciwko autorytetowi Biblii, przeciw wiarygodności jej opisów i zgodności z naukowymi ustaleniami. Lecz właśnie Księga Jozuego, jeżeli jest dokładnie studiowana, dostarcza – jak żadna inna część Biblii – bezwzględnych niepodważalnych dowodów inspiracji Pisma Świętego.

W związku z cudownym wydłużeniem dnia powstaje wiele pytań, zwłaszcza, że opis jest bardzo zwięzły, podobnie jak cała relacja o bitwie pod Beth-horn, która była jedną z największych bitew w historii. Znaczenie jej jest zazwyczaj niedoceniane, a przecież rezultaty zwycięstwa Jozuego pod Beth-horn rozciągają się na prawie każdy naród. Właśnie w tej walce Jozue złamał potężną koalicję sprzeciwiającą się wejściu Izraela do Ziemi Obiecanej, gdzie miał się narodzić Zbawiciel. Otwarta została droga do spełnienia się proroctw także w ich najbardziej liberalnym sensie. Wspaniałe zwycięstwo Jozuego przyczyniło się do spełnienia obietnicy Bożej względem Abrahama i dało Izraelowi w posiadanie ziemię Kanaan. Wszystkie następne bitwy stoczone przez Izrael w porównaniu z tą wydają się drobnymi potyczkami. W dolinie Beth-horn przeciwstawiła się Jozuemu potężna koalicja. Kiedy pięciu królów zabito, a armia sprzymierzeńców została zniszczona, cały kraj stanął otworem przed Izraelem. W rezultacie nastąpiła eksterminacja narodów. Rządy, kultura i przeznaczenie ogromnych terenów zostały w tym momencie zdeterminowane faktem zwycięstwa.

Była to więc walka o skutkach podobnych do bitwy pod Waterloo. Jej opis jest jednak bardzo zwięzły, zawarty w 271 słowach. Każde z nich jest tak ważne, że wymaga przeprowadzenia dokładnej egzegezy. Sprawą niezwykłej wagi jest sam przebieg bitwy. Pożytecznie więc będzie przypomnieć główne wydarzenia poprzedzające walkę, podane w Księdze Jozuego. Rozdziały I-V przedstawiają wejście narodu do ziemi kananejskiej, przygotowanie do podboju oraz poświęcenie narodu przed wykonaniem zadania. Opis samego podboju zaczyna się w rozdziale VI, przedstawiającym zdobycie Jerycha. Niezwykłe wydarzenie z tym związane, a mianowicie upadek muru obronnego, było przez długi czas źródłem uciechy sceptyków. Jednakże współczesna archeologia wyjaśniła to zdarzenie i odtąd rozdział VI traktowany jest jako w pełni historyczny. Wielka ekspedycja Marstona pod przewodnictwem dra Garstona wydobyła na światło szczegóły podboju świadcząc, że opis wydarzenia podany w Księdze Jozuego jest relacją naocznego świadka.

Rozdział VII przynosi opis porażki Izraela pod Aj po ujawnieniu grzechu Achana. Ostatecznie Aj zostało podbite przez naród izraelski.

Wreszcie dochodzimy do niezwykłego wydarzenia opisanego w rozdziale X. Na drodze zwycięskiego marszu Jozuego staje sześć potężnych narodów: Hetejczycy, Amorejczycy, Kanaanici, Jebuzejczycy, Perezejczycy i Howici. W centrum uwagi znajdują się Hewejczycy, których stolicą był Gebeon mający ok. 30 tysięcy mieszkańców. Było to pierwsze miasto na drodze Jozuego otoczone silnie strzeżonym, mocnym murem obronnym.

Wśród panujących tych sześciu narodów wybitną osobistością polityczną był Adonisedek, słynny także z powodu swych zdolności militarno-strategicznych. Z wielką uwagą obserwował pochód Izraela. W pewnym momencie zrozumiał, że jest to zwycięski marsz i że żaden pojedynczy naród nie zdoła go zatrzymać. Zwołał więc królów pozostałych pięciu narodów, proponując im zawarcie koalicji. Propozycja została przyjęta i na czele pięciu narodów Palestyny stanął sam Adonisedek.

Nie zapominajmy, że starożytni, a więc i Hewejczycy, byli realnymi ludźmi z krwi i kości. Mieli własne ambicje, pasje, przyjemności, ale też i strapienia podobne do tych, jakimi poddają się ludzie XX wieku. Historia tego narodu znana jest dzięki wykopaliskom archeologicznym. Adonisedek, jako przywódca ligi, znał dokładnie przebieg zdobycia przez Izrael Jerycha i Aj. Uświadomił sobie, z jaką potęgą ma do czynienia. Dlatego obmyślił strategię, w której upatrzył sobie Hewejczyków jako ofiarę pierwszego starcia z Izraelem, którą trzeba złożyć, jeśli reszta sprzymierzeńców ma być zachowana. Można będzie w ten sposób zyskać czas na przygotowanie się do decydującej bitwy.

Mamy tu do czynienia z pierwowzorem ligi narodów, powstałym prawie 35 wieków temu. Zorganizowano ją w celu udaremnienia Bożych planów, a przewodził jej człowiek o dużej świeckiej mądrości. Nie znał jednak Boga i Jego planów w stosunku do kraju, w którym mieszkał. A był to kraj – i o tym należy pamiętać – pełen zwyrodnienia i grzechu, będący siedliskiem infekcji. Jako taki musiał ulec oczyszczającej zagładzie.

Członkowie ligi bez wahania zdecydowali się poświęcić dla własnego dobra jeden z narodów. Strategia Adonisedeka wymagała ufortyfikowania jego rodzinnego miasta, Jeruzalem. W jego rejonie zamierzał skoncentrować wszystkie siły. Był przeświadczony, że właśnie tutaj w walnej bitwie złamie potęgę Jozuego.

Hewejczycy nie chcieli jednak być kozłem ofiarnym. Od tajnych szpiegów dowiedzieli się o knowaniach sprzymierzeńców. Zaczęli więc działać prewencyjnie: zdradzili koalicję wcześniej, niż ona zdążyła to uczynić. Zawarli tajny pakt z Izraelem, na mocy którego w zamian za przyrzeczenie obrony przed koalicją zgodzili się być „sługami Boga Izraela”.

Kiedy genialny przywódca ligi, Adonisedek usłyszał o zdradzie Hewejczyków, wpadł w trwogę i gniew. Rozumował prawidłowo, że jeśli Izrael zwiększy swoje wojska o 30 tysięcy walczących Hewejczyków, szanse koalicji poważnie zmaleją. W tej sytuacji jedynym słusznym wyjściem było wezwanie sprzymierzeńców, poinformowanie ich o zaistniałym fakcie, potępienie zdrajców i wszczęcie akcji zbrojnej.

Zebrawszy więc wojska sprzymierzeńców postanowił Adonisedek uderzyć na Gebeon i wygubić Hewejczyków. W ten sposób chciał nie tylko zemścić się za oszustwo, lecz także wzniecić grozę. Przypuszczalnie sądził, że należy najpierw zaatakować Gabeon, a potem Jozuego, bowiem ich połączone siły byłyby zbyt trudne do pokonania. Król Hewejczyków zapewne pilnie obserwował posunięcia koalicji, a jego szpiedzy natychmiast poinformowali władzę o nadchodzących oddziałach mścicieli. W trosce o bezpieczeństwo narodu wysłał delegację do Jozuego, stacjonującego z wojskami w Gilgal, prosząc o pomoc. Jozue zareagował szybko… Forsownym marszem zaszedł drogę koalicji. I kiedy oddziały Adonisedeka napadły na Gabeon, Jozue uderzył na ich tyły i prawą stronę. Wojska Gabeonu zaatakowały czoło najeźdźcy i lewe skrzydło jego wojsk. Zamknięte jakby w nożycach wojska koalicji ustąpiły w kierunku doliny Beth-horn. Odwrót zamienił się rychło w bezładną ucieczkę i cała armia koalicji pod naporem z jednej strony Hewejczyków, z drugiej – Jozuego, została rozbita.

Tyle można podać ogólnych informacji o przebiegu bitwy. Jest rzeczą charakterystyczną, że jej historyczne znaczenie bywa zazwyczaj niedoceniane, a wspomnienia o niej wiążą się raczej z „wydłużonym dniem” jaki zdarzył się w czasie tej bitwy. Zacietrzewieni krytycy twierdzą, że jest to jeden ze słabych punktów w Biblii, podważający jej nieomylność. W rzeczywistości te najsłabsze rzekomo punkty są miejscami najmocniejszymi. Opis będący przedmiotem wątpliwości jest następujący:

„Gdy w czasie ucieczki przed Izraelem byli na zboczu pod Beth-horn, Jahwe zrzucił na nich z nieba ogromne kamienie aż do Azeki, tak że wyginęli. I więcej ich zmarło wskutek kamieni gradowych niż od miecza synów izraelskich. W dniu, w którym Jahwe podał Amorytów w moc synów Izraela, rzekł Jozue w obecności Izraelitów: Stań słońce nad Gabeonem. I ty księżycu w dolinie Ajjalonu. I zatrzymało się słońce i stanął księżyc, aż pomścił się lud nad wrogami swymi. Czyż nie jest napisane w Księdze Sprawiedliwego: Zatrzymało się słońce na środku nieba i prawie cały dzień nie pospieszyło do zachodu. Nie było podobnego dnia przedtem ani potem, gdy Jahwe usłuchał głosu człowieka. Rzeczywiście Jahwe sam walczył za Izraela.”

Obecnie, gdy świadkowie tamtych wydarzeń spoczywają w grobach, modernistyczne szkoły utrzymują, że opis zawarty w Księdze Jozuego jest mitem. Dowodzą, że nie jest on autorstwa Jozuego, lecz późniejszą interpretacją kopisty. Nie udało im się jednak udowodnić, że historii tej nie było w manuskrypcie Księgi Jozuego.

Tymczasem liczne szczegóły świadczą o tym, że relacja pochodzi od naocznego świadka. Oto niektóre z nich:

Słońce zatrzymało się „na środku nieba”. Hebrajskie słowo tłumaczone jako „na środku” brzmi „czatsi” i pojawia się w Starym Testamencie 118 razy. Z tej liczby 105 przypadków tłumaczone jest na angielski jako „połowa”. W tym kontekście oznacza położenie słońca w zenicie. Było więc samo południe.

Po drugie, należy zauważyć, że słońce będące w zenicie, znajdowało się akurat nad Gabeonem. W Palestynie w letnie południe słońce znajduje się w zenicie pomiędzy 9 a 12 stopniem szerokości geograficznej. Wschodzi o 5 rano, zachodzi o 19.

Po trzecie, miasto Gabeon znajduje się na 31°51′ szerokości geograficznej północnej. Zapamiętajmy to położenie, gdyż ma ono istotne znaczenie dla sprawy. Dla ścisłości warto zlokalizować je na mapie.

Po czwarte księżyc znajdował się wówczas „w dolinie Ajalonu” (zauważmy: nie „nad doliną” lecz „w dolinie”). Dolina ta była podłużnym wgłębieniem między pagórkami. Stanowiła jakby depresję czy kanion. Kiedy zachodzący księżyc dotykał horyzontu znajdował się jakby w obramowaniu doliny, która jest położona 17 stopni na północny-zachód od Gabeonu.

Jeżeli słońce znajdowało się wprost nad Gabeonem, a księżyc w dolinie Ajalon, znaczy to, że mijał trzeci kwartał od momentu, gdy Jozue wołał do Boga w porze wschodu księżyca. O tej porze roku księżyc wschodzi o godzinie jedenastej wieczorem w dniu poprzedzającym bitwę, a zachodził o godz. 13 następnego dnia. W południe, w momencie, gdy Jozue wołał do Boga, księżyc powinien zniknąć za horyzontem w położeniu 5 stopni. Znajdował się natomiast w położeniu 7 stopni, czyli prawie dotykał linii horyzontu.

Data bitwy jest więc ściśle ustalona. Był to 22 lipca według naszego kalendarza lub 21 dnia czwartego miesiąca według kalendarza hebrajskiego. Miesiąc zwał się „Tammuz” i składał się z części naszego czerwca i lipca. Położenie słońca w tym momencie: 21° na północ, około 11° od absolutnego zenitu. Nie uzbrojone w przyrządy optyczne oko mogło określić tę porę dnia jako południe.

W interesującym studium poświęconym temu wydarzeniu profesor Totten próbował wykazać, że ów dzień przypada na 24 i 25 czwartego miesiąca wg. kalendarza hebrajskiego i że był to 113 i 114 dzień roku. Usiłował udowodnić, że 23 dzień miesiąca Tammuz był dniem przesilenia zimy. Odliczając od jesiennego zrównania dnia z nocą w roku 1896 wykazał, że walka miała miejsce 3370 lat słonecznych wstecz. Popełnił jednak błąd w obliczeniach, bowiem przyjął, że księżyc znajdował się w dniu bitwy nie w dolinie Ajalon, lecz nad miastem o tej nazwie.

Starożytni przechowywali zapisy astronomiczne począwszy od trzeciego wieku przed Chrystusem. Egipcjanie prawdopodobnie koncentrowali się na obserwacjach i obliczeniu przesileń (solstycje), Chaldejczycy i inne starożytne narody notowały zaćmienia księżyca i słońca. Wiele zapisów odnalazły różne ekspedycje naukowe.

Niezależnie od zmian kalendarza, opierając się na cyklach słońca spróbujemy cofać się jak najdalej w przeszłość, by ustalić najstarszy zapis astronomiczny jako punkt wyjściowy obliczeń. W wyniku dochodzimy do ustalenia, że dniem bitwy – według naszego kalendarza – był wtorek. Odliczając natomiast od ostatniego zaćmienia słońca do czasu bitwy otrzymujemy środę…. Przypuszczając, że popełniliśmy błąd w obliczeniach, sprawdzamy je ponownie z tym samym rezultatem. Okazuje się, że mamy do czynienia z tą samą datą, lecz różnymi dniami tygodnia.

Wykorzystując wszelkie dostępne zapisy i stosując najbardziej skrupulatne obliczenia dochodzimy do ustalenia, że powstaje nadwyżka jednego dnia w tygodniu. Stwierdzamy także, że dokładna analiza opisu bitwy pozwala ustalić dzień walki.

Występowanie w opisie informacji astronomicznych prowadzi do przeświadczenia, że zapis sporządzony został przez naocznego świadka. Nikt z żyjących później nie mógł znać dokładnych kombinacji planetarnych towarzyszących wydarzeniu zanim nie zrodziła się współczesna astronomia. Żaden późniejszy „interpolator” nie mógł odgadnąć tej sytuacji ponieważ opisana sytuacja w układzie słońce-księżyc zdarza się tylko raz w cyklu księżycowym. Upada więc teoria o interpolacji będąca podporą niedowiarków.

Drugi zarzut krytyków ma mniejszy ciężar gatunkowy. Uważają, że opowieść o wydłużonym dniu jest mitem, obliczonym na przyodzianie Jozuego w płaszcz nadzwyczajności. Lud – powiadają – ciągle odczuwał brak Mojżesza, którego miłował i szedł za nim widząc jego cuda i moc. Wątpił natomiast w młodego wodza. Powyższy mit stworzony został rzekomo po to, aby wzmóc zaufanie do Jozuego. Argument sugestywny i zręczny, ale tylko pozornie.

Po pierwsze nie jest prawdą, że naród ślepo szedł za Mojżeszem. Właśnie przeciwko Mojżeszowi szemrali: „Kto ciebie uczynił naszym kierownikiem lub sędzią?”, albo: „Lepiej nam było pomrzeć w Egipcie niż iść za tobą na pustynię”. Oporny naród ciągle rozglądał się za innym wodzem i przyjął Jozuego z satysfakcją. Nie było więc żadnej potrzeby gloryfikowania nowego wodza i stwarzania o nim mitu.

Jeżeli ktoś uważnie czyta tekst biblijny, spostrzeże, że opisane wydarzenie przysporzyło chwały nie Jozuemu, lecz Bogu. Czytając relację o cudzie, czytelnik jest pod wrażeniem faktu, że Bóg słucha i odpowiada na wołanie człowieka.

Ateiści przeoczyli fakt, że Jozue był otoczony ludźmi, których osobiście prowadził do boju i gdyby pojawiła się fałszywa opowieść o cudownym przedłużeniu dnia, zaprzeczono by temu.

Prawdziwość tego wydarzenia potwierdza także występowanie relacji o „długim dniu” w zapisach innych narodów. Wspomina o nim chaldejskie piśmiennictwo, zapis Inków peruwiańskich, Azteków z Meksyku oraz legendy babilońskie i perskie. Herodot podaje, że kapłani w Egipcie pokazali mu świątynię, gdzie znajdował się opis dnia nieomal dwukrotnie przedłużonego. Wszystkie te relacje w porównaniu z opisem podanym w Słowie Bożym brzmią fantastycznie, jakkolwiek każda zawiera jądro prawdy uniwersalnej. Znajduje w nich bowiem odbicie wydłużony dzień Jozuego.

W Księdze Jozuego jest wzmianka o zapisie tego wydarzenia w księdze Jasher – Sprawiedliwego (Joz. 10:13), patrioty, który zebrał pieśni i utwory poetyckie sławiące wielkie wydarzenia w historii Izraela. Inna wzmianka występuje w Księdze Habakuka (3:11). Prorok powołuje się na to wydarzenie przedstawiając siłę modlitwy.

Gdyby oponenci Słowa Bożego zechcieli rzetelnie czytać oraz rozważać uczciwie i ze zrozumieniem wszystkie argumenty, zaniechaliby swej krytyki. Powiadają: Jozue rozkazał, aby słońce i księżyc stanęły. A przecież wiemy, że słońce i księżyc nie krążą, lecz ziemia obraca się wokół słońca. Nie zauważają, że język, którym posługuje się Jozue jest językiem potocznym. My również często mówimy potocznie: „słońce wschodzi, zachodzi, posuwa się” itp.

Rozumowanie krytyków jest na wskroś błędne. Z tekstu biblijnego nie wynika, czy Jozue znał system heliocentryczny i nie jest to najistotniejsze. Istotny jest fakt, że opis wydarzenia nie wypłynął z wiedzy Jozuego, lecz z inspiracji Ducha Świętego, który użył Jozuego do przekazania w formie pisanej odpowiednio sformułowanej relacji.

Inny błąd tkwi w przypisywaniu Jozuemu zwrotu, którym się w rzeczywistości nie posłużył. Jozue wcale nie powiedział słońcu i księżycowi: „Stańcie w miejscu”. Wypowiedział się po hebrajsku i w tym języku zapisany jest omawiany tekst. W celu otrzymania wersji w innym języku trzeba było dokonać przekładu. Dlatego jeśli ktoś chce krytykować Jozuego, musi najpierw poznać język, którym się posługiwał. Co rzeczywiście powiedział Jozue? Rozpatrzymy słowo „danam”. Pojawia się ono w Starym Testamencie 21 razy i w żadnym miejscu nie jest tłumaczone „stój w miejscu”, „bądź nieruchomy”. Słowo to jest ekwiwalentem angielskiego „be silent” (przestać działać). Hebrajskie „stój” brzmi „amad”. Słowo to występuje w Starym Testamencie setki razy i jest tłumaczone jako „stój” lub „stój spokojnie”. Pojawia się w 10 rozdziale Księgi Jozuego w wierszu 8, gdzie Bóg obiecuje Jozuemu zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, mówiąc: „Żaden się nie ostoi (amad) przed tobą”.

Rozkaz wydany słońcu brzmiał: „Uspokój się, słońce”. O co chodziło Jozuemu? Otóż wyraził po prostu życzenie, by słońce nie prażyło tak mocno, gdyż walczący są już u kresu sił. Wojsko izraelskie było po całonocnym, męczącym marszu. Następnie bez chwili wytchnienia walczyło już około siedem godzin do momentu, kiedy nieprzyjaciel załamał się i zaczął uciekać. Było to 28 lipca w południe. Zgodnie z danymi meteorologicznymi temperatura wynosiła wtedy na tym miejscu 105-120 stopni Farenhaita w cieniu. Tymczasem na terenie bitwy na przestrzeni 10 mil nie było cienia. Trzeba było podążać za uciekającym nieprzyjacielem. Było samo południe. Wtedy właśnie Jozue zawołał, by słońce przestało palić tak niemiłosiernie.

Odpowiedź była natychmiastowa. Czarna chmura przesłoniła blask słoneczny, zerwał się wicher, a nawet gwałtowny grad. Trzeba pamiętać, że działo się to w porze, gdy w Palestynie nie pada nawet deszcz. Skutek był podwójny: powietrze ochłodziło się, a grad wyrządził szkody w wojsku wroga.

Podany u Jozuego opis wydarzenia nie przedstawia wypadków w porządku chronologicznym. Wiersze 7-10 zawierają syntetyczną relację zwycięstwa nad wrogiem. Wiersze 11-15 zawierają dodatkowe szczegóły, podkreślając Bożą moc i chwałę. Chronologiczny przebieg wydarzeń otrzymujemy biorąc za podstawę ustaleń rozwój bitwy i pozycję wojsk poczynając od Beth-horn, Azeka, Makkeda. Najpierw mamy opis zwycięstwa, później stwierdzenie, że na uciekające wojska spadł grad. Idąc za tym tokiem myślenia dochodzimy do przyczyny spadnięcia gradu, tj. do modlitwy Jozuego.

Należy zauważyć, że w tekście stwierdza się, że słońce przestało prażyć, (tekst stwierdza ponadto: „słońce nie spieszyło zachodzić, wydłużył się czas).

Wiemy, że czas fizyczny jest podporządkowany Bożej matematyce. Nasz dzień – dla przykładu – jest okresem czasu mierzonym godzinami i minutami, potrzebnym na wykonanie przez Ziemię jednego obrotu wokół własnej osi. Średni czas w roku na jedną dobę wynosi 23 godziny 56 minut, 4,8 sekundy. Dokładność trzymania się trasy i czasu biegu Ziemi jest absolutna. Chociaż droga roczna Ziemi wynosi 150 milionów mil, nie stwierdzono różnicy czasowej nawet 1/100 sekundy. Tak samo dzieje się z jej trasą dzienną. Jest stwierdzone, że jeżeli czas rotacji Ziemi zmalałby o 1/100 sekundy na dzień, to po 6 tysiącach lat dzień miałby ponad 30 godzin, a rok składałby się tylko z 292 dni.

Argumenty krytyków upadają w tym punkcie. Jozue nie rozkazał słońcu „zatrzymaj się”, lecz „pohamuj się”. Fakt, że Ziemia zwolniła obroty, jest stwierdzony przy pomocy naukowych badań. Napiszę jeszcze o tym na końcu artykułu.

Druga „naukowa” obiekcja jest również chybiona. Chodzi o stwierdzenie, że Ziemia nie może stanąć ani zwolnić obrotów, gdyż byłoby to sprzeczne ze znanym prawem fizycznym. Pytamy, z jakim prawem? Ile mamy praw funkcjonujących we wszechświecie?

Każde prawo bywa modyfikowane innym. Prawo bezruchu jest modyfikowane prawem ruchu. Wiadomo, że przedmiot cięższy od powietrza nie może się w nim utrzymać. Jednak samolot, ważący wiele ton, może lecieć, jeśli ma nadaną odpowiednią prędkość. Znamy jeszcze zbyt mało praw, by móc stwierdzić, co jest możliwe, a co nie. Istnieją prawa, o których nic nam jeszcze nie wiadomo. Z praktyki dowiadujemy się o ich istnieniu. Czujemy doskonale, że to, co nazywamy cudem, jest w wielu przypadkach rezultatem działania wyższych praw, nie znanych ludziom.

Jest jeszcze jedna istotna kwestia: kto stworzył prawa? Czy „długi dzień” Jozuego jest w kolizji ze znanymi prawami? Czy jest rzeczą niemożliwą by nasza Ziemia zwolniła bieg lub zatrzymała się w miejscu? Istnieją wyjątki w każdym prawie. Dla przykładu rozważmy prawo ruchu satelitów. Jest ono następujące: wszystkie satelity krążą wokół swoich planet centralnych w kierunku od zachodu ku wschodowi. Tak obraca się Ziemia wokół Słońca, Księżyc wokół Ziemi, Mars i Jowisz ze swymi satelitami wokół Słońca. Istnieje jednak wyjątek. Wszystkie cztery księżyce planety Uran gwałcą to prawo krążąc w odwrotnym kierunku. Nikt z ludzi nie wie, dlaczego tak się dzieje.

Długi dzień Jozuego jest także wyłomem w znanym prawie regulującym obroty Ziemi. Wydarzył się jednak i tak należy to przyjmować.

Ostatni z „naukowych” argumentów jest szczególnie naiwny, choć ma pozory argumentu ważkiego. Krytycy powiadają: Gdyby fenomenalne wydarzenie opisane przez Jozuego miało miejsce w rzeczywistości, towarzyszyłyby mu inne niezwykłe objawy. Otóż wystąpiły takie objawy, a więc grad i huragan o niespotykanej sile, zmrok w samo południe, wydłużenie się dnia potwierdzono ścisłymi badaniami astronomów. Biblijny pisarz konkluduje: „Nigdy nie było i nie będzie takiego dnia, kiedy by Pan walczył za Izraelem”.

W tych ostatnich słowach mamy odpowiedź na wszystkie pytania, jakie mogą się nasunąć w związku z tym wydarzeniem. Była to po prostu Boża ingerencja. Świadectwo nauki jest takie, i dzień ten pozostawił po sobie trwałe ślady. Jak długo będzie istniał czas, pozostanie ślad po tym dniu. Fakt ten został potwierdzony przez wybitnych ludzi nauki, z których dwóch cytuję poniżej:

Edwin Ball, astronom brytyjski, stwierdził, że obliczenia astronomiczne lat słonecznych wykazały brak 24 godzin. Jak to się stało? Daremne są poszukiwania odpowiedzi w źródłach ludzkiej mądrości i wiedzy. Jest jednak Księga, która daje odpowiedź na to pytanie.

Profesor C.A. Totten z Uniwersytetu w Yale wspomina w swojej książce (1890r.), jak to jego przyjaciel, profesor astronomii zrobił niezwykłe odkrycie, że Ziemia zgubiła 24 godziny ze swego „rozkładu”. Profesor Totten zaproponował koledze zbadanie sprawy w oparciu o Biblię. „Ty nie wierzysz w Biblię jako Słowo Boże ale ja wierzę. Właśnie teraz mamy dobrą okazję sprawdzenia, czy Biblia powstała z Bożej inspiracji”. Kolega astronom zgodził się i zaczął studiować Pismo Święte. Po pewnym czasie spotkali się ponownie i profesor Totten spytał przyjaciela, czy znalazł zadawalające wyjaśnienie. W odpowiedzi usłyszał: „Teraz jestem całkowicie przeświadczony, że Biblia nie jest Słowem Bożym. W rozdziale 10 Jozuego znalazłem brakujące 24 godziny. Wówczas powróciłem do swoich obliczeń i otrzymałem w wyniku, że dzień Jozuego został wydłużony tylko o 23 godziny i 20 minut. Gdyby Biblia była Bożą Księgą, nie zawierałaby błędu wynoszącego 40 minut”.

„Masz rację – odparł profesor Totten – lecz tylko częściowo. Czy Biblia mówi o całej dobie jako o czasie dodanym dzięki modlitwie Jozuego?”. Rozmówca popatrzył w tekst biblijny i przeczytał: „i prawie cały dzień nie spieszyło się do zachodu”. Słowa „prawie cały” zmieniają sytuację w sposób zasadniczy. Wątpiący astronom zaczął czytać Biblię jeszcze raz, aż doszedł do 38 rozdziału proroka Izajasza, gdzie opisana została niezwykła historia króla Ezekiasza, śmiertelnie chorego. W odpowiedzi na jego modlitwę Bóg przydał mu 15 lat życia. Aby upewnić go co do tej obietnicy dał mu znak: „Idź na dziedziniec i spójrz na zegar słoneczny. Cofnę cień zegara o 10 stopni”. Izajasz odpowiada, że tak się stało. Mamy więc brakujący czas gdyż 10 stopni na zegarze słonecznym odpowiada 40 minutom na tarczy naszych zegarków. Dokładność Biblii potwierdza się raz jeszcze ku najgłębszej satysfakcji rzetelnych badaczy.

Kiedy wątpiący astronom znalazł brakujący czas, odłożył Bożą Księgę i oddał hołd jej autorowi, mówiąc: „Panie, wierzę”.

Badajcie niebiosa, gdyż jest tam prawda. Jak długo będą świecić gwiazdy, a Ziemia będzie się obracać i jak długo będzie istniał czas, tak długo „dzień Jozuego” będzie świadczyć o wszechmocy Bożej jako wymowny naukowo sprawdzony fakt.

Zaiste, badajcie niebiosa, lecz badajcie także Słowo. Niebiosa świadczą bowiem jedynie tym, którzy najpierwsi poznali świadectwo Słowa. Chociaż Słowo i dzieła Boże są zgodne ze sobą, Słowo jest ponad dziełami. Kiedy stworzony świat rozpadnie się i przeminie, Słowo Boże będzie trwało zawsze.

H. R.