CzytelniaKościół

Pasterz

Objawiając wyróżniające cechy sługi Bożego, Pismo Święte posługuje się wieloma, nieprzeciętnymi nazwami. Każda z tych nazw zawiera w sobie głęboki sens.

Nazwa „ewangelista”, na przykład, wskazuje na główny cel życiowy sługi Chrystusowego, który świadomie poświęcił siebie, aby nieść światu dobrą nowinę – Ewangelię (Ef. 4:11). „Posłaniec Chrystusowy” potwierdza pełną swoją zależność od Posyłającego i posiada pełnomocnictwa, związane z tym posłannictwem, przywileje i odpowiedzialność (2 Kor. 5:20). „Siewca”, „żniwiarz”, „współpracownik Boży”, „robotnik w Jego winnicy”–wszystkie te nazwy charakteryzują duchową działalność jako ciężką, męczącą, potrzebującą pełnej uwagi i ciągłości pracę (Mar. 4:14; Jan 4:36-37; 1 Kor. 3:9; Mat. 20 rozdz.). Tytuł: „żołnierz Chrystusa” – wskazuje wysokie powołanie, polegające na ścieraniu się z mocami ciemności, obronie prawdy, niesieniu wewnętrznego wyzwolenia duchowego. Z tym tytułem nierozerwalnie łączą się niebezpieczeństwa, prześladowania, niedostatek, zwykłe trudności wojskowego życia, rany, cierpienie i śmierć (1 Tym. 1:18; Jan 10:11-13; Dz. Ap. 20:19-24).

Słowo Boże zawiera i inne nazwy sługi Chrystusowego, ale najbardziej spośród wszystkich, zdumiewającą i piękną jest pasterz.

„Ja jestem dobry pasterz” – powiedział o Sobie nasz Pan Jezus Chrystus i tymi słowami scharakteryzował całą Swoją ziemską służbę. Nazwa „pasterz” szczególna jest już z tego powodu, że oznacza ona służbę, która rodzi się z miłości, wzrasta i działa przez miłość. Miłość jest rzeczywistością i głównym warunkiem prawdziwej służby pasterskiej. Tylko miłość zawiera w sobie najwyższy cel, motyw i dysponuje potrzebną mocą oraz środkami do osiągnięcia swojego celu.

Oto dlaczego, powołując Piotra do pasterskiej służby, Jezus zapytuje go trzy razy: „Szymonie, synu Jana, miłujesz Mnie?” (Jan 21:15-21). „Bo miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany” i tylko ona zdolna jest znosić słabości, niedoskonałości owiec swojej owczarni i nie unikać z rozczarowaniem przyjętej na siebie służby (Rzym. 5:5).

Wiele lat później, ten sam apostoł Piotr, posiadając duchowe doświadczenie, zwraca się z wezwaniem do wszystkich pasterzy swojej epoki, mówiąc: „Starszych więc wśród was napominam, jako również starszy i świadek cierpień Chrystusowych oraz współuczestnik chwały, która ma się objawić: Paście trzodę Bożą, która jest między wami, nie z przymusu, lecz ochotnie, po Bożemu, nie dla brzydkiego zysku, lecz z oddaniem, nie jako panujący nad tymi, którzy są wam poruczeni, lecz jako wzory dla trzody. A gdy się objawi Arcypasterz, otrzymacie niezwiędła koronę chwały” (1 Ptr. 5:1-4).

Greckie słowo „pastor”, oznaczające: pasterz, kierownik, przywódca, wódz, opiekun – przy powierzchownej interpretacji może powodować w niektórych przypadkach wyższość pastora nad szeregowymi członkami zboru, lecz to nie jest tak, bo w samej istocie swojej, nazwa ta podkreśla wielką odpowiedzialność przed Bogiem za trzodę Bożą i jego bezpośrednią odpowiedzialność przed nią.

Prawdziwy pastor nie jest panem, a tylko sługą swojego zboru. Sługą, w sensie czułej troski rodzinnej i opiekuńczej miłości do wszystkich.

Nic tak nie upodabnia sługi Bożego do samego Jezusa Chrystusa, jak różnorodna i nieustraszona opieka trzody Bożej: paść głodnych, odzyskiwać zagubionych, być lekarzem dla chorych, opatrywać rany, bronić słabych, poskramiać nieokiełznanych. Oczywiście, że podobna działalność oczekuje od pastora samozaparcia, oddania się trzodzie, oddania, które nie zna granic, bo „dobry pasterz życie swoje kładzie za owce…”. Przy takim właśnie spojrzeniu na swoją służbę duchową, zainteresowanie społecznością, przy której pasterz żyje i pracuje, będzie dla niego zawsze na pierwszym miejscu. W związku z tym pastorski dobrobyt, jego osobista wolność, rodzinne więzi i uczucia, przyjacielskie stosunki i społeczna reputacja odejdą na drugi plan w tych przypadkach, gdy powstanie zagrożenie bytu duchowego owiec, powierzonych mu i jego pasterskiej opiece. Apostoł Paweł, przez wiele lat służący Panu „z całą pokorą wśród łez i doświadczeń”, bez lęku oznajmia: „…mnie czekają więzy i uciski. Lecz o życiu moim mówić nie warto i nie przywiązuję do niego wagi, bylebym tylko dokonał biegu mego i służby, którą przyjąłem od Pana Jezusa, żeby składać świadectwo o ewangelii łaski Bożej” (Dz. Ap. 20:19-24).

Trzeba zauważyć, że razem z nazwami, które spotyka się w Biblii, istnieje też wiele innych nazw we współczesnych społecznościach, które zostały przyswojone przez niektórych kapłanów. Chrystus uprzedza Swoich uczniów o takim lekkomyślnym wykorzystywaniu nazw i tytułów, mówiąc: „Ale wy nie pozwalajcie się nazywać Rabbi, bo jeden tylko jest – Nauczyciel wasz, Chrystus, a wy wszyscy jesteście braćmi. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie ojcem swoim; albowiem jeden jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Ani nie pozwalajcie się nazywać przewodnikami, gdyż jeden jest przewodnik wasz, Chrystus. Kto zaś jest największy pośród was, niech będzie sługą waszym” (Mat. 23:8-11).

Tymi słowami Chrystus raz i na zawsze uczynił zasadniczą różnicę między nowotestamentowym pasterstwem a starotestamentowym kapłaństwem. W prawdziwym chrześcijaństwie mamy tylko jednego pośrednika między Bogiem i ludźmi, Wielkiego Arcykapłana, będącego w niebie, Jezusa, Syna Bożego, który „został obwieszczony przez Boga jako arcykapłan według porządku Melchisedeka… który usiadł po prawicy tronu Majestatu w niebie, jako sługa świątyni i prawdziwego przybytku, który zbudował Pan, a nie człowiek”. „Chrystus, który się zjawił jako arcykapłan dóbr przyszłych… wszedł raz na zawsze do świątyni… z własną krwią swoją, dokonawszy wiecznego odkupienia”. Taka niezmienność, niepodważalność Bożego odkupienia i takie pośrednictwo Chrystusa, na zawsze pozbawiło starotestamentowego kapłaństwa jego prerogatyw. To samo trzeba powiedzieć i o każdym innym kapłaństwie, napastującym „pośrednictwem”, „zastępstwem” i „wstawiennictwem”. Od tej pory, gdy Chrystus wszedł do świątyni, która nie jest zbudowana rękami, „która jest odbiciem prawdziwej, ale do samego nieba, aby się wstawiać teraz za nami przed obliczem Boga”, nikt, oprócz Chrystusa, nie ma prawa i nie może stać się pośrednikiem między duszą ludzką i Bogiem. To prawo nabyte jest przez Chrystusa Jego cierpieniem i śmiercią na Golgocie: „Jezus Chrystus, który umarł, więcej, zmartwychwstał, który jest po prawicy Boga, Ten przecież wstawia się za nami” (Hebr. 5,7,8,9 rozdz.; Rzym. 8:34).

Ten, kto uwierzył i przyjął Jezusa Chrystusa jako swojego osobistego Zbawiciela, nie potrzebuje ludzkiego pośrednictwa. Przez Chrystusa mamy otwarty dostęp do Boga (Hebr. 10:19-20), „abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy” (Hebr. 4:16). W mocy tego, Boże Słowo nazywa wszystkich nowonarodzonych z Ducha członków Kościoła Chrystusowego „królewskim kapłaństwem”, to znaczy, królestwem kapłanów (1 Ptr. 2:9). Prawo służenia Bogu w apostolskim kościele nigdy nie należało do jednego, wybranego człowieka lub określonej kategorii ludzi. Każdy członek Kościoła, który odczuwał pobudzenie serca do powiedzenia budującego słowa zebranym, miał do tego pełne prawo. Takie usługiwanie ku wzajemnemu zbudowaniu było zawsze szeroko stosowane w apostolskim kościele. Apostoł Paweł wspomina o tym niejednokrotnie, mówiąc: „Dlatego napominajcie się nawzajem i budujcie jeden drugiego, co też czynicie”; „nauczajcie jedni drugich przez psalmy, hymny, pieśni duchowe…”; „Ja sam zaś, bracia moi, mam pewność co do was, że i wy jesteście pełni dobroci, napełnieni umiejętnością wszelkiego rodzaju i możecie jedni drugich pouczać” (1 Tes. 5:11; Kol. 3:16; Rzym. 15:14; Rzym. 14:19; 1 Tes. 5:14).

Nowotestamentowy pasterz nie jest kapłanem wstawiającym się, orędującym za osobami świeckimi, ale jest wybranym przez zbór przedstawicielem, w osobie którego ma on swojego zarządzającego, koordynującego jego wieloraką aktywność w głoszeniu nowotestamentowych prawd.

Ten oczywisty fakt, że niektóre służebne obowiązki zboru powierzone są wyłącznie pasterzowi, wyjaśnia się to tym, że we wszystkich podobnych przypadkach, gdy jakaś społeczność występuje samodzielnie, zawsze jedna, zaufana osoba jest przedstawicielem i działa w imieniu całej grupy.

W pełni jest zrozumiałe, że takiego rodzaju pełnomocnictwa wkładają na pasterza znaną odpowiedzialność, która z kolei rekompensowana jest niektórymi przywilejami. Mając na uwadze takie uprzywilejowane położenie pasterskiej służby, nie należy dochodzić do wniosku, że dla szeregowych członków zboru nie ma żadnej możliwości duchowej służby. Przeciwnie, Boże Słowo mówi: „A każdemu z nas dana została łaska według miary daru Chrystusowego” (Ef. 4:7). I dlatego każdy może uczestniczyć w służbie „stosownie do wiary, jakiej Bóg każdemu udzielił” (Rzym. 12:3-8).

Ważne jest podkreślenie, że ogólnie przyjęty podział w nominalnym chrześcijaństwie ma dwie grupy: duchowieństwo i świeccy – nie ma w Nowym Testamencie żadnej podstawy. Nowotestamentowy pasterz, przy całej jego odpowiedzialności za pomyślny rozwój zboru, nie ma żadnej duchowej podstawy do tytułu lub godności, w tej lub innej mierze, nie posiadałby najmniejszy członek jego społeczności. Z tej przyczyny prawdziwi słudzy Pana, pokorni woli Wszechmogącego, zawsze stanowczo odmawiali jakichkolwiek godności, korzyści i przywilejów, które mogłyby oddzielić ich od braci lub pozwoliłyby im zająć szczególne miejsce. Nie mogą oni sprzeniewierzyć się poleceniu Zbawiciela: „Lecz kto jest największy wśród was, niech będzie jako najmniejszy, a ten, który przewodzi, niech będzie jako usługujący” (Łuk. 22:26).

W Starym Testamencie pasterz zajmował swoje miejsce przy ołtarzu podczas składania ofiar. W Nowym Testamencie – na mównicy i w każdym miejscu jego codziennej służby dla bliźnich. Głoszone z mównicy Słowo Boże powierzone jest Kościołowi do jego kierownictwa i umacniania w wierze. Służy ono też jako środek w nawracaniu grzeszników do Chrystusa i dalszego ich karmienia.

Apostołowie i uczniowie jako pierwsi, niosąc radosną nowinę o zbawieniu, w naturalny sposób zostali przyobleczeni dużym autorytetem duchowym. Byli oni nie tylko pełnomocnikami Kościoła, ale też pierwszymi, posłanymi przez Boga, utwierdzającymi nie swój, lecz Boży autorytet, tym słowem, które głosili. Lecz autorytet ten, tak jak w czasach apostołów, tak i w naszych dniach, nie jest autorytetem administracyjnym, ale wyłącznie duchowym.

Ten konieczny pasterzowi autorytet duchowy osiąga się tylko przez zgodność głoszonych treści z wysokim poziomem życia duchowego głoszącego. Duchowy autorytet ujawnia się tylko tam gdzie sam pasterz jest żywym przykładem tego, co głosi. Tam, gdzie nie ma osobistego chodzenia pasterza za Panem, tam też nie ma autorytetu duchowego, który powinien posiadać sługa Pański.

Greckimi nazwami, określającymi pasterza chrześcijańskiego zboru, którymi posługują się apostołowie, są: prezbiter i biskup, są one równoznaczne w znaczeniu i ważności. Obie one oznaczają nie tylko dostojeństwo i zdolności przedstawiciela zboru, na którego włożone są obowiązki „stróża”, ale też człowieka, bezwarunkowo posiadającego duchową dojrzałość i ten duchowy wpływ, który posiadł w rezultacie długoletniego naśladowania Pana i nabytych w służbie doświadczeń i mądrości.

Pasterski autorytet lub pasterska władza, nie ma nic wspólnego z władzą świeckiego społeczeństwa ani nawet z ojcowską władzą w rodzinie. Chrystus pokazał przykładem Swojego ziemskiego życia, że błogosławiona dla duszy ludzkiej władza może zostać osiągnięta tylko drogą najgłębszej miłości i bezgranicznej pokory chrześcijańskiej. Nie posiadając dyplomu rabina ani pozwolenia kapłana, ani pełnomocnictwa i wsparcia Heroda, Chrystus nauczał i czynił „jako moc mający” (Mat. 7:29). U podstawy duchowej władzy pasterza Chrystus zawarł zasadę chrześcijańskiego współzawodnictwa we wzajemnej miłości i służbie. Powiedział On: „Wiecie, iż książęta narodów nadużywają swej władzy nad nimi, a ich możni rządzą nimi samowolnie. Nie tak ma być między wami; ale ktokolwiek by chciał między wami być wielki, niech będzie sługą waszym” (Mat. 20:25-26). „Któż bowiem jest większy? Czy ten, który u stołu zasiada, czy ten, który usługuje? Czy nie ten, który u stołu zasiada? Lecz Ja jestem wśród was jako ten, który usługuje” – powiedział Zbawiciel podczas ostatniej wieczerzy, obmywając nogi uczniom. W takim właśnie duchu pokory i miłości, w pragnieniu bycia pożytecznym swoim bliźnim, odbywa się służba pasterza, wykorzystującego swoją pasterską władzę.

Nikt nie śmiał odrzucać duchowej mocy i władzy Chrystusa. Przeciwnie: „A gdy to ujrzały tłumy, przelękły się i uwielbiły Boga, który dał ludziom taką moc” (Mat. 9:8). Władza i moc Chrystusa nie były ciemiężącymi, wynoszącymi się, nie poniżały podwładnego, lecz ta władza pokrzepia, wywyższa, mobilizuje „do wszelkiego dobrego czynu”. Taka władza przyobleka się w szczere czynienie dobra bez myśli o wzajemności bez żadnego oczekiwania nagrody.

Istota Chrystusowej służby wyrażona jest w Piśmie Świętym trzema słowami: „chodził, czyniąc dobrze” (tworząc dobro) (Dz. Ap. 10:38). To „tworzenie dobra” jest pierwszym i niezmiennym warunkiem płodnego życia chrześcijańskiego, jest niezmienną treścią życia i służby apostoła Pawła. To on powiedział: „będąc wolnym wobec wszystkich, oddałem się w niewolę wszystkim, abym jak najwięcej ludzi pozyskał” (1 Kor. 9:19). „Albowiem nie siebie samych głosimy, lecz Chrystusa Jezusa, że jest Panem, o sobie zaś, żeśmy sługami waszymi dla Jezusa” (2 Kor. 4:5).

Służba współczesnego pasterza powinna przebiegać w tym duchu radosnej miłości Chrystusowej. Najmniejsza odchyłka od tej miłości pozbawia naszą służbę duchowego piękna i duchowej wartości. Pasterska służba bez prawdziwej miłości i prawdziwego autorytetu duchowego jest nie tylko trudna, lecz i z góry wiadomo, że bezowocna.

Pasterz jest sługą Bożym. Jest on sługą, oczekującym szybkiego powrotu swojego pana i podczas jego nieobecności i wypełniającym wszystko, co zostało powierzone. „Szczęśliwy ów sługa, którego pan jego, gdy przyjdzie, zastanie tak czyniącego” (Mat. 24:46). Niewzruszone przez wieki podstawy pasterskiej służby i obecnie pozostają takimi, jakimi zostały objawione Kościołowi przez Ducha Świętego na samym początku ery chrześcijańskiej. Mądry pasterz i dzisiaj potrzebuje natchnienia, przestróg i wskazówek z niewyczerpanego doświadczenia przeszłości. Życiorysy wybitnych mężów wiary, sług Chrystusowych, działających we wszystkich wiekach chrześcijaństwa, są dla współczesnych pasterzy przykładem i wskazaniem w wielu przypadkach.

Razem ze zdumiewającymi charakterami pracowników chrześcijańskich, o których opowiada historia Kościoła, pasterz zaznajamia się na stronicach Biblii z całym szeregiem prawdziwych bohaterów wiary. Przekazy z życia starotestamentowych proroków, ludzi uduchowionych i pełnych poświęcenia, nie patrząc na oczywistą różnicę epok, mogą oddać cenną usługę słudze Bożemu. Bo wszystko to, co Duch Święty zapisał na stronicach Biblii, jest, jak mówi apostoł, „ku pouczeniu nas, których dosięga kres czasów” (1 Kor. 10:11) (BT).

Przypomnijmy chociażby wierność proroków swemu powołaniu Bożemu lub ich modlitewną społeczność z Bogiem, oddanie Jego woli, dokładność i niezwłoczność w wykonywaniu Bożych poleceń, śmiałe obnażanie kłamstwa, niezłomną obronę prawdy i wiele innych rzeczy. Dociekliwy i wnikliwy pasterz znajdzie tu wiele wstrząsających przykładów, godnych wszelkiego naśladownictwa.

Oczywiście, Nowy Testament niezrównanie bogaty jest nie tylko w przykłady, ale i w sens, wskazujący początek prawdziwego pasterstwa chrześcijańskiego oraz w główne i pośrednie potrzeby tego pasterstwa i jego działalności. Wystarczy wniknąć w te wyraźne i dokładne nakazy Pańskie, które zostały dane pierwszym Jego głosicielom, wysłanym do wiosek galilejskich (Mat. 10 rozdz.), albo przypomnieć pasterskie listy apostoła Pawła, adresowane do Tytusa i Tymoteusza, w związku z wybieraniem prezbiterów na wyspie Krecie i w Efezie. Listy te posłużyły jako temat do wielu komentarzy i książek, które zostały napisane przez najlepszych teologów cywilizowanych krajów, lecz wnikliwy sługa Boży, rozmyślając i zagłębiając się w te „niezbadane bogactwa” duchowe, zawsze wyciągnie dla siebie nowy, świeży, drogocenny pokarm.

Na zakończenie nie można nie powiedzieć, że jedynym przykładem dla pasterza, przez nikogo i nigdy nie prześcignionym, zawsze pozostanie przykład „pasterza i stróża dusz naszych” (1 Ptr. 2:25, 5:4). Jest On „sprawcą i dokończycielem”, „dobrym pasterzem”. „Zostawił nam przykład, abyśmy wstępowali w Jego ślady” (Hebr. 12:2; Jan 10:11; 1 Ptr. 2:21).

Pasterz jest bratem w Chrystusie. Obcując z członkami zboru, pasterz powinien nie tylko wiedzieć, ale faktycznie odczuwać, że będąc sługą Bożym, pozostaje tylko bratem w Chrystusie. Tam, gdzie jest brak świadomości tego braterskiego równouprawnienia i braterskiej miłości, tam nie uniknie się fałszywego samoponiżenia. Czyniąc najmniejszemu bratu w Chrystusie tę lub inną usługę, prawdziwy pasterz nie będzie widział w tym ani swojej ofiarności, ani uniżenia. Bo według tej miary, jak pasterz uniża siebie i jak jest pokorny przed braćmi, Pan w cudowny sposób wywyższa go w ich oczach. I odwrotnie, wywyższanie siebie i nieustanne uczucie swego pierwszeństwa przed braćmi, doprowadza niegodnego pasterza do utraty autorytetu i upadku, gdyż „wszelka tego rodzaju chełpliwość jest zła” (Jak. 4:16). Oczywiście, bywa niekiedy i „pokora bardziej pychą”, lecz taka pokora nazwana jest w Słowie Bożym – obłudą.

Służby pasterza nie można rozpatrywać jako służby ukierunkowanej w prawidłowym kierunku, jeśli pasterz nie kieruje się w swojej służbie dwoma przejawami tej samej prawdy, a mianowicie: pasterz zawsze musi pamiętać, że powołany jest on na „współpracownika Bożego”, ale też nigdy nie może zapominać, że do tej „współpracy” powołany jest i każdy członek zboru (1 Kor. 3:9). Jak pasterz tak i członkowie, wszyscy są powołani „do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego” (Ef. 4:12).

Słowa apostoła Pawła: „bądźcie posłuszni przewodnikom waszym i bądźcie im ulegli” lub nakaz apostoła Piotra: „młodsi, bądźcie ulegli starszym” (od tłumacza: w rosyjskim przekładzie: „młodsi, bądźcie ulegli pasterzom”) (Hebr. 13:17; 1 Ptr. 5:5), są zrozumiałe i naturalne w porządku obowiązującej dyscypliny duchowej, spotykanej w życiu każdej ludzkiej społeczności, gdzie wybrany przywódca ma tę lub inną podstawę, aby być szanowanym i współpracować ze swoimi współczłonkami zboru. Nawet w świeckiej społeczności taki przywódca nie śmie wywyższać się, wykorzystywać swojego kierownictwa i oczekiwać od wszystkich niemej uległości i niewolniczego podporządkowania się.

Pasterz jako brat w Chrystusie, stara się dobrze zapoznać z każdym członkiem swojego zboru i wejść z nim w bliską więź duchową, stając się niezawodnym dla tych, dla których został powołany, aby im służyć. Szczerze i głęboko stara się pokochać ich i tą drogą pozyskać szacunek dla siebie i braterskie przywiązanie. Takie jest pierwsze i podstawowe zadanie chrześcijańskiego pasterza.

Zajmując się tym ważnym zadaniem, pasterz powinien unikać dwóch podstawowych skrajności.

Po pierwsze, pasterz nie może stać się pochlebcą. Musi mieć on zawsze świadomość, że pasterska pokora, uległość i uniżenie nie ma nic wspólnego z tak zwanym zabieganiem o czyjeś względy przez pochlebstwa, służalstwo, obłudne chwalenie i uniżenie siebie.

Służyć tylko ku wygodzie ludziom, postępować obłudnie, czynić wszystko tylko po to, aby pozyskać sobie ludzką przychylność, pragnąc pochwały i zewnętrznych przejawów ogólnej aprobaty – jest to niegodne chrześcijańskiego pasterza. Prawdziwy sługa nie zawaha się powiedzieć, kiedy trzeba: „Czy chcę ludzi sobie zjednać, czy Boga? Albo czy staram się przypodobać ludziom? Bo gdybym nadal ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusowym” (Gal. 1:10).

Po drugie, pasterz powinien unikać nadmiernego uproszczenia swoich osobistych stosunków z członkami zboru. Unikając przejawów fałszywej wyższości nad członkami zboru, pasterz nie powinien ograniczać ogółu swoich duchowych osiągnięć do wygody ogólnie przyjętych ludzkich poglądów i opinii. W swoich słowach i nauczaniu nie powinien zniżać się poniżej poziomu duchowego, którego on jako pasterz powołany jest utrzymać.

Oczywiście, z powyższego, co zostało powiedziane, nie należy wnioskować, że pasterzowi nakłada się obowiązek udowodnienia wszystkim swojej władzy, zauważenia i oceny każdej niedoskonałości, krytykowania słów, które nie odnoszą się do dogmatów wiary, zamiarów i czynów swoich współbraci. Pasterz powinien pamiętać, że są oni jego bliskimi przyjaciółmi i nic nie powinno zakłócać ich wzajemnego zaufania i przyjaźni.

Przed pasterzem zawsze są otwarte szerokie możliwości nakreślenia w częstych rozmowach z wierzącymi takiego charakteru człowieka, ukazując im taki przykład, który byłby zdolny zapalić w ich sercach pragnienie bycia coraz bardziej doskonalszymi i godnymi.

Jeśli pasterz ma do czynienia z ludźmi nieodpowiedzialnymi i lekkomyślnymi, może on nawiązać rozmowę o szybkim przemijaniu życia ziemskiego, o jego głównym przeznaczeniu i odpowiedzialności, o drogocennej możliwości nawrócenia się do Chrystusa i ofiarnej służbie bliźnim.

Słysząc złą, bezpodstawną krytykę i osąd kogoś, pasterz zawsze może wypowiedzieć swój, bardziej pobłażliwy osąd o człowieku. Ludziom zawistnym, skrajnie małostkowym i uporczywie szukającym tylko materialnych korzyści, pasterz powinien wskazać, zdecydowanie i przekonywująco, inne, bardziej wyższe i nieprzemijające w czasie ideały.

Pasterz może być w przyjaźni z cielesnymi wierzącymi, których serca zawładnięte są światowymi celami i pragnieniami, lecz i tu pasterz nie powinien zniżać się do ich poziomu duchowego życia i światopoglądu, gdyż przyjęcie przez pasterza ich utylitarystycznych poglądów będzie obłudną zgodą, bezzasadną wyrozumiałością i świadomym pobłażaniem, jeszcze bardziej wzmacniającym ich w fałszywym wyobrażeniu życia.

Pasterz jest przyjacielem celników i grzeszników. Tylko Duch Święty może nauczyć pasterza tego, jak ma podchodzić do tych, dla których jest on powołany przez Boga, aby głosić dobrą nowinę o zbawieniu. Tylko On jeden może dać pasterzowi możliwość odczuwania siebie w ludzkim środowisku tak, jak czuje się ojciec wśród swoich dzieci, niezmiennie zachowując autorytet i szacunek, wyzwalając miłość i serdeczność, usposabiając do zaufania i otwartości. W czym właściwie zawiera się sens i powołanie pasterskiej służby, jak nie w tym właśnie, aby pochylić się ku ludziom i stawszy się ich przyjacielem, duchowo pomóc im, ukierunkować w wierze, pokrzepiać w próbach, ostrzegać przed niebezpieczeństwami? Pasterz, jak mądry doradca, w odpowiedniej chwili ma odpowiednią radę. Jak niezawodny przyjaciel, będzie pierwszym, który wyrazi współczucie, uspokoi, pocieszy. Z troskliwością matki pasterz podniesie upadłego duchowo, wzmocni słabego, podtrzyma upadającego. Z cierpliwością ojca będzie on gotów pouczać, napominać, piętnować i zakazywać.

Przysłuchajmy się, o co modli się sługa Boży, działający w ciemnej epoce średniowiecza: „Panie. Uczyń ze mnie narzędzie Swojego pokoju, abym tam, gdzie króluje nienawiść, mógł wnieść przebaczenie. Gdzie panuje niezgoda, żebym mógł wnieść jedność. Gdzie jest fałsz, żebym mógł wnieść prawdę. Gdzie jest zwątpienie, żebym mógł wnieść wiarę. Gdzie króluje beznadziejność, żebym mógł przynieść nadzieję. Gdzie wszystko pogrążone jest w mroku, żebym mógł przynieść światło. Gdzie panuje smutek, żebym mógł przynieść radość. O, Nauczycielu. Szukam pocieszenia tylko dlatego, aby dla innych być pocieszeniem. Pragnę być zrozumianym, aby samemu rozumieć. Być kochanym, aby samemu kochać. Bo tylko oddając – otrzymają, tracąc siebie – znajdują, wybaczając innym – sami są usprawiedliwieni, umierając – zmartwychwstają do życia wiecznego…”.

Taka jest droga chrześcijańskiego pasterstwa.

P. J. Rogozin