CzytelniaHistoria i archeologia

Chrześcijaństwo starożytne a edukacja

Uczniowie Chrystusa, w Antiochii po raz pierwszy nazwani     chrześcijanami, musieli działać w świecie zupełnie obcym sobie kulturowo, a często wręcz wrogim.

Społeczności, w których zakładali swoje zbory, bez względu na to, czy powstawały one w Italii, Grecji czy Azji Mniejszej, funkcjonowały w realiach do cna przesiąkniętych pogańskimi kultami i obyczajowością stojącą w opozycji do nauczania Jezusa i apostołów. Także w dziedzinie edukacji, która nawet wówczas była tą dziedziną życia, bez której trudno jest funkcjonować.

Dzieci należą do państwa

W świecie starożytnym, już daleko przed narodzeniem Jezusa, istniały rozmaite pomysły na rozwijanie edukacji. W społeczności żydowskiej było to nauczanie w oparciu o Torę, studiowanie dziejów przymierza z Jahwe, w którym podstawą wychowania było Boże Słowo. Wprawdzie w okresie hellenistycznym, ku oburzeniu prawowiernych Żydów, edukację wzbogacono o obce wzory, na przykład zajęcia sportowe w gimnazjonach (często opierające się o pogańskie kulty), jednak w II w. przed Chr. upowszechniły się szkoły elementarne, do których od 74 r. przed Chr. (pięć lat przed podbojem Judei przez Rzym) miały uczęszczać wszystkie dzieci od siódmego roku życia, mieszkające w Jerozolimie i większych miastach. Nadal podstawą nauczania były Pisma Starego Testamentu. Jednak powtarzające się powstania Żydów skierowane przeciwko Rzymianom i represje okupantów, będące odpowiedzią na nie, zniszczyły te starożytne początki systemu powszechnej edukacji.

W starożytnej Grecji warto wspomnieć pomysły edukacyjne Platona, które powstały na bazie dorobku przodujących krajów antycznej Grecji Sparty i Aten. Według jego koncepcji to państwo miało przejmować odpowiedzialność za dzieci, które stawały się wręcz jego własnością. Odbierane rodzicom, umieszczane w domach dziecka, pod opieką zawodowych nianiek, w wieku trzech lat rozpoczynały proces wychowywania, mający odkrywać charakter i uzdolnienia dziecka. Po czterech latach rozpoczynała się nauka szkolna, która dla tych chłopców, którzy przeszli pozytywnie proces selekcji, trwała aż do 35 roku życia, by na dalsze 15 lat posłać ich do służby wojskowej i administracyjnej, przygotowującej następnie do kierowania państwem. Nie trzeba dodawać, jak silny wpływ wywarły te utopijne (wówczas) pomysły na XIX i XX-wieczne państwa narodowe i totalitarne.

Edukacja w cesarstwie rzymskim rozwijała się na gruncie pragnienia zahamowania procesu hellenizacji Italii. Chęć pielęgnowania znajomości łaciny przyczyniła się do powstawania szkół retorycznych dla zamożnych Rzymian, z których następnie zaczęły powstawać wyższe szkoły prawnicze kształcące adwokatów i urzędników państwowych. Oprócz nich istniała całkiem liczna kategoria szkół elementarnych dla prostych ludzi. Uczono tam czytania i pisania, umiejętności przydatnej choćby w służbie wojskowej. Panujący w II wieku cesarz Antoninus Pius (138-161) wydał polecenie, by każda stolica prowincji utrzymywała z funduszy państwowych po dziesięciu lekarzy i pięciu nauczycieli retoryki i gramatyki; podobnie średnie i małe miasta. W ten sposób w całym imperium powstał system szkolnictwa średniego, mający charakter instytucji publicznych.

Szkoła jak świątynia

Pierwsze pokolenia chrześcijan to głównie ludzie prości (pisze o tym nawet apostoł Paweł: „Przypatrzcie się zatem sobie, bracia, kim jesteście według powołania waszego, że niewielu jest między wami mądrych według ciała, niewielu możnych, niewielu wysokiego rodu” — 1 Kor 1:26). Jednak na fakt niepodejmowania przez nich problematyki kształcenia większy wpływ wywierało żywe w tym czasie przeświadczenie o rychłym powrocie Jezusa Chrystusa, który wkrótce zakończy dzieje świata. Sytuacja zmienia się w II wieku, kiedy chrześcijanie stopniowo pogodzili się z myślą, że Chrystus nie Antopowróci tak szybko, należy więc przygotować się do życia we wrogim im świecie. Wówczas to nawet znany z wielkiego rygoryzmu moralnego Terutlian pisze na temat kształcenia się: „Jak można odrzucić studia świeckie, bez których niemożliwe są studia religijne? Jak bez nich kształcić do ludzkiej roztropności, przygotowywać do myślenia i działania, skoro literatura jest środkiem niezbędnym do wszelkiego życia?” (De idolatria). A trzeba pamiętać, że szkoła w świecie grecko-rzymskim była instytucją bardzo silnie powiązaną z pogańską duchowością. Nauczano w niej mitologii, imion bogów, ich pochodzenia, obchodzono święta powiązane z kultami pogańskimi, sam budynek szkolny przyozdobiony był wizerunkami bóstw, nawet pieniądze, którymi płacono za naukę, rzymskie obole, poświęcone były bogini Minerwie.

Nauczycielom literatury greckiej i rzymskiej, kiedy stawali się chrześcijanami, zalecano, aby zmieniali zawód. Nie był to jednak wymóg, który przymusowo egzekwowano. Na przykład słynny Orygenes, już po swym nawróceniu pracował w tym zawodzie, by zapewnić swej rodzinie utrzymanie. Także dzieciom chrześcijan nie zabraniano uczęszczania do pogańskich szkół, a jedynie zachęcano je do powstrzymywania się od aktów bałwochwalstwa. W ten sposób szkoły te stopniowo, w miarę jak przybywało w nich chrześcijańskich uczniów (i nauczycieli), traciły swój pogański charakter. Tymczasem same dzieci wierzących rodziców w swoich domach miały być wychowywane według zasad biblijnych. Zachęcał do tego już na początku II wieku biskup Ignacy Antiocheński, który postulował ponadto, by wzorem dzieci żydowskich, synów chrześcijan uczyć także handlu.

Edukacja dla wszystkich… którzy chcą się ochrzcić

Inną formą edukacji, której poddawano także kobiety (a to w przypadku żon i nastoletnich córek było czymś wyjątkowym w ówczesnych czasach, by mogły zgłębiać wiedzę na temat inny niż prowadzenie domu i wykonywanie prostych zawodów), był w starożytnym kościele katechumenat, czyli nauczanie zasad nauki chrześcijańskiej wszystkich przygotowujących się do przyjęcia chrztu na wyznanie wiary. Często trwało to od dwóch do trzech lat.

I tak z powszechnego nauczania prawd wiary zrodziło się tworzenie szkół katechetycznych. Pierwsze tego typu szkoły założył Justyn Męczennik już około 150 roku w Efezie i Rzymie. W ślad za nimi powstawały następne w innych regionach imperium rzymskiego. Najsłynniejsze były szkoły w Aleksandrii i Antiochii, które stały się ważnymi ośrodkami teologicznymi, posiadając tak wybitnych nauczycieli jak Orygens czy Atanazy. Jednak nie nauczano tam jedynie zasad doktrynalnych, bowiem na przykład w Aleksandrii na wysokim poziomie stało również nauczanie matematyki, medycyny i gramatyki. W ten sposób chrześcijaństwo stopniowo z religii biedoty i prostych ludzi stawało się coraz bardziej liczącym się współtwórcą kultury antycznej.

Tym, co wyróżniało chrześcijańskie szkolnictwo tamtych czasów na tle tego pochodzenia pogańskiego, był fakt, iż — jak pisze brytyjski archeolog i hihistoryk Nowego Testamentu, William M. Ramsay — jego celem było wprowadzanie „powszechnej edukacji, nie tylko ograniczonej do bogatych, jak to miało miejsce wśród Greków i Rzymian (…) jak również nie czyniącej różnicy płci„. W rezultacie tego, jak na początku V w. pisał Augustyn z Hippony, chrześcijanki często były lepiej zorientowane w zagadnieniach dotyczących duchowych kwestii niż pogańscy filozofowie, mężczyźni.

Uczyć się, by lepiej rozumieć Boże objawienie

Sytuacja powoli zmieniała się w 313 roku po uznaniu chrześcijaństwa za religię tolerowaną (a de facto faworyzowaną) przez cesarza Konstantyna, jednak upłynęło jeszcze bardzo wiele czasu, zanim imperium rzymskie nabrało charakteru chrześcijańskiego. Wprawdzie w 381 r. cesarz Teodozjusz I uznał chrześcijaństwo za religię państwową, niedługo później wprowadzając zakaz praktykowania kultów pogańskich, jednak samo to nie nadało państwu chrześcijańskiego oblicza. Przeciwnie, zaostrzyło to jedynie niechęć do wszystkiego, co pogańskie i w wielu miastach, zwłaszcza na Wschodzie cesarstwa, gdzie chrześcijanie byli liczniejsi, tłumy prowadzone przez sfanatyzowanych przywódców niszczyły pogańskie świątynie, ale także biblioteki i szkoły.

Trzeba było włożyć sporo wysiłku, aby przekonać je, że dorobek rzymskiej i greckiej kultury jest dobrem pożytecznym, które można umiejętnie wykorzystać. Jednym z pierwszych, który się tego podjął, był Hieronim ze Strydonu (ok 340-420), tłumacz Biblii na język łaciński, który sam uczył się zarówno u pogańskich, jak i chrześcijańskich nauczycieli. Pod koniec życia przekonywał, że chrześcijanie nie poniosą żadnej szkody ze studiowania dzieł literatury klasycznej, wystarczy z nich usunąć to wszystko, co ma związek z pogańskimi wierzeniami. Dorobek Greków i Rzymian miał posłużyć jako środek poznania i wychowania skupionego na Chrystusie.

Wspomniany już Augustyn pisał, że „prawda, bez względu na to, gdzie się znajduje, jest prawdą Pana„, a to oznacza, że można ją odnaleźć również w dziełach starożytnych pisarzy, ale najpierw należy poznać grecką i łacińską gramatykę oraz dialektykę, by nauczyć się sztuki poprawnego myślenia. Za wartościowe uznawał także uczenie się retoryki pokazującej, jak słowo może wpływać na serce i umysł człowieka, by ten chciał przyjmować Boże objawienie, nie gardząc również znaczeniem muzyki, arytmetyki i geometrii, a nawet filozofii. Twierdzenia starożytnych filozofów traktowano bowiem jako zarodki prawdy objawionej, udzielone tym myślicielom przez Boga.

Z czasem chrześcijanie zaczęli tworzyć własne systemy kształcenia. W swym pochodzącym z 389 roku dziele De magistro („O nauczycielu”) Augustyn nakreślił program kształcenia duchowieństwa, który stał się fundamentem zachodniej edukacji na następne tysiąc lat.

W wyniku tych przemian chrześcijaństwo, które zaabsorbowało wiele elementów kultury antycznej, coraz mniej było pierwotnym judeo-chrześcijaństwem, coraz wyraźniej stając się greko-chrześcijaństwem. Samo wprawdzie na tej symbiozie nie zawsze dobrze wychodziło, jednak po upadku cesarstwa zachodniorzymskiego w V wieku ocaliło w ten sposób znaczną część dorobku cywilizacyjnego minionej epoki.

WŁODEK TASAK
Artykuł ukazał się w „Teraz i Zawsze” 11/2011