CzytelniaPolemikiWiara i teologia

Wyjątkowość nauki Świadków Jehowy o 144 tysiącach ludzi powołanych do życia w niebie [2]

W pierwszej części przedstawiłem treść nauki o 144 tysiącach namaszczonych w jej głównych zarysach. Przedstawiłem też sposoby, w jakie Świadkowie Jehowy uzasadniają tę doktrynę. W tej części przedstawione zostaną konsekwencje przyjęcia tej nauki dla tych, którzy są jej zwolennikami. Zostanie też krótko przedstawiona historia tej nauki i zostaną ukazane motywy, którymi kierowali się jej twórcy w trakcie jej formułowania. Na zakończenie przedstawiłem główny problem wynikający z przyjęcia omawianej doktryny i to, jak poważne niebezpieczeństwo związane jest z głoszeniem tego, że nie dla każdego jest miejsce w niebie.

4. Wybrani do królowania nad Ziemią

W poprzednim rozdziale wywód dotyczący 144 tysięcy został zakończony ustaleniami dotyczącymi tego, kiedy ma się rozpocząć ich pieczętowanie. Skoro powróciliśmy do liczb, warto przyjrzeć się bliżej kwestii ich stosowania w „Objawieniu Jana”. Z kwestią tą wiąże się bowiem kolejny błąd popełniany przez twórców doktryny świadków Jehowy. Jest to kolejna omyłka związana z odczytywaniem znaczenia tekstu. Wspomniałem wcześniej, że w wyrażeniu „pokolenia synów Izraela” bezpodstawnie widzą symbol. Jednak w słowie „sto czterdzieści cztery tysiące” widzą liczbę dosłowną, a nie symboliczną. Twierdzą tak mając świadomość tego, że liczby w „Apokalipsie Jana” mają znaczenie symboliczne, co jest potwierdzone przez trwającą niemal 2000 lat historię interpretacji tej księgi. Skąd takie dziwne posunięcie? Będzie o tym mowa później. Najpierw należy podkreślić, że nadawanie znaczenia symbolicznego teksowi biblijnemu tam, gdzie chcemy, a usuwanie go tam, gdzie jest, doprowadzi w końcu do zupełnego chaosu. W takim razie każdy motyw biblijny może być symbolem, nawet Jezus może przestać być postacią historyczną, a stać się tylko symbolem miłości Boga do nas.

Dlaczego więc liczba opieczętowanych sług wynosi 144 tysiące, a nie więcej lub mniej? Zawsze, kiedy czyta się ostatnią księgę Biblii, należy mieć przed sobą te słowa: (…) a On [Bóg] wysławszy swojego anioła oznajmił przez niego za pomocą znaków słudze swojemu Janowi.[1] Wykorzystany został tutaj cytat z „Biblii Tysiąclecia”, gdyż wydaje się, że tłumacze to w najlepszy sposób uwzględnili użyte w tym wersecie greckie słowo „esēmanen”. Jest to czasownik pochodzący od rzeczownika „sema”, który ma bardzo szerokie znaczenie i może oznaczać między innymi „znak”, „znamię”, „znak z nieba”, „wróżbę”, „omen”, „hasło”, „sygnał”.[2] Tak więc, to co miało się wydarzyć niebawem, zostało objawione Janowi w wizjach, na które składały się te znaki, hasła, a dzisiaj powiedzielibyśmy bardziej ściśle – symbole.   Jednak – co wcześniej zostało już zasygnalizowane – skoro mamy do czynienia ze słowem pisanym, to to, co należy uznać za symbol, jest określone odpowiednimi zasadami.

Świadkowie Jehowy tutaj słusznie interpretują, że liczba 144 tysiące wzięła się z tego, że z każdego pokolenia synów Jakuba, których jest dwanaście, zostało wzięte po 12 tysięcy osób, przy czym ta ostatnia liczba jest symboliczna. Skąd mamy pewność, że jest ona symbolem? Otóż nieprawdopodobne byłoby takie postępowanie, że z każdego pokolenia zostałaby wzięta taka sama, z góry ustalona i nie wiadomo skąd wzięta ilość osób. Każdy, kto zna Biblię, wie, że występujące tutaj liczby były przez Boga używane wcześniej.

Przyjrzyjmy się na początku liczbie dwanaście. Wspomniany już Jakub, nazwany później Izraelem miał dwunastu synów, którzy dali początek nardowi wybranemu. W Wj 24: 4 czytamy, że Mojżesz po spisaniu wszystkich słów Pana postawił dwanaście stel, stosownie do liczby dwunastu pokoleń Izraela. W Lb 7: 48 czytamy, że Izraelici na poświęcenie ołtarza przynieśli jako dary dwanaście mis srebrnych, dwanaście czar srebrnych i dwanaście czar złotych. Tak więc, po pierwsze, dwanaście symbolizuje naród izraelski. W „Księdze liczb”, 7: 87 czytamy, że z okazji poświęcenia budowy przybytku złożono na ofiarę całopalną dwanaście cielców, dwanaście baranów, dwanaście jednorocznych jagniąt i dwanaście kozłów na ofiarę przebłagalną. W Lb 7: 17 czytamy, że Mojżesz wziął z okazji poświęcenia świątyni dwanaście lasek od każdego pokolenia, od wszystkich książąt pokoleń. W Wj 28: 21 można znaleźć opis stroju kapłana, zgodnie z którym jego pektorał miał być ozdobiony dwunastoma kamieniami szlachetnymi, na których były wyryte imiona synów Izraela. Te użycia, szczególnie związane z liczbą darów lub ofiar wymaganych przez Boga pozwalają wyciągnąć drugi wniosek dotyczący tej liczby. W „Starym Testamencie” dwanaście oznaczało ilość, która wystarczy.

Z opisu wizji z siódmego rozdziału „Apokalipsy Jana” wynika jasno, że z każdego pokolenia zostało zapieczętowanych dwanaście tysięcy osób. Jest to wynik mnożenia liczby dwanaście razy tysiąc. Dlaczego? Oto przykładowe użycia tej liczby w „Starym Testamencie”.  I błogosławili Rebece, mówiąc jej: Jesteś naszą siostrą, rozmnóż się w tysiąc tysięcy, a twoje potomstwo niech posiądzie bramy swych nieprzyjaciół (Rdz 24: 60). Zapewne chodziło o to, że życzono Rebece, aby potomstwo było bardzo liczne. W innym miejscu „Starego Testamentu” można wyczytać, że Bóg okazuje swoją łaskę do tysiącznego pokolenia tym, którzy Go miłują (Wj 20: 6). Czy Bóg liczy dokładnie do tysiącznego pokolenia i od tysiąc pierwszego już swoją łaskę odejmuje? Nie, po prostu chodzi o pokolenia niezliczone. W Biblii można znaleźć też zapis taki, że łaska udzielona Izraelitom miała polegać na tym, aby Bóg pomnożył ich tysiąckrotnie. Tak więc to, że z każdego pokolenia zostało wzięte tysiąc osób, oznacza, że wybrano wielkie mnóstwo.

Te ustalenia wymuszają wyciągnięcie wniosku takiego, że 144 tysiące jest liczbą symboliczną. To wynik mnożenia 12x12x1000. Liczba ta oznacza więc Izraelitów (12) razy ilość, która wystarcza (12) razy wielkie mnóstwo (1000). Zostało więc zapieczętowanych wielkie mnóstwo synów Jakuba w ilości, która wystarczy. Wydaje się, że jest to najwłaściwsze znaczenie tej symbolicznej liczby.

Z tym nie zgodzą się jednak świadkowie Jehowy. Jak czytaliśmy w broszurze „Czego uczy nas Biblia”, 144 tysiące oznacza dosłowną ilość ludzi powołanych do życia w niebie. Jak to możliwe, że symboliczne (co potwierdzają świadkowie) 12 tysięcy z każdego pokolenia daje dokładne 144 tysiące osób? Czyli, jeśli w rzeczywistości zostanie wzięte, załóżmy po 13 tysięcy z każdego pokolenia, to tak wyjdzie 144 tysiące? Mało tego, w określeniu „pokolenia synów Izraela” widzą symbol ludu Bożego mającego nadzieję niebiańską, a w liczbie opieczętowanych sług już symbolu nie widzą. Co za całkowity brak poszanowania elementarnych zasad rozumienia tekstu! To się dopiero nazywa dopasowywanie Słowa Bożego do własnych poglądów. Owszem, twórcy doktryny organizacji z Brooklynu mają swój cel w takim postępowaniu. Głównie chodzi o to, że jest im potrzebne to, aby liczyć, czy ilość 144 tysiące została już osiągnięta, czy nie. Będzie jeszcze o tym mowa w dalszej części artykułu.

Kiedy wyjaśniliśmy sobie, skąd wzięła się ta dokładnie określona ilość ludzi, co idą do nieba, pora przyjrzeć się temu, skąd ten pogląd, że tylko oni tam idą. Zgodnie z twierdzeniami zawartymi w publikacjach ciała kierowniczego, ci wybrani są także namaszczeni Duchem Świętym i będą rządzić z Chrystusem w niebie. W uzasadnianiu tych twierdzeń świadkowie popełniają tym razem błąd rozumowania zwany błędem dowodzenia. Dowodzenie to rozumowanie polegające na tym, że bierzemy zdanie, którego prawdziwość chcemy sprawdzić. Następnie wyszukujemy zdanie (zdania), które łączy się ze zdaniem sprawdzanym w ten sposób, że pomiędzy nimi zachodzi związek logiczny.[3] Dalsze kroki są podobne do tych opisanych w trakcie omawiania wnioskowania. 

W jaki więc sposób dowodzi się prawdziwości tych twierdzeń? Otóż 144 tysiące zapieczętowanych pojawia się w „Apokalipsie Jana” jeszcze w 14 rozdziale. Są to ci, którzy nie skalali się z kobietami, są bowiem dziewiczy. To ci, którzy podążają za Barankiem, dokądkolwiek idzie. Oni zostali wykupieni spośród ludzi, aby byli pierwocinami dla Boga i dla Baranka; A w ich ustach nie znaleziono podstępu. Są bowiem bez skazy przed tronem Boga. Pomiędzy twierdzeniami świadków Jehowy a przywołanym fragmentem Biblii nie ma nawet związku treściowego. To to samo, co wziąć zdanie „Jan dnia 28 lipca był w Warszawie” i na potwierdzenie prawdziwości tego zdania przywołać: „Jan ma żonę i dzieci”. Niema więc mowy o tym, że przeprowadzają dowodzenie. Słowa z Biblii mówią jasno, że omawiana grupa ludzi została wykupiona dla Boga ze względu na to, że nie współżyli z kobietami i nie znaleziono u nich oszustwa, czy podstępu. Nie zostali wybrani ze względu na coś innego, co można znaleźć w twierdzeniach układanych przez autorów zza oceanu. Przywołane tutaj fragmenty nic nie mówią o sprawowaniu przez nich jakichkolwiek rządów.  Jest tylko napisane, że będą oni towarzyszyć Barankowi , dokądkolwiek się On uda.

Aby było jasne, czym jest błąd rozumowania, poniżej zostanie przedstawiony przykład poprawnie przedstawionego dowodzenia. Mamy zdanie, którego prawdziwość chcemy sprawdzić: „Zbawienie można osiągnąć w tym życiu”. Po pierwsze, szukam wersetu biblijnego, który także mówi o zbawieniu w tym życiu, jest z moim twierdzeniem powiązany treściowo. Po drugie pomiędzy zdaniem danym i szukanym musi zachodzić związek logiczny. To znaczy, na podstawie treści tych zdań mogę stwierdzić, że jeśli pierwsze jest prawdziwe lub fałszywe, to drugie zdanie (mój wniosek) jest prawdziwy. Inaczej, szukam zdania, którego wartość logiczna jest znana, i które pozwala mi dać pewność co do wartości logicznej zdania sprawdzanego. Znalazłem takie zdanie: „Paweł napisał do żyjących w jego czasach członkach zboru w Efezie: <<Łaską jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, dar to Boży jest (Ef 2: 8)>>”. Na podstawie treści tych dwóch zdań stwierdzam, że to zdanie jest powiązane ze zdaniem pierwszym związkiem implikacji. Czyli to, że Paweł powiedział do Efezjan o ich zbawieniu za życia, jest warunkiem wystarczającym do tego, aby powiedzieć, że człowiek może być zbawiony w tym życiu. Przy czym moje zdaniem, którego prawdziwość chcę sprawdzić, jest warunkiem koniecznym do tego, aby zachodził stan rzeczy, o którym mówi zdanie, którego treścią jest zbawienie Efezjan.

Kolejną kwestią wymagającą omówienia, o której wspominają broszury świadków Jehowy to przypisywanie tym 144 tysiącom zapieczętowanych cechy takiej, że oni będą królować nad ziemią wraz z Jezusem.  Tutaj pojawia się kolejny błąd rozumowania zwany błędem formalnym. Polega on na tym, że uważamy, iż pomiędzy zdaniami występującymi w rozumowaniu zachodzi określony związek logiczny, podczas gdy naprawdę zachodzi inny lub nie ma go wcale. Twórcy doktryny świadków biorą następujący fragment „Apokalipsy”: I śpiewali nową pieśń: Godzien jesteś wziąć księgę i otworzyć jej pieczęcie, ponieważ zostałeś zabity i odkupiłeś nas dla Boga przez swoją krew z każdego plemienia, języka, ludu i narodu.  I uczyniłeś nas dla naszego Boga królami i kapłanami, i będziemy królować na ziemi (Ap 5: 9-10). Następnie biorą cytowany już fragment z czternastego rozdziału mówiący o tym, że 144 tysiące wykupionych z ziemi towarzyszyło Barankowi. Twierdzą, że pomiędzy tymi dwoma fragmentami zachodzi równoważność. Jest to związek logiczny, który związany jest z relacją zgodności dwóch stanów rzeczy pod względem ich zajścia, zgodności zachodzenia dwóch zjawisk. Obydwa fragmenty opisują jednak grupy ludzi, które nie mają ze sobą prawie nic wspólnego.

  1. Ci opisywani w piątym rozdziale to dwudziestu czterech starców, którzy pochodzą każdego języka, ludu i narodu, ci z czternastego rozdziału pochodzą z dwustu plemion synów Jakuba;
  2. ci pierwsi zostali wykupieni przed otworzeniem księgi i jej pieczęci; ci drudzy – po otworzeniu pieczęci szóstej;
  3. pierwsi zostali wykupieni krwią Baranka, drudzy zostali po prostu wykupieni;
  4. nie wiadomo ze względu na co pierwsi zostali wykupieni; skoro mieli białe szaty (biel -symbol czystości) i złoty wieniec (symbol zwycięstwa), być może ze względu na sprawiedliwość; ci drudzy zostali wykupieni ze względu na to, że obcowaniem z kobietami się nie splamili i nie znali fałszu;
  5. pierwsi zostali ustanowieni kapłanami, którzy będą królować na Ziemi; drudzy zostali wybrani do towarzyszenia Barankowi.

Pojawiła się tu ważna kwestia, którą należy dokładniej wyjaśnić. W publikacji „Czego uczy nas Biblia” pojawił się zapis o treści takiej, że ci kapłani będą królować nad ziemią. W ten sposób tłumacze „Biblii w przekładzie Nowego Świata” oddają greckie wyrażenia epi tēs gēs. To ewidentny błąd. Przyimek epi użyty z rzeczownikiem o takiej formie wyklucza proponowane przez nich oddanie tych słów. Identyczne wyrażenie znajdujemy także w słowach Jezusa nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi. Tutaj także jest epi tēs gēs. Dlaczego tłumacze nie byli konsekwentni i nie oddali tego przez „nie gromadźcie sobie skarbów nad ziemią”?

            Sprawa tego, że ci należący do 144 prawiczków, są powołani do rządzenia jest dla świadków tak kluczowa, że łatwo nie odpuszczą w obronie swoich poglądów. Mogą sięgnąć jeszcze do następujących wersetów: A pośrodku rynku miasta, po obu stronach rzeki, było drzewo życia przynoszące owoc dwunastu rodzajów, wydające swój owoc co miesiąc. A liście drzewa służą do uzdrawiania narodów. I nie będzie już żadnego przekleństwa. Lecz będzie w nim tron Boga i Baranka, a jego słudzy będą mu służyć. I będą oglądać jego oblicze, a jego imię będzie na ich czołach. I nocy tam nie będzie, i nie będzie im potrzeba lampy ani światła słońca, bo Pan Bóg będzie im świecił i będą królować na wieki wieków (Ap 22: 2-5). Owszem, ci prawiczkowie otrzymali pieczęć -imię Ojca na czoło. Są oni jednak pierwocinami dla Baranka.[4] Co to oznacza?

            Otóż greckie aparchē znaczy „pierwocina”, „pierwszy owoc, plon”. Słowo to występuje np. w Rz 16: 5: Pozdrówcie także kościół, który jest w ich domu. Pozdrówcie mojego miłego Epeneta, który jest pierwszym plonem Achai dla Chrystusa. Achaja to rzymska prowincja w dzisiejszej Grecji. Paweł tak określa Epeneta zapewne dlatego, że był jedną z pierwszych osób na tej ziemi, która uwierzyła w ewangelię o Chrystusie. Aparch ē mamy też w 1 Kor 15: 23: Ale każdy w swojej kolejności, Chrystus jako pierwszy plon, potem ci, którzy należą do Chrystusa, w czasie jego przyjścia. Chrystus jest tutaj określany pierwszym owocem, ponieważ to On pierwszy zmartwychwstał. Warto jeszcze przywołać 1 Kor 16: 15: A proszę was, bracia (bo znacie dom Stefanasa, że jest pierwszym plonem Achai i że się poświęcili na służbę świętym). Te zastosowania jasno pokazują, że „pierwszy plon” oznacza kogoś, kto stanowi pierwszy element zbioru ludzi, do którego będą dołączali kolejni ludzie.

            Jeśli chodzi o zastosowanie rozważanego słowa w Ap 14, śmiało można wyciągnąć wniosek taki, że ci zapieczętowani z narodu izraelskiego są wybrani jako pierwsi do bycia z Jezusem. Skoro są to pierwsze owoce zbiorów, będą i kolejne owoce. Niewykluczone więc, że będą kolejni, którzy otrzymają pieczęć w postaci imienia Boga na czołach. Należy jeszcze dodać, że nie tylko ci, co mają tę pieczęć, będą królować z Barankiem. Należą do nich także ci, co zostali ścięci z powodu świadectwa, ci, co nie oddali pokłonu bestii ani jej wizerunkowi i nie przyjęli jej znamienia na czoło ani na rękę ( Ap 20: 4) oraz święci, którzy mają udział w pierwszym zmartwychwstaniu (Ap 20: 6). A kiedy będzie miało miejsce to zmartwychwstanie? Ale każdy w swojej kolejności, Chrystus jako pierwszy plon, potem ci, którzy należą do Chrystusa, w czasie jego przyjścia (1 Kor 15: 23). Jakże więc – jak stwierdzono w publikacji „Czego nas uczy Biblia?” – to możliwe, że większość z grona królów i kapłanów już zmartwychwstała? Wszak Paweł powiedział, że kiedy nastanie ten dzień, stanie się to na głos ostatniej trąby. Ci, co żyją, będą przemienieni. W jednej chwili, w mgnieniu oka, na ostatnią trąbę. Zabrzmi bowiem trąba, a umarli zostaną wskrzeszeni niezniszczalni, a my zostaniemy przemienieni (2 Kor 15: 52). Czy zatem twórcy doktryny świadków słyszeli już głos wszystkich trąb? Skoro niektórzy umarli już zmartwychwstali, to gdzie ta przemiana żywych? Wszak ma to się stać w jednej chwili. I – rzecz najważniejsza – zgodnie z listami nowotestamentowymi, kiedy przyjdzie Chrystus, staną się rzeczy, które będą widoczne dla wszystkich. A jak złodziej w nocy przyjdzie dzień Pana, w którym niebiosa z wielkim hukiem przeminą, żywioły rozpalone ogniem stopią się, a ziemia i dzieła, które są na niej, spłoną (1 P 3: 10).

5.   Skąd to się wszystko wzięło

Za tego, kto podłożył podwaliny pod ugrupowanie, które później przyjęło nazwę „Świadkowie Jehowy”, uważa się Charlesa Teze Russela. Był on jednak przeciwnikiem religii, bo się na niej zawiódł. Nie zgromadził wokół siebie wielu ludzi, a kiedy już gromadził miał w tym inny główny cel niż przekonywanie do własnych poglądów religijnych. Otóż był on kupcem, ale nie byle jakim, bo bardzo zdolnym i mogącym poszczycić się wielkimi osiągnięciami w tej dziedzinie. Założył on wydawnictwo, napisał wiele publikacji i zaczął wydawać periodyk „Strażnica Syjonu i zwiastun obecności Chrystusa”. Cel wydawnictwa jest jeden – sprzedać jak najwięcej publikacji i książek i zachęcić do prenumeraty periodyków jak największą liczbę ludzi. Po co? Wszyscy wiemy. Przyszedł jednak czas, kiedy Russel odszedł. Nie chciał, aby ktokolwiek stał się jednoosobowym liderem grypy Stowarzyszenia Badaczy Pisma Świętego. Jego wolą było przejęcie prowadzenia przez zarząd.[5] Znalazł się jednak ktoś, kto zdał sobie sprawę, że do przejęcia jest wielka góra złota. Był on prawnikiem w wydawnictwie Russela i to on przejął interes. Jeśli chodzi o sprawy doktrynalne, to niemal wszystko, co ustanowił jego poprzednik, powywracał do góry nogami.[6] Nazywał się Rutherford i to głównie jemu Świadkowie Jehowy zawdzięczają system nauk, który z różnymi, mniejszymi lub trochę, troszeczkę… większymi zmianami przetrwał do dzisiaj.

Przejęcie spuścizny poprzednika nie było jednak łatwe. Zmiany, które wprowadzał Rutherford spowodowały, że w 1917 r. (rok po śmierci Russela) odłączyło się od niego 4000 członków Badaczy Pisma Świętego.[7] W 1931 r. wziął ze sobą około 25% z nich, wciąż powiązanych z jego firmą wydawniczą „Watchtower Biblie and Tract Society” i powołał nową organizację religijną pod nazwą „Świadkowie Jehowy”. Skupił całą władzę w mianowaniu starszych w biurach głównych. Wcześniej Russel dawał wolność lokalnym zborom w ich wybieraniu. Następnie w dwuczęściowym artykule, który ukazał się w sierpniowych „Strażnicach”, przedstawił system dwóch klas, który umożliwił mu podział członków organizacji na klasę duchownych i klasę świecką. Najciekawsze jest w tym wszystkim to, jakie fragmenty biblijne wykorzystał dla potwierdzenia swoich nauk. Pierwszy to – uwaga – historia Jehu i Jonadaba. Znajdujemy ją w dziesiątym rozdziale „Drugiej księgi królewskiej”. Jehu, król Izraela, który zaprowadził odnowienie w czasach niewierności miał tutaj w jakiś sposób oznaczać (zapowiadać?) klasę kapłańską -zapieczętowanych. Jonadab, poganin, który chciał czcić Jahwe to pozostali ludzie reprezentujący nowy lud Boży-świadków Jehowy. W „Starym Testamencie” możemy przeczytać, że był on synem Rekaba, poganina, ale gorliwego jahwisty. Ten z kolei należał do wędrownego szczepu, któremu nadał surowe reguły życia, o czym prorok Jeremiasz mówi z uznaniem (Jr 35: 1-11).  W „Drugiej księdze królewskiej” jest opisana historia spotkania Jonadaba z Jehu. Aby pokazać swoją gorliwość, wsiadł on na rydwan króla, by razem z nim pojechać do Samarii. Tam pozabijał wszystkich, co trzymali stronę poprzedniego, odstępczego króla. Według Rutherforda nie tylko te dwie postacie maja ukryte znaczenie. Rydwan reprezentuje organizację Świadków Jehowy.

Kolejnym fragmentem biblijnym, który Rutherford wykorzystał do potwierdzenia swoich poglądów jest ten mówiący o miastach ucieczki z Pwt 19: 1-13. Miasta te to miejsca, które w Prawie Mojżeszowym wyznaczył Bóg, jako schronienia, do których mieli udawać się zabójcy, którzy nieumyślnie, bez kierowania się nienawiścią zabili drugiego Izraelitę. Pisarz z Ameryki uznał, że zabójców oznaczają drugie owce, a miasta ucieczki – współczesną organizację świadków. I… najciekawsze – wina zabójcy oznacza poparcie drugich owiec dla pierwszej wojny światowej. Arcykapłanami mają być ci, co reprezentują klasę zapieczętowanych – owce Chrystusa. [8] W „Starym Testamencie” czytamy, że kiedy umierał arcykapłan, winny mógł opuścić miasto ucieczki. Dzisiaj, kiedy umierają ci namaszczeni, zostają wzięci do nieba „przed armagedonem” [9]. Do potwierdzenia nauki świadków zostały wykorzystane w „Strażnicy” jeszcze inne, tematycznie zupełnie niezwiązane ze współczesnymi realiami historie ze „Starego Testamentu”.

Powyższe streszczenie poglądów Rutherforda wzięte z sierpniowych wydań „Strażnicy” z 1931 r. dobitnie pokazuję, jak dowolnie, bez zważania na jakiekolwiek zasady, wykorzystywał on Słowo Boże. Robił z nim (bez żadnych ograniczeń) to, co mu się podobało. Ciekawe, czy tak postępował, kiedy dostawał na przykład list od matki, w którym pisała, że chce go odwiedzić. Pewnie matka była dla niego symbolem, figurą jego organizacji, a chęć odwiedzić oznaczała, że wszyscy w niej go szanują. Ten hipotetyczny przykład jest tylko stwierdzeniem tego, że jeśli słowo pisane, do którego zalicza się Biblia, możemy traktować z taką dowolnością, to dlaczego nie każdą wypowiedź, która jest zapisana?

W XIX w. w Europie panował w sferze religijnej Kościół rzymskokatolicki. Niemałego zamieszania narobił wtedy Darwin, kiedy sformułował swoją teorię ewolucji. To był wtedy tak silny cios dla nauki Kościoła, że wśród teologów pojawił się pogląd, że opowieść o potopie jest fantastyczna i tak naprawdę funkcjonuje jako alegoria. Arka ma symbolizować Kościół katolicki, a potop zło, który niszczy dusze. Schronienie w arce jest symbolem przyjęcia do tego Kościoła.[10] Z tą interpretacją nigdy w życiu nie zgodziłby się Rutherford. Ale jeśli on może, według własnego uznania decydować, co w Biblii jest symbolem, alegorią, a co nie, to dlaczego nie teologowie rzymskokatoliccy? Dlaczego on miał większe prawa i przywileje niż inni?

Powyższe stwierdzenia Rutherforda są tak absurdalne, że kilkadziesiąt lat później ciało kierownicze tak je skomentowało: „Ponieważ Pismo Święte milczy na temat jakiegokolwiek antytypicznego[11] znaczenia miast ucieczki, artykuł ten i następny kładą nacisk na lekcje, jakie chrześcijanie mogą wziąć z tego przepisu”.[12] Więc teraz mamy doktrynę, która nie ma oparcia w Piśmie Świętym. Nie tylko w nim, ale też w publikacjach Świadków Jehowy. Czyli członkowie organizacji mają przyjąć, że nauka o dwóch klasach chrześcijan jest prawdziwa, ponieważ tak mówią ich liderzy.

Kiedy już jesteśmy przy omawianiu pochodzenia nauki o owcach mających nadzieję niebiańską i ziemską, warto wrócić do wiele razy już przerabianych 144 tysięcy zapieczętowanych. Ciekawe jest to, że Russel o niczym takim nie nauczał. On głosił o nadziei niebiańskiej dla wszystkich. Skąd taka zmiana w naukach Rutherforda? Na początku, co można wywnioskować ze Strażnicy z 1 września 1930 r., uważał on, że ci należący do 144 tysięcy, to ludzie mający udział w pierwszym zmartwychwstaniu.[13] Przy czym miało to być zmartwychwstanie do życia w niebie. Podkreślił przy tym, że będą do nich należeć w tamtym czasie tylko ci, co należą do  jego ugrupowania, rok później nazwanego „Świadkowie Jehowy”. Widać, że miał w tym swój cel. W atmosferze rozłamów i odejść musiał robić wszystko, aby utwierdzić innych w przekonaniu, że jego doktryna jest jedynie słuszna. Tak więc w początkowym etapie rządów Rutherforda nadzieję niebiańską mieli wszyscy świadkowie Jehowy. W 1932 r. rozwiązał on komitet redakcyjny, który kontrolował wszystko to, co było wydawane w jego wydawnictwie. Od teraz ma on całkowitą władzę nad tym, co będzie treścią wszystkich publikacji.

Z biegiem lat świadków przybywało, a „obecny system rzeczy” jak trwał, tak trwa. Okazało się, że świadków Jehowy jest już tak wielu, że zbyt trudne jest do obronienia to, iż w pierwszym zmartwychwstaniu do nieba pójdzie tylko 144 tysiące osób. W związku z tym prze lata utrzymywali, że liczba ta jest już prawie zapełniona.[14] A jeśli jeszcze uwzględni się, że zapełnianie tej liczby trwa prawie 2000 lat, robi się naprawdę nieciekawie. W związku z tym, w 134 roku Rutherford stworzył naukę o tak zwanych drugich owcach. Zgodnie z nią tylko nieliczni świadkowe są powołani do życia w niebie. Większość z nich jest powołanych do życia w raju, na odnowionej ziemi, pod panowaniem mesjańskiego Królestwa Jezusa i 144 tysięcy zapieczętowanych.

Kiedy uzyskaliśmy to wstępne rozeznanie, pojawia się wątpliwość, czy o tym mówił Jezus, kiedy nauczał o owcach i Dobrym Pasterzu. Ja jestem dobrym pasterzem i znam moje owce, a moje mnie znają. Jak mnie zna Ojciec, i ja znam Ojca; i oddaję moje życie za owce. A mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. Również te muszę przyprowadzić i będą słuchać mego głosu, i będzie jedna owczarnia i jeden pasterz (J 10: 14-16). Od początku pokolenia chrześcijan uważały i nie miały co do tego żadnych wątpliwości, że owce Jezusa, te, co posłuchały Jego głosu to Izraelici, którzy uznali Jezusa za Mesjasza. Podobnie wygląda sprawa z tym, kim są drugie owce. Treść „Nowego Testamentu” w tak oczywisty sposób tłumaczy dalej, że są nimi poganie, którzy uwierzyli Chrystusowi, że zbędne jest przedstawianie argumentacji to potwierdzającej. Zmiana interpretacji dziesiątego rozdziału „Ewangelii Jana” dokonana przez twórców doktryny Świadków Jehowy bzdurna i niepoważna. To to samo, co powiedzieć, że od dzisiaj syn marnotrawny nie oznacza rozrzutnego grzesznika, tylko Batmana, a miłosierny ojciec – prezydenta Abrahama Lincolna. O tym, że nauka o owcach Chrystusa i drugich owcach, nie ma uzasadnienia w Biblii wie dobrze ciało kierownicze. W związku z tym, w jednym z wydań „Strażnicy” można znaleźć następujące słowa: „Ponieważ te <<inne owce>> nie należały do  <<tej owczarni>>, nie mieli być zaliczani do Izraela Bożego, czy osób, które mają mieć dziedzictwo duchowe lub niebiańskie. Skąd wiemy? Skąd wiemy, że <<ta owczarnia>> to <<Izrael Boży>>, a drugie owce do niego nie należą? Nie mamy podstaw. Pisma nie potwierdzają tego poglądu. To po prostu stwierdzenie i oczekuje się że zaakceptujemy je takim, jakie jest”.[15] Tutaj należy pochwalić autorów artykułu za szczerość. Ale jak już wysuwają wniosek, który nie jest oparty na Słowie Bożym, to niech chociaż dadzą jakiś dowód na to, że mają nowe objawienie od Boga. Zamiast tego przekonują czytelnika, aby przyjął coś, bo to oni piszą i koniec.

Po tych wszystkich ustaleniach jasne staje się, że ciało kierownicze dzisiaj naucza doktryny, która ma wątpliwe podstawy chyba tylko w kilku fragmentach „Księgi Apokalipsy”. Porównajmy objętość tej księgi z objętością pozostałych dwudziestu sześciu ksiąg „Nowego Testamentu”. Na doktrynie o zapieczętowanych sługach z siódmego i czternastego rozdziału „Apokalipsy” organizacja opiera całe swoje zwiastowanie i swoją strukturę. To po co Bóg dał nam cztery Ewangelie, „Dzieje” i listy apostolskie? Kolejna rzecz. Wspomniane było już, że dziwne może wydawać się tak oporne trzymanie się poglądu o tym, że liczba 144 tysiące jest dosłowna. Otóż świadkowie ich zliczają i twierdzą, że kiedy ich liczba osiągnie ilość podaną w „Objawieniu”, nastanie koniec tego systemu rzeczy.

W rozdziale trzecim ustalone zostało, że pieczętowanie sług ma nastąpić po tym, jak jeden z aniołów zawoła, aby czterech aniołów stojących na czterech narożnikach świątyni nie wyrządzało szkody ziemi, morzu i drzewom. Ci aniołowie bowiem mieli moc do powstrzymywania jakichś wiatrów, których liczba także wynosiła cztery. Ciało kierownicze nakazuje rozumieć to proroctwo w ten sposób: „Co to oznacza na dzisiejsze czasy? Owe „cztery wiatry” obrazowo symbolizują niszczycielski wyrok, jaki niedługo spadnie na niegodziwe społeczeństwo ziemskie, na wzburzone „morze” bezbożnych ludzi oraz na wyniosłych władców, którzy niczym drzewa czerpią swe siły życiowe z ziemi, będąc uzależnieni od poparcia jej mieszkańców (Izajasza 57:20; Psalm 37:35, 36)”.[16] Mała dygresja… wyrażenie „obrazowo symbolizuje” jest tak samo bezsensowne  jak „pozytywna zaleta”, czy „cofać do tyłu”. Mamy to do czynienia z pleonazmem, gdyż człon gramatycznie podrzędny częściowo powtarza znaczenie wyrazu gramatycznie nadrzędnego. „Symbolizuje” to inaczej „obrazuje”.

Jeśli liderzy świadków Jehowy z taką pewnością wiedzą, co oznacza dzisiaj każdy motyw wizji dawanych Janowi Apostołowi, to nie dziwmy się, że wciąż muszą aktualizować swoje nauki, co wiąże się czasami ze zmianami o 180 stopni. Tak więc na razie żyjemy w czasie, kiedy gniew Boga, czyli wiatry jest (są) powstrzymywany(e). Kiedy powstrzymywanie wiatrów się skończy nastąpi „ (…) potworny huragan, daleko bardziej niszczycielski niż „wichura”, którą Jehowa unicestwił Ammonitów (Amosa 1:13-15). Żadna część składowa ziemskiej organizacji Szatana nie zdoła się ostać w owym dniu zapalczywego gniewu Jehowy, gdy Bóg już po wieczne czasy dowiedzie słuszności swego zwierzchnictwa (Psalm 83:16, 19, BT; Izajasza 29:5, 6)”.[17]

Jednak w tej samej publikacji jest podane, że jest ktoś, ze względu na kogo są te wichry jeszcze zatrzymane. To właśnie ci słudzy, niewolnicy Boga, których pieczętowanie „rozpoczęło się (…) w dniu Pięćdziesiątnicy 33 roku n.e., gdy pierwsi chrześcijanie pochodzenia żydowskiego zostali namaszczeni duchem świętym. Później Bóg zaczął powoływać i namaszczać również „ludzi z narodów” (Rzymian 3:29, NW; Dzieje 2:1-4, 14, 32, 33; 15:14). Apostoł Paweł napisał, że chrześcijańscy pomazańcy mają porękę, iż ‛należą do Chrystusa’, a Bóg ‛położył na nich swą pieczęć i dał w ich serca ducha — zadatek tego, co ma przyjść’ (2 Koryntian 1:21, 22, NW; porównaj Objawienie 14:1)”[18].

Zaraz, zaraz, ale czy w dniu Pięćdziesiątnicy apostołowie i trzy tysiące ochrzczonych otrzymali imię Boga na czole? Bowiem taką postać ma mieć pieczęć, którą otrzyma pierwszy plon ze wszystkich pokoleń synów Jakuba. Nie, w apostołach znalazł się Duch Święty (J 14: 16-17) oraz napełnił ich. A ci, co nawrócili się, otrzymali tego Ducha Świętego. Podobnie sprawa wygląda z poganami, którzy także uwierzyli w Jezusa. Do nich także przychodził Duch Święty, stawali się niejako jego posiadaczami. Duch ten wyciska na tego, do kogo przychodzi pieczęć, piętno. Nigdzie nie czytamy, że jest to imię Boga wypisane na czole, ale że jest to po prostu Duch Święty (Ef 4: 30). Mam tu klasyczny błąd stwierdzania zachodzenia równoważności tam, gdzie ona zgodnie z prawami logiki nie zachodzi. Błąd został omówiony w rozdziale trzecim.

Tak więc tylko ci, zgodnie z doktryną prezesów z Nowego Jorku dar Ducha Świętego jest tylko dla tych, co są powołani do klasy 144 tysięcy. Mało tego, tylko ci mogą otrzymać nowe narodzenie z Ducha! „A zatem wypróbowywanie i przesiewanie na ziemi reszty zrodzonych duchem synów Bożych musi trwać dopóty, dopóki Jezus i towarzyszący mu aniołowie nie opatrzą ich wszystkich na stałe pieczęcią ‛na czołach’, uznając ich ostatecznie i nieodwołalnie za wypróbowanych i wiernych <<niewolników Boga naszego>>. Pieczęć ta stanie się wtedy trwałym znakiem rozpoznawczym. W chwili uwolnienia czterech wichrów ucisku wszyscy członkowie Izraela duchowego najwyraźniej będą już opieczętowani, choćby niektórzy z nich wciąż jeszcze żyli w ciele (Mateusza 24:13; Objawienie 19:7). Ich grono będzie już wtedy skompletowane (Rzymian 11:25, 26)”. [19]

Wyjątkowo dziwne jest i – co już wiele razy okazało się ­­– bardzo kłopotliwe twierdzenie, że liczba tych tak zwanych pomazańców jeszcze nie została osiągnięta. I to, mimo że już w pierwszym dniu istnienia Kościoła Ducha Bożego otrzymało około trzech tysięcy dusz. Krótki czas po tym, może po kilku dniach Piotr wygłosił kolejne przemówienie. Skutkiem było uwierzenie pięciu tysięcy mężczyzn. Jeśli kobiet, które uwierzyły, było mniej więcej tyle samo, mamy w sumie, w pierwszych dniach działalności Kościoła 13000 tych, co otrzymali Ducha Świętego. Mało tego, w „Dziejach Apostolskich” możemy wyczytać, że  (…) Pan dodawał kościołowi każdego dnia tych, którzy mieli być zbawieni (Dz 2: 47).

Od tego czasu minęło już prawie dwa tysiące lat. Twierdzenie więc, że na całej kuli ziemskiej liczba tych, co otrzymali Ducha Świętego, nie doszła do 144 tysięcy, jest brednią, w którą mogą uwierzyć tylko totalnie i skutecznie otępiałe umysły. I tak, w latach osiemdziesiątych liczba jeszcze żyjących tych pomazańców była szacowana na ponad 8 tysięcy.[20] Według ciała kierowniczego są to ci, którzy przystępują do organizowanej raz na rok pamiątki ostatniej wieczerzy i spożywają tak zwane emblematy, czyli chleb i wino. Są oni zwani inaczej „ostatkiem”. Ciekawe jest to, że publikacje świadków twierdziły, że liczba ostatka będzie zmniejszała się w miarę zbliżania się do wspomnianego już końca systemu rzeczy.[21] Coś tu jednak się nie powiodło. W roku 2005 ich liczba jednak wyniosła 8524, a w 2015 – 14121 osób! [22] Czyli dwa razy więcej niż w latach 80. Co z tym fantem zrobić?

Podobnie jak w przypadku dawania usprawiedliwień dotyczących niewypełnienia się zapowiedzi dotyczących końca świata, zastosowano „sprytne” wybiegi. W 2020 r. uznano, że „liczba [spożywających emblematy] obejmuje więc tych, którzy uważają się za pomazańców, ale nimi nie są. Niektóre osoby spożywające emblematy z czasem przestały to robić. Inne mają problemy psychiczne lub emocjonalne i niekiedy pod ich wpływem uznają, że będą panować z Chrystusem w niebie. Jak widać, nie jesteśmy w stanie dokładnie ustalić, ilu pomazańców pozostało na ziemi”.[23] Kolejny wybieg. W swoich statystykach do roku 1999 podawali liczbę uczestników pamiątki.[24]  Pojawił się problem. Z biegiem lat okazało się, że zgodnie ze statystykami liczba tych pomazańców powinna być osiągnięta. Świat jednak jak trwał, tak trwa. W związku z tym od roku 2008 mówią o liczbie spożywających emblematy. Być może ma się przez to rozumieć, że nie wszyscy, co spożywają te emblematy, są uczestnikami pamiątki, czyli prawdziwymi zapieczętowanymi kapłanami. Ciekawe. Czyli pojawiła się od tego roku kolejna „klasa chrześcijan”.

            Ale, ale – zaprzeczy każdy, kto już to zauważył. Przecież Kościół Jezusa nie zaczął się w XX w. Co z tymi, co zostali do niego przyłączani i umierali na przestrzeni tych niemal dwóch tysięcy lat? Przypomnijmy sobie jeden z cytatów z publikacji „Czego uczy nas Biblia?” Krótko przed śmiercią Jezus powiedział swoim wiernym uczniom: „Idę przygotować wam miejsce” (Jana 14:2). Oznacza to, że niektórzy uczniowie Jezusa mieli po zmartwychwstaniu żyć z nim w niebie. Ilu miało ich być? Jezus powiedział, że niewielu — że będzie to „mała trzódka” (Łukasza 12:32). Tak więc do nieba byli powołani na początku niektórzy uczniowie Jezusa, a na pewno spośród nich dwunastu apostołów. Do nich tylko bowiem skierował Jezus słowa o przygotowaniu im miejsca. Gdzie jednak autorzy cytowanej publikacji widzą w czasach Jezusa pozostałych uczniów, którzy byli powołani do zmartwychwstania na Ziemi? A Jezus, widząc tłumy, wszedł na górę, a gdy usiadł, podeszli do niego jego uczniowie. Wtedy otworzył usta i nauczał ich:  Błogosławieni ubodzy w duchu, ponieważ do nich należy królestwo niebieskie (Mt 5: 1-2). Tutaj widzimy, że Jezus dał nadzieję wejścia w posiadanie Królestwa Niebieskiego wszystkim uczniom, którzy chcą być ubodzy w duchu. A zatem ci, co chcieli żyć na Ziemi mieli nie być tacy? Ale przecież wydaje się, że przeciwieństwem tego stanu jest pycha i wynoszenie się. Błogosławieni czystego serca, ponieważ oni zobaczą Boga (Mt 5: 8). Bóg mieszka w niebie. A zatem, ci co są powołani do życia na przyszłej Ziemi, mają starać się o posiadanie serca zbrukanego. Jezus powiedział też do uczniów (nie tylko do dwunastu apostołów), że nie powinni gromadzić skarbów na Ziemi, tylko w niebie, gdzie nic im nie zaszkodzi. Czyli ci, co mieli żyć w raju na ziemi, mieli gromadzić skarby jednak na niej? Kiedy czytamy Ewangelie, wniosek nasuwa się jeden – wszyscy byli powołani do życia królestwie niebieskim, czyli Bożym.

            W związku z tą kwestią pojawia się jeszcze następujące pytanie: czy swoim uczniom Jezus głosił jakąś inną możliwość niż Królestwo Niebieskie? Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie obfitsza niż uczonych w Piśmie i faryzeuszy, żadnym sposobem nie wejdziecie do królestwa niebieskiego (Mt 5: 20). Jeśli nie weszliby tam, to gdzie? O jakiej drugiej możliwości mówił Jezus? Nie każdy, kto mi mówi: Panie, Panie, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto wypełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie (…) Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości! (Mt 7: 21, 23). W kontekście odstąpienia od Jezusa, w innej Ewangelii Jezus jeszcze dodaje: Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów (ŁK 13: 28).

            Być może świadomość tego, że z nauczania Jezusa nie wnika to, że ludzie mieli powołanie do dwóch różnych miejsc, stworzono naukę taką, że w pierwszym wieku wszyscy ludzie mieli powołanie tylko do życia w niebie. Dlatego też na przykład do wszystkich członków zboru w Kolosach Paweł mówi: Jeśli więc razem z Chrystusem powstaliście z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie Chrystus zasiada po prawicy Boga. Myślcie o tym, co w górze, nie o tym, co na ziemi (Kol 3: 1-2). W związku z tym wymyślono hipotezę, że dopiero w późniejszym czasie pojawiła się wśród wyznawców Chrystusa druga nadzieja na życie na przyszłej, odnowionej Ziemi. Kiedy? Do tych informacji nie udało mi się dotrzeć. Ciekawe jest to, że według teologów Świadków Jehowy, zbieranie 144 tysięcy trwa do dzisiaj! Są wszechwiedzący, wiedzą, ile ich się uzbierało przez dwadzieścia wieków nowej ery!

Zakończenie

Kiedy uzyskaliśmy rozeznani e co do nauczania ciała kierowniczego odnoszącego się do nadziei niebiańskiej i ziemskiej, wróćmy do hipotetycznej rozmowy świadka z ateistą. Zapewne teraz wiadomo już skąd taka niezwykła argumentacja tego pierwszego. Oto jedno z ostatnich jego twierdzeń: „Już tłumaczę, my, świadkowie Jehowy oczekujemy na nadejście wielkiego ucisku i Armagedonu. Ten trudny czas przetrwają tylko ci, co wspierają dzisiaj aktywnie braci Chrystusa, czyli tych, co mają nadzieję na życie w niebie. Ci, którzy tego nie robią, zginą na zawsze bez nadziei na zmartwychwstanie”.

            Tak więc głoszenie świadków, ich niesienie ewangelii-dobrej nowiny sprowadza się do mówienia ludziom o tym, jak przetrwać nadchodzący „armagedon”. Sposobem ma być przyłączenie się do ich organizacji i wspieranie tych, co mają nadzieję niebiańską. Wspomniano już, że Biblia mówi tylko wielkiej wojnie w miejscu zwanym „Har-Magedon”. Zgodnie z tym, co podano w szesnastym rozdziale „Apokalipsy”, na to miejsce w wielkim dniu wszechmogącego Boga trzy duchy-demony zgromadzą królów całej zamieszkałej ziemi. Owszem jest mowa o wielkich zniszczeniach będących skutkiem tej wojny. Na podstawie opisu można jednak odnieść wrażenie, że dla ludzi najgorsza w tym miała być wielka plaga gradu. W jej czasie waga gradzin miałaby przekraczać 34 kg. Jednak ani słowa o jakimkolwiek zniszczeniu jakiegokolwiek człowieka. Nie wspomnę już, że nic tu też nie ma o zniszczeniu wszystkich oprócz świadków.

            Nigdy, ale to nigdy nie czytamy w „Nowym Testamencie” o tym, aby apostołowie, zwłaszcza Chrystus głosili o nadziei na przetrwanie jakiegoś armagedonu.  Głoszono ewangelię o zbawieniu (Dz 16: 31, czyli o ratunku. Od czego? Od grzechów (Mt 1: 21), od potępienia (J 3: 17-18),  od gniewu Bożego (Rz 5: 9), od sprawiedliwego sądu (2 Tes 1: 5, Hbr 9: 27) i jeszcze wiele ponad to. Jedynym warunkiem otrzymania tego zbawienia było uwierzenie w Jezusa Chrystusa i uznanie Go Panem (Dz 10: 43, 16: 31, Rz 10: 9-10). O skutkach tego zbawienia można napisać nieskończoną ilość książek. Tutaj ważne jest to, że jednym z istotnych skutków było otrzymanie uznanie za sprawiedliwego (Rz 3: 28,), otrzymanie łaski (Dz 15: 11) i Ducha Świętego (Dz 2: 38).

            Widzimy więc, że „ewangelizacja” świadków niczym nie przypomina tej prowadzonej przez apostołów i ewangelistów opisanej w „Nowym Testamencie”. Ciało kierownicze naucza, o czym wspomniano w rozdziale drugim, że większość będzie wskrzeszona do życia w grzesznym ciele! Gdzież więc tu ewangelia o zbawieniu od grzechów? Jakim Zbawicielem jest Jezus, skoro nie każdego ma moc z tego stanu (grzeszności) wyratować? Ponadto, w rozdziale poświęconym analizie dwóch klas chrześcijan, padło stwierdzenie, że drugie owce nie mogą stać się dziećmi Bożymi. A Paweł nauczał wiernych, że wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są dziećmi Bożymi (Rz 8: 14).Mało tego, Piotr apostoł napełniony Duchem wygłosił w czasie swego pierwszego przemówienia, że skutkiem nawrócenia będzie otrzymanie Ducha Świętego. A ci, co dzisiaj pukają do drzwi, twierdzą, że to jest zarezerwowane tylko dla 144 tysięcy zapieczętowanych!

            Jednak w „Nowym Testamencie” sprawa jest postawiona jasno. A jeśli Duch tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, mieszka w was, ten, który wskrzesił Chrystusa z martwych, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez swego Ducha, który w was mieszka (Rz 8: 11). Zgodnie z postanowieniem Bożym ci, co nie mają Ducha Bożego, nie będą wskrzeszeni. Jeśli to się nie stanie, nie będziemy mieć udziału w pierwszym zmartwychwstaniu. (…) I ożyli, i królowali z Chrystusem tysiąc lat. A inni z umarłych nie ożyli, aż się dopełniło tysiąc lat. To jest pierwsze zmartwychwstanie.  Błogosławiony i święty ten, kto ma udział w pierwszym zmartwychwstaniu. Nad nimi druga śmierć nie ma władzy, lecz będą kapłanami Boga i Chrystusa i będą z nim królować tysiąc lat.(Ap 20: 4-6). Słowo Boże mówi, że dla tych, co dzięki wierze nie otrzymają Ducha Świętego, los jest tylko jeden… Jeśli bowiem żyjecie według ciała, umrzecie, ale jeśli Duchem uśmiercacie uczynki ciała, będziecie żyć. (Dz 8: 13).

            Mało tego, w publikacjach świadków Jehowy pojawiły się zapisy, zgodnie z którymi tylko powołani do życia w niebie mogą narodzić się na nowo. Zaraz, zaraz… A co powiedział Jezus Nikodemowi? Nie dziw się, że ci powiedziałem: Musicie się na nowo narodzić.(J 3: 7). Wyraz tłumaczony tutaj jako „musicie” może być też przetłumaczony jako „konieczne jest”.[25] Bóg powiedział wiec przedstawicielowi rodzaju ludzkiego „konieczne jest wam powtórnie się narodzić”.  To nie jest więc opcja dla niektórych. To jest konieczne dla każdego, kto jest człowiekiem. W tej rozmowie Jezus wyjaśnił też, że każdy, kto wierzy Syna, ma życie wieczne. W prologu do „Ewangelii Jana” jest też jasno wyrażone to, że wszystkim tym, którzy przyjęli Jezusa, dał on moc, aby stali się dziećmi  Bożymi. Warunkiem bycia zrodzonym na nowo z Ducha jest więc uwierzenie w Jezusa. To co, zgodnie z doktryną Świadków Jehowy jedni zostają zrodzeni, drudzy nie? Dlaczego konieczne jest to nowe narodzenie? Nazwa mówi sama za siebie. Jeśli konieczne jest nam ponowne narodzenie, oznacza to, że po pierwszym narodzeniu umarliśmy  – w grzechach. Do tego przyznaje się Paweł w Rz 7: 9-10. Jednak do Efezjan, którzy wiarą przyjęli głoszoną przez niego ewangelie o zbawieniu w Chrystusie, powiedział: Ef 2: 5: I to wtedy, gdy byliśmy umarli w grzechach, ożywił nas razem z Chrystusem, gdyż łaską jesteście zbawieni (…) Dlaczego Bóg ich ożywił? Ponieważ uwierzyli  i dzięki temu otrzymali dar Ducha Świętego, który to Duch ich na nowo zrodził. Tak więc nowe narodzenie to nie jest jakaś opcja dla wybranych. To rzecz niezbędna, aby przejść ze stanu śmierci do stanu życia Bożego.

Po wyprowadzeniu powyższych wniosków narzuca się taka konkluzja: Jak powiedzieliśmy przedtem, tak i teraz znowu mówię: Gdyby wam ktoś głosił ewangelię inną od tej, którą przyjęliście, niech będzie przeklęty (Ga 2: 9). Już samo to, że nie każdy może pójść do nieba, mieć ratunek od grzechów, stać się dzieckiem Bożym, wystarczy, aby uznać „ewangelię” organizacji z Brooklynu za inną niż ta, którą głosił Paweł i pozostali apostołowie.

            Na zakończenie zwróćmy uwagę na jeszcze jedną bardzo wymowną rzecz. Wróćmy na chwilę do nauk Rutherforda. W „Strażnicy” z 1 września 1930 r. Rutherford nazywając siebie sługą w trzeciej osobie, oświadczył, że KOMUNIKUJE SIĘ BEZPOŚREDNIO Z JEHOWĄ i [działa] jako narzędzie Jehowy. W tym samym magazynie Rutherford stwierdził również, że Duch Święty nie był już używany do objawiania prawdy, a orędzie od Boga przekazywali mu aniołowie i namaszczeni chrześcijanie. Wierzył bowiem, że zmartwychwstali w 1918 r. [26]  Tak więc nowe prawdy przekazywali Rutherfordowi aniołowie… i zmarli ludzi… Czy nie jest to skądś znane? Nie znajdzie się pośród ciebie nikt (…), kto by uprawiał zaklęcia, pytał duchów i widma, zwracał się do umarłych.(Pwt 18: 10-11)[27]  Lecz choćbyśmy nawet my albo anioł z nieba głosił wam ewangelię inną od tej, którą wam głosiliśmy, niech będzie przeklęty (Ga 1: 8).

Sebastian Mrówczyński


Bibliografia

  1. https://beroeans.net/pl/2018/04/29/who-are-the-other-sheep/
  2. https://www.jw.org/pl/biblioteka/ksi%C4%85%C5%BCki/studium-biblii/bedzie-zmartwychwstanie/
  3. PISMO ŚWIĘTE STARY I NOWY TESTAMENT, Pilnie i wiernie przetłumaczone w 1632 roku z języka greckiego i hebrajskiego na język polski, z uwspółcześnioną gramatyką i uaktualnionym słownictwem, (b. m. w.), 2022, (Uwspółcześniona Biblia Gdańska).
  4. Strażnica, 15 listopada 2014 r.
  5. Strażnica, 84, 2/15.
  6. Strażnica, 15 stycznia 2000.
  7. Strażnica, 15 sierpnia 1996.
  8. Strażnica. Wydanie do Studium, styczeń 2020.
  9. Świderkówna A., Prawie wszystko o Biblii, Warszawa 2002.
  10. Kraszewski Z., Logika. Nauka rozumowania, Warszawa 1975.
  11. Popowski R., (red.), Wielki słownik grecko-polski Nowego Testamentu, Warszawa 1994.
  12. Kuziak M., Sztuka mówienia. Poradnik praktyczny, Warszawa – Bielsko-Biała, 2008.
  13.  Sławiński J. (red.), Słownik terminów literackich, Wrocław, Warszawa, Kraków, Gdańsk, 1976.
  14. Bańka M. Słownik wyrazów obcych PWN, Warszawa 2004.
  15. Kern H., Kim są Świadkowie Jehowy, Bielsko – Biała 1998, s. 34.
  16. https://biblia.oblubienica.eu/interlinearny/index/book/27/chapter/7/verse/3/param/1/version/TR
  17. https://www.youtube.com/watch?v=NHMGyC_h1LM
  18. Fiszkal R., Prawda o świadkach Jehowy, Erie, b. d. w.
  19. Pasek K., Kataklizm, jakiego nie było [w:] Węgłowski A., Focus historia extra, Co kryje Biblia, nr 6, 2016.
  20. Study Edition of the Watchtower, listopad 2017.

[1] Cytat z: Kazimierz Dynarski (ks.), (red.), Pismo Święte w przekładzie z języków oryginalnych, Poznań 2000.

[2] Popowski R., (red.), Tamże.

[3] Por. Kraszewski Z., Tamże, s. 135.

[4] Por. Kern H., Kim są Świadkowie Jehowy, Bielsko – Biała 1998, s. 34.

[5] https://www.youtube.com/watch?v=NHMGyC_h1LM (kanał Beroean Pickets).

[6] Por. Fiszkal R., Prawda o świadkach Jehowy, Erie, b. d. w., s. 5.

[7] Por. Tamże, s. 4.

[8] https://beroeans.net/pl/2018/04/29/who-are-the-other-sheep/

[9] Wyrażenie to zostało ujęte w cudzysłów, gdyż nie ma w Biblii czegoś takiego, jak „armagedon” jako taki. „Księga Apokalipsy” wspomina tylko o wojnie w miejscu zwanym „Har-Magedon”. 

[10] Por. Pasek K., Kataklizm, jakiego nie było [w:] Węgłowski A., Focus historia extra, Co kryje Biblia, nr 6, 2016, s. 15.

[11] Sens typicznym w Biblii polega na wyróżnianiu typów i antytypów. Typ to jakaś postać ze „Starego Testamentu”, która zapowiada określoną postać z „Testamentu Nowego”. Antytyp jest nowotestamentową realizacją typu.

[12] Study Edition of the Watchtower, listopad 2017, s. 10.

[13] https://beroeans.net/pl/2018/04/29/who-are-the-other-sheep/

[14] Tamże.

[15] Strażnica 84, 2/15, artykuł The Recent Pen for „Other Sheep”.

[16] Wspaniały finał Objawienia bliski!, s. 113.

[17] Tamże, s. 115.

[18] Tamże.

[19] Tamże, s. 116.

[20] https://www.youtube.com/watch?v=1WSWIQYoGW8 (Kanał „Jak Berejczycy”)

[21] Por. Strażnica, 15 stycznia 2000, s. 13. Strażnica, 15 sierpnia 1996, s. 31.

[22] https://www.youtube.com/watch?v=1WSWIQYoGW8 (Kanał „Jak Berejczycy”)

[23] Strażnica. Wydanie do Studium, styczeń 2020, s. 30.

[24] https://www.youtube.com/watch?v=1WSWIQYoGW8 (Kanał „Jak Berejczycy”)

[25] Popowski R., (red.), Wielki słownik grecko-polski Nowego Testamentu, Warszawa 1994.

[26] Por. Strażnica, 1.09.1930 r., s. 263. Zobacz także: Rutherford J. F., Preservation, s. 202-203.

[27] Cytat z Biblii Tysiąclecia.