CzytelniaKościółWiara i teologia

Duchem czy w Duchu?

Chrzest w Duchu czy Duchem Świętym?

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ta drobna, językowa różnica nie ma znaczenia. Ale są to tylko pozory. Znaczenie tej różnicy jest niebagatelne nie tylko ze względu na wierność językowi biblijnemu.

Przede wszystkim ma to związek z rozumieniem bardzo ważnego zjawiska, zagadnienia, jakim jest sam chrzest w Duchu lub Duchem Świętym. Tak więc będą tu omawiane dwie kwestie. Pierwsza dotyczy tego, jaka jest najpoprawniejsza pod względem językowym wersja omawianego tu wyrażenia. Druga związana jest z przyjrzeniem się znaczeniu, jakie ma dla człowieka omawiany chrzest. Przy okazji, w trakcie rozwijania drugiej kwestii, okaże się, że sprawa nie jest tak prosta, jak się często uważa. Otóż z działaniem Ducha Świętego w życiu człowieka są jeszcze związane inne zjawiska. Są to: narodzenie z Ducha, otrzymanie Ducha Świętego, napełnienie tym Duchem i obdarowanie przez Niego. Autor wykaże dalej, że trzy ostatnie  zjawiska, są bezpodstawnie i błędnie utożsamiane w wielu denominacjach, zwłaszcza charyzmatycznych z chrztem w Duchu Świętym. Takie wrzucanie kilku rzeczy do jednego wora, niesie bardzo poważne konsekwencje dla prawdy biblijnej. 

Pod względem językowym

Ciekawą rzeczą będzie przyjrzenie się jednemu wersetowi mówiącego o chrzcie Duchem Świętym i sposobowi jego oddania w kilku tłumaczeniach Biblii. Jest to Dz 1: 5. W Biblii Brzeskiej wydanej w XVI w. werset ten oddany jest tak: Abowiem Jan krzciłci wodą, ale wy będziecie pokrzczeni Duchem świętym po niewielu tych dni. Tłumacze Biblii Gdańskiej w XVII w. oddali ten werset tak:  Albowiemci Jan chrzcił wodą; ale wy będziecie ochrzczeni Duchem Świętym po niewielu tych dniach. Nie należy pomijać Biblii Jakuba Wujka (XVI w.), w której także jest użyte wyrażenie „Duchem Świętym”. W Polsce jednak przełomem okazała się Biblia Nowego Świata wydana w 1951 r. Tak jest oddany omawiany werset:  (…) gdyż Jan wprawdzie chrzcił wodą, lecz wy po niewielu dniach zostaniecie ochrzczeni w duchu świętym. Jednak wydana w 1965 r, Biblia Tysiąclecia oddaje omawiane wyrażenie tak: Jan chrzcił wodą, ale wy wkrótce zostaniecie ochrzczeni Duchem Świętym. Jednak Słowo Życia (1989 r.) ma już tak: Już o niej słyszeliście. Mówiłem wam, że Jan zanurzał w wodzie, lecz wy za kilka dni zostaniecie zanurzeni w Duchu Świętym. Przekład dosłowny z 2015 r. także ma chrzest w Duchu Świętym 1). Wydana w 2015 roku tak zwana Nowa Biblia Gdańska ma podobnie. 

Widzimy więc, że począwszy od XX w. pojawia się tłumaczenie „chrzest w Duchu Świętym”. W miarę upływu lat ten wariant staje się także coraz częstszy. Który jest więc prawdziwy z językowego punktu widzenia? Dlaczego w XX w. pojawiła się taka tendencja i dlaczego stała się tak popularna w ostatnich latach? Jakie ma to znaczenie dla prawdy biblijnej? Autor na początek skupi się na pierwszym pytaniu.

Polskie wyrażenie „chrzest Duchem /w Duchu Świętym” jest tłumaczeniem greckiego baptisma  en pneumati agiw (baptisma en pneumati agio). Czyli zanurzenie w Duchu lub Duchem Świętym (ewentualnie przez Ducha). Przyjrzyjmy się, co nakazuje użycie przyimka greckiego „en” w tym wyrażeniu. Najpierw należy rozpatrzyć inne jego zastosowania. Racją jest, że ten wyraz może być oddany przez polski przyimek „w”, ale nie zawsze musi tak być. Przykłady: Mt 8: 6: en eikia – w domu; Łk 19: 47: en hiero – w świątyni; Hbr 1: 3: en dexia – w prawicy Majestatu (tutaj już słowo „w” nie jest takie trafne). Ale, Mt 7: 2: en krimati – sądem i en metro – miarą; tutaj, uwaga, „w” jest nie do zastosowania. 

Zobaczmy jak wygląda zastosowanie „en” w związku ze słowem miecz. Mt 26: 52: en machaira (od miecza), Łk 22: 49: „Czy my mamy uderzyć mieczem (en machaira)?” Tutaj nie do przyjęcia byłoby tłumaczenie w mieczu. Hbr 11: 37 – en machairas (mieczem zabijani), Ap 13: 10 : en machairas – na śmierć od miecza. 

Należy stąd wyciągnąć wniosek taki, że to, czy „en” znaczy w polskim „w”, czy nie, jest determinowane przez końcówkę greckiego rzeczownika, z którym jest użyty. Jaką więc postać polskiego wyrażenia „chrzest w Duchu/Duchem” wymusza użyta końcówka greckiego rzeczownika pneumati?

Można to rozpatrzyć na przykładzie greckiego słowa haima – krew. Rz 3: 25:  en to haimati – powinno być  – przez krew. Łk 22: 20: en to haimati – także przez krew.  Rz 5: 9 – en to haimati – przez krew. Podobnie powinno być w Hbr 9: 22, 25, 10: 19 i 13: 20.  Tak więc tutaj końcówka -ati determinuje to, że rzeczownik występuje w formie biernika, a słowo en przybiera znaczenie polskiego przez. Widać jednak, że np. Biblia Tysiąclecia czy wiele innych przekładów odbiega od tej zasady, co nieraz zatraca głębszy sens niektórych wyrażeń. Np w Biblii Tysiąclecia w Rz 3: 25 mamy: Jego to ustanowił Bóg narzędziem przebłagania przez wiarę mocą Jego krwi. (…) Łk 22: 20: Tak samo i kielich po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana. Lepiej byłoby zachować tłumaczenie przymierze przez krew moją. Prawdą jest bowiem, że Nowe Przymierze uprawomocnione właśnie przez krew Jezusa. 

Jeszcze kolejny przykład niech ostatecznie uzasadni, że wyrażenie  en pneumati agiw może być przetłumaczone tylko jako chrzest Duchem Świętym. W J 1: 26 i 31, 1 J 5: 6 mamy wyrażenie en hydati. Rzeczownik zakończony -ati jest formą rzeczownika greckiego hydor oznaczającego wodę. J 1: 26 brzmi następująco: Odpowiedział im Jan, mówiąc: Jać chrzczę wodą; ale w pośrodku was stoi, którego wy nie znacie 2). 1 J 5: 6 wygląda tak: Tenci jest, który przyszedł przez wodę i krew, Jezus Chrystus (…) Widać niezaprzeczalnie, że użycie lub nie słowa w jest determinowane przez końcówkę rzeczownika z którym występuje, a która to końcówka determinuje przypadek rzeczownika. Widać to zwłaszcza na takich przykładach jak 1 J 5: 6 i  Łk 22: 49. W tym drugim przypadku niedopuszczalne jest tłumaczenie Czy mamy uderzyć w mieczu? 

Tłumaczenie w Duchu Świętym jest jednak niedopuszczalne przede wszystkim ze względu na grecką formę rzeczownika. Jeśli w Duchu, to musielibyśmy mieć do czynienia z narzędnikiem. Ale narzędnik nigdy nie ma końcówki -ati. Przykłady: Mt 17: 15: eis to hydor – w wodę (dosł. do wody); Mt 9: 22: eis hydata – do wody. Tak więc jeśli chcemy mieć w Ducha Swiętego, musielibyśmy mieć formę biernikową eis pneuma, a taka  forma w greckiej Biblii nie występuje. Rozpatrzmy np. Rz 6: 3: eis Christon thanaton – w Jezusa śmierć. Jeśli istnieje chrzest w Duchu Świętym, tutaj musiała by być forma en Christon thanati. 

Aby ostatecznie rozwiać wątpliwości na ten temat, najlepiej będzie przyjrzeć bogatemu w treść fragmentowi 1 Kor 12: 13: Albowiem przez jednego Ducha (en hen Pneumati) my wszyscy w jedno ciało (eis en soma) jesteśmy ochrzczeni(…) Widzimy tutaj piękne zgranie dwóch omawianych form gramatycznych, wyjaśniające czym tak naprawdę jest chrzest (zanurzenie) Duchem Świętym. Do tego fragmentu autor jeszcze wróci. 

Nieco historii 

We wstępie zostało już wspomniane, że rozróżnienie chrzest Duchem/chrzest w Ducha ma bardzo wielkie znaczenie. Ma ze względu na Prawdę Pisma Świętego. Zanim zostanie to potwierdzone, należy jeszcze raz przyjrzeć się pojawieniu się wyrażenia chrzest w Duchu Świętym i jego upowszechnianiu się w tłumaczeniach Biblii w miarę posuwania się do czasów współczesnych. Dlaczego takie wyrażenie pojawiło się w XX w.? Dlaczego dzisiaj jest tak rozpowszechnione?

Na początku XX w. pojawił się, głównie w zborach protestanckich, pewien bardzo wpływowy i dzisiaj świetnie znany ruch odnowy i przebudzenia. Zajrzyjmy do jednej ze znaczniejszych książek mówiącej o historii ruchu zielonoświątkowego. Pierwszego stycznia 1901 roku młoda kobieta, Agnes Ozman, została ochrzczona w Duchu Świętym w małej szkole biblijnej w Topece, w stanie Kansas, prowadzonej przez byłego pastora metodystycznego, związanego z ruchem uświęceniowym, Charlesa Foxa Parhama 3). Co spowodowało, że w tamtym czasie, w tamtych uwarunkowaniach miało miejsce to dziwne wydarzenie?

Jak widać, rzecz działa się w Stanach Zjednoczonych. Młody pastor szukał jakiegoś sposobu, aby usunąć monotonię i zniechęcenie, które pojawiły się w jego i innych zborach w tamtym czasie 4). Postanowił założyć Szkołę Biblijną, która będzie utrzymywała się z dobrowolnych datków studentów. Może i cel działania tej szkoły nie był zły – badanie Nowego Testamentu i wyszukiwanie rzeczy, które istniały w Kościele Pierwotnym, a zostały zatracone dzisiaj. Jednak coś spowodowało, że wielu biblijnie wierzących chrystian nie może wybaczyć wniosków, do których doszli studenci tej szkoły. Charles Parham zwrócił uwagę, że dawniej zaraz po nawróceniu miały miejsce charakterystyczne przeżycia religijne, którym tak jakby zawsze towarzyszył Duch Święty. I prawdą jest, że Duch Święty był związany z wieloma obietnicami udzielanymi pierwszym uczniom Jezusa, a Jego działania w Pierwotnym Kościele było często bardzo konkretne. Początkowo więc Parham ustalił, że zgodnie z Dz 1: 5, Duch Święty nie przyjdzie, dopóki wierni nie zaczną na niego czekać 5). Duży udział do ukształtowania się poglądów Parhama wniosła jego przynależność metodystyczna. W związku z nią, znana była wiara w tak zwane drugie uświęcenie – second blessing. W nawiązaniu do nauczania Johna Wesleya, wierzono jest możliwe przeżycie stanu  bezgrzeszności czyli całkowitego uwolnienia od grzechu 6). Stan ten miał być możliwy do osiągnięcia po nawróceniu poprzez miłość. To właśnie second blessing został później w ruchu zielonoświątkowym utożsamiony z emocjonalnym przeżyciem zwanym chrztem w Duchu Świętym. 

Jednak, aby otrzymać ten chrzest, studenci w Topece nie wykonywali żadnych czynów miłości. Zaczęli szukać fragmentów Nowego Testamentu mówiących o tym chrzcie. Później autor wykaże, że nie wszystkie o nim mówiły. Postanowiono znaleźć jakieś wspólne kryterium, które miałby być niezaprzeczalnym, doskonale widocznym znakiem tego chrztu w Duchu Świętym. Po krótkich poszukiwaniach znaleziono ten znak. Miało być nim mówienie językami.

W szkole w Topece ustalono, że wszystkim opisanym w Dziejach Apostolskich chrztom w Duchu Świętym, towarzyszy to zjawisko. Pierwszy przykład pochodzi z Dz 2: 1-13. Przyjrzyjmy się szczególnie czwartemu wersetowi: I napełnieni są wszyscy Duchem Świętym, a poczęli mówić innemi językami, jako im Duch on dawał wymawiać. Kolejny przykład: Dz 8: 14-24.  Przywołajmy w. 14-17: A usłyszawszy Apostołowie, którzy byli w Jeruzalemie, iż Samaryja przyjęła słowo Boże, posłali do nich Piotra i Jana. Którzy tam przyszedłszy, modlili się za nimi, aby przyjęli Ducha Świętego. (Albowiem jeszcze był na żadnego z nich nie zstąpił; ale tylko pochrzczeni byli w imię Pana Jezusowe.) Tedy na nie wkładali ręce, a oni przyjmowali Ducha Świętego. Trzeci przykład pochodzi z historii Korneliusza. Jest ona zapisana w Dz 10: 1-48, a opowiada o tym, jak po raz pierwszy Ewangelia została zaniesiona poganom, którzy ją z wielkim entuzjazmem przyjęli. Taki znak otrzymali Izraelici, po opowiedzeniu tej Ewangelii: A gdy jeszcze Piotr mówił te słowa, przypadł Duch Święty na wszystkie słuchające tych słów. I zdumieli się oni, którzy byli z obrzezania wierzący, którzy byli z Piotrem przyszli, że i na pogany dar Ducha Świętego jest wylany. Albowiem słyszeli je mówiące językami rozlicznemi i wielbiące Boga. Tedy odpowiedział Piotr: Izali kto może zabronić wody, żeby ci nie byli pochrzczeni, którzy wzięli Ducha Świętego jako i my? I rozkazał je pochrzcić w imieniu Pańskiem. I prosili go, aby u nich został na kilka dni. /Dz 10: 44-48/ Kolejny przykład związany jest z Pawłem. Kiedy się nawrócił, czytamy o nim takie słowa: I poszedł Ananijasz, i wszedł do onego domu, a włożywszy na niego ręce, rzekł: Saulu, bracie! Pan mię posłał, Jezus on, któryć się ukazał w drodze, którąś jechał, abyś przejrzał, a był napełniony Duchem Świętym. I zarazem spadły z oczów jego jako łuski i wnet przejrzał, a wstawszy ochrzczony jest. /Dz 9: 17/ Ostatni, piąty przykład pochodzi z historii dwunastu uczniów Jana z Efezu. Paweł spotkał ich podczas swojej podróży misyjnej. Po spotkaniu z nimi spytał, jaki chrzest przyjęli. Oni, stwierdzili, że janowy. Apostoł wytłumaczył im, że teraz liczy się chrzest w imię Jezusa, na który owi uczniowie dali się namówić. O tak zakończyła się ta historia: A usłyszawszy to, ochrzczeni są w imię Pana Jezusowe. A gdy na nie włożył Paweł ręce, zstąpił na nie Duch Święty i mówili językami i prorokowali. /Dz 19: 5-6/

Powyższe ustalenia świadczą o tym, że uczniowie w Topece powinni byli najpierw pójść gdzieś, aby nauczyć się właściwej interpretacji Biblii, a potem dopiero wyprowadzać z niej własne tezy; potem dopiero mogli myśleć o zakładaniu szkoły biblijnej. Po pierwsze, w dwóch wydarzeniach nie ma żadnej wzmianki o mówieniu językami. Jeśli chodzi o wydarzenia w Samarii, tłumaczono się w ten sposób, że Szymon chciał kupić od Apostołów moc udzielania Ducha Świętego 7). Ustalono, że gdyby w Samarii temu udzielaniu nie towarzyszyło mówienie językami, Szymon w ogóle tym by się nie zainteresował. Taki wniosek może być tylko prawdopodobny. Nie możemy przenieść się do tamtych wydarzeń i spytać Szymona o motyw jego postępowania. W Topece ten wniosek uznano za pewny. Kolejny przypadek chrztu w Duchu Świętym (?), jest związany z Pawłem. Tutaj wybroniono się w ten sposób, że w I liście do Koryntian, w 14 rozdziale Paweł twierdzi, że mówi językami lepiej od wszystkich [adresatów jego listu]. Jednak nie mamy żadnego opisu chrztu Pawła w Duchu Świętym, a więc nie wiadomo – rzecz jasna – czy ten znak towarzyszył temu przeżyciu. Pawłowi może też chodzić o to, że mówi językami lepiej od Koryntian dlatego, że ich się po prostu nauczył. Wszak był on człowiekiem uczonym i światłym. 

Ale największym błędem jest to, że za chrzest w Duchu Świętym uznano wydarzenia, spośród których żadne nim nie jest! Tak naprawdę tylko jedno z nich mówi o chrzcie, ale o chrzcie Duchem Świętym. Ale można to wywnioskować  z omawianej już obietnicy Jezusa z Dz 1: 5. W czasie Pięćdziesiątnicy ona się wypełniła. Jednak mówienie językami było znakiem nie tyle chrztu Duchem, co napełnienia Nim, które to napełnienie akurat w tych okolicznościach nastąpiło po tym chrzcie. W przypadku Samarii czytamy o otrzymaniu Ducha Świętego. Jeśli chodzi o Pawła jest mowa o napełnieniu tym Duchem. Przejdźmy do historii Korneliusza. Tutaj podobnie jak w Samarii jest mowa o otrzymaniu Ducha. Podobnie jest w przypadku uczniów z Efezu. 

Niepokonana chęć zaspokojenia własnych dążeń sprawiła jednak, że w Topece postawiono za cel rozpoczęcie modlitw o chrzest w Duchu Świętym z mówieniem językami 8). Pierwszym dniem modlitwy i wyczekiwania był Sylwester 1900 r. Ale modlono się do zachodu Słońca i nic się nie stało. Wtedy pewna studentka znana jako Agnes Ozman natrafiła na pewien trop. Zgodnie z jej interpretacją Pisma Świętego, mówienie językami było poprzedzone nałożeniem rąk. Na prośbę Ozman, Parham położył na nią ręce, aby została ochrzczona w Duchu. Z jej ust popłynęły wtedy ciche słowa. Nie wypowiedziałem nawet trzydziestu zdań, gdy zstąpiła na nią chwała. Jej głowę i twarz otaczało coś jakby aureola. Zaczęła mówić po chińsku i przez trzy dni nie była w stanie mówić po angielsku 9). Tak swoimi słowami wspominał to wydarzenia sam Parham. Ten dzień i godzinę 19 zielonoświątkowcy uważają za pierwsze od czasów pierwszego Kościoła oczekiwanie na chrzest w Duchu Świętym ze znakiem mówienia językami.

Agnes Ozman swoim zachowaniem przetarła szlaki dla pozostałych w tej słynnej szkole biblijnej. W jej ślady poszli inni i oczywiście sam Charles Parham. Entuzjazm był tak wielki, że postanowiono zawieść wieść o tym nowym przeżyciu na całe Stany Zjednoczone, a nawet do Kanady 10). Szybko spotkano się z wrogością. Po tych niepowodzeniach Parham w 1903 r. przeprowadził się do El Dorado Springs, gdzie znajdowało się uzdrowisko. Miał tam zająć się z wielkim powodzeniem uzdrawianiem i służbą misyjną.    

Nie zniknęło jednak jego marzenie, aby założyć nową szkołę biblijną. Pięć lat po otwarciu pierwszej udało mu się to w Houston, w stanie Teksas 11). Do niej przybył pewien młody ordynowany duchowny murzyński, który otwarcie przyjął wieść zielonoświątkową. To druga kluczowa postać w historii pentekostalizmu, a jest nią W. J. Seymour. Po odbyciu „szkolenia” powrócił do swojego Los Angeles, gdzie został zaproszony, aby głosić w małym murzyńskim kościółku.  Rozpoczął wykłady o Duchu Świętym i o mówieniu językami. Szybko jednak zamknięto mu drzwi. Przygarnęła go jednak pewna kobieta, w domu której mógł kontynuować swoje kazania. 6 kwietnia 1906 r. znalazł grupę entuzjastów, którzy słuchając go zaczęli przeżywać chrzest w Duchu. Mówili językami, śmiali się, krzyczeli i śpiewali. Musiało to bardzo przypominać zielone Zielone Święta, gdy Piotr i jego towarzysze zostali oskarżeni o pijaństwo 12).

Doprawdy dziwne jest połączenie krzyku, śmiechów, śpiewu i mówienia niedorzecznych słów z chrztem w Duchu, czy Duchem Świętym. Zostanie to jeszcze dokładniej ustalone, ale takie wyczyny nie mają nic wspólnego w Biblii z żadnym otrzymaniem Ducha. A Piotr i Apostołowie zostali oskarżeni o pijaństwo nie dlatego, że zachowywali się jak głupcy. Zaczęli mówić naraz w wielu obcych językach (zapewne każdy w innym), którymi posługiwali się ludzie wokół nich zgromadzeni. Tak więc, zwłaszcza jeśli ktoś nasłuchiwał z daleka, efekt dźwiękowy mógł być po prostu śmieszny. Najprawdopodobniej nowe dla chrystianizmu przeżycia religijne pasowały czarnoskórym wyznawcom, których korzenie tkwiły w Afryce i w naturalistycznych kultach tego kontynentu.

Jednak entuzjazm dla nauk Seymoura i aprobata wyrażona dla niego sprawiły, że mały dom szybko przestał wystarczać. Znaleziono starą stajnię pod chyba najbardziej znanym w historii charyzmatyzmu adresem – Azusa Street 312. Seymour stanął na czela Methodist Episcopal Church 13). Tysiące osób na wieść o płynących nowinach przybywało w to miejsce. Doświadczało oczywiście chrztu w Duchu Świętym i niosło przesłanie o tym dalej. Dzięki wydarzeniom w Topece, ruch zielonoświątkowy zyskał rozgłos w Stanach Zjednoczonych. William Seymour stanął na czele przebudzenia, które zyskało światowy rozgłos. 

Ruch zielonoświątkowy następnie stale się powiększał i u progu XXI w. stał się najliczniejszym wyznaniem protestanckim na świecie 14). Z ponad 200 milionami wiernych grupa kościołów zieloświątkowych stanowi po Kościele Rzymskokatolickim najliczniejsze wyznanie w chrześcijaństwie 15). Charyzmatyzm przyjmowało też wielu wiernych z kościołów protestanckich oraz wielu rzymskich katolików. W związku z tym szacuje się, że łączna liczba zielonoświątkowców i charyzmatyków w 2001 r. wynosiła ponad 500 milion osób 16). To skłoniło niektórych historyków do nazwania XX w. mianem „stulecia zielonoświątkowego”. Tak więc charyzmatyzm okazał się bardzo atrakcyjny ludziom żyjącym w tym stuleciu. Czy jednak według Biblii coś, co ma świetne wzięcie w społeczeństwie zawsze jest wartościowe? Wydaj się, że jest zupełnie odwrotnie.

Pod względem hermeneutycznym

(17) Wspomniano już, że historia ruchu zieloświątkowego jest oparta na błędnych wnioskach już w samym zarodku. Powróćmy do wydarzeń w Topece. Zostało już ustalone, że żaden z znalezionych przez studentów w Topece fragmentów Biblii nie opisywał chrztu Duchem, a tym bardziej w Duchu Świętym. Wyjątkiem może być zesłanie podczas pięćdziesiątnicy, ale opisane tam znaki są skutkiem czegoś innego. 

Wprawdzie w tym czasie nastąpił pierwszy chrzest Duchem Świętym, ale mówienie językami było bezpośrednim skutkiem napełnienia uczniów tym Duchem. Przykład Samarytan to szczególne otrzymywanie Ducha Świętego. Każdy wierzący otrzymuje Go po to, aby w nim mieszkał. A otrzymywany jest, gdy człowiek uwierzy w Ewangelię. Mowa jest o tym na przykład w  Ga 3: 2. W przypadku Samarytan mamy jednak sytuację szczególną. Chociaż przyjmowali wiarą Ewangelię, nie otrzymywali Ducha. Miało to związek z początkowym zamiarem Apostołów polegającym na tym, że nie wyobrażali sobie, że Ewangelia jest także (jak nie przede wszystkim) dla pogan. Samarytanie byli jakby pół Izraelitami, pół poganami (nie tylko pod względem etnicznym, ale też wyznaniowym). Dlatego też Apostołowie dopiero po udaniu się do Samarii i zaobserwowaniu zstępowania Ducha Świętego po nakładaniu rąk na jej mieszkańców, dali się przekonać. 

Kolejną sprawą jest chrzest Duchem Świętym Pawła Apostoła. W Biblii nie znajdujemy w ogóle opisu takiego wydarzenia. Nie można na jej podstawie nic powiedzieć, kiedy dokładnie w jego przypadku to miało miejsce. Innym wydarzeniem do którego nawiązali studenci w Topece, to pierwsze udzielenie Ducha Świętego poganom w domu Korneliusza. Tam mamy po prostu znak mówienia językami, który jest zapewne widocznym znakiem otrzymania tego Ducha przez pogan. Jest dowodem dla sceptycznie nastawionych do ewangelizacji pogan Żydów. Miał przekonać o niesłuszności tego sceptycyzmu. Podobnie wygląda sytuacja w przypadku uczniów Jana z Efezu. 

Tak więc w przypadku wydarzeń podczas Pięćdziesiątnicy mamy do czynienia ze skutkami napełnienia Duchem Świętym. Chrzest Nim jest czymś innym. Owo napełnienie to tymczasowe działanie Ducha w człowieku, w którym już On przebywa. Napełnienie to daje człowiekowi tego doświadczającego jakieś umiejętności, obdarza go cechami, których bez napełnienia by nie posiadał. Są to jednak umiejętności konieczne do realizacji jakichś Bożych planów związanych ze zbawieniem. W omawianym tu wydarzeniu dzięki napełnieniu Duchem Świętym, Apostołowie zaczęli mówić różnymi, nieznanymi im wcześniej językami, a Piotr wygłosił niezwykle bogatą w odniesienia do Starego Testamentu przemowę. O tym sposobie działania Ducha Pańskiego czytamy także w Dz 4: 8-22, 7: 55-56, 9: 17, 13: 10-11. Ciekawe jest to, że to napełnienie było możliwe także przed zesłaniem w dzień Pięćdziesiątnicy. Ma on miejsce w stosunku do Zachariasza (Łk 1: 67). 

Omówiony tu skutek działania Ducha Świętego jest przemijający. Jest jednak taki, którego efekt jest stały. Jest to otrzymanie Ducha Świętego. Człowiek otrzymuje Go poprzez uwierzenie, że Chrystus za niego umarł (Ga 3: 2). Kiedy Duch ten zstępuje do wierzącego, odradza go, daje mu nowe narodzenie (J 3: 5, 2 Kor 3: 6). Pieczętuje go także na dzień odkupienia (Ef: 3: 1) oraz umożliwia prowadzenie nowego (Rz 8: 5-10) i poskramiającego grzech życia (Ga 5: 16-23). Jeśli taka jest Jego wola, obdarowuje też człowieka jakimś darem duchowym.

Najważniejszym jednak skutkiem zamieszkania Ducha Świętego w człowieku jest oczywiście chrzest przez Niego przeprowadzony. Lepiej jest powiedzieć – zanurzenie. W Rz 6: 3-7 czytamy o zanurzeniu człowieka w Chrystusa, w Jego śmierć. Jest ono konieczne do tego, aby martwy w grzechach człowiek mógł być ożywiony i aby jego stary grzeszny człowiek mógł zostać uśmiercony. W końcu, to zanurzenie jest potrzebne, aby człowiek mógł być zanurzony w Chrystusa, czyli dołączony do Kościoła. Kiedy jest w Chrystusie, już nie ma swojej ułomnej sprawiedliwości, ale zyskuje doskonałą sprawiedliwość Chrystusa. Jest o tym napisane w Ga 3: 26-29 oraz w Flp 3: 8-9: (…) I [ja, Paweł] był znaleziony w nim [Chrystusie] , nie mając sprawiedliwości mojej, tej która jest z zakonu, ale tę, która jest przez wiarę Chrystusową, to jest sprawiedliwość z Boga, która jest przez wiarę; I tutaj rodzi się pytanie. Kto dokonuje tego duchowego, niewidzialnego, ale jakże bogatego w korzyści chrztu? Dokonuje oczywiście Duch Święty, kiedy zanurza człowieka w Chrystusa. Mówi o tym wyraźnie 1 Kor 12: 13: Albowiem przez jednego Ducha my wszyscy w jedno ciało jesteśmy ochrzczeni, bądź Żydowie, bądź Grekowie, bądź niewolnicy, bądź wolni, a wszyscy napojeni jesteśmy w jednego Ducha. Tym Ciałem jest oczywiście Kościół. 

Zakończenie

Przykłady z Topeki i z Los Angeles pokazują wyraźnie, czym kończy się szukanie w Biblii poparcia dla własnych dążeń i opieranie się na skąpo dobranych fragmentach, aby je potwierdzić. Skoro już się zakłada szkołę biblijną, należy szukać tego, czego naucza w danej kwestii cały Nowy Testament, a nie tylko 0,1% jego treści. 

Tak więc, nie ma czegoś takiego jak chrzest w Duchu Świętym, tylko chrzest, a raczej zanurzenie przez tego Ducha. Nie jest to jakieś wydarzenie w życiu człowieka, które jest jakby drugim błogosławieństwem mającym miejsce po zbawieniu. Nie jest to coś, o co człowiek musi się modlić, prosić, czy czekać na to. Nie jest też czymś, co może być udzielone przez drugiego człowieka. Przechodzi przez ten chrzest każdy, kto wiarą przyjmie Chrystusa jako swojego Zbawiciela. Chrzest Duchem Świętym nie przejawia się w jakiś widoczny dla zmysłów sposób, na przykład poprzez  mówienie dziwnych treści, a zwłaszcza przez jakieś śmiechy, krzyki czy tańca. Dzieje się w sferze duchowej, a więc jest dla zmysłów niewidoczny.

Widać więc, że pomimo wielu pozytywnych efektów, ruch zielonoświątkowy przyniósł dla Kościoła Bożego więcej zamieszania niż korzyści. Kościoły zielonoświątkowe są znane przede wszystkim z zabierania wiernych z innych denominacji. W XX w. odczuł to zwłaszcza Kościół Rzymskokatolicki 18).  Krąży tam nawet ciągle podgrzewana anegdotka, że zielonoświątkowcy posługują się tłumaczeniem Biblii, w której Jezus powiedział do Piotra: „Kradnij owieczki moje” zamiast „Paś owieczki moje”. W tej kradzieży stali się oni mistrzami. W przypadku tradycyjnych kościołów protestanckich wiadomo jest, że straciły w latach 1926-1936 2 mln członków 19), co stanowi 8% całości. Czy po przeczytaniu tej rozprawy można uznać, że ludzie, którzy odeszli, weszli na dobrą drogę?

Sebastian Mrówczyński


Przypisy:

1) https://feib.pl/downloads/biblia/
2) Od tego miejsca cytaty biblijne pochodzą z Biblii Gdańskiej.
3) Synan V., Historia ruchu zielonoświątkowego i odnowy charyzmatycznej, Kraków-Szczecin 2006, s. 13.
4) Por. John L. Sherrill, Oni mówią innymi językami, Warszawa 1990, s. 31-32.
5) Por. Tamże, s. 33-34.
6) Por. Wichary M., Najczęstsze pytania o protestantyzm, Logos Media, 2013.
7) Por. John L. Sherrill, Tamże, s. 35.
8) Por. Tamże, s. 35-36.
9) Synan V., Tamże, s. 13.
10) Por. John L. Sherrill, Tamże, s. 36-37.
11) Por. Tamże, s. 38.
12) Tamże. s. 39.
13) Synan V., Tamże, s. 13.
14) Por. Tamże. s. 13-14.
15) Dane z 2001 r.
16) Zielonoświątkowcy to członkowie kościołów zielonoświątkowych. Charyzmatycy, to ci, co praktykują zielonoświątkowe wyznawanie wiary, ale przynależą do różnych denominacji.
17) Hermeneutyka- nauka, która zajmuje się objaśnianiem Pisma Świętego. Zob. Łabuda S. (ks.) (red.),
Poznając Biblię. Historia zbawienia. Wstęp ogólny do Pisma Świętego. Tarnów 2010, s. 156
18) Por. John L. Sherrill, Tamże, s. 47-48.
19) Dane rządowe Stanów Zjednoczonych o rozwoju kościołów.